bezrobociec2
Picture of Riennahera

Riennahera

Moje bezrobocie – podsumowanie na koniec

Jutro jest mój pierwszy dzień w nowej pracy. Nieco później niż zakładałam kilka miesięcy temu, nieco wcześniej, niż się spodziewałam miesiąc temu. Bezrobocie trwało niecałe trzy miesiące i kosztowało jakieś cztery tysiące funtów. Wydawałam właściwie tyle pieniędzy, co pracując. W którymś momencie zaczęło mi się po prostu nudzić.

Wpis o planach na wakacje od pracy publikowałam na samym ich początku, żeby być w stanie spojrzeć trzeźwo na wszystkie górnolotne plany, które robiłam odchodząc z pracy. Taki reality check. Wiadomo, że prawie nigdy nie wykonujemy swoich planów w stu procentach, chciałam się jednak przekonać ile jestem w stanie zrobić.

W skrócie:

Nie schudłam. To znaczy schudłam w czasie dwutygodniowej choroby, gdy przez całe dwa tygodnie leżałam w łóżku z gorączką. Potem wstałam i znowu zaczęłam jeść, więc wróciłam na pozycję startową.
Wspinałam się kilka razy, rzadziej niż wcześniej, co nieco mnie złości, bo wykupiłam abonament.
Na siłownię nie dotarłam. Do British Library i Wellcome Collection też nie. Do British Museum – tak.
Nie wiem, ile stron książki napisałam. Doszło kilkanaście tysięcy słów, zakładam, że to jakieś pięćdziesiąt stron.
Stosik dalej czeka. Ani razu nie rysowałam. Mroczne nastroje – he he he…
Najlepiej poszło mi z odwiedzaniem miejsc, w których jeszcze nie byłam. Odwiedziłam Folkestone, Broadstairs i okolice, Turnbridge Wells, Hastings, pochodziłam po lasach, polach i innych wzgórzach. Pojechałam po raz kolejny do Cambridge. W tym aspekcie przerwa od pracy była sukcesem.

W międzyczasie spędziłam około dwóch tygodni u mamy w Polsce i pojechałam na Blog Forum Gdańsk.

Spora część planów, jak widać, nie wypaliła. Niespecjalnie mnie to zaskakuje. Czy to oznacza, że nie było warto? Zdecydowanie było warto. Dzięki wycieczkom odkryłam miejsca tak piękne, że zapierały dech w piersiach. Po prostu cudowne. Odkryłam też kilka rzeczy o sobie.

 

 

Jestem osobą bardzo niezorganizowaną

 

Wiedziałam to już wcześniej, ale nie wiedziałam jak bardzo ta cecha wpływa na moją aktywność. Miło czasem jest mieć dzień lub dwa bez żadnych konkretnych planów, bez umawiania się z nikim, tylko dla siebie. W momencie, kiedy tak wygląda większość czasu, nie umiem zebrać się w sobie.
Bez zdecydowanego planu, ciężko mi pisać książkę czy bloga, czasem nawet ciężko wyjść z domu. Żeby taki plan zrobić i się go trzymać, potrzeba dobrej motywacji i hartu ducha.

Obecnie mam listę rzeczy, które chcę codziennie robić, nawet jeśli to rzeczy banalne jak nie odbieranie wiadomości przez 30 minut od obudzenia się lub pisanie codziennie kilkuset słów powieści oraz bloga i odpisywanie na maile w ciągu doby. Nie zawsze się udaje, podczas wyjazdu do znajomych nad morze ciężko wcisnąć pisanie, ale taka lista pozwala mi skupić się na tym, co dla mnie ważne i motywuje mnie, żeby trzymać się planu. Powolutku zmieniam swoje nieogarnięcie.

 

Wcale nie jestem tak zamknięta w sobie jak myślałam

 

Brak kontaktu z ludźmi wręcz zabiera mi energię. Jestem introwertyczką, jednak ludzie są mi potrzebni do tego, żeby mieć o czym myśleć, kiedy już wrócę do swojej nory pod kocem. Bez dawki interakcji robię się ospała, zamykam się w świecie seriali i niespecjalnie cokolwiek mnie interesuje. Zaczęło mi brakować nie tyle poprzedniej pracy, co dynamicznych kontaktów z ludźmi, które dodawałyby mi adrenaliny i były wyzwaniem. Na adrenalinie jestem inną osobą. Blog Forum trochę mi jej dało, ale wciąż nie do końca tak jak potrzebowałam. Dostarcza mi jej za to w dużym stopniu praca. Kiedy zdałam sobie sprawę, że tak działam, postanowiłam skontaktować się z agencją rekrutacyjną. Same rozmowy o pracę dodawały mi energii.

 

 

O wiele łatwiej zrobić mi cokolwiek, jeśli wyjdę z domu

 

Samo wyjście z domu sprawia, że jestem w stanie dużo pisać. Czasami tylko wyjście z domu jest w stanie to sprawić. W domu jest łóżko, wanna, kanapa, granie w grę, Netflix, kocyk i sterty prania. Myślę sobie, że zacznę pisać już za chwilę, tylko wstawię pranie, zmyję naczynia, wezmę kąpiel z bąbelkami, kupię coś na obiad i tak dalej. Kiedy wykonam te wszystkie zadania, zbliża się piąta, wkrótce wróci mąż, nie będę przecież pisać jak on wróci i tak dalej. Zamknięte koło. Czasami piszę sobie z dużą przyjemnością wieczorami, ale jeśli miałam do dyspozycji cały dzień, to jednak oczekiwałabym jakichś efektów poza to, co jestem w stanie robić i tak pracując.
Obecnie w soboty ustaliliśmy sobie z mężem nowy rytuał. Wychodzimy wspólnie popracować do naszych ulubionych miejsc w okolicy. Motywuje to do szybkiego ogarnięcia się i zjedzenia śniadania zamiast rozciągania go do popołudnia.

 

Wyjście z domu bywa wcale niełatwe

 

Mam nadzieję, że jak najmniej osób, które to czytają ma problem z poczuciem własnej wartości, niemniej jednak niejednokrotnie nie wyszłam pracować do kawiarni czy pubu, bo czułam, że na to…nie zasługuję. Bo nie pracuję, więc nie zarabiam, a kawa kosztuje i tak dalej. Chociaż zawsze chciałam przecież być rozbijającą się po kawiarniach pisarką! Ma to jakąś tam pozytywną stronę, że chyba naprawdę chcę pisać bo lubię, a nie dlatego, że to fajny styl życia. Niezdecydowanie czy wolno mi sobie kupić kawę to jednak nieprzyjemna sprawa.

W końcu, pisałam już o tym momencie, kiedy jechałam na wycieczkę i w drodze na dworzec mijałam panów w garniturach. I choć zawsze myślałam, że nie znoszę ubierać się elegancko do pracy, to chciałam być jak oni. Wiedziałam, że mam przed sobą lepszy dzień, bo jadę do lasu, ale jednak trochę im zazdrościłam. W swoich przybrudzonych najkusiach i flanelowej koszuli.
No cóż, od jutra będę się gnieść razem z nimi w godzinach szczytu w metrze.

 

Nie każdy może sobie pozwolić na przerwę od pracy, ale jeśli może i o tym myśli, to na pewno warto. Moje wymarzone bezrobocie pozwoliło mi zrozumieć trochę rzeczy o sobie i zaczynam sobie radzić z tym, co było niekoniecznie dobre. Wiem też, że czasem to o czym marzę wcale nie jest tym, czego naprawdę chcę. Pewnym problemem jest to, że w ogóle nie wiem czego chcę, ale trudno. Pomyślę o tym jutro.
Trzymajcie kciuki!

Podoba Ci się? Podaj dalej »

Newsletter

Subskrybuj Elfią Korespondencję

Czymże jest newsletter? Może być różnymi rzeczami. Może być sposobem na zawalenie skrzynki i wciskaniem swojego produktu przy każdej możliwej okazji. Może być wspaniałym narzędziem do budowania bliskiej relacji ze społecznością. Albo czymś pomiędzy. Czasem nawet czymś fajnym. I o to będę walczyć.

Zapraszam Cię do zapisania się na mój newsletter Elfia Korespondencja. Wchodzisz w to?

Administratorem danych osobowych podanych w formularzu jest Marta Dziok-Kaczyńska, Ellarion Cybernetics Ltd., Paul Street 86-90, London, United Kingdom. Zasady przetwarzania danych oraz Twoje uprawnienia z tym związane opisane są w polityce prywatności. Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie polityka prywatności oraz regulamin serwisu Google.
61923936_301827807423707_1414915001336679940_n copy

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska
Riennahera​

Nie chcę sprzedać Ci wizji perfekcyjnego życia jak ze strony w kolorowym czasopiśmie. Chcę być dobrą sobą i porządną osobą. Może Ty też?

Scroll to Top