Czy jesteś szczęśliwa?
Kiedyś myślałam, że nigdy nie będę.
Życie nie jest idealne. Na każdym kroku są małe problemy. Dzieci krzyczą i marudzą. Jestem zmęczona. Orla nie chce spać w swoim łóżeczku.
Ale kiedy wracam do domu i patrzę na moje małe szczury, to czuję radość i miłość. Patrzę na mojego faceta i nie chciałabym nikogo innego. Patrzę na nasze mieszkanie i lubię w nim być. Patrzę na siebie i nie czuję ani rozpaczy, ani zawodu, ani w ogóle niczego specjalnego. Jestem zdrowa, silna, mam ładne elementy, mam mniej kanoniczne i fotogeniczne elementy, życie.
I we wszystkich codziennych problemach i problemikach czuję się dobrze. Czuję radość, wdzięczność i chęć życia.
I to jest moje szczęście.
Nie, nie spełniłam wszystkich swoich marzeń i ambicji. Nie osiągnęłam wszystkiego. Nie opływam w luksusy. Ale nie brakuje mi zbyt wiele. Nie mam finansowych i rodzinnych zmartwień, a to już więcej niż większość ludzi.
Kiedy byłam nastolatką, słuchałam z wielką miłością zespołu The Cardigans. Tego, który znasz zapewne z utworu “Lovefool” do filmu “Romeo+Juliet”. Nagrali utwór 03:45 No sleep, cudownie kojący takim smutnym, melancholijnym spokojem. I jest tam linijka, która chyba wyraża moją wizję szczęścia.
I’ve always been too lame
To see what’s before me
And I know nothing sweeter than
Champagne from last New Year’s
Sweet music in my ears
And a night full of no fear
Bywały noce, kiedy nie mogłam zasnąć z nerwów lub ze strachu. Bywały takie, kiedy nie mogłam zasnąć z rozpaczy. A nawet po prostu dlatego, że byłam sama w mieszkaniu i bałam się ciemności. Czasem nawet gdy nie byłam sama to się bałam.
Musiałam zmęczyć się tak, żeby odpłynąć. Czekałam na świt. Wspomagałam się alkoholem.
Obecnie śpię spokojnie. Śpię w ciemności.
Nigdy nie podejrzewałam, jakie to może być cudowne.
Oczywiście, miewam złe dni.
Nawet dzisiaj.
Jestem człowiekiem. Humorzastym, hormonalnym, polegającym w samopoczuciu na śnie. Nic co ludzkie nie jest mi obce.
Mam dni, kiedy nic mi się nie podoba i nic mi nie idzie. Kiedy mam ochotę popłakać w kącie. Kiedy nie chcę z nikim rozmawiać. Kiedy facet tylko mnie denerwuje i nie lubię go. Kiedy dzieci marudzą, a znajomi marudzą jeszcze bardziej. Kiedy mam wrażenie, że otaczają mnie sami idioci, jak czarny charakter w filmie.
To dni. Słońce zachodzi i znowu wschodzi i mamy nowy dzień, kiedy można zacząć wszystko na świeżo.
I jest dobrze. Albo wystarczająco dobrze.
Nie wiem czym jest szczęście dla Ciebie.
Może być czymś zupełnie innym niż dla mnie. Wiele osób byłoby nieszczęśliwych w mojej sytuacji życiowej. Zmęczenie, dzieciaki, obowiązki, rutyny…Podróże jak najprostsze. Randki mało spontaniczne.
Rozumiem, to nie dla każdego.
A ja wcale nie chcę podróżować na Zanzibar, żeby po powrocie przepakować się i ruszać na Bali. Nie chciałabym jeździć stopem ani przemierzać świata camperem. Czego absolutnie nie potępiam, wręcz przeciwnie, brzmi ciekawie. Po prostu nie dla mnie.
Ja chcę mieszkać w Londynie, kto inny marzy o Barcelonie, a jeszcze kolejna osoba nie chce opuszczać rodzinnego miasta, w którym żyje od urodzenia. I to wszystko jest równie dobre. Ja lubię małe rutyny, a potem spontaniczne ich zmiany, kawę na wynos, miejskie chodniki i zgiełk metropolii, wpadanie na znajomych, wpadanie na nieznajomych oraz powroty do cichego domu. A kto inny pustkę przestworu suchego oceanu i brak człowieka na przestrzeni kilku kilometrów.
Ale szczęście istnieje. Jest gdzieś tam. Nie potrzebuje ideałów. Nie potrzebuje marmurów. Czasami męczy. Czasami wkurza i jest bardzo brudne.
Poznasz je po tym, jak dostaniesz ścisku w brzuchu. Miłego. Podobnego do motyli. Może trwać sekundę, może kilka.
Tyle wystarczy.
Elfią nausznicę kupiłam od MerryMetMe