Kolejna przeprowadzka zmusiła mnie do spakowania szafy. Po raz kolejny obiecałam sobie, że pozbędę się wszystkiego, co do mnie nie pasuje, wszystkiego czego nie noszę. Co gorsza, zmusiła mnie również do rozpakowania wszystkiego, co (myślę, że) noszę po rzekomo ostrej selekcji. Porozwieszałam nawet wszystko kolorami, wciąż jednak widzę głównie chaos, nie żaden styl…
♦
O wiele łatwiej dostrzec czyjś styl niż swój. Nie mam na myśli tego, że nie wiemy co nam się podoba, bo wiemy. Po prostu ciężko ocenić całokształt siebie. Jestem w stanie spojrzeć na znajomą albo na osobę publiczną i powiedzieć “tak, to jest super styl i zawsze super wygląda” niż dostrzec spójność w sobie. Czasami oglądając własne stare zdjęcia spojrzę na siebie jak na kogoś obcego i pomyślę “o, to wygląda naprawdę super”. Jednak kiedy patrzę w lustro widzę jednak tylko siebie, nie żaden styl.
♦
Styl i moda mają punkty wspólne, ale nie są tożsame. Moda ma przy tym wiele znaczeń, które mogą być całkiem sprzeczne.
Nie pamiętam już tytułu programu telewizyjnego, który widziałam wiele lat temu. Było to reality show, w którym kilka brytyjskich dziewczyn musiało wykonywać zadania, żeby zasłużyć na współpracę przy pokazie Missoni. Dziewczyny twierdziły, że kochają modę i zakupy, ale żadna z nich nie wiedziała, kto to i co to jest Missoni. Nikt mnie ma oczywiście obowiązku tego wiedzieć, ale to dla mnie jest zainteresowanie byciem konsumentem, a nie modą jako sztuką, ani nawet jako przemysłem. Nie jestem specjalnie zainteresowana byciem konsumentem.
Jednym z kluczowych zdań mojego życia była złota myśl wypowiedziana przez mojego dziadka ze strony ojca, gdy miałam jakieś dwanaście lat: “ubrania nie mają być modne, tylko takie na jakie stać rodziców”. Takie złote myśli są straszne, bo mają na celu ustawić w szyku i zabić fantazję.
Pieniądze pomagają w wyglądaniu stylowo, ale nie są do tego niezbędne. W okresie gimnazjum moimi ikonami były dwie koleżanki, które zdecydowanie miały niewiele pieniędzy i ubierały się prawie wyłącznie w taniej odzieży.
♦
Są sklepy, w których ubieram się regularnie, a także takie, do których prawie nigdy nie zaglądam. Raz na jakiś czas warto jednak zajrzeć w nowe miejsce, bo nigdy nie wiadomo, gdzie czeka na nas coś niespodziewanie idealnego. Nie chodzę na przykład zbyt często do sklepów sportowych, a nie wyobrażam sobie jesieni bez wielkiego płaszcza z taniej odzieży noszonego z bluzą Adidas, a końca lata bez bluzy w komplecie ze zwiewnymi sukienkami. Łączenie ubrań z pozornie różnych rzeczywistości to moja recepta na sukces.
Jeśli szukacie wyjątkowych ubrań i dużych zniżek, zajrzyjcie do klubu Zalando Lounge , gdzie codziennie czeka na Was coś innego – polska strona: Zalando Lounge , a brytyjska tutaj: Zalando Lounge.
♦
Niespecjalnie wierzę w to, że rodzimy się ze stylem czy gustem. Można mieć pewnie jakieś predyspozycje, tak jak ma się predyspozycje do pisania, śpiewania czy sportu, ale nie znoszę mitu elitarności tego, że ktoś umie dobrać ubrania. Jeśli mam jakikolwiek styl, to jest on wynikiem lat przeglądania kolorowych czasopism, chłonięcia inspiracji z filmów, obrazów, zdjęć, teledysków i dziesiątek, setek prób i błędów.
Kiedyś myślałam, że własny styl polega na wyglądaniu inaczej niż wszyscy, odważnie, krzykliwie, wyjątkowo. W skrócie – po prostu dziwnie. Więc często tak wyglądałam. Teraz wcale tak nie uważam. Kilka lat temu po odwiedzeniu London Fashion Week zauważyłam, że krzykliwych Pokemonów stylu jest tam sporo, bo w ten sposób łatwiej się załapać w obiektyw fotografa. Mają na szyjach głowy lalek, mają neonowe ubrania czy różne inne wariactwa, ale koniec końców są przewidywalne w swojej krzykliwości. I w ogóle mnie nie ciekawią. Osoby, które mnie zachwycały, siedziały na uboczu popijając kawę albo przemykały od pokazu do pokazu, w cudownie skrojonych płaszczach i delikatnych butach, w lekkich jak mgła swetrach, z prostymi, choć idealnie ułożonymi fryzurami, wyglądając naturalnie, bezpretensjonalnie i nonszalancko. Do takiego stylu chcę aspirować.
♦
Jeśli WSZYSCY coś noszą, to najlepszy powód, żeby tego nie nosić. Albo przynajmniej poczekać. Niektóre rzeczy staną się klasykami, jak obecnie ramoneski. Inne trafią do lamusa (jestem pewna, że ten los spotka okrągłe torebki z rafii czy wikliny).
♦
Zasady się zmieniają. Zasady są od tego, żeby je łamać. Kiedyś torebkę dobierało się kolorem do butów. Kiedyś skarpety w sandałach były wielkim obciachem. Ani jedno ani drugie nie jest już aktualne. Piękne skarpety z odpowiednimi sandałami to jedno z moich ulubionych ubraniowych połączeń, a jedne z najlepszych jego wersji pochodzą od Prady.
Nie ma takich rzeczy, które musisz mieć w szafie albo nie jesteś osobą stylową. Nie cierpię wszelkich takich polecajek, w których królują prochowce, jeansy i białe koszule oraz T-shirty. Co prawda kocham prochowce, kocham dobrze skrojone jeansy i białe koszule, ale byłabym wielce nieszczęśliwa w jeansach, białej koszuli i prochowcu. Prochowiec i hipisowska sukienka – to już inna sprawa!
♦
Ubrania, które masz w szafie od pięciu, siedmiu, dziesięciu czy więcej lat, ze zdumieniem orientujesz się ile czasu je masz i wciąż są równie modne co w momencie zakupu – to są właśnie stylowe ubrania.
Chciałabym powiedzieć, że właśnie one ostały się w mojej szafie, ale chyba nie do końca. Wciąż mam wielką szufladę rzeczy „po domu” (w których chodzę właściwie tylko kiedy jestem chora), sporo wieszaków ubrań, które kiedyś mi się spodobały, których nigdy nie pokochałam, ale „szkoda oddać” i mnóstwo, mnóstwo ubrań sentymentalnych. Nikt nie powiedział, że zarządzanie szafą to łatwa sprawa…
wpis we współpracy z Zalando Lounge
9 thoughts on “10 myśli o posiadaniu własnego stylu”
Po pierwsze, jesteś jedną z tych osób, na które się patrzy i myśli się – wow, ona ma super styl!
Po drugie, mam taki problem z moją szafą, że podobają mi się i klasyczne białe koszule i kolorowe spódnice w kwiatki czy bluzki w jakiś szalony wzór. I dlatego myślę, że stylu nie mam. Wszystko jest tak chaotyczne i niespójne…
Po trzecie, jeśli okrągłe wiklinowe torebki wyjdą z mody, to trudno, ale ja swoją kocham – marzyłam o takiej prawie od dziecka, jej kształt przypomina mi torebkę Doctor Quinn (nie wiem w sumie czemu) – jest tak idealna, że już płaczę na myśl, że może się zepsuć.
Zgadzam się z pierwszym zdaniem, jak myślę sobie Riennahera, to pierwsze, co mi do głowy przychodzi, to rewelacyjna stylóweczka. <3
Dla mnie jesteś guru stylu, uwielbiam go. Uwielbiam na Ciebie patrzeć. Kocham Twoje sukienki, płaszczę i fryzurę. Gdybyś prowadziła bloga modowego to byłby jedyny jakiego bym czytała.
Chciałabym mieć swój styl, a tymczasem prawie 30 lat na karku i wciąż go nie mam. Gdy próbuję go określić to widzę tylko jeden wielki chaos. Poradź coś jak to okiełznać.
Pamiętam jeszcze Twoje szafiarskie czasy i myślę, że jesteś bardzo konsekwentna w swoim stylu, a jednocześnie mocno go rozwinęłaś. Widać tę pracę 🙂 I piąteczka od mojej szuflady z rzeczami „po domu”, których zatrważającą ilość próbuję regularnie zredukować i wciąż jest ich za dużo 😉
Chyba te wszystkie blogi szafiarskie brały się z potrzeby spojrzenia na siebie i swoj styl z boku.
Masz super styl ?
Ty masz styl i to świetny 🙂 na pewno zwróciłabyś moją uwagę na ulicy z rudą fryzurą jak z filmu Godarda i w zwiewnej sukience
jak dla mnie podstawowym składnikiem stylu jest czuć się dobrze w swoim ubraniu i wtedy możesz założyć cokolwiek i będziesz wyglądać dobrze 🙂
mnie dużo osób mówi, że mam styl, ale moja szafa ogranicza się do dosyć prostych basicow w kolorze czerni i bieli, sukienek (tutaj pozwalam sobie poszaleć z kolorem, bo jedyne co muszę dobrać to buty i torebka, ewentualnie płaszcz) i spódnic midi oraz klasyków jak białe koszule czy trencz i większość rzeczy da się ze sobą połączyć, a ubieranie się zajmuje mi wyjątkowo mało czasu i nie muszę za wiele o tym myśleć 🙂 dziwne jest to, w jaki sposób to działa, jeśli założę coś innego czuje się pozbawiona osobowości
no i zgadzam się z Tobą, styl jest czymś nad czym się pracuje, moja mama szyła, ja też się nauczyłam, od zawsze przeglądałam magazyny z wykrojami, inspiruję się filmami, sztuką, ulicą i biorę z tego co mi pasuje, w efekcie mam dosyć spójną garderobę dobrej jakości, a wydaję na ciuchy niewiele i wciąż noszę rzeczy sprzed kilku lat
Grażyna stylu ze mnie, wyguglałam co to prochowiec bo nie wiedziałam 😉 Ja do tej pory mam takie myślenie że własny styl, to właśnie coś dziwnego, jakiś element choćby, kolczyk, naszyjnik, kolorowego, który się wyróżnia. A mi również jak czytelniczkom poniżej odpowiada Twój styl 🙂 I cieszę się, że przeczytałam ten post, bo wyprowadziłam się z błędu, że KURDE muszę znaleźć jakąś używaną ramoneskę bo coś mnie strzeli, bo miałam myślenie w stylu – ha, będę inna, bo ja faktycznie słucham metalowej muzyki a nie jak te gwiazdeczki inne z blond włosami. A teraz, dzięki Tobie- heeej, w ogóle Ty nic nikomu nie udowadniaj, po co Ci ramoneska jak masz 2 dżinsowe kurtki ulubione w szafie, po prostu zakładaj, to co lubisz ze swojej szafy i dalej dobieraj np. duuuże kolczyki(bo kocham) i zestawiaj różne rzeczy z innymi rzeczami.
Och, super trafiłaś z tym tekstem. Moja szafa tak wygląda – jakby wszystko było z innej bajki. Ale przecież większość tych rzeczy mi się podoba… Już się rejestruję na zalando lounge, przyda się inspiracja!
Przepiękne zdjęcia, a jeszcze lepszy styl ^.^