Dawno nas nie było. Niektóre z tych scen sięgają sierpnia!
1
Rodzinny obiad na wakacjach u babci.
- Babciu, a czy ty jesteś bliska śmierci? – pyta nagle czterolatka.
Przy stole cisza. - No…mam nadzieję, że nie…- odpowiada w końcu babcia.
- Aha. To ok.
2
Mama, czyli ja, wraca z nowymi paznokciami. Brązowo-miętowe ombre, żeby pasowały mi do sukienki, którą zakładam na ślub w najbliższej rodzinie.
- Coś mi ten wzór przypomina…-zastanawia się babcia (czyli moja mama).
- No, krew na trawie – stwierdza bez wzruszenia Iona, znad zabawy lalkami.
3
Przychodzi wiadomość, w aplikacji do komunikacji z naszą szkołą w Londynie.
Nie możemy jej odebrać, bo znajdujemy się w Polsce, a aplikacja nie pozwala nam na połączenie się spoza UK.
Ale jest środek wakacji. To musi być coś ważnego! Młodsza zaczyna szkołę, na pewno coś o niej. Jak to obejść?
Wtedy cała na biało wkraczam ja, przełączam się na płatny VPN w przeglądarce, którego do tej pory nie używałam, zamiast aplikacji, loguję się przez stronę. Wszystko po to, żeby przeczytać…
“KTOKOLWIEK MA KLUCZE OD KURNIKA PROSZĘ JAK NAJSZYBCIEJ ODDAĆ JE DO SEKRETARIATU”.
4
Dzwonimy domofonem do naszego mieszkania, wracając ze szkoły.
- Kto tam? – pyta mąż, który jest w domu.
- Otwórz…-mówi zblazowanym tonem sześciolatka. – Nie będę już się bawić w te twoje gierki.
5
Co tydzień sprząta nam Pani Sprzątająca, bez której moje życie byłoby o wiele bardziej przykre. Pani sprząta jednak totalnie. Jeśli coś nie leży na swoim miejscu, to znajdzie temu miejsce. Najprawdopodobniej odnalezienie danej rzeczy zajmie dłuższą chwilę.
Przychodzimy do domu i Iona nie może znaleźć zabawek, które zostawiła rozrzucone.
- No widzisz. Ja też zostawiłam na stole książkę. I pani gdzieś ją położyła. Teraz muszę jej szukać. Czego to nas uczy? – pytam, mając na myśli potrzebę odkładania rzeczy na miejsce.
- Musimy powiedzieć pani, żeby już nie przychodziła – odpowiada z pełnym przekonaniem córka. – Wtedy nie będzie nic przekładać.
No tak. Proste.

6
To scena, chyba pierwszy raz, po angielsku. Co więcej, nie z moimi dziećmi, a obserwowana, kiedy po przyprowadzeniu do szkoły czekałam na rozmowę z nauczycielem.
- I’m really sorry, I forgot to bring the water bottle today – przeprasza matka.
- Don’t worry, we have got cups, we will keep her hydrated – uspokaja nauczyciel.
- I DON’T WANT TO BE HYDRATED – odpowiada przerażona dziewczynka.
MNIE BAWI.
7
Mała Orla od dawna marzyła, że gdy dorośnie zostanie weterynarzem.
Aż do teraz…
- Mamo, ja już nie chcę być doktorką zwierząt. Teraz chcę być panią, która daje dzieciom cukierki na Halloween.
Dobrze mieć realistyczne cele.
8
- Orciu, masz w klasie koleżankę Żorżetkę?
- Tak.
- Lubisz ją?
- Nie.
- Aha, czyli nie chcesz iść do niej na urodziny?
- Chcę. Bardzo chcę.
Czuję konsternację. I rozczarowanie, bo liczyłam, że to w końcu urodziny, na które możemy nie iść. - Ale dlaczego chcesz iść na urodziny kogoś, kogo nie lubisz?
- Bo ma urodziny ze Spider Manem i bardzo chcę je zobaczyć.
I teraz nie wiem czy wychowałam na własnej piersi interesowną żmijkę czy mistrzynię dyplomacji.
9
Rozmowy o relacjach z Młodszą w ogóle są zaskakujące.
- Znasz Antosia?
- Znam.
- To twój kolega?
- Nieeee…
- A lubisz go?
- Tak.
- Czyli to twój kolega?
- No nie!
I wszystko jasne.
10
Po udanym położeniu dzieci do łóżek, schodzę do salonu, żeby oglądać z mężem nasze ulubione show (Physical:Asia, jakby co).
- Możesz moment poczekać? Chcę coś skończyć – rzuca do mnie znad laptopa.
Siadam zatem w fotelu, sięgam sama po komputer. Po tym jak skończył, ja jeszcze coś klikam. - Jak robisz coś ważnego, to nie musimy oglądać…- rzuca nieśmiało.
- Nic ważnego, tylko czekając na ciebie potknęłam się i wpadł mi do koszyka wełniany szalik. Właśnie płacę.
Konsternacja. - Bo nie masz wystarczająco szalików?
- Yyy…no, nie mam.
Ell podchodzi do szafki w przedpokoju i liczy. - Jeden, dwa, trzy…są cztery.
- No. Czyli nie tak dużo. Tylko cztery. A takiego jeszcze nie mam.
- Znając ciebie to pewnie jakiś brązowo-zielony…
Otwieram szeroko oczy. - No…dokładnie. Jest brązowy i zielony.
Czyli dobrze spostrzegł, że takiego jeszcze nie mam. Czyli był mi potrzebny!
11
Młodsza codziennie w nocy przychodzi do nas do łóżka. Czasem o 1, czasem o 5, ale codziennie.
Rano, chwilę przed budzikiem, przytulam się do męża. Ściskamy się na połowie łóżka, bo tak zepchnęła nas czterolatka. Co więcej, w tym ściśnięciu jeszcze obejmuje mnie łapkami, a ja łapczywie łapię powietrze.
- Przynajmniej wiesz, że ktoś cię kocha…- mówi do mnie mąż.
- Nie wiem! – protestuje zaspanym głosem dziecko, a gdy tylko kończy, płynnie przechodzi do chrapania, jeszcze bardziej mnie ściskając.

12
Miłość dziecka to niesamowita sprawa.
Z jednej strony, zupełnie poważnie, dzieci potrafią kochać rodziców mimo wielu zaznanych krzywd, wbrew własnemu dobru.
Z drugiej – w dziecięcej głowie w banalnej codzienności dzieją się rzeczy dramatyczne.
- Już nie chcę, żebyś była moją mamą! – krzyczy na mnie na całą ulicę czterolatka, tupiąc nogami.
Powód?
W drodze do szkoły wysiadłyśmy nie na tym przystanku, na którym chciała.
13
Inny dzień, inny autobus.
Popijam kawę z kubka termicznego. Starsza córka przygląda mi się uważnie.
- Mamo, a co jest ważniejsze…- pada jedno z jej ulubionych ostatnio pytań.- Życie czy…kawa?
- Kawa to jest życie, moje dziecko.
- A czemu?
- Bo dorośli potrzebują jej często, żeby wyjść z domu do pracy albo opiekować się dziećmi.
- Aha. A mamo…
- Tak?
- Co jest ważniejsze, życie czy mądrość?
Na to pytanie wypiłam niestety za mało kawy.
I tak toczy się życie i kawa, od sierpnia do listopada.

