ksiazka
Picture of Riennahera

Riennahera

Emocjonalnie o kończeniu książki

Skończyłam dwudziesty trzeci rozdział mojej książki. Przeniosłam go do folderu “zrobione” i zaraz zabrałam się za kolejny. 

Trzy następne rozdziały są na zaawansowanym etapie prac i o ile nie stanie się coś NIESAMOWITEGO i NIEPRZEWIDYWALNEGO, nie ma szansy, żeby pierwsza wersja nie została zamknięta w ciągu najbliższych dni. Może tygodni, jeśli gorzej pójdzie. I stanie się. Dokona się. Będę mogła powiedzieć, że napisałam powieść. Chociaż wydawało się to niemożliwe, chociaż na początku roku w to nie wierzyłam. To jest już jakieś życiowe osiągnięcie. Nawet jeśli napiszę dopiero pierwszy tom. 

I czuję się z tym…no, jak myślicie? No okropnie. 

Po miesiącach spokojnego siadania na kanapie, łóżku, w fotelu czy przy stole i stukania moich 400 słów dziennie, będę musiała zrobić coś innego. Będę musiała czytać, oceniać, poprawiać, usuwać, zmieniać. Będę musiała streścić, odnowić konspekt, jakoś się sprzedać. Pracowałam w sprzedaży łącznie siedem lat. Sprzedawałam, do diaska, części samochodowe. Jeden z najmniej sexy towarów, jaki umiem sobie wyobrazić. Sprzedawałam strony w kolorowych czasopismach i w zwykłych gazetach. Banery, miejsca na targach, prezentacje, sponsoringi. Mogę sprzedać mnóstwo rzeczy czy idei. Mogę ostro negocjować podwyżki, warunki i inne badziewia. Dla pracodawcy. Dla kogoś innego. 

Nie cierpię sprzedawać siebie. 

Wysłałam maile do wydawnictw z zapytaniem o konspekt. Czekanie na odpowiedź mnie przerasta. Szybkie “nie” byłoby o wiele lepsze. Czy adresat mną gardzi? Czy się ze mnie śmieje? E, może wcale nie. Może jest zajęty. Może jest na urlopie. Może szuka komu najlepiej sprawę przekazać? Nie, na pewno nie. Jednak raczej, nie, na pewno się śmieje. Więc czemu po prostu nie napisze, że mam spadać, zamiast okrutnie się ze mnie śmiać? ZŁY ADRESAT. Taka biedna ja. Najbiedniejsza.

Mam sporo kontaktów w sporej ilości wydawnictw, z pewnością do zdobycia są kolejne. Myśl o czekaniu na odpowiedź od każdego z nich przeraża mnie i przerasta. Zamiast cokolwiek wydawać, wolałabym sobie dalej pisać. Przecież wiem, co dalej. Wiem, co wydarzyło się potem, co zrobią moje postaci, kto będzie żył, kto umrze i jakie to wszystko pociągnie za sobą konsekwencje. Ja wiem jak to wszystko się kończy. Nie lepiej dążyć do końca?

Poza tym, po co to komu. Jak to wydam, to ktoś będzie to musiał kupić. A potem siąść i przeczytać. Żeby potem móc się śmiać. Jak to wydam, to ktoś przecież powie, że to głupie. JA wiem, że to głupie, ale JA mogę tak mówić. Tak jak JA mogę mówić, że mój mąż albo dziecko albo mama są okropni, że sama jestem brzydka, durna i w ogóle, ale wolałabym, żeby nikt inny tak nie mówił. 

Jednocześnie, kiedy rozmawiam o moich postaciach ze znajomymi, mam na twarzy wypieki, ekscytuję się. Myślę o moich postaciach, kiedy zasypiam wieczorem, kiedy biorę prysznic, kiedy robię zakupy albo jadę autobusem. Gdy zobaczyłam ich portrety w interpretacji kogoś innego niż ja, była to jedna z najlepszych emocji w życiu. Wiem na pewno, że są osoby już emocjonalnie zaangażowane w mój świat. Ta koleżanka, która zna całość fabuły i wzdycha nad losem bohatera X. Ta, którą fascynuje postać Y. Ta osoba, która identyfikuje się z Z. Jednocześnie myślę o wszystkich znajomych, którzy lubią “DOBRĄ LITERATURĘ” i wiem na pewno, że nie sięgnęliby nigdy po moją książkę. Że im się nie spodoba. Bo chociaż zawsze marzyłam, żeby pisać rzeczy, które wpłyną na innych tak jak na mnie Sapkowski, Gaiman alboPratchett to porównuję się z twórcami otrzymującymi nagrody, na które moi mistrzowie nie mieli szans. Obok tych twórców ja też nie mam szans. Nic zatem nie ma sensu.

Ja chyba jestem za mała na tyle emocji. Wszystkie się we mnie nie mieszczą. Może kiedyś dorosnę i je pomieszczę. Może to byłby lepszy czas na książki?

Nie wiem tylko czy dożyję momentu, kiedy dorosnę. 

Podoba Ci się? Podaj dalej »

Newsletter

Subskrybuj Elfią Korespondencję

Czymże jest newsletter? Może być różnymi rzeczami. Może być sposobem na zawalenie skrzynki i wciskaniem swojego produktu przy każdej możliwej okazji. Może być wspaniałym narzędziem do budowania bliskiej relacji ze społecznością. Albo czymś pomiędzy. Czasem nawet czymś fajnym. I o to będę walczyć.

Zapraszam Cię do zapisania się na mój newsletter Elfia Korespondencja. Wchodzisz w to?

Administratorem danych osobowych podanych w formularzu jest Marta Dziok-Kaczyńska, Ellarion Cybernetics Ltd., Paul Street 86-90, London, United Kingdom. Zasady przetwarzania danych oraz Twoje uprawnienia z tym związane opisane są w polityce prywatności. Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie polityka prywatności oraz regulamin serwisu Google.
61923936_301827807423707_1414915001336679940_n copy

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska
Riennahera​

Nie chcę sprzedać Ci wizji perfekcyjnego życia jak ze strony w kolorowym czasopiśmie. Chcę być dobrą sobą i porządną osobą. Może Ty też?

Scroll to Top