Czuję się brzydka. Po zapytaniach dotyczących rudej farby do włosów, jest to najczęściej powtarzająca się fraza w moich statystykach. Czuję się nieatrakcyjna. Wśród koleżanek. Dla faceta. Nie ma miesiąca, żebym nie znalazła w Google Analytics całej listy wariacji. Czuję się gorsza. Gruba.
W okresie letnim i świątecznym szukamy więcej o lataniu samolotem. W październiku o kostiumach na Halloween, a w styczniu o noworocznych postanowieniach. Pory roku się zmieniają, ale ilość zapytań na ten konkretny temat jest stała.
Ciężko mi napisać, że to nie ważne i skupmy się na swoim wnętrzu, bo nie tak dawno rozmawiając z kimś przyznałam, że gdybym miała ważyć sporo więcej niż teraz to byłoby to dla mnie osobiście jedno z największych nieszczęść. Wciąż jeszcze nie umiem zupełnie obojętnie patrzeć na swój nos. Przejmuję się codziennie jak w ostrym świetle wyglądają wypryski na mojej twarzy. Uda. Brzuch. Nogi, kiedy nie noszę obcasów. Codziennie.
Czy kobieta z ostrymi rysami jest pociągająca? Czy twarz bez kości policzkowych jest brzydka? Czy wy też czujecie się brzydkie przy innych laskach? Facet zawsze wybierze z ładniejszym biustem. Kiedy jesteś tak brzydka, że makijaż nie pomaga. Siostra powiedziała, że brzydko wyglądam. Dlaczego urodziłam się brzydka. Przy przyjaciółce czuję się brzydka. Czy można poprawić brzydkie ciało. Czuję się gorsza wyglądem. To wszystko są teksty skopiowane ze statystyk.
Mam raz na jakiś czas taki moment zachwytu światem, kiedy wszystko wydaje mi się brokatowe i cudowne. Trwa to kilka, kilkanaście minut. Słońce świeci, powietrze pachnie, gra muzyka, a każda mijana osoba wydaje mi się wtedy cudownie piękna w swojej formie. Po chwili zachwyt mija i zamiast roztkliwiać się, wracam do porównywania moich łydek do łydek całego świata. Nie powiem zatem, że lepiej skupmy się na ciekawszych rzeczach, bo nie jestem aż taką hipokrytką. Pławię się w tych myślach codziennie. Ale to, że ja czuję się brzydka, to tam jeszcze. Ale że wszystkie inne błyszczące i zachwycające istoty marnują swój czas na myślenie o takich bzdetach? Że dlatego do mnie trafiasz?
Mogę stwierdzić jedynie, że to okropnie, okropnie smutne.
What's the ugliest Part of your body? What's the ugliest Part of your body? Some say your nose Some say your toes (I think it's your mind)
| Frank Zappa |
31 thoughts on “Czuję się brzydka”
Och, lubię Cię.
No to teraz jestem trochę starstruck…<3
To jest najsmutniejsza rzecz, jaką przeczytałam ostatnio 🙁
Czasem takie coś trzeba z siebie wyrzucić w ramach katharsis. Żeby zobaczyć jakie to jest bez sensu i poczuć się lepiej.
Dobrze, dobrze, że wyrzucasz! Smutne te cytaty były. I to, że tyle kobiet, które w najgorszym razie są przeciętne, ma takie same myśli. Ale o tym też już pisałaś. Że czujemy się brzydkie.
Wyglądasz świetnie w każdym centymetrze sześciennym swojej osoby. Założę się, że laski wpisujące takie hasła do wyszukiwarki też – to głupia głowa zniekształca własny obraz. Też jest mi smutno, kiedy ludzie postrzegają samych siebie o wiele gorszymi, niż są w rzeczywistości (i nie chodzi tylko o wygląd fizyczny). Ta głowa to naprawdę przedziwne urządzenie i serio wkurza mnie, jak głupie potrafi sobie wkręcić rzeczy.
Taaak. I ja się czasami zastanawiam: po co? Po co on to robi?
Wpisałam w gógla ” jestem brzydka” i przestawiłam wyszukiwarkę na grafikę. Zalała mnie powódź selfiaczy smutnych młodych dziewczyn, niektórych całkiem ładnych, niektórych przeciętnych. Brzydoty nie stwierdzono. Tak, że tak.
Nie widziałam Cię na żywo, ale Twoje selfiki to współczesne dzieła sztuki. Come on, nie może być tak źle.
Edit: W sumie to dziś spędziłam 10 minut przed lustrem oglądając każdą zmarszczkę, pryszcza i wpatrując się w sińce pod oczami. Chyba wszyscy musimy dać sobie na luz i walnąć dobry filtr na mózg.
Nikt nie pomyśli o tobie gorzej niż ty sama :c
Na pewno!
A i tak to wszystko sie zaczyna i konczy w glowie
Przed godziną był ten moment (jeden z wielu), w którym próbowałam wydusić od mojego faceta czy na pewno nie myśli, że mam brzydką twarz, bo ja tak myślę, bardzo…
Najważniejszym wnioskiem i mądrością, jaką pośrednio wyniosłam z twojego bloga na (mam nadzieję) resztę życia, jest to, że są kobiety standardowo piękne, te zwyciężczynie loterii genetycznej odznaczające wszystkie punkty z listy kanonów piękna, zbierające miliony westchnień i drinków w barach, i są kobiety piękne w sposób poetycki. Eva Green jest dla mnie taką poetycką pięknością – nie mieści się w ramach nakreślonych przez kolorowe magazyny, ale nie jesteś w stanie odmówić jej… niczego. To właśnie kobiety z rzymskimi nosami, wzrokiem ostrym i przenikliwym, elfy pogardy. Dziewczyny, które wyglądają nie pięknie, a właśnie poetycko (bardzo kocham to określenie, które właściwie nie znaczy nic, ale tak naprawdę, w głębi serduszka, znaczy wszystko) rzygając w szemranym klubie czy kupując mrożoną pizzę w Tesco. Te jakby poza kobiecą osią od zmemowanej do bólu Grażyny po eteryczne miss universe.
Za tą koncepcję, która zmieniła mi światopogląd, będę cię zawsze kochać.
Często czuję się brzydka. A potem przypominam sobie, że wolę to niż być piękna od szablonu, miałka jak modelka z wybiegu VS i te wszystkie ich usta, nosy, brwi z katalogu, których nie idzie odróżnić. Może to już oznaka starości, że jedna z drugą celebrytka czy gwiazda zlewają mi się w jedną plastikową masę, ale przynajmniej z tą starością jakaś mądrość idzie, że ja tak nie chcę nijak. 😉
Kiedy przypominam sobie o tym, że mam brzydkie nogi, zaraz myślę sobie o tym, że lepiej mieć brzydkie, niż nie mieć ich wcale., I do razu mi lepiej 😀
Niedawno szykowałam się do pracy. Makijaż, fryzura (włosy muszę mieć związane) i mundurek. Wyszedł mi nawet wyjątkowo ładny warkocz. I luby podszedł powiedzieć, że jestem śliczna. I nawet koty jakieś takie miłe były. Więc zadowolona i z uśmiechem na ustach zjawiłam się w pracy. Kolega- gej pochwali nawet, że jakoś świeżo wyglądam. Ale na ploty przyszła tez koleżanka. Usłyszałam, że nie powinnam tak odsłaniać twarzy…:D Trochę mi mowę odjęło, nie powiem . Mam kompleksy, to oczywiste ale staram się, żeby nie przysłaniały mi czerpania radości z życia. Problem w tym, że są na świecie takie wredne poczwarki (najczęściej niestety kobiety) , które czerpią jakąś dziwną radość z odbierania szczęścia innym . Czasem wystarczy jedna , głupia uwaga.
A no właśnie. Czasem to komentarz zazdrosnej kobiety, wymierzony precyzyjnie po to, żeby ktoś w siebie zwątpił, kiedy wygląda super! I przestał super wyglądać (i super się czuć), więc zazdrośnica wygrywa. Nie można na to pozwolić 🙂 Poza tym faceci wiedzą lepiej. Jak luby mówi, że jest ślicznie, to jest ślicznie.
Powiem Ci co ja widzę, kiedy na Ciebie patrzę.
Wyraziste, grube brwi i duże oczy. Takie przenikliwe spojrzenie nie jest przeciętne, to Twój największy atut.
Pociągła, szczupła twarz. Większość kobiet marzy o wystających kościach policzkowych itp zaletach. Owale nie przyjęły się.
A nos? Mój nos urósł lekko w lewo. Twój przynajmniej jest prosty 😉 A wiesz jak się o takich mówi? „Szlacheckie”. To nie wada, ani powód do wyśmiewania, bo do Ciebie pasuje, masz proporcjonalną twarz.
Ładna linia ust, najlepiej w uśmiechu, ale nawet jeśli wyrażają powagę, nadal to ładna linia ust.
Nie wiem tylko jak Twoje włosy, bo grzywki są zawsze zakrywająco-niby-stymulujące i maskujące (tylko co?). Ja bym na Twoim miejscu odsłoniła te piękne brwi. Zapuściła włosy dłuższe… ale to kwestia gustu, w sumie nosisz się tak, jak Ci najwygodniej.
To, że czujemy się gorsi i brzydsi, jest wyłącznie wynikiem mediów, które narzucają nam krytyczne spojrzenie na tę sferę.
I tak, kobiety oglądają idealne modeliki na plakatach i w TV i narzekają, bo nie są takie same jak one. Odrzuć stereotypy, nikt nie będzie miał takich łydek, czy takich ramion jak Twoje, bo Ty nie jesteś taka jak one.
Sama już nie wiem czy to dobrze, że śmieją się, że nie jestem jak inni, czy też ja mam się śmiać z tego, że oni nie są jak ja…. rozumiesz pewien paradoks i ABSURD?
Wygląd ogólnie jest rzeczą nic nie wartą. To od tego jaką masz w sobie energię i ile optymizmu, będzie zależało czy w oczach innych będziesz atrakcyjna, bo ATRAKCYJNOŚĆ TO WCALE NIE JEST WYGLĄD.
Moje ciało było dla mnie nie do zaakceptowania, więc zaczęłam ćwiczyć i… teraz prawdopodobnie byłoby zupełnie nie do zaakceptowania przez wszystkich agentów top modelek. Zbyt umięśnione? Cóż, to nie mój problem, bo mnie z samą sobą jest dobrze, akceptuję siebie, kocham siebie i to jest najważniejsze. Bo jeśli samej siebie bym nienawidziła, to jakim cudem ktoś inny miałby mnie lubić?
I popatrz, jakoś mimo że mam małe cycki, męża sobie znalazłam 😉 Nie daj się zwariować!
Też niedawno myślałam o pięknie. Ale raczej o tym, że gdyby nagle wszystkie kobiety na świecie zaczęły chodzić bez makijażu, byłby to szok dla wszystkich. Szczególnie faceci byliby przerażeni tym, ile razy prawili komplementy brzydkim kobietom. Znam baaardzo mało ładnych kobiet i baaardzo mało brzydkich. Większość – przeciętniaki, tylko że bardziej lub mniej się malujące, z lepszym lub gorszym gustem do ciuchów. Nie oszukujmy się, uroda nie jest czymś dam danym naturalnie, a przynajmniej dana niezwykle rzadko. Może ja mam zboczone poczucie piękna, ale te modelki, aktorki czy inne Chodakowskie, którym wszystkie baby zazdroszczą, dla mnie są w większości brzydkie, sztuczne i bez uroku osobistego. Bez gracji. Kryjące zmarszczki za udawaniem idealnej, z widocznymi operacjami plastycznymi, biegnące za kanonem piękna, który mam głęboko w poważaniu. Oczywiście, znam naprawdę ładne dziewczyny, ale zdaję sobie sprawę że fizycznie niemożliwym jest, żebym wyglądała jak one. No więc nie mam komu zazdrościć, i co poradzę, musiałam się ze sobą pogodzić.
Im starsza jestem (a przecież wcale nie jakoś specjalnie), tym bardziej jestem out of the fucks to give. Może mam to po mamusi, a może zwyczajnie zmęczyłam się przejmowaniem się rzeczami*. Z drugiej strony wpadłam w fazę totalnego zachwytu ciałem (głównie kobiecym) i gigantyczna część rzeczy, których dziewczyny w sobie nie lubią, jest fenomenalna. Wszystko to razem (wreszcie!) pozwoliło mi pogodzić się z chorobą i to jest chyba największy sukces zeszłego roku. Tak teraz dobrze <3
* Może być też tak, że kiedy się zakochałam, to doszłam do wewnętrznego wniosku, że no bez jaj, mam swój mały, szczęśliwy świat, po co się przejmować zewnętrznym.
Nie, nie, nie. 🙁 Tak zawsze przykro, gdy kobiety – te wokół czy w internecie widzą w sobie przede wszystkim te najbrzydsze rzeczy (często wymyślone). Zawsze staram się wtedy skupić ich uwagę na pozytywach, ale nie wiem, czy wierzą. Czasami to już absurdalne przypadki, gdy piękna, szczupła koleżanka z boską talią (mega wcięcie, idealny typ budowy Romantic wg Davida Kibbe -mało kto ma dziś taki) narzeka na swoją figurę :/ (ja sama też się wkręcam w różne rzeczy, ale już z wiekiem coraz mniej ;))
Co może pomóc:
1. Super eksponowanie tych najpiękniejszych części ciała -to priorytet – zamiast samobójczego myślenia, żeby „tuszować niedoskonałości”
2. Codzienne drobne nawet elementy „dbania o siebie” – makijaż, depilacja, maseczka czy manicure, niechodzenie po domu w spodniach z wielką zaszytą dziurą 😉 (albo nie zaszytą :D), ćwiczenia fizyczne – to daje takie poczucie ogarnięcia i starania się, zadbania
3. „Oprawa” tego co się ma: sylwetki i twarzy w jak najbardziej korzystne fasony i fryzurę (tu mogę chyba polecić m.in. genialną Gretę Kredkę z bloga http://getthelook.pl/ ) – zgodnie z liniami ciała i temperamentem/gustem
Osobiście lubię mnogość kobiecych sylwetek, kształtów, rysów twarzy. Każda jest inna, a wszystkie ładne (a niektóre piękne). Nie znam osobiście brzydkich ludzi. Inna sprawa, że gdy kogoś lubię, od razu mi się fizycznie zaczyna podobać (i na odwrót, nielubiane osoby stają się dla mnie i fizycznie mniej atrakcyjne).
Aha, i wielkie NIE dla wszystkich, którzy (jak tu też czytam w komentarzach) każą innym cokolwiek zakrywać – w sensie np. „nie chodź z taką odsłoniętą twarzą, bo masz ostre rysy”, albo do mnie koleżanka w czasach licealnych: „noś grzywkę, bo masz wysokie czoło” – WTF?? mam piękne wysokie czoło i kocham wysokie czoła (kojarzą mi się z inteligencją ;D), tworzy mi piękny owal twarzy (grzywka by zaburzyła te proporcje). Nigdy nie rozumiałam osób narzekających na wysokie czoła :/ Albo: „masz zakola, nie czesz się tak” (WTF? To nie są zakola, tylko taka linia włosów – miałam już taką, gdy miałam 6 lat) Wielkie NIE dla body shamingu. Najgorzej, że takie pojedyncze, krótkie zdania usłyszane od obcych (lub rodziny) o rzekomych wadach własnego ciała zostają w pamięci na zawsze! :/ Fakt, zdanie męża/chłopaka może bardzo pomóc i wyleczyć z kliku kompleksów.
Nie tyle czuję się brzydka, co nieatrakcyjna. I co gorsza charakterek mam wredny. I nie mam żadnych ambicji. Zero świetlanej przyszłości. I jestem tego świadoma. A mimo to staram się polubić samą siebie. Bo podobno o to przede wszystkim w życiu chodzi…
Bycie brzydkim to stan umysłu. Jak sobie pomyślę ile czasu zmarnowałam w ten sposób. Kiedyś przeglądałam zdjęcia jak miałam 16-18-20 lat. Doskonale pamiętam jak brzydka się wtedy czułam. A z perspektywy czasu widzę jak bardzo nie miałam racji. I faktycznie im starsza jestem tym bardziej doceniam swój wygląd: ale to nie znaczy że przestałam się porównywać do niemożliwych wzorców czy innych kobiet. A zawsze jest przecież do kogo się porównywać. No i ta myśl z tyłu głowy zawsze jest. Dalej jestem brzydka: po prostu uczę się coraz lepiej to ukrywać.
czytam i słyszę: „Szalona Ruda” :=)
Myślę sobie, że nasze odczucia odnośnie własnego wyglądu są kompletnie odklejone od rzeczywistości. Nie mają wiele wspólnego z rzeczonym wyglądem. Za to wszystko – z naszym stanem psychicznym. Dwadzieścia kilo temu czułam się Odrażająco Gruba (TM.) Teraz, gdy tabele jednoznacznie wskazują, iż owszem, naprawdę mam nadwagę – noszę skandalicznie krótkie szorty i wszystko inne, co mi przyjdzie na myśl. Polubiłam siebie po trzydziestce.
Też tak myślałam o swojej wadze, dopóki nie przytyłam. I co? I nic, noszę rozmiar 42 i nie myślę o tym, dopóki nie mierzę czegoś, w czym mi się tyłek nie mieści. Zresztą całe życie byłam przekonana, że jestem za gruba. Teraz przynajmniej mam rację.
A propos tego wpisu – jak cudnie, że wreszcie robi się głośniej o duchowości. Ludzie przebudzają się. Coraz więcej uświadamia sobie, że nie jesteśmy ani swoim ciałem (btw. człowiek poza fizycznym ma jeszcze kilka innych, m.in. astralne, mentalne itd., chyba z 7 ich wyróżniono dotąd) ani umysłem. Owszem każda istota posiada je, ale na najglębszym poziomie jest czystą świadomością.
Byłoby super, gdyby ta wiedza wreszcie stała się powszechna. Gdybyśmy przestali porównywać swoje ciała, bacząc na to, że każda esencja (dusza) przyjmuje konkretne na dane wcielenie, zupełnie jak rękawiczkę lub skafander (a poza tym nasze ciała, jak wszystko inne, podlegają nieustannym zmianom; warto pamiętać, że to nie może uzależniać naszej miłości do siebie, zdecydowanie najlepiej gdy jest bezwarunkowa) – ależ się mądrzę 😉 😉
PS Wiem, wiem, nie każdy wierzy w reinkarnację. Ja też do niedawna nie wierzyłam. Ale coraz więcej doświadczeń i dowodów na to wskazuje. Mistycy, fizycy kwantowi, zwyczajni ludzie – z każdej strony coraz głośniej się o tym mówi. Bo podobno taki czas – czas budzenia się nowej świadomości, czas rewolucji duchowej.
PPS Żeby nie było, teoria teorią, ale mnie też nachodzą czasem różne myśli – ach, ten ZBIR UMYSŁU. Nie dalej jak przedwczoraj wspominałam, jak niefajnie prezentowało się moje umęczone ciało kilkanaście lat wstecz… Tym też sposobem trafiłam na forum, gdzie dziewczyny dyskutują o tym, jak to jest przeistoczyć się z brzydkiego kaczątka w łabędzia. Pamiętajmy zatem, że wszystko podlega nieustannym przemianom – raz jesteśmy fizycznie piękni, innym razem mniej, ale zawsze zawsze warci miłości <3
https://uploads.disquscdn.com/images/f1d52bfaa5f651056369e2e5a8a36918de28e9a2677dca6eeebd6d47491cd044.jpg
Czytasz mi w myślach. Właśnie wczoraj miałam przeogromny moment self hejtu. Chociaz jest to stan raczej permanentny, to wczoraj było jakoś tak „gorzej”. Nie lubię siebie po całości. Nie dlatego, ze chciałabym wyglądać jak ktoś inny, tylko dlatego, ze nie czuje się mną. Moje ciało i twarz nie współgrają z tym, jaka czuje się osoba. Może to się nadaje na cięższe leczenie, bo trzeci psycholog póki co nie daje rady. Jestem na tym moim urlopie od 7 dni. Mam 3 zdjęcia, jedyne które jest „w miarę” jest od tylu. Tjaaaa….
Poczucie nieatrakcyjności to w dużej mierze stan umysłu, który wcale nie musi mieć wiele wspólnego z własnym wyglądem.
Ja dzisiaj dla odmiany na swoim blogu napisałam o tych wszystkich pięknych ludziach, którzy wcale nie muszą być superładni. Jeśli będziesz miała chwilę, to serdecznie zapraszam 🙂
http://karinaostapiuk.pl/2017/08/sekrety-pieknych-ludzi.html
piąteczka dla wszystkich, które w ramach komplementu najczęściej słyszały:
jesteś taka oryginalna 🙂
ale czytam w tym: wyrazista i jakaś. i jest ok:)
tyle w temacie soma.