



dress – H&M at charity shop; boots – Schuh on sale;
Wygląd zdjęć nie jest wynikiem jakiejś pretensjonalnej obróbki,a niedopasowania możliwości sprzętu do stanu wiedzy o nim i światła. Ale jako, że post być musi (z prostego powodu – MAM OCHOTĘ), to przeżyję ja i przeżyjecie Wy, kochani czytelnicy.
Ponieważ wierzę w umieszczanie na blogu zdjęć tej samej części garderoby więcej niż tylko raz to prezentuję po raz kolejny H&Mową sukienkę z second handu. Jest ona czymś, co najlepiej wygląda moim zdaniem bez dodatków, bez rajstop, bez swetra, bez niczego bo ze wszystkim się gryzie. Może ewentualnie z hipisowką opaską na długich do pasa włosach, ale póki co ich nie mam. Po raz pierwszy zaś przedstawiam nowe indie/hipsterskie obuwie z przeceny. Bo teraz chcę być indie/hipsterem, chociaż po mnie nie widać. Pewnie widać nie będzie, ale przejmować się nie zamierzam.
Innes ma ochotę na więcej podcastów, a przynajmniej na jeszcze jeden. Ja natomiast cierpię na chwilowy brak inspiracji, więc chętnie zasugeruję się Waszym zdaniem. W skrócie – chętnie przyjmę propozycje tematu. Być może jest jakieś zwierze, którego styl Wam się nie podoba, być może chcecie wiedzieć jak najmodniej czyścić sedes, jak nosić klapki Kubota lub w czym do ludzi. Pomogę :>
English: The photos look what they look like not because of some pretentious editing but because of lack of knowledge on how to use my camera in difficult lighting conditions. But I wanted to publish a post today and so I will, we will survive the poor quality. As I believe in posting pictures of certain piece of clothing more than once, here you have the dress again. These days I only like it on its own, I think accessorising kills it. Also, introducing my indie/hipster boots as I now aim to be indie/hipster/twat. I will probably never look like one of them but hey, what the hell.
Innes seems quite keen to make some more podcasts but I lack ideas so how about you help me out? Perhaps there is some major fashion issue you are facing, maybe some animal seems not really stylish, you would like to clean your toilet in somewhat more fashionable way and so on. I might help you :>
21 thoughts on “recycling”
brakuje grzywki!
bardzo dziewczęco. trochę jak ania z zielonego wzgórza, chyba przez te buty.
Ja bym chciała zobaczyć podcast typu „jak się nie ubierać” W twojej wersji i z twoim mega czadersko-zajebistym brytyjskim akcentem
OOOOO Fshionelka super pomysł :DDD hehehehe
sukienka świetnie z tymi butami wygląda.
zdecydowanie sedes.
Cudowna sukienka. Jak zwykle wyglądasz pięknie i niesamowicie świeżo.
pozdrawiam
meg
ej no ja też z chęcią obejrze Twój kolejny podcast
’jak najmodniej czyścic sedes” – umarłam
uwielbiam Cie
chociaz nie chciałaś mieć ze mną dzieci, ale i tak rozwalasz mnie na łopaty tymi textami.
pozdr
M.
Ja bym chciała wiedzieć skąd się biorą dzieci.
Swietny but!
żółw w kubotach. Zdecydowanie ;>
Bardzo ładna sukienka 🙂 zwiewna i idealna na lato
Witaj ;*
Od pewnego czasu tu zaglądam nigdy nie pisałam komentarzy, ale kiedyś musi byc ten pierszy raz. Stylizacja cudna, ale do łez rozpawił mnie filmik z potworem w roli głównej (poprzednie posty). Zapraszam na mój pierwsyz post: http://penteleczka.blogspot.com/
ja cie, ja cie, chcę taką sukienkę !
jeju tutaj nawet pasuje rozdwojona grzywka! 😀
oddaje swój głos na sedes!
w Twoim wykonaniu tylko i wyłącznie podcast o permanentnej depresji, bo w tym jesteś mistrzem. nudny zestaw, choc same buty dają radę.
Drogi Anonimie,
Jak bardzo smutną i zgorzkniałą osobą trzeba być, aby wypominać czy nabijać się z czyjejś możliwie autentycznej depresji? Można krytykować ciuchy, buty i inne bzdury, ale chorobę? Serio? Kierujesz też ostrze swej ironii w dzieci z białaczką albo ludzi bez ręki czy nogi?
Depresja na szczęście może minąć, są od tego lekarze i medykamenty. Na zgorzkniałość niestety nie ma.
W Polsce 'choroba duszy’ jest traktowana gorzej niż wyraźnie identyfikowana i znana wszystkim choroba ciała. Jednak jest to także choroba, którą (jak napisałaś) się leczy. Nie wiem czy to depresja czy chwilowy spadek energii, który każdemu przecież się zdarza, ale anonimowy też nie wie, ale trochę pojechał po swoich wąsko zakrojonych gatkach. Prowincjonalizm to state of mind a nie miejsce z dowodu osobistego.
Pozdrawiam,
Luiza Wierny Czytacz
w takim razie przepraszam, jeśli POWAŻNIE cierpisz na depresję. po prostu od jakiegoś czasu czytam Twojego blipa i wydawało mi się, że to właśnie objaw Twojej zgorzkniałości, marudzenia i babskiego użalania się nad sobą. nie traktowałam tego poważnie, bo co druga osoba teraz pieprzy, że ma depresję, bo z ulubionych spodni wyrosła, dlatego jestem wyczulona. jeśli jesteś autentycznie chora, to w takim razie kibicuję w powrocie do zdrowia i lepszego stanu. owszem, nabijałam się, bo odbierałam to zupełnie inaczej niż sprawa w rzeczywistości wygląda (z tego co napisałaś wyżej) wybacz. pozdrawiam.
Rozumiem trochę Twoje podejście, więc zapomnijmy. Nie wiem,czy poważnie cierpię na depresję,czy na anemię, czy niedobór żelaza czy czego tam jeszcze. Wiem, że zupełnie bez powodu czuję się źle,nie na zasadzie 'dzisiaj będę mroczna’ tylko 'dzisiaj nie jestem w stanie wstać z łóżka’. A to uważam już za chorobę. Lekarka czeka na wyniki badań, jeśli wyeliminuje wszystko inne to dała mi do wyboru terapię z psychologiem albo leki. Dowiem się prawdopodobnie za tydzień.
Wolę nie mieć na serio depresji a najbardziej chciałabym tryskać energią. Pracuję nad tym.
Czytam Twojego bloga od cholernie dawna i zycze Ci wszystkiego, wszystkiego najlepszego.