Mocną stroną londyńskich marketów nie są stoiska z odzieżą vintage, antykami czy rękodziełem, ani żadnymi innymi ubraniami i ozdóbkami. Za wszystko co stare, vintage czy ręcznie robione płaci się jak za zboże, a znakomita większość innych rzeczy jest mniej więcej tak unikalna jak koncerty Dody. O nie, nie po to spędza się długie chwile w metrze toczącym się powolnie w stronę Brick Lane czy przepycha w rozentuzjazmowanym tłumie na Camden. Tam najlepsze jest jedzenie.
Jasna sprawa, że można zjeść taniej i wygodniej w dowolnej gastronomicznej sieciówce. I jeszcze znaleźć miejsce siedzące. Ale takie Brick Lane pozwala poczuć się niczym dzikie zwierzę w buszu. Z każdej strony otaczają nas soczyste i pachnące antylopy z różnych stron świata, a my jesteśmy panami losu i upatrzymy tę jedną jedyną, którą pożremy ze smakiem. Mnie zwykle wypatrzenie wymarzonego dania zajmuje dobre dwadzieścia minut. Szczególnie, że czekoladowe babeczki z kremem mają znakomite właściwości rozpraszania uwagi.
Przyznam, że jedzenie na stojąco lub na krawężniku nie jest najprzyjemniejszą częścią tej wyprawy, ale możliwość wybrania się na obiad do Etiopii, Japonii, Hiszpanii czy dowolnego innego miejsca na świecie w cenie około pięciu funtów rekompensuje tę niedogodność. No i nie zapominajmy o czekoladowych babeczkach! (A wiadoma część ciała rośnie…)
PS Wpis powstał we współpracy z portalem foodpanda.pl, na którym możecie zamówić jedzenie z dowozem do domu oraz skorzystać z ofert zniżkowych.
22 thoughts on “Coś na ząb”
o matko i córko – ależ cudnie ! oj tak takie babeczki to nawet stojąc na rękach dałoby radę 🙂
Takich właśnie targów z mnogością stanowisk z jedzeniem brakuje mi w Krakowie. A kocham swoje miasto i ciężko jest mi się w nim dopatrywać jakichś wad.
W Krakowie jest natomiast dostępne wielkie dobro, którego nie ma Londyni ani Gdańsk – OSCYPKI.
jak byłem lata temu w takiej dziurze w Norfolku to w polskim sklepie można było dostać roladę ustrzycką i sznurki takie wędzone ze sera, blisko do oscypków. A podejrzewam że pośród serów włoskich, francuskich czy hiszpańskich też można znaleźć coś podobnego. Wiadomo, podobnego, nie takiego samego, ale zawsze 🙂
Oj tam, dobre halloumi zalatwi sprawe! 😛
Jest smaczne, ale to nie to samo. Nie ma smaku wesołego rombka we wzorki.
Jak tylko będe do Ciebie jechać, to wezmę ze sobą torbę wesołych oscypków:)
Regularnie na Małym Rynku są jakieś targi z jedzeniem 🙂 Co prawda nie ma tam Chińczyków czy Hiszpanów, ale za to są węgierskie langosze 🙂
Tez uwielbiam jedzenie z londyńskich marketów, ale w poszukiwaniu ciekawych ubrań i dodatków w przystepnych cenach tez warto się tam wybrać. Szczególnie w Camden. Przy okazji można zahaczyć o okoliczne secondhandy, które są naprawdę świetne.
Zdecydowanie uwielbiam! śni mi się po nocach paella z Brick Lane i Burito z Camden! Bez wątpienia, jedzenie to najmocniejsza strona tych miejsc:) a Jedzenie na chodniku ( o ile podłoży się coś pod tyłek) bywa naprawdę klimatyczne
Jestem defetystką. Zawsze się boję, że stracę nogi.
Obawiam się, że mi podjęcie decyzji w takim miejscu zajęłoby znacznie więcej czasu. Co za pyszności.
Ps.: Zapomniałam ci podziękować za twój wpis o studiu Ghibli. O ile pamiętam porównywałaś go do disneya. Bardzo przydał mi się do pisanie pracy na jego temat. Zaznaczam, że użyłam go jedynie jako inspiracji, niczego nie cytowałam.
Cieszę się, że mogłam się przydać. Polecam się na przyszłość, z Miyazakiego pisałam licencjat.
Oj, taaak 😀 Wolałam pojechać godzinę busem na Camden albo Brick Lane i zjeść na markecie, niźli kupić żarełko w Tesco 😉
no to już wiem gdzie zjeść 😉
oczy by jadły…
o rany, ależ narobiłaś mi ochoty na odwiedzenie tego miejsca! kocham jedzenie i też wolę zastanawiać się godzinę, co zjeść dobrego i spałaszować to choćby na chodniku, niż pożreć na szybko jakieś byle co 😉
a tak BTW, to kolejny argument, żebym W KOŃCU poleciała do Anglii!
Pozdrawiam, LenaMagdaSpot
„a wiadome częśCI ciała rosną”. Jedzenie na świeżym powietrzu idzie w cycki. Tak, właśnie.
MAgiczne miejsce
wspaniale:*
pozdrawiam,
OLA
♥
Na Camden Lock jadłam najlepsze churros z czekoladą na świecie.
Co jak co, ale takiego miejsca to zazdroszczę!
foodpanda.pl — znam i polecam 🙂
Ale tam pyszności!