





Photos by Ell and me
Lata czterdzieste bardzo mnie w tej chwili inspirują, ale nie w wydaniu przepięknych gwiazd Hollywood z idealnie zakręconymi loczkami i czerwonymi usteczkami, a raczej w bardziej surowym i realistycznym stylu ’The Edge of Love’. Nie są to do końca tylko lata czterdzieste, raczej ogólnie 'English Heritage’ (i nie tylko English), ale niedbałość związana z wojną ma w tym duży udział. W telegraficznym skrócie chodzi o niedbałe, nonszalanckie, rozczochrane retro.
Nie wiem co za mądra osoba to powiedziała (może ktoś wie?), ale podobno obecne młode pokolenie nie mając nad sobą okupanta w postaci Niemca czy systemu walczy samo ze sobą. Oczywiście nie jestem aż tak egzaltowana i głupia, aby marzyć o nowej wojnie, ale wydaje mi się, że traumy naszych dziadków rzeczywiście przechodzą do historii i często brakuje mi w życiu odpowiedniej perspektywy. Bo oto dramatem mojej egzystencji, który doprowadza mnie do płaczu, staje się krzywe spojrzenie faceta, niewystarczająco fajna praca czy za mało pieniążków na nowe butki z Topshopa lub wakacyjny wyjazd. Kiedy oglądam jakiś dokument na temat wojny (ostatnio o córce Amona Goetha oraz o niemieckim żółnierzu zamieszanym w zamach na Hitlera i jego żydowskiej ukochanej) to trochę mi za siebie wstyd. Zastanawiam się też czy byłabym paskudnym tchórzem czy może stanęłabym w trudnej sytuacji na wysokości zadania. Całe szczęście obecny balans sił w miejscu gdzie mieszkam sugeruje mi, że przez wiele kolejnych lat będę mogła przejmować się moimi Topshopkowymi butkami.
PS Żeby nie było, że jestem jakkolwiek głęboka, I Wojną Światową zaczęłam się jakkolwiek interesować w tym roku, chociaż jestem magistrem historii. Bo 'Downton Abbey’.
//sukienka H&M, sweter z sh, kurtka parka z demobilu (Bundeswehra), czapka zrobiona przez Mamę//
32 thoughts on “Na Zachodzie Bez Zmian”
Genialnie i mega inspirująco. 😀
Mam nadzieję, że nigdy nie trafi mnie żadna wojna… zdecydowanie wolę konflikty międzypokoleniowe albo klasyczną wojnę płci… już zadymy na stadionach brzydzą mnie dokumentnie… Myślę, że nie ma wojny, bo za mało jest ludzi, którzy jej pragną. Kibolstwo to jednak margines społeczny. Pomyśl, że większość facetów byłaby taka. Straszne! Jeśli by nie napadli na kraj obok, to wywołaliby wojnę domową. A w niektórych krajach nadal tak jest. Przeraża mnie, że nadal istnieją ludzie, których fascynuje siła i którzy są dumni z tego, że komuś przywalili, bo to im się kojarzy z męskością. Ech.
Śliczniusie kozaczki i czapeczka i sukieneczka też. Oh… i tak cudnie siedzisz na tej ławeczce i opierasz się tak fikuśnie o drzewko. Te listeczki takie jesienne, a kolanka takie nagusie. Torebunia troszeczkę smętnie zwisa ale włoski jak zwykle słodziutkie.
Lofciam. XOXO
Magister historii, no proszę 🙂 Downton Abbey to przeklęty serial. Obejrzałam wszystkie sezony w ciągu tygodnia, a teraz bardzo boleśnie odczuwam przymusowy odwyk. Potrzebuję jakiegoś nowego uzależnienia! Kto wie, może skuszę się na którąś z Twoich serialowych propozycji 🙂
Agnieszka
http://skyblueway.blogspot.co.uk/
ostatnia fotka: cudowna! <3
Co do wojny – faktycznie, w obliczu wielkich nieszczęść i dramatów nasze małe problemki to pikuś. I nie chcę myśleć, jak bardzo wielkim byłabym tchórzem, gdyby moje życie czy życie moich bliskich było zagrożone…
Co do ubrania – mam pytanie odnośnie zasady, o której pisałaś, a mianowicie niestosowania podziału na ubrania zimowe i letnie. Jest to oczywiście bardzo ciekawe wizualnie, jak również wysoce inspirujące, ale ja niestety zawsze myślę o zimnym podwianym brzuchu, o przeziębieniach pęcherza i różnych tego typu przykrych konsekwencjach… I jednak w chłodne dni przyjacielem jest mi sukienka wełniana, ciepłe rajstopki i sweter. Czyli typowo zimowy ekwipunek. Ale może ja myślę już jak stary człowiek…
Ha, zmyłka taka, bo wcale nie zadałam pytania, tylko podzieliłam się spostrzeżeniem 😉
Ale rajstopy mam, jak jest bardzo zimno to grubsze, a jak nie bardzo to cieńsze. Sweter też jest. Oduczyłam się ubierać bardzo ciepło kiedy zdałam sobie sprawę, że najbardziej się irytuję kiedy jest zimno, a ja się pocę 😉 Poza tym w porównaniu do Brytyjek ( a już Szkotek w szczególności) i tak ubieram się jak na Syberię.
Rajstopy zauważyłam. Chodziło mi raczej o cieniuśką sukienkę. Ale z tym zimnem i poceniem się masz rację 🙂
ale masz fajną czapę! świetnie wyglądasz, sukienka jest śliczna 🙂
niekoniecznie chodzi o okupanta, bardziej o samą postać wroga. Eco pisał o tym na przykładzie swojego kraju w Wymyślaniu wrogów, ale ten temat raczej poruszało wiele osób. i to dotyczy nie tylko młodzieży, to ogólnie dotyczy grup – czy narodu, czy klasy trzeciej ce. tak sobie ludzka rasa tożsamość buduje, nie to co koty. a ty masz czapę dobrą ;o
Zdecydowanie gdybym była kotem dylematy tego rodzaju byłyby mi obce. Chyba lepiej być kotem.
Super Grandżol jak się patrzy 😉
a ja uważam, że pewne sytuacje związane z przeżywaniem miłości są dramatami porównywalnymi do cierpień wojny. wojna kiedyś tam zawsze minie. zresztą gdyby ludzi nie potrzebowali wojen to by ich nie było.
Nikt normalny nie powinien życzyć sobie wojny, bo wojna w realu na co dzień nie ma nic wspólnego z bohaterstwem. Polecam dobrą książkę pt. „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”. Ludzie tworzą mity na temat wojny, bo chcą tego, prawda jest trudna do zniesienia. I tyle naszego, ze możemy sobie te mity tworzyć, rozważać sobie bezpiecznie, co by było, gdyby i jarać się militarnymi trendami w modzie. Bo nic – teoretycznie – nam nie grozi.
Pisze to z pełną świadomością własnej hipokryzji, bo mnie kręcą militaria, lubię czasem pobiegać po lesie z fake gunem i postrzelać do innych maniaków. Natomiast w motywy tych, którzy idą do woja i – nieprzymuszeni sytuacją – brali, biorą lub będą brać udział w konfliktach zbrojnych, nie chcę wnikać, nic tu nie jest czarne ani białe. Niemniej wojny były, są i będą, bo są w ludzkiej naturze; może w najbliższym czasie nie grozi nam trzecia wojna światowa, ale brak otwartego konfliktu zbrojnego nie oznacza, że jest pokój.
Odnośnie tego, czy w razie W dalibyśmy w długą, czy stanęli na wysokości zadania, można sobie gdybać siedząc w ciepełku; po masakrze w Norwegii sporo było forumowych chojraków, co to ryzykując życiem obezwładniliby terrorystę 🙂 Moim zdaniem nie trzeba takich ekstremalnych przykładów. Wystarczy się zastanowić, czy stanęlibyśmy w obronie zaczepianej przez pijaka kobiety, czy udawalibyśmy, że nic się nie dzieje…
Nie trzeba też zaraz wojny, żeby buciki z topszopa straciły na ważności, wystarczy osobisty, personalny dramat, który poza nami i najbliższymi nikogo nie obchodzi. Czego nikomu nie życzę.
Ja raz stanelam 🙂 Ale glownie dlatego ze to byla moja kolezanka
Ale Ty jesteś agresywna :>
Absolutnie daleko jest mi do bycia chojrakiem i nie mam pojęcia jaka byłaby moja reakcja. 'Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono’. Nie musiałam nigdy bronić przed pijakiem kobiety, póki co. Mam chyba wyjątkowo spokojne życie.
Dramat osobisty (który miałam okazję przeżyć) jest chwilowy, to nie jest życie w ciągłym strachu, po jakimś czasie te symboliczne butki powracają.
Moim przesłaniem nie było to, że chcę wojny bo trzeba być głupim żeby chcieć czegoś takiego, tylko że cierpienie uszlachetnia, a jak jest za dobrze to też nie jest dobrze.
Tak też zrozumiałam 🙂 Ja też nie zgrywam chojraczki i nie przeżywam wielkich dramatów. Natomiast prawdą jest, że od dobrobytu się w dupach przewraca. Na szczęście mamy podobno kryzys, który nas przywróci do pionu 😉
Szybkie pytanie. W komentarzu wyżej napisałaś, że masz rajstopy. Czyżbyś znalazła takie, których ja szukam latami? Idealnie cienkie, naturalnie blade i matowe? Gdzie? Skąd?
Agnieszka
http://skyblueway.blogspot.co.uk/
Matowe nie są, ale nie błyszczą jakoś mocno. Pochodzą z niezawodnego Primarka, z tego co pamiętam to te z pięciopaka.
Rozbawiłaś mnie, bo zawsze kiedy oglądam filmy czy czytam książki wojenne, szpiegowskie, to zastanawiam się, czy znalazłabym w sobie tyle odwagi i siły, co tamci ludzie. Obawiam się o odpowiedź. Nasze pokolenie, nie da się ukryć że rozpieszczone i wygadżetowane, chyba nie ma już takiego przywiązania do ziemi i pewnych wartości. Chociaż mamy w sobie coś takiego, co nas ciągnie do walki. Wolałabym nigdy się o tym nie przekonywać 😉
Masz przepiękną czapkę i świetnie w niej wyglądasz.
Podziwiam pokolenie 1920 i z żalem patrze, jak odchodzą swiadkowie i tworcy historii. Mam do nich ogromny szacunek a jednoczesnie czuje sie taka mala i niewazna wobec tego, co przezyli. To prawda, w obliczu dramatu nie dbamy o rzeczy male, ale doswiadczenie wojny, zwlaszcza tak okrutnej jak 2.WŚ to rzecz szczegolna, obnazająca ludzki charater do szpiku kosci, skazująca na najcieższe wybory. Paradoksalnie, procz szerzenia antyludzkich zachowan, to takze lekcja czlowieczenstwa – dla tych, ktorzy ludzmi chcieli do konca pozostać. Ja bardzo interesuje sie klimatem 2.wś i rownie czesto zastanawiam sie, jakim czlowiekiem okazalabym sie w obliczu zagrozenia. Obyśmy nigdy nie musieli się o tym przekonać w rzeczywistości…
Wyglądasz super, jak zawsze…ladnie Ci w czapach.
W tej książce, o której pisałam wyżej, są wspomnienia dziewczyn, Rosjanek, które walczyły podczas II WŚ. Często te małe rzeczy właśnie nabierały dla nich znaczenia; niektóre próbowały sobie kręcić loki z krótkich włosów, albo zakładały do snu kolczyki, po prostu żeby przez chwile poczuć się kobieco.
Jezusie, moje serce jest pełne zazdrości, gdy patrzę na tę czapę!
Uwielbiam oglądać stroje w takim stylu, a zdjęcia dopełniają jeszcze je bardziej pozytywnie.
Wyglądasz świetnie! A gdzie można kupić takie zakolanówki?
Dzisiaj właśnie próbowałam sobie przypomnieć, bo chciałabym jeszcze jedną parę i zupełnie wyleciało mi z głowy. A zwykle doskonale pamiętam co skąd jest. To musi być albo Topshop, albo New Look albo ewentualnie H&M. Ale nie pamiętam, przepraszam.
Downton Abbey – miłość od pierwszego odcinka. 🙂
zestaw – bomba! 🙂
Czapka przemawia do mnie w 100%
Piękny, jesienny set 🙂
Check that off the list of things I was coenusfd about.