Raz na jakiś czas dzielę się z Wami nowościami w kosmetyczce. Nie dzieje się to zbyt często, bo nie lubię eksperymentować, a kupowanie kosmetyków nie sprawia mi specjalnej przyjemności. Tam samo jak nie przepadam za samym procesem makijażu. Nie lubię nawet smarować się pachnącymi kremami…Podejrzewam, że to z lenistwa, ale jest jak jest.
Jeśli znajdę produkt, który mi pasuje, zostajemy razem na bardzo długo.
Dzisiaj mam dla Was zatem kilka nowych poleceń, które dodatkowo mają jeden atut. Wszystkie są cenowo mocno przystępne. Bo jeśli butelczyna dobrej whisky sprawi więcej radości niż zawartość kosmetyczki, to po co wydawać na rzeczy, które nas nie uszczęśliwiają więcej niż minimum? 😉
Zestaw do stylizacji brwi Mark z Avonu
Kiedy zaczynałam intensywniej zajmować się brwiami, używałam produktu za dwadzieścia pięć funtów. Kiedy mi się skończył, zmieniłam go na inny z podobnej półki. Powiedzmy sobie jednak, że jeśli się nad tym głębiej zastanowić, to jest jakaś idiotyczna cena za trochę pigmentu i trochę wosku. Nie żebym jakoś zbiedniała, ale potrafię wymyślić ciekawsze sposoby na wydanie pieniędzy, a ten wymieniony wyżej nie jest najgłupszym z nich. Sprawiłam więc sobie zestaw Mark i jestem całkowicie zadowolona. Cena katalogowa to zdaje się 36 złotych, ale wiadomo, że w Avonie co i rusz jest promocja, więc można na pewno dostać go za mniej. Ma dodatkowo atut, które nie miały poprzednie produkty – idealnie pasuje do rudych włosów. Jednocześnie wygląda też o wiele naturalniej i delikatniej niż Benefit. Mnie na takim efekcie zależy, w końcu nie czuję się jak wielkobrwisty zbój z lasu.
Child’s Farm Baby Moisturer
Jestem osobą z kuriozalną skórą. Na pierwszy rzut oka nic jej nie jest. Nie ma zbyt wielu wyprysków, nie ma specjalnych problemów ani widzialnych niedoskonałości poza twarzą. Jest to jednak skóra z wielkimi fochami, która okresowo postanawia być uczuloną na: wodę, mydło, słońce, ciepło, rajstopy, kołdrę. Tak. Na te właśnie rzeczy. Bywają okresy, kiedy wzięcie prysznica jest bolesne z powodu swędzenia po zakończeniu go. Z tego powodu przestałam używać żelów pod prysznic z zapachami, parabenami czy nawet z jakąkolwiek zawartością mydła. Naprawdę nie wiem co jest w moim żelu, ale ma postać przezroczystej bezzapachowej galaretki. Na razie działa. Poszłam kiedyś do lekarza, ponieważ w nocy drapałam nogi aż do krwi. W końcu stanęło na tym, że muszę spać pod cienkim kocem. O rajstopach (a czasem i spodniach!) nawet nie chce mi się rozwodzić, to jest moja zmora od wielu lat.
Nadszedł jednak moment, kiedy skóra przeszła samą siebie i zaczęłam dostawać dziwnych małych okrągłych znamion. Przez myśl przeszły mi już różne łuszczyce, grzybice, raki. Wtedy trafiłam w internecie na artykuł z jakiegoś brytyjskiego szmatławca, w którym opisana była marka taniutkiego kremu dla niemowląt rzekomo pomagającego dzieciom z łuszczycą. Artykuł był zaskakująco mało sensacyjny, podawał zaskakująco rzetelne informacje, a dodatkowo nie wysyłał na stronę internetową, a do sieciowych drogerii, po krem za niecałe cztery funty. Cztery funty to małe ryzyko, ot, mniej niż szminka w tej samej drogerii. Zaryzykowałam.
NA RANY KOGUTA JAKI TEN KREM JEST WSPANIAŁY.
Wszystkie znamiona zeszły, łącznie z dużym znamieniem, które miałam poniżej pasa od jakichś dziesięciu lat. Po wyjściu spod prysznica skóra nie ma nawet śmiałości wpaść na pomysł swędzenia.
Działa na mnie, działa też na moją mamę, która ma uczulenie na wszystko poza powietrzem. I kosztuje mniej niż cztery funty.
Bourjois Healthy Mix BB Cream
Kupiłam ten produkt, ponieważ moja koleżanka zobaczyła go gdzieś u Miss Ferreiry (ona to umie w makijaż!), a ja akurat jechałam do Polski. Strasznie, STRASZNIE mendziła, że go chce (wiesz kim jesteś!), więc kupiłam dla świętego spokoju. Wzięłam i sobie, bo przechodziłam akurat przez fazę NIC MI SIĘ NIE CHCE A NA PEWNO NIE MALOWAĆ i wydawał się jakąś alternatywą dla ciężkiego fluidu.
Nie wiem czy jest to najlepszy krem tego typu, ale na moje potrzeby daje radę. Czas wykonywania makijażu sporo się skrócił, cera wygląda lżej, a w przeciwieństwie do fluidów, krem nie schodzi mi wielką smugą z nosa. Wystarczy tylko lekko przykryć cienie i inne przebarwienia korektorem i nie muszę się martwić przez resztę dnia.
W tej cenie (37 zł) – rewelacja.
Puder Matujący Ecocera prasowany i Rimmel Insta Fix
Tak jak pragnę ograniczyć makijaż, tak puder jest mi niestety niezbędny. Przynajmniej raz lub dwa razy dziennie. Opisany powyżej krem nieco pomaga na moją mieszaną cerę, ale nos wciąż ma ciągoty do bycia latarnią morską, głównie około południa i zaraz o lunchu. Jeden puder trzymam w torebce, drugi w domu. Czy są to produkty roku? Raczej nie, ale dzielnie dają radę i są lekkie. Można kupić bez bólu. I tylko hashtagi wytłoczone na powierzchni Rimmel są obciachowe, ale co zrobisz. #nicnie zrobisz
Garnier Skin Active Eye Make Up Remover
To jest w zasadzie jedyny produkt, który jest w stanie zmyć mój idealny, najlepszy na świecie eyeliner (który został wycofany i zastąpiony innym, podobno równie dobrym, ale nie ręczę, wypróbuję wkrótce). Wystarczy jedno lub dwa przetarcia powieki i wszystko schodzi. Przy próbach usunięcia czymkolwiek innym, eyeliner zwykle pozostaje nienaruszony, a jeśli nawet, to i tak zostają ślady nie do usunięcia.
Jestem zatem skazana na Garniera.
Przyda się Wam coś z tej listy? Używacie już czegoś? Polecacie co innego? Piszcie 🙂
PS Więcej wpisów kosmetycznych dostępnych jest tutaj.
11 thoughts on “Nowe kosmetyki bez których nie mogę się obejść”
Dobrego pudru szukałam całe życie, bo też się świecę (a bez kremu z rana cała skóra popękana i wysuszona – konflikt tragiczny) – znalazłam z trzy miesiące temu. Charlotte Tilbury Air Brush Flawless Fiish. Jest pierońsko drogi, zwłaszcza jak na moje przyzwyczajenia kosmetyczne (stanowczo wolę wydawać pieniądze na whisky, książki i podróże), ale używam go raz dziennie rano. Jest absolutnie magiczny, nawet lepiej wychodzę na zdjęciach od kiedy go mam (wypróbowałam w warunkach ekstremalnych: cykałam selfiki na koszmarnym kacu, po łażeniu w upale po zamku Craigmillar – wszystkie foty jak złoto, a do tej pory zawsze wychodziłam jak wysmarowany smalcem prosiaczek). Serio, najlepiej wydane pieniądze na drogiego cosia do makijażu ever.
Ja przepraszam ale ten kon jest cudny…
Krem bambino z cynkiem jest dla mnie najważniejszym dobrem na świecie. Bez niego mam pryszcze i suchą skórę. Pomaga mi też na miejscowe podrażnienia, albo ranki po goleniu itd. Złoto.
Rok temu kupiłam sobie z nudów puder bananowy i zaczęłam go używać dopiero miesiąc temu. Stosuję tylko na nos, ale jak na razie podoba mi się efekt.
Z kosmetyków do mycia to moim złotem jest żel-krem Nivea. Zmywa mi dobrze makijaż i skóra po nim nie jest szorstka, jak po tylko żelach do mycia twarzy.
Healthy Mix BB też używam, głównie latem i wiosną, jesienią i zimą fluid z tej samej serii, z obu jestem bardzo zadowolona.
Jeśli chodzi o nogi podrapane do krwi to też mi się zdarza tak obudzić, z tego, co się orientuje w moim przypadku winę ponoszą wrastające w skórę włosy praktycznie po każdej depilacji/goleniu nóg. Intensywne nawilżanie pomaga, ale wystarczy chwila przerwy czy krótka dyspensa i zaś to samo.
Wstyd przyznać, ale z brwiami na razie niewiele robię. Czuję, że powinnam się zająć tematem, ale trochę nie do końca wiem jak się za to zabrać, zwłaszcza, że jeden łuk brwiowy „zdobi” blizna i nie wiem co z tym fantem zrobić. Pewnie kosmetyczka by pomogła, ale ostatnio mam pecha do płatnych usług – fryzjerka zamiast sombre zrobiła mi fryzurę a’la jajko rozbite na głowie a paznokcie hybrydowe wytrzymały całe 3 dni.
Jeśli chodzi o pudry, to jeszcze nie znalazłam takiego, który by wygrał z moim nosem i czołem. Chwilowo mamy zawieszenie broni, bo pomyślałam, że załatwię go sposobem i zamiast pójść w matowienie zastosuję rozświetlacz. Sposób działa, ale jakoś nadal bardziej czuję, że się świecę niż, że lśnię.
Co do demakijażu – zawsze używałam do oczu dwufazowego płynu Ziaji bo kosztował całe 5 zł i się sprawdzał. Kilka miesięcy temu zapomniałam uzupełnić zapasy i postanowiłam skorzystać z olejku. Od tego czasu już tylko olejkiem zmywam makijaż. Niby wcześniej nie raz słyszałam o takim zastosowaniu olejków, ale zawsze odstraszały mnie skomplikowane rytuały (a to podgrzewać, a to kłaść na twarz gorący ręcznik skropiony olejkiem) i obawa, że skóra twarzy źle zareaguje. Nic z tych rzeczy. Nie przybyło wyprysków a zwykły wacik nasączony wodą i olejkiem działa lepiej niż jakiekolwiek inne płyny do makijażu jakich używałam. I skóra jest po tym tak cudownie gładka. Oczywiście przed snem jeszcze używam płynu miceralnego (w moim przypadku tylko i wyłącznie Mixa) i kładę krem na noc (też tego nie lubię robić, ale muszę przyznać, że ten, którego używam działa zbawiennie).
Nie tyle kosmetyk, ale niezastąpiony pomocnik – chusteczki matujące z Inglota (choć z innych firm też pewnie dadzą radę). Dzięki nim nie mam potrzeby powtórnego pudrowania się, dokładania kolejnej warstwy tapety, po prostu ratują od efektu latarni (którym to efektem przez lata się nie przejmowałam, nie ma to jak być urodową abnegatką :< )
Brwi mam naturalnie wyraziste i ciemne, jakieś prześwity mnie nie rażą, więc nie lubię ich dodatkowo malować.
Na zmywanie makijażu Balm https://www.hairstore.pl/the-balm-eye-makeup-remover-balsam-do-demakijazu-oczu-64g-p9691.html?gclid=CjwKCAjwhLHaBRAGEiwAHCgG3lF3XESMZdJp_Rv69rnN-JPvr3dNcokuOtiCuekS9ygljYUPpU7rbBoCWNwQAvD_BwE
Natomiast na znamiona przecieranie octem po kąpieli i wysuszeniu skóry.
Miałam puder Ecocery (ale sypki) i bardzo długo byłam zadowolona, jednak po czasie zauważyłam, że wysusza moją buzię. Na szczęście niedługo później znalazłam PUDER IDEALNY – tani, wydajny, matuje na większość dnia, ale nie ma tępego wykończenia: mowa o pudrze bambusowym z jedwabiem z Biochemii Urody. Ale polecam dokupić sobie jeszcze osobno jedwab i trochę dosypać, jeśli lubi się bardziej satynowe wykończenie.
Ecocera ma też genialne sypkie pudry (bananowy i ryżowy), która można kupić też w formie próbek – świetne do torebki.
Nie wiesz, czy ten żel do mycia dla dzieci można kupić gdzieś w Polsce? Moja skóra potrafi mieć podobne fochy…
Ja niestety lubię eksperymentować z kosmetykami, przez co portfel się zmniejsza, a kosmetyczka powiększa 😀 Ale również mam swoich ulubieńców, bez których nie ruszę się z domu. A ten puder prasowany to chyba Rimmel, tak wynika ze zdjęcia 🙂
Ja uwielbiałam dwufazowego Garniera, miał niebieski kolor (chyba dlatego tak lubiłam;), ale potem mi zniknął z półek 🙁 Za to pojawił się kolejny Garnier – płyn micelarny z olejkiem arganowym – robię zapasy w promocjach! Wolę jednak te bardziej uniwersalne kosmetyki – gdy jednym mogę zmyć nie tylko oczy, ale i resztę 🙂 Z avonowego Marka lubię za to korektor w kompakcie, ale nie wiem, czy jeszcze jest, bo ostatnio go nie widziałam 🙁
Rien, dziękuję za polecenie Mark z Avonu – jest fenomenalny! <3 Kilka miesięcy temu przefarbowałam się na rudo i kredka do brwi, którą używałam przy blond włosach, zwyczajnie przestała pasować. Mark jest idealny i w dodatku, udało mi się go kupić na promocji 🙂