Tak jak cieszy mnie po latach, że nie pokazywaliśmy twarzy córek w internecie, tak jak żałuję, że zaczęłam używać w sieci ich imion (ale cóż, uważam, że są wykopane w kosmos), tak uwielbiam ten cykl.
Bo nie wiem, czy w przeciwnym razie pamiętałabym o zapisywaniu ich, po tym jak turlam się ze śmiechu po podłodze. A tak, mam je. W internecie nic nie ginie 😉
Oczywiście dlatego też są teksty, które nigdy tu nie trafiają. Wszelkie tematy fizjologiczne, na przykład. Chociaż bywają niesamowicie zabawne.
1
Idąc ulicą, mijamy mamę z dzieckiem w wózku.
- Ale ona miała elegancki smoczek z diamentami! – zachwyca się Iona. – Szanuję tą małą, mamo.
I tak właśnie zdobywa się szacunek ludzi ulicy.
2
- Orla, nie idziesz dzisiaj spać w łóżku rodziców – ostrzega ojciec.
- Ale mogę! – broni się córka.
- Nie możesz, przecież mówię.
- Mogę! Wolno mi!
- A kto ci pozwolił?
Chwila zastanowienia. - Pani z przedszkola powiedziała, że mogę!
3
Jedziemy na wybory do parlamentu europejskiego. Autobus jest pełen ludzi, siadamy na miejscach w różnych rzędach. Orla przygląda się chłopakowi z kapturem na głowie, który śpi na siedzeniu obok jej taty.
- Dlaczego ten pan przebrał się za ducha?
4
Inny dzień, inny autobus. Wsiada muzułmanka z piękną zieloną chustą na głowie.
- Mamo, patrz, to jedzie Zielony Kapturek!
Wiecie już zatem jaka bajka była w obrotach przed snem poprzedniego wieczoru…
5
Godzina 2 rano. 3-latka obudziła się w nocy z krzykiem i przychodzi przytulać się z mamą. Ryczy i ryczy.
- Kochanie, czemu wciąż płaczesz? Wszystko dobrze, mama przytula.
- Zepsuło się!
- Co się zepsuło?
- Mydło…łeeeeee…w przedszkolu…
6
- Nie chciałabyś jechać do Paryża? – pyta mąż znienacka.
- Bardzo bym chciała jechać do Paryża. Najlepiej w listopadzie.
- A nie przejmujesz się tym co teraz się pisze o Paryżu? – dopytuje.
- Nie bardzo czytam co piszą o Paryżu, co się pisze?
- Narracja przekonuje, jakie to niebezpieczne miejsce.
- A to w ogóle się nie przejmuję. Nigdy nie uważałam Paryża za bezpieczny. Jest o wiele dzikszy niż Londyn. Ale w sumie wiele miast na kontynencie też jest.
- No dobra, ale czemu w listopadzie?
- Bo beaujolais nouveau.
- Ale przecież nie robią go w Paryżu…
- Można kupić w każdym supermarkecie.
- Nie lepiej jakaś Marsylia? Nicea?
- Po co? Wolę pić wino w Paryżu.
Jestem prostą dziewczyną z prostymi potrzebami.
7
Wiadomość w aplikacji, nowa notatka odnośnie zainteresowań i rozwoju dziecka od nauczycielki ze szkoły:
“Iona buduje robota, który wszystkich zje. Buduje go sama, inne dzieci pod jej kierownictwem podają jej tylko potrzebne elementy”.
Aha. Ok. “Despicable Me”? Mam “Despicable Me” w domu.
8
Mała Orla leży ze mną w łóżku z gorączką. Jest po północy. Przewraca się niespokojnie z boku na bok.
- Let it go! – nuci od nosem.
Zasypia.
Chyba podziałało, obudziła się zdrowa jak ryba.
9
Plac zabaw. Młodsza nie ma najlepszego nastroju i co chwilę pokrzykuje.
- Mamo, chyba będziemy musieli oddać Orlę – stwierdza ze współczuciem siostra.
- Eee…no chyba nie.
- Dlaczego nie?
- Nie da się jej oddać. To twoja siostra i moje dziecko.
- A może…może ludziom, którzy nie mogą mieć dzieci?
- Ale to moje dziecko, nie chcę jej oddawać.
- No trudno.
Tyle troski o ludzi w tym małym serduszku…
10
- Nie chcę już mieszkać w tym domu, nie chcę już tej rodziny najgorszej…- śpiewa Iona smutno, kiedy rodzice odmówili jej otworzenia kolejnej paczki naklejek/kolejnego odcinka kreskówki/rozłożenia farb, chociaż zbliża się godzina spania.
11
Dziewczyny siadły naprzeciwko siebie na dwóch niskich słupkach ulicznych i…opowiadają sobie żarty.
- Czy wiesz dlaczego pomarańcza przeszła przez ulicę? – pyta Iona.
- Nie – odpowiada siostra.
- Bo chciała być rozgnieciona. Ha ha ha ha!
- Ha ha ha ha! – wtóruje Orla. – Teraz ja!
Zamieniają się miejscami… - Wieloryb! Raaaaa! Ha ha ha ha ha!
- Ha ha ha ha ha!
Monthy Pythona też mamy w domu.
A teraz tak zupełnie na poważnie. Początek macierzyństwa wytarzał mnie emocjonalnie. Nie jestem jedną z tych matek ani w ogóle osób, które kochają noworodki i niemowlęta od pierwszej sekundy ich życia miłością powalającą i bezgraniczną i płyną na tej fali miłosnych hormonów. Było mi ciężko, na dźwięk płaczu często było mi z nerwów niedobrze.
Ale teraz, pięć i trzy lata później, zdarza mi się płynąć na fali miłości. Zdarza mi się tęsknić za dziećmi, jak nie widzę ich od pół godziny. I uwielbiam te głupawe rozmowy.
Nie jesteśmy tacy sami, mamy różne trudności, różne preferencje. Jeśli potrzebujesz to przeczytać, to mogę być przykładem, że po okresie, kiedy czujesz się zupełnie niestworzoną osobą do roli rodzica, jak najbardziej może przyjść moment, że będziesz tę rolę kochać.