


Od dawna wzdychałam do kwiatowej korony, w której wyglądałabym niczym trendsetterka z lookbooka. Niestety moje resztki zdrowego rozsądku (bo jeśli chodzi o zakupy to zbyt wiele go nie mam, podobnie jak większość osób prowadzących blogi o ciuszkach) nie pozwalały wydać mi kilkunastu-dwudziestukilku funtów na sztuczne kwiatki z Topshopu czy ASOSa. I całe szczęście, ponieważ moja korona kosztowała niecałe pięć (jeśli wliczać w koszt starą opaskę z Primarka), a wykonanie zajęło mi 3 minuty. Swoją drogą nie rozumiem, czemu w sklepie plastycznym zwykła gładka opaska do stroików kosztuje 3 funty, podczas gdy niecały kilometr dalej można mieć trzy za funta.
Korona jest gotowa, chociaż nie mam pojęcia po co mi w sumie była. Nie wybieram się w niej na zewnątrz. Może na Halloween przebiorę się za martwą Landę Del Rey.
21 thoughts on “DIY kwiatowa korona”
ja kwiatowo-ćwiekową kupiłam w topshopie, ale na wyprzedaży, za 4,5Ł.
faaajnie ;D
oo szał, też sobie taką zrobię!
To jak już będziesz miała i przyjedziesz to możemy iść tak gdzieś. Dwa kwiatowe ciołki to lepiej niż jeden.
jejku piekna! i genialnie w niej wygladasz<3
Ostatnie zdanie rozłożyło mnie na łopatki 😛
podoba mi się 😉
przypominasz mi Florence 😉
Ooo! Też zamiaruję sobie taką zrobić, tylko wciąż nie udało mi się znaleźć odpowiednio ładnych kwiatków. Twoje są zacne, zabierz je na dwór nie przejmując się opinią społeczeństwa, które się nie zna! Niech sztandar twej pragnącej wieńca na głowie osobowości powiewa dumnie… Czy coś ^^
Cudna<3
teraz jesteś królową lata? 🙂
piękna, i ten fiolet pasuje Ci do włosów 🙂
Ekhmmm, też mam czasem podobne fantazje. Drżałam do ostatniego akapitu 🙂
Boska! Mnie kojarzy się raczej z Miss Pandorą, na ostatnim zdjęciu wyglądasz o wiele lepiej niż ona 🙂 Też se taką sprawię, ha!
Na pewno przyda się na zdjęcia :)) Już wyobrażam sobie Ciebie w tej kwiecistej koronie na pięknych rudych włosach- cudo!
O, tak jak tu 🙂 http://a4.sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-snc7/s720x720/311570_507654039249677_1431291134_n.jpg
A ja też taką będę miała, a ja też:D i będziemy chycać tak po Gdańsku, nanana:D
zwykle nie podążam za modą, ale ten trend mi się podoba, może nawet sama się skuszę 😀 choć nie mam pojęcia, z czym mogłabym nosić taki „wianek”, nie mam chyba ciuchów pasujących do czegoś takiego…
Martwa Lana del Rey… miałam ohydną wizualizację. Nie wróż tak. Nie ona żyje długo i szczęśliwie, nie chcę żeby została kultową martwą gwiazdą, chcę żeby o niej zapomniano (złowieszczy śmiech).
Ale ona umarła w Born to Die!
Noś ją, noś!
zrobiłam sobie parę dni temu (tyle, że z drutu podkradzionego bratu – i kwiatków oczywiście) i też w sumie nie wiem po co.
ale „fajnie jest ją mieć” 😉
Przy okazji dodam, że „czytam Cię” od samego początku (pewnie) prawie i… pisz dalej!
pozdrawiam,
kor.