Wstyd to przedziwne uczucie. W znakomitej większości sytuacji wstydzimy się albo tego, na co nie mamy żadnego wpływu, albo tego co w nas tak naprawdę najlepsze.
Wstydzisz się zatem odstających uszu czy dużego nosa, piegów, blizny, jasnej skóry, ciemnej skóry, takich, a nie innych włosów, pryszczy czy stóp. Lata później okaże się pewnie, że coś czego się wstydzisz jest Twoją wielką zaletą. Osobiście bardzo chciałabym być piegowatym bladym naturalnym rudzielcem. Choć być może dzieci się z Ciebie śmiały (psst, dzieci to czasem prosiaki i nie oszukujmy się, nie mają dobrego gustu). W najgorszym razie okaże się, że tak naprawdę Twój wstydliwy problem mało kogo obchodzi. Wszyscy mamy swoje wstydliwe sprawy.
Być może wstydzisz się publicznie śpiewać, ubierać tak jak Ci się podoba, pokazać komuś jak rysujesz, podzielić się tym co piszesz i głośno powiedzieć co myślisz na dany temat. Sama ciągle się wstydzę wielu z tych rzeczy. Czasem wystarczy jedna osoba, która podkopie Twój zachwyt światem i radość z jakiejś czynności, żeby porzucić ją na wiele lat. Z własnego doświadczenia mogę tylko powiedzieć, że koniec końców o wiele więcej osób będzie Cię wspierać niż wyśmiewać. Czytając komentarze na portalach w internecie, na youtubach, kwejkach i innych wykopach może być ciężko w to uwierzyć, ale w prawdziwym życiu, twarzą w twarz, zdecydowanie więcej osób zechce Cię przytulić i zabrać na piwo niż wyśmiać. A to uczucie, kiedy ktoś powie Ci “hej, lubię Twoje rzeczy” jest jednym z najlepszych na świecie. Bo te wszystkie śpiewy, rysunki, pisaniny i inne głupoty, których się wstydzisz, są przynajmniej tak samo ważne jak to czy pracujesz w pocie czoła na wzrost PKB. A ja sobie myślę, że może nawet ważniejsze, bo właśnie za te wszystkie Twoje fantazyjne głupoty będziemy Cię kochać, nie za wypełnianie tabelek w Excelu i pracę ku chwale wzrostu gospodarczego. Każda osoba, która robi cokolwiek, nawet coś bardzo głupiego i nieporadnego, jest z miejsca ciekawsza od osoby, która nie robi niczego.
Paradoksalnie bardzo rzadko jako społeczeństwo wstydzimy się tego, co naprawdę powinno być powodem do wstydu. Wyśmiewania innych, okrucieństwa, prawdziwej głupoty, znieczulicy, bufonady. Rzadko słyszysz “ale mi wstyd, że nakrzyczałem na tę osobę w sklepie”, albo “jak ja mogłam powiedzieć coś tak przykrego”, “jak mogłam nie zareagować, kiedy wszyscy śmiali się z X” czy “jak mi głupio, że źle się przeze mnie czujesz”.
Mówi się, że na starość bardziej żałujemy rzeczy, których nie zrobiliśmy niż tych, które zrobiliśmy. Trochę się zgadzam, a trochę się nie zgadzam. Szkoda mi wszystkich okazji, kiedy wstydziłam się być jakaś z lęku przed ośmieszeniem. Ale także tych, kiedy byłam paskudna i w ogóle się tym nie przejęłam.
Wstyd to przedziwne, zwodnicze uczucie.
| zdjęcie: Kat Terek |
4 thoughts on “Wstydzę się”
Dziękuję Ci za to, że o tym napisałaś… Pomyśl, że teraz dzięki Tobie jedna osoba ma nieco mniej zły humor 😉
To prawda. Znam osoby które są naprawdę wspaniałe a maja kompleksy na punkcie rzeczy na które bym nie wpadła. Ale chciałam tez powiedziec ze komplement względem czegoś co do tej pory wydawało nam się wzyczajne potrafi zmienić postrzeganie kompletnie 🙂 Dobrego dnia!
Akurat kiedy wstydzę się ośmieszenie, zdejmuję okulary, nie wiem czemu jestem przekonana że jeżeli ja nie widzę ludzi, to oni mnie też nie, no więc zaraz czuję się pewniej.
Smutne jest to, że wstyd, czy raczej przeczuwanie wstydu, odwiódł mnie już od wielu ciekawych kawałów, które chciałam zrobić ludziom. Zawsze myślę sobie – „Nie, porządni ludzie tak nie robią” i potem wspaniałe okazje przechodzą mi koło nosa :c
Znam to uczucie, pewnie jak każdy. Od zawsze wstydziłam się swoich nóg, teraz śmigam w szortach, sukienkach i spódnicach. Kiedyś wstydziłam się krzywych zębów – teraz do zdjęć śmieję się od ucha do ucha. Dalej wstydzę się trochę swojego bloga, nie chwalę się nim przed znajomymi. Ale coraz mniej wstydzę się zainteresowania chorobami psychicznymi, do tego stopnia, że zaczęłam nawet pracę nad własnym e-magazynem o tej tematyce.