Bez zbędnych wstępów przejdę to tego jak wyglądał mój marzec.

Teatr

Hamlet: Mam wrażenie, że jestem jedną z dwóch osób na Ziemi, na której Hamlet z Andrew Scottem w Almeidzie nie zrobił wrażenia. Tak jak kocham Almeidę i naprawdę cenię reżysera Roberta Icke, tak w tym przypadku naprawdę nie czuję, żeby było się czym zachwycać. Jeśli ktoś wymieni aktorstwo, to oprócz Scotta, który daje radę i jest, powiedzmy, “jakiś”, może się podobać, oraz Ofelii, która też jest jakaś (choć mnie się nie podoba), jest to po prostu aktorstwo na poziomie, którego wymaga się od Almeidy. Jeśli ktoś wymieni scenografię, to nie przekonuje mnie to, bo ta sama scenografia użyta była w „Orestei”. Spodziewałam się czegoś z przytupem, czegoś, co mną potrząśnie i wzruszy, ale przez niemal cztery godziny tego nie doświadczyłam. 

Może nie powiedziałabym, że żałuję wydanych pieniędzy, ale gdyby ktoś chciał dać mi darmowy bilet, żebym obejrzała to jeszcze raz, to grzecznie bym podziękowała i odmówiła. 

Książka

Norse Mythology: W marcu byłam chyba wyjątkowo marudna, bo poza Hamletem wrażenia nie zrobiła na mnie również nowa książka Neila Gaimana. 

Nie jest zła. Momentami bywa bajkowa. Momentami bywa zabawna. Nie czuję tylko, żeby wniosła coś do mojego życia. Po “Nigdziebądź”, przez które mieszkam w Londynie, po “Amerykańskich Bogach”, innych niż cała fantastyka, którą czytałam do tej pory, nawet po “Coralinie” czy “Ocean At The End of the Road” ta książka jest trochę jak zbiór bajek, który mógłby być o połowę krótszy. Mam wrażenie, że pracując z gotową fabułą rzeczywistych opowieści, Gaiman nie mógł rozwinąć skrzydeł i pokazać się ze swojej najlepszej strony, którą według mnie jest jego niepohamowana fantazja. Tego mi zabrakło.

Ale z pewnością wielu osobom się spodoba.

norse1 norse2

Takie zupełnie niepozowane zdjęcia podczas czytania książki na tle klifów Kornwalii

Reportaż 

Where the bodies are buried : Tekstem chciałam się podzielić przy okazji Siedmiu Wspaniałych, ale uznałam, że to jest zbyt duży, zbyt dobry i zbyt ważny reportaż, żeby pisać o nim w towarzystwie “ciekawych linków”. Irlandzką Armią Republikańską interesuję się przynajmniej połowę życia. Artykuł w Wysokich Obcasach dotyczący hrabiny Markiewicz, jednej z przywódczyń Powstania Wielkanocnego, zainspirował mnie tak bardzo, że wypisywałam wymienione w tekście gaelickie frazy  po szkolnych zeszytach. Stworzyłam w głowie opowieść o elfich terrorystach, na studiach uczyłam się staroirlandzkiego (bez sukcesów) oraz pisałam prace zaliczeniowe analizujące programy dokumentalne o IRA. Tak, to ten rodzaj inspiracji. Do dzisiaj nie mogę znieść chwytnego hasła “nie każdy Muzułmanin to terrorysta, ale każdy terrorysta to Muzułmanin”. Bo ofiary IRA zasługują na szacunek. Co więcej, bojownicy IRA w sumie też.

O tym jest ten artykuł. Ciężki, chwilami nieprzyjemny, ale dobrze oddający zarówno cierpienie poszkodowanych (w tym przypadku dzieci, których matka została zamordowana przez IRA i nie odnaleziono jej ciała przez wiele dekad) jak i motywacje członków IRA. Wspaniale obrazuje trudną rzeczywistość, w której nie ma jednoznacznej odpowiedzi kto jest dobry, a kto zły. Może poza jednym wskazaniem. Gerry Adams, przewodniczący partii Sinn Feinn, był podejrzewany o terroryzm od lat siedemdziesiątych. Wymieniany był przez aktywnie działających bojowników jako ich dowódca. Osoby zamieszane w morderstwo wspomnianej wcześniej kobiety wskazały go jako autora rozkazu. Ale Adams konsekwentnie zaprzecza i nieprzerwanie od lat jest jedną z czołowych postaci irlandzkiej sceny politycznej. 

Ten artykuł jest dla mojej opowieści inspiracją nie mniejszą niż historia hrabiny Markiewicz. 

Serial

Cowboy Bebop: Pierwszy raz usłyszałam o tej serii w okolicach jej powstania w 1998 roku. Zmarnowałam zatem jakieś dziewiętnaście lat życia, podczas których mogłam istnieć ze świadomością wspaniałości Cowboy Bebopa. To najlepsze co widziałam od czasu Neon Genesis Evangelion, z perspektywą bycia czymś lepszym nawet od Evangeliona. Kosmos. Statki kosmiczne. Jazz. Łowcy nagród. Nieszczęśliwa miłość. Corgi. Corgi w Kosmosie! Krew. Strzelaniny. Seksowne kobiety. Wojny. Zdrady. Globalne katastrofy. Mafia. Tam jest wszystko plus corgi. Ja się nie kocham w Spike’u. Ja chcę BYĆ Spikiem!

Jedyny problem, który mam z tą serią, dotyczy dość seksistowskiego przedstawienia postaci Faye Valentine, której piersi zawsze powabnie falują i czasem dosłownie przesłaniają ekran. Uznajmy jednak, że to jest opowieść sprzed ponad dwóch dekad i od tego czasu zrobiliśmy pewne postępy, a poza tym wyuzdany seksapil ma psychologiczne wyjaśnienie w fabule. Niech im tam będzie.

Watch this space, bo z pewnością jeszcze wspomnę o Cowboy Bebop w większym formacie tekstowym, a może i nie tylko tekstowym. 

cowboy cowboybebop cowboybebop2

Project Runway sezon 7 i 8: Marzec był dla mnie dobrym, choć ciężkim miesiącem i znakomitą ilość czasu spędzałam regenerując się pod kocykiem w towarzystwie Heidi Klum. Nie wiem co ma w sobie ta seria, bo reality shows to nie jest zupełnie moja bajka, ale Project Runway relaksuje mnie jak mało co. Uwielbiam patrzeć na ubrania, uwielbiam typować kto wygra i kto odpadnie i kłócić się z jurorami. Gdybym mogła, wciągnęłabym na raz wszystkie piętnaście sezonów, ale jako, że nie uznaję do końca oglądania rzeczy na nielegalu, to wciągnęłam dwie serie dostępne w UK na Netflixie. CHCĘ WIĘCEJ. WIĘCEJ UBRAŃ. 

Love: Nie do końca wiem czy podoba mi się ten serial. Z jednej strony bohaterowie są dość sympatyczni, z drugiej robią głupie rzeczy. Oczywiście takie jest zamierzenie, jest dziwnie, niekoniecznie ładnie i niezręcznie, ale nie wiem czy oglądanie tego sprawa mi przyjemność. Aktorka grająca Mickey jest jednak tak ładna i ubiera się tak cool, że jestem chyba gotowa pozastanawiać się nad tym jeszcze trochę. 

Film

40 Year Old Virgin: Pamiętam dokładnie moją irytację, kiedy pierwszy raz zobaczyłam plakat promujący ten film w gdańskim Multikinie. Pomyślałam, że to pewnie kolejny film klasy American Pie czy Scary Movie i moja cała nastoletnia pretensjonalność prychnęła na niego z wyższością. Obejrzałam go lata później i długo nie mogłam sobie wybaczyć uprzedzenia. Czterdziestoletni Prawiczek to przeuroczy, przezabawny i przedziwny film z niezwykle sympatycznym bohaterem, który po prostu jakoś nie miał okazji stracić dziewictwa i wszyscy w jego otoczeniu starają mu się z tym pomóc. To jeden z tych filmów, które polecam na smutki pod kocem w towarzystwie pudełka lodów. W marcu oglądałam go z mężem popijając wino pod kołdrą, po całym dniu chodzenia po wietrznych klifach Kornwalii. 

Kingsman: Colin Firth rozwalający oprychów pancernym parasolem to jest niezły pomysł na rozrywkę. Ten film jest poziomem żartu nieco zbliżony do “Facetów w Czerni”, więc jeśli ktoś lubi angielski akcent, dobrze skrojone garnitury i biednych łobuziaków wychodzących na ludzi, to można obejrzeć. Obciachu nie ma. 

reginalddecourcy

Love & Friendship: Ekranizacja nieznanego mi dzieła Jane Austen pod tytułem “Lady Susan”. Są bokobrody i kostiumy z epoki, więc oczywiście nie może być źle. Film jest o tyle ciekawy, że główna bohaterka jest głównym czarnym charakterem tej opowieści i widz trzyma kciuki, żeby jej plany przypadkiem się nie powiodły. W moim przypadku tym bardziej, bo gra ją Kate Beckinsale, której nie lubię oglądać. Nie jest to pozycja obowiązkowa, ale ja nie umiem odpuścić zbyt wielu produkcji kostiumowych. Nie żałuję. 

No i fajne loczki, nie?

Zaczynam się tylko obawiać, że obejrzałam już wszystkie filmy z panami z loczkami i bryczesach. Ta świadomość tak bardzo boli. Ale może znasz coś czego nie widziałam?

Podoba Ci się? Podaj dalej »

Newsletter

Subskrybuj Elfią Korespondencję

Czymże jest newsletter? Może być różnymi rzeczami. Może być sposobem na zawalenie skrzynki i wciskaniem swojego produktu przy każdej możliwej okazji. Może być wspaniałym narzędziem do budowania bliskiej relacji ze społecznością. Albo czymś pomiędzy. Czasem nawet czymś fajnym. I o to będę walczyć.

Zapraszam Cię do zapisania się na mój newsletter Elfia Korespondencja. Wchodzisz w to?

Administratorem danych osobowych podanych w formularzu jest Marta Dziok-Kaczyńska, Ellarion Cybernetics Ltd., Paul Street 86-90, London, United Kingdom. Zasady przetwarzania danych oraz Twoje uprawnienia z tym związane opisane są w polityce prywatności. Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie polityka prywatności oraz regulamin serwisu Google.
61923936_301827807423707_1414915001336679940_n copy

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska
Riennahera​

Nie chcę sprzedać Ci wizji perfekcyjnego życia jak ze strony w kolorowym czasopiśmie. Chcę być dobrą sobą i porządną osobą. Może Ty też?

29 thoughts on “(Nie)kulturalny miesiąc #3”

  1. Przeczytałam tylko jedną książkę Neila Gaimana i niestety nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia. Mam na myśli „Ocean na końcu drogi”, które było moim pierwszym i jak do tej pory jedynym spotkaniem z tym autorem. Być może sięgnę w przyszłości po inne pozycje, bo tę najnowszą również chciałabym przeczytać, ale nie mam pojęcia kiedy. Czterdziestoletni prawiczek to film, który oglądałam jakoś w liceum albo na studiach i również przypadł mi do gustu. Można się pośmiać, a jednocześnie nie jest stworzony jakby na siłę. Niestety, loczki to nie moje klimaty, więc w tej kwestii nie pomogę.
    Pozdrawiam.

  2. Tak, tak, tak BEBOP! Anime mojego życia. Obejrzałam dwa razy, muzyki słuchałam godzinami. Aż jestem zaskoczona, że do tej pory nie widziałaś, bo wydaje mi się tak totalnie Riennaherowe, że oczywistością było dla mnie, że znasz i lubisz. Czekam na jakąś Twoją dłuższą wypowiedź na ten temat, bo ciekawa jestem czy podobały nam się te same rzeczy. I czy zastanawiałaś się kiedyś, kogo (o ile kogoś) chciałabyś zobaczyć w wersji aktorskiej.

    1. W ogóle nie interesują mnie wersje aktorskie. Anime jest idealne jako anime i głos Koichi Yamadery (ten sam głos, którym mówi miłość mojego życia Ryouji Kaji w Evangelionie) to jedyny Spike, którego potrzebuję.

      1. Mnie w zasadzie też nie, pewnie dostałabym szału że to nie MÓJ Spike (swoją drogą nie wiedziałam, że to ten sam głos co Kaji, teraz wszystko jasne), ale w sumie takie eksperymenty myślowe są ciekawe. Lata temu chodziła plotka, że mieli obsadzać Keanu Reevesa, czego bym chyba nie zniosła, ostatnio gdzieś mi mignął Benedict, też bez sensu. W sumie jedyna kandydatura, która jest dla mnie akceptowalna to Oscar Isaac w wersji Llewyn Davis, choć za niski

  3. Właśnie wczoraj ktoś polecał mi „Cowboy Bebop” jak coś co na 100% mi się spodoba – zbieg okoliczności, czy też może owa osoba też Cię czyta? Muszę się jej zapytać 😀 Tak, tak, zachęciłaś mnie jeszcze bardziej, muszę to zobaczyć, NAWET gdyby było tylko po angielsku, najwyżej będę miała kurs przyśpieszony. Nie wiem czemu tak rajcuje mnie połączenie zwierząt i kosmosu – gdy kumpel powiedział mi o serialu „o krowach w kosmosie” zaraz rzuciłam się jak głupia, „corgie w kosmosie” właśnie zadziałały podobnie ^^

    1. Przypadkiem nie oglądaj tego po angielsku, to jest świętokradztwo. Oglądaj koniecznie po japońsku z napisami. Gra aktorska osób podkładających głos jest bardzo ważna w przypadku anime i moim zdaniem angielski dubbing za każdym razem bardzo ujmuje wartości filmów i seriali.

  4. Bebop… samo wspomnienie porusza we mnie delikatne i głęboko ukryte struny… Wspomnienia z czasów studiów, przeżywania życia tak emocjonalnie, jakichś platonicznych 'miłości’… I ta MUZYKA! Ciekawe, jak odebrałabym to anime dzisiaj.
    Love and Friendship widziałam kilka miesięcy temu, bardzo fajny! W ogóle dzięki za polecenie na blogu „North and South” <3

  5. Jestem bardzo ciekawa nowszych rzeczy Gaimana, dawno nie czytałam jego książek i całkiem się nakręciłam na Norse Mythology. Teraz boję się bardzo zawieść :c
    Btw, rasa psa to według mojej najlepszej wiedzy (a jestem właścicielem takiego pchlarza) corgi a nie corgie. Ale do kosmosu pasują jak ulał. 😀

  6. Mi się „Hamlet” podobał, ale może po prostu już nastawiłam się na to, że musi być dobre. Jedyne, co mnie naprawdę zawiodło, to Klaudiusz. Patrząc na niego, nie byłam pewna, czy on naprawdę byłby w stanie popełnić taką straszną zbrodnię.
    Z „Amerykańskimi Bogami” mam chyba jakiś problem. Kocham Gaimana, ale „Amerykańskich Bogów” zaczynałam tyle razy, że nawet nie potrafię zliczyć. Za każdym razem kończę dalej. Może kiedyś doczytam do końca. A co do nowej książki, to ja już się zawiodłam na „Oceanie na końcu drogi” i trudno mi wrócić.

    1. O to podobno chodziło w tym Hamlecie, żebyśmy wątpili w poczytalność księcia i zbrodnię Klaudiusza. Dla mnie to jednak wyglądało trochę, jakby Angusowi Wrightowi niezbyt się chciało grać. A umie grać, bo jako Agamemnon był cudowny.
      Sam „Ocean…” mi się podobał ze względu na klimat, ale nie była to szczytowa forma Gaimana.

  7. Karolina Pawłowska

    jeśli chodzi o anime to pamiętam, że wspomniałaś kiedyś, że jesteś fanką Attack on Titan – po czterech latach ruszył drugi sezon, zapowiada się ciekawie więc zachęcam do oglądania 😉

  8. Ja oglądając Love & Friendship byłam przekonana, ale to stuprocentowo pewna, że to parodia i ogólnie beka ze stylu ekranizacji Austen (kosiam je mocno, ale no trzeba przyznać, że zawsze wyglądają identycznie – sielankowa wieś, egzaltowani arystokraci i często przerysowany akcent)… a potem okazało się, że ten film był całkowicie poważny xD

  9. Chociaż nic nie zainteresowało mnie jakoś mocno, to podoba mi się to jak piszesz o kulturze. Może też jednak powinnam zmienić pewne kulturalne przyzwyczajenia i trochę bardziej wychodzić ze swojej skorupki i strefy komfortu, sięgając po bardziej nietypowe dla mnie książki, filmy, seriale itd.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top