narnia
Picture of Riennahera

Riennahera

Najgorsze ekranizacje książek – moja lista

Lubię pisać o filmach, serialach i książkach, a najbardziej lubię na nie narzekać. Cóż może być zatem przyjemniejszego, niż narzekanie na adaptacje książek?

Nie będzie o “Wielkim Gatsbym”, bo (kto chce może przestać mnie lubić) wcale nie uważam, żeby w książce było o wiele więcej głębi niż w adaptacji Luhrmanna. Nie będzie o “Hobbicie”, bo chociaż jako adaptacja jest jaki jest, to zawsze oglądając serię bawię się wyśmienicie (oczywiście większość przewijam do scen z Thranduilem).

Nie chcę robić kolejnej listy na kształt tych, które można sobie wygooglować. Głównym kluczem mojej listy jest to jak ważne były dla mnie książki, które przeniesiono na ekran. Każda była naprawdę istotna i w przypadku każdej poczułam w sercu ukłucie. Z żalu.

narnia

U C.S.Lewisa nawet ta scena była niesamowita i lekko straszna.

Opowieści z Narnii

Idę o zakład, że mnóstwo osób kocha ten film. To nie jest nawet słaby film, z tego co pamiętam, był zupełnie przyzwoity. Piszę “z tego, co pamiętam”, bo widziałam go chyba raz. A była to jedna z najważniejszych, jeśli nie najważniejsza książka mojego dzieciństwa. To jedno z głównych źródeł mojej miłości do Wielkiej Brytanii.
Oryginalny tekst był pełen tajemnic, mroczny, okrutny i przerażający. Film jest…po prostu, jest. Taki sobie jakby kolejny Harry Potter, tyle, że ten robi się z czasem mroczniejszy, a tu nic. Żadnych uczuć, żadnych zachwytów. Cukierkowe kolory, nic co by mnie jakoś przerażało. Ot, taki tam blockbuster. Spłynął po mnie jak po kaczce. O wiele lepiej wspominam serial BBC z lat osiemdziesiątych.

alicja

Co tu się odjaniapawla?!

Alicja w Krainie Czarów

Są teksty, w których nie ma co zmieniać, bo są skończenie doskonałe. Taki jest tekst Carrolla. Cudownie dziwny, niesamowity i perwersyjny. Straszny. Psychodeliczny. Na tym polega jego magia.
Do dzisiaj udaję, że ten film nie miał miejsca.

doriangray

Postać, która nie istnieje, próbuje robić dobrą minę do złej gry

Dorian Gray

Jeden jedyny raz w życiu chciałam wyjść z kina w trakcie seansu. Powiedzmy sobie, że są twórcy wybitni, porządni i przeciętni. Tych pierwszych jest garstka, tych drugich wielu, tych trzecich zastępy. Oscar Wilde należy do pierwszego sortu. Rozumiem, że każdy tekst potrzebuje być nieco przerobionym, żeby dobrze tłumaczyć się na ekran. Jednak dopisywanie wątków i głównych postaci w dziele pisarza wybitnego to szaleństwo. Porywałabym się na to tylko i wyłącznie będąc zupełnie przekonaną swego równie wybitnego talentu. Nie wiem co miał w głowie scenarzysta, nie wiem czy to wina bezstresowego wychowania czy innej manii wielkości, ale na którymś etapie jakaś życzliwa osoba powinna była mu powiedzieć “stary, to nie twoja liga”.

wróżkitrueblood

Wróżki w serii książek o Sookie Stackhouse: wyniosłe, przedwieczne, waleczne, krwiożercze. W serialu: rodzą na stole bilardowym w podrzędnym barze.

True Blood

Sporo osób uważa, że książki Charlaine Harris są słabe. Wiele złego czytałam o polskim tłumaczeniu, sama czytałam je w oryginale i tej słabości nie zauważyłam. Nie jest to książka jakkolwiek ambitna, nie jest też specjalnie skomplikowana, za to dużo się dzieje i bardzo dobrze się czyta. Czysta rozrywka, seks, krew i adrenalina. Przy tym stosunkowo oryginalnie podana, bo autorka, pani o urodzie Sally Spectry z Mody na Sukces, nie ukrywa nawiązań i inspiracji harlequinami. Dodaje do nich wampiry, wilkołaki, wróżki, czarownice i inne maszkary i, kurczę, jest ciekawie.
Sama sięgnęłam po serię o Sookie po tym jak zaczęłam oglądać serial i spodziewałam się czegoś nieco innego. Wydaje mi się, że pierwszy sezon jest lepszy od książek, bo trzymając się oryginały pogłębia pewne postaci (Tara, Lafayette) i dodaje mocne tło społeczne. Im dalej w las, tym wizja autorki i scenarzystów bardziej się rozjeżdżała i serialowi odjeżdżał peron. Niemal żaden z moich ulubionych motywów nie został pokazany. Bardzo czekałam na wróżki, które opisane są jako istoty niezwykle przypominające tolkienowskie elfy – piękne, wyniosłe, waleczne i toczące zaciekłe wojny. Pradziadek Sookie był dużo bardziej jak Thranduil niż jak wytargany Rutger Hauer na kacu. Wróżkowy kuzyn pracujący w barze ze stripteasem, bardzo złe i bardzo wyuzdane wróżki z wrogiego klanu, torturujące Sookie, żeby zwabić jej pradziadka, to były motywy, na które czekałam. Podobnie jak na prawicowy zamach terrorystyczny w hotelu podczas zjazdu wampirów i manipulacje wampirzego “ojca” Erica (który nawet nie pojawił się w serialu), materiał był mocny i ciekawy. Do dzisiaj nie rozumiem, dlaczego scenarzyści uznali własne pomysły za lepsze.

 wojna swiatow

Wiemy dobrze jak to jest, kiedy kosmici niszczą USA. Chcę zobaczyć jak niszczą Anglię.

Wojna Światów

Oryginalną książkę Wellsa czytałam długo po obejrzeniu filmu. Sięgnęłam po nią, ponieważ mieszkałam w miasteczku, w którym mieszkał autor i gdzie zaczyna się i kończy akcja powieści. Ponieważ to okolica tak spokojna, że aż nudna, niewiele więcej się tam wydarzyło. “Wojna Światów” jest zatem upamiętniona na każdym niemal kroku, w postaci pomnika Marsjanina, w kafelkowych mozaikach na stacji kolejowej i przejściach podziemnych, w nazwach pubów.
Film z Tomem Cruisem to całkiem porządne katastroficzne sci-fi. I tyle. Nie jest jakieś przełomowe ani nawet oryginalne, jest niezłym filmem, ale w tym klimacie widzieliśmy już całkiem sporo. Marzę natomiast, żeby zobaczyć “Wojnę Światów” nakręconą według oryginalnej powieści. Chcę widzieć Marsjan masakrujących małe wiktoriańskie miasteczka i panikę ludzi w wiktoriańskich kostiumach. Bardziej steam punk niż sci-fi. Pragnę zniszczenia i pożogi w sceneriach, które niegdyś oglądałam z okien pociągu w drodze do pracy. I tego bardzo angielskiego, przeuroczego narratora, który w jednej chwili rozmyśla o rozkładzie pociągów do Londynu, a w drugiej ucieka przed Marsjanami.
To by było coś.

wiedzmin

What has been seen cannot be unseen

Wiedźmin

To jest cios poniżej pasa, wiem. Głupio nawet przypominać, że coś takiego istniało. Jest jednak jedno “ale”. Pomijając słabe, tanie efekty. Pomijając obsadę (Daniel Olbrychski w roli elfa, Zamachowski jako przecudnej urody Jaskier). Ktoś po prostu nie zrozumiał, o czym są książki Sapkowskiego. To nie jest opowieść o smutnym kolesiu z kocimi oczyma, który zarabia na życie zabijając potwory. To znaczy TEŻ o nim, ale przynajmniej w takiej samej części o polityce, rasizmie, ludzkiej (i nieludzkiej) naturze. Bardziej fascynujące od opisu naparzania mieczem w kikimorę lub inną wiwernę było rozgryzanie całego tła i motywacji postaci. Wszystkie sceny, które pamiętam jako najlepsze, są słownymi potyczkami lub ironicznymi docinkami.
Nawet w polskich warunkach, ze słabym smokiem i Jaskrem Zamachowskim, to mógł być przyzwoity film, gdyby scenarzysta zrozumiał, co pisze.

Tyle ode mnie. Czekam na Wasze typy i chętnie pokłócę się o Narnię 😉

Podoba Ci się? Podaj dalej »

Newsletter

Subskrybuj Elfią Korespondencję

Czymże jest newsletter? Może być różnymi rzeczami. Może być sposobem na zawalenie skrzynki i wciskaniem swojego produktu przy każdej możliwej okazji. Może być wspaniałym narzędziem do budowania bliskiej relacji ze społecznością. Albo czymś pomiędzy. Czasem nawet czymś fajnym. I o to będę walczyć.

Zapraszam Cię do zapisania się na mój newsletter Elfia Korespondencja. Wchodzisz w to?

Administratorem danych osobowych podanych w formularzu jest Marta Dziok-Kaczyńska, Ellarion Cybernetics Ltd., Paul Street 86-90, London, United Kingdom. Zasady przetwarzania danych oraz Twoje uprawnienia z tym związane opisane są w polityce prywatności. Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie polityka prywatności oraz regulamin serwisu Google.
61923936_301827807423707_1414915001336679940_n copy

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska
Riennahera​

Nie chcę sprzedać Ci wizji perfekcyjnego życia jak ze strony w kolorowym czasopiśmie. Chcę być dobrą sobą i porządną osobą. Może Ty też?

Scroll to Top