Życiowo Jakoś tak ten grudzień przyszedł i poszedł. Chwilami było fajnie, jak kiedy poszłam z koleżanką i naszymi bobasami do British Museum, znanego także jako Muzeum Rzeczy Ukradzionych, a Toćka dostała szału w sali z rzeźbami z Partenonu. “A cio to?” “Koń”. “A to?” “Też koń.” “A to?” “Koń”. Byłam też na mini zdystansowanym wyjściu...