






Photos by me (apart from the last one)
Moja garść londyńskich inspiracji. Niestety nie będzie zdjęcia z budką telefoniczną.
Anglia zdecydowanie nie jest moim miejscem na ziemi. Ale są w niej kawałki, które przypominają to miejsce, gdziekolwiek by nie było. Tak, będą tam cycate sfinksy opijające się piwem razem z gołębiami, a naćpane jarzębiną wiewiórki będą się plumkać w stawach.
Niektórzy marzą, żeby w ich domu było jak u Tiffany’ego, ja zadowolę się domkiem Paszczaka.
A co będzie w Waszych miejscach na Ziemi?
42 thoughts on “End of British Summer”
u mnie na pewno nie będzie gołębi. Sześć lat w Krakowie robi swoje :]
W moim miejscu na Ziemi będzie morze, dom niedaleko plaży, wieczorna, krzysiowa herbata w PiKawie i dwa ciapowate psy:) No i rower (ale to chyba jasność:P):D
Piękne zdjęcia zrobiłaś:)
Sama nie wiem, jest tyle pięknych miejsc, które odwiedziłam i milion, w których nie byłam. Ostatnio będąc w Szkocji czułam się, jakbym była już blisko swojego miejsca. Ale jest też Finlandia, śnieżne zimy, sauny, wielkie zbiorowe pijaństwo w noc Walpurgi i pierwszomajowe pikniki z głupimi konkursami, ludzie, którzy uchodzą za ponuraków, a potrafią cieszyć się z dupereli… tylko te upiorne ceny alkoholu i wszystkiego w ogóle. No i są jeszcze Kaszuby, i cała moja wschodnia Polska 😉 Na pewno byłoby tam dużo ptaków, ludzie, którym się nie spieszy, chłodne lata i długie jesienie.
Przepiękne zdjęcia ,wiewiórka jest taka słodziutka ;*
Są słodziutkie dopóki nie gryzą ze złości.
W moim idealnym miejscu stałby mały domek w jakiejś kaukaskiej dziczy, czy albańskich bezdrożach. Podróżowałabym na piechotę, białym sportowym rowerem i na stopa. Wdychałabym narkotyczny zapach lasu po deszczu. Mało ludzi, dużo przestrzeni. Trochę błota, jakieś bajorko, Internet z dostępem do seriali, żebym w tej swojej dziczy fascynowała się światem i stylem życia, do którego wcale nie chcę wracać. Raczyłabym się tanim trunkiem leżąc na snopku siana, biegając po lesie i mając świadomość, że jestem sama sobie.
przepiękne zdjęcia!
Co za zdjęcia!! klimat<3
Mam przypadkiem podobną kieckę, a wyglądam w niej zupełnie inaczej. Jak Ty to robisz ;P
Ja nic nie robię, ja jestem niewinna!
ostatnie zdjęcie jest genialne! Myślałam,że to zdjęcia ściągnięte z internetu,a to Twoje dzieło! Niesamowicie zatrzymujesz chwile! 🙂
boże, jakie piękne zdjęcia
a znalazlas juz swoje miejsce na ziemi? jezeli tak, to gdzie ono jest? 🙂
Pewnie gdzieś między Szkocją a Paryżem, ale to wciąż kwestia otwarta 🙂
mam nadzieję, że pojęcie „mojego miejsca na ziemi” wyklaruje się dnia 19.09, o 12:35, kiedy to wysiądę z samolotu 😀
może znajdę tam nawet jakiegoś cycatego sfinksa 😀
Opowiadaj! Chcę więcej szczegółów 🙂
Opowiadaniom (i zdjęciom :D) pewnie nie będzie końca, bo czeka mnie pół roku w Lizbonie. Coś tam pozamieszczam i pozanudzam na blogasku ^^ o ile nie zemdleję wcześniej z wrażenia.hah.
uwielbiam oglądać zdjęcia na Twoim blogu 😉
a mnie sie bardzo podobało w Anglii.
ale jeszcze bardziej podoba mi się Twoja stylizacja 🙂
Kwestia części Anglii. Na południu niestety jest jak w 'Dumie i Uprzedzeniu’, wszyscy są dumni i uprzedzeni 😉
Anglicy są chyba niezwykle przywiązani do podziału klasowego… 😉
To jeszcze byłoby w porządku. Ale tak jak na przykład w Polsce środowiska są lekko chociaż przemieszane (np. nie każdy w Gdańsku głosuje na PO etc), tak tutaj nie. Na południu WSZYSCY są Torysami, na północy WSZYSCY są Labourzystami. Nuda. No i niemal po twarzy można stwierdzić z jakiej klasy jest dana osoba. A jak jest z danej klasy, to już niemal wiadomo, czym się interesuje etc. Nuda okropna.
Inspirujące są te fragmenciki, pobudzają moją wyobraźnię i pragnienia…
Moje miejsce na ziemi już mam…Słoneczny domek, mały ogródek, rodzinka, kudłaty stwór i stado koszatniczek, które notabene są krewniakami wiewiórek:)Dom jest nowy, cóż, nie można mieć wszystkiego, marzyłam o ruinie, ale za to jak ludzie wchodzą do środka, to są przekonani, że dom jest stary jak świat:)Brakuje mi tylko starego miasta, jakiegokolwiek, byle można było dojść na piechtę, lub dojechać na rowerze i wrócić tego samego dnia…nieosiągalne, chyba że wykopią coś w okolicy, spod ziemi…
O mamusiu, pierwsze zdjęcie – wspaniałe! Co i tak nie zmienia faktu, że Londyn jest jednym z tych miejsc, do których jakoś nie mam ochoty jechać, mimo że nigdy tam nie byłam. Kto wie, może to dlatego, że wszystkie moje anglistki skutecznie zniechęcały do wszystkiego, co angielskie?
A w moim miejscu na pewno powinna być tablica z napisem „Perth” przy wjeździe do miasta. Nie, nie w Szkocji ani w Ontario. W Australii, ach, na końcu świata. A jak nie, to przynajmniej czarny brytyjski krótkowłosy. Taki jak ten, co się szczerzył do Alicji i znikał.
Jezioro w lesie, rower i temperatura 25-30 stopni. Dobra, jesień, zimę i wiosnę też czasem wpuszczę, co tam. A za lasem będzie Bornholm, na który będę wpadać rowerem od czasu do czasu.
Ojej, ale gorąc! Dla mnie za ciepło, wiewiórki nie żyją w takim klimacie 🙂
Żyją żyją… wiewiórki są wszędzie 😀 moim miejscem na ziemi jest upalna tropikalna Tajlandia z domem na skraju dżungli i stadkiem tajskich wiewiórek (no dobra poprawnie wg encyklopedycznego nazewnictwa: wiewiórek białych) na werandzie.
Znalazłam ich zdjęcia – słodziaki!
Taki właśnie domek paszczakowy też bym chciała, w dzikiej głuszy tam gdzie jeziora albo pagórki. Obowiązkowo ze stadkiem kur, perliczek i kaczek. Rozmarzyłam się:)
Kocham te londyńskie wiewiórki. I ogromnie podoba mi się kolorystyka tych zdjęć!
Chciałabym się wybrać Londynu 😀
moje miejsce to mały dom z dużym ogrodem i weranda z książkami 😀
http://the-best-books-teen.blogspot.com/
swietne zdjecia
pamietam, ze w Glasgow widzialam szare wiewiorki i dosc agresywne 🙂
W Glasgow jest ich chyba jeszcze więcej niż w Londynie. I właśnie glaswegiańska wiewiórka się zezłościła na mnie bo tylko udawałam, że mam jedzenie i użarła mnie w palucha. Całe szczęście miałam skórzane rękawiczki. Miałam za swoje, paskudna.
domo jakie miłe, najlepiej stare, może być jaka wiejska szkoła albo stodoła przerobiona i pełno żółwi wszelakich możliwych gatunków i lemury katta i sifaki i lemurki myszate, ponadto leniwce, boksery i buldogi oraz hajlandzka krowa, która totalnie podbiła moje zwierzowe serduszko. A i oczywiście dookoła mojego mikro księstwa, które w założeniu ma być samowystarczalne pułapki jak w żandarmie na emeryturze ;> tak we skrócie
Już ja Cię widzę kopiącą kartofle! 😀
hehe no od tego jaki parob bedzie! albo mój luby 😀 Komentarz Królewny Kier przypomniał mi, że chcę kota też! Tylko nie Maine Coona (chociaż są super piękne) a Ragdolla ;>
Ja chyba już mieszkam w swojej dolinie Muminków 😉
Co do zdjęć – są zjawiskowe ; )
A co z…Buką?!
Mam swojego obrońcę ;D
Ja i Michał, żółw Lilito oraz – na razie w planach – Maine Coon Kadasylan (niech urośnie jak największy i sieje popłoch na dzielni) i wąż Silas (o ile znajdę gatunek, który nie musi dostawać żywego jedzenia). Fototapeta z polem słoneczników w przedpokoju, biblioteka z kominkiem (jeśli w bloku, to takim ze świecznikami w środku), zwisające z żyrandola przeźroczyste kule zamieszkane przez małe wróżki z brązu, które widzieliśmy w Irlandii i po które wrócimy, kiedy już będziemy bogaci, kąty do tworzenia dla mnie i Michała, garderoba i miejsce na to wszystko dzięki radosnemu brakowi dzieci. I gdzieś w pudełku bilety z koncertu Tool, na który przecież kiedyś muszę pójść. Tak będzie 😀
Ps. To bardzo, bardzo dobry plan, tak sprytnie zapytać ludzi o część ich marzeń. Może go kiedyś odgapię 🙂
Moim jest Irlandia i pewna mała wieś w Polsce. Ale póki co nie mieszkam ani tu, ani tu 😉
nitkaWitam mam zac582oc5bcona spirale maiisec oczywiscie maiiseczka mi sie spozniala w pewnym momencie myslac582am ze wdalismy.. ale coz okazalo sie ze nie.. spiralla to dobra rzecz nie odczuwa sie podczas stosunku nawet nie bolac582o jak lekarz zakc582adal.. teraz czeka mnie wizyta u lekarza:(