Podczas tegorocznego wydania Blog Forum padło ze sceny zdanie, że w mediach społecznościowych bardzo źle brzmi stwierdzenie, że czegoś nie wiem. Zabijcie mnie, nie pamiętam, kto był jego autorem, ale z pewnością to bardzo dziarska postać. Jest tak, że lgniemy do tego, co umie dogadać, błysnąć i zabawić. Ale coraz bardziej tęsknię za osobami, które nie powiedzą mi co myśleć, ale gdzie szukać do myślenia inspiracji.

Nie znoszę pisać tekstów komentujących bieżące wydarzenia, bo jest z nimi trochę jak z tym odpowiadaniem na wylewający się z rzeczywistości potok słów i informacji. Z oczywistych względów takie teksty mają sens tylko wtedy, kiedy wrzucane są szybko, na gorąco, jako świeży komentarz. Sęk w tym, że są również aktualne tylko przez chwilę, a gdy tylko do takiego tekstu wracam, okazuje się, że zmienił mi się punkt widzenia. Nie znoszę tego tak samo jak eksperckich paneli w telewizji komentujących wciąż ten sam materiał ze swojego małego punktu widzenia, a potem okazuje się, że chodziło o coś zupełnie, zupełnie innego. Jednak czasu zmarnowanego na oglądanie ich elokwentnego popisu nikt mi nie odda. Nie ukrywam, nie mam telewizora z lenistwa, bo gdybym miała, musiałabym nauczyć się jak go podłączyć. Nie ukrywam też, że wcale mi go nie brakuje. Ani że z premedytacją nie czytam tekstów na gorące tematy. Im gorętsza opinia na gorący temat, tym mniejsze moje zainteresowanie.

Jestem osobą, która myśli dość wolno. W wielu sytuacjach cięta riposta nadchodzi, kiedy po raz dziesiąty obracam w myślach daną sytuację. Połączenie synaps wytwarza się powoli i mozolnie. Ale jak już nadejdzie, całkiem mi się podoba. Jestem z niego zadowolona. Dlatego też lubię pisać. Zapytana co myślę przed kamerą, przyciśnięta przez szefa czy terapeutkę, czuję nagle w głowie wielką pustkę. To takie dziwne, trochę śmieszne, a trochę straszne uczucie, kiedy nagle naprawdę nie ma tam niczego. Słychać echo odbijające się w komnatach umysłu. Często muszę je zakrywać przeciągającym się “yyy”, wzruszeniem ramion albo głupkowatym uśmiechem. Nie mogę wrócić z odpowiedzą za miesiąc? Albo za pięć lat?

mysle3
mysle1
mysle2

|zdjęcia: Kat Terek|

Dobre riposty i wartościowe wniosku są w stanie wyciągąć ze mnie na bieżąco jedynie osoby, przy których myślę na wysokich obrotach ze względu na świetną dynamikę, która się między nami tworzy. Lub ze względu na bliskość. Do dziś z utęsknieniem wspominam te piątki na wydziale historii średniowiecznej University of Glasgow. Przez dwa bite semestry siedzieliśmy z wykładowcą przy okrągłym stole, jedząc herbatniki i popijąc je herbatą z mlekiem, dyskutowaliśmy o dworze burgundzkim. Co i rusz powracały te same postaci, motywy, opisy, dokumenty i obrazy. Za każdym razem wnosiły coś nowego. Wyobrażam sobie, że jeśli istnieje jakieś niebo to przypomina te zajęcia z Dr Smallem. Tak, absolutnie się zgadzam, że jestem ekscytująca i nieprzewidywalna niczym robienie szalika na drutach. Ale na świecie jest miejsce na lateksowe gorsety i wełniane szaliki. Each to their own.

Kilka tygodni temu powiedziałam do kolegi z pracy, że doceniam jego obecność na spotkaniu z klientem, bo jestem “slow thinker” i odpowiadanie na potok słów wychodzi mi miernie. On jest w tym wspaniały i świetnie, że przykrywa moje braki. Zaczął mnie gwałtownie pocieszać i zapewniać, że tak nie jest. Jakby to był jakiś wielki, zakrawający na rozpacz samokrytycyzm. Ja się tego wcale nie wstydzę i nie czuję się z tym źle. Jeśli jakieś cechy w sobie w ogóle lubię, to odpuszczanie w obliczu tematu, który mnie przerasta i trzymanie języka za zębami, kiedy potrzeba mi więcej danych, uważam za osobisty triumf.

Nie chcę być kontrowersyjna. Chcę mieć do powiedzenia coś, czego nie będę wstydzić się za miesiąc czy pięć lat. Poczekam, popatrzę. Jeśli nie mam w sobie naturalnej bystrości umysłu i błyskotliwości, to lepiej wyjść na tajemniczego gbura, niż na głupka. I tak wciąż łapię się na tym, że w znakomitej większości przypadków jestem absolutnym mundziołem i trzeba było dalej milczeć.

Podoba Ci się? Podaj dalej »

Newsletter

Subskrybuj Elfią Korespondencję

Czymże jest newsletter? Może być różnymi rzeczami. Może być sposobem na zawalenie skrzynki i wciskaniem swojego produktu przy każdej możliwej okazji. Może być wspaniałym narzędziem do budowania bliskiej relacji ze społecznością. Albo czymś pomiędzy. Czasem nawet czymś fajnym. I o to będę walczyć.

Zapraszam Cię do zapisania się na mój newsletter Elfia Korespondencja. Wchodzisz w to?

Administratorem danych osobowych podanych w formularzu jest Marta Dziok-Kaczyńska, Ellarion Cybernetics Ltd., Paul Street 86-90, London, United Kingdom. Zasady przetwarzania danych oraz Twoje uprawnienia z tym związane opisane są w polityce prywatności. Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie polityka prywatności oraz regulamin serwisu Google.
61923936_301827807423707_1414915001336679940_n copy

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska
Riennahera​

Nie chcę sprzedać Ci wizji perfekcyjnego życia jak ze strony w kolorowym czasopiśmie. Chcę być dobrą sobą i porządną osobą. Może Ty też?

Scroll to Top