Podczas Blog Forum Gdańsk jeden z prelegentów sącząc darmowego drina powiedział mi, że MUSZĘ zarabiać na blogu, bo inaczej to BEZ SENSU. Mam być może tendencję do gubienia istoty spraw i skupiania się na mało istotnych szczegółach, ale to stwierdzenie mnie zabolało. Na szczęście nie jestem znaną ani opiniotwórczą marką i mogę o tym pisać bez obawy, że ktoś się na mnie obrazi (bo mimo wszystko nie lubię jak ktoś się na mnie obraża). Nie jest to bynajmniej atak personalny na naprawdę miłego w obyciu człowieka, ale rozmowa była znamienna dla stosunku do blogowania, który był promowany podczas Forum.
Prowadzę bloga odkąd miałam trzynaście lat, a więc prawie połowę mojego życia w ogóle i dopiero od jakiegoś czasu zaczynam się czuć BEZ SENSU. Pamiętam czasy, kiedy wszyscy mieli blogi na blog.pl i mało kto umieszczał u siebie statystyki. Kiedy nie było żadnych reklam, a mój zupełnie amatorski blog ze słabym designem (ale własnym i wypracowanym w pocie czoła) znalazł się nawet wśród nominowanych do nagrody najlepszego bloga (obok bloga mojej ówczesnej najlepszej przyjaciółki). Wchodziłam wtedy codziennie na listę z nowymi postami, żeby odwiedzić kilka blogów, których wcześniej nie widziałam. Nawiązywało się wtedy przyjaźnie z osobami z odległych zakątków kraju i kwitły one w mailach i na gadu gadu (do późnych godzin nocnych), chociaż w przypadku połowy z tych osób do dzisiaj nie wiem nawet jak wyglądały. Dzięki komentarzom na tamtym blogu wyrwał mnie facet, z którym obecnie mieszkam, w komentarzach robiły sobie też na mnie wielostronicowe disy laski, które nie lubiły mnie ze szkoły. Nie miałam z tego kompletnie nic, ani grosza, ani jednej darmowej kiecki, a podczas wakacji na obozach młodzieżowych w Grecji, Włoszech czy Bułgarii wydawałam kieszonkowe na kafejski internetowe, żeby tylko móc coś napisać. Nowe posty powstawały w zeszytach podczas lekcji, w autobusie, przed snem albo zaraz po przebudzeniu, a kiedy już je dodałam nie miało znaczenia czy skomentowały je trzy osoby czy trzydzieści, tylko jak skomentowały. Tamten blog wciąż jest w sieci, ale dzisiaj aż boję się na niego zaglądać. To zamknięty rozdział, wiek niewinności.
Dzięki obecnemu blogowi poznałam świetne osoby, o których istnieniu w innym przypadku nigdy bym się nie dowiedziała. Z niektórymi piszę codziennie, zwierzam się im z problemów i radości i spędzam miłe chwile, kiedy mamy okazję się spotkać. Są to prawie zawsze osoby, które dołączyły do blogosfery w konkretnym momencie, kiedy dla ‘szafiarek’ znalezienie się na liście Polskich Szaf było formą integracji, a nie kwestią życia i śmierci, bo STATYSTYKI. Chwilę przed tym, kiedy to kto dostał prezent od firmy, a kto nie zaczęło wywoływać burzę na forach. Ale o zmianach w środowisku mogłabym napisać osobny tekst i szkoda mi tutaj miejsca.
Nie jestem znaną ani opiniotwórczą blogerką i najprawdopodobniej nigdy nie będę. Oczywiście, że chciałabym być, ale nie wychodzi mi to, więc po prostu się z tym godzę. Mimo wszystko wolę być nieznana niż nieudolnie starać się trafić na ‘świecznik’ poprzez dodawanie komciów typu ‘obserwujemy’ i proszenie firm o próbki kremu. Bardzo podziwiam blogerów, którzy potrafią prowadzić blog tematyczny i konsekwentnie budować swoją markę. Osobiście nie umiem skupić się tylko na filmie, modzie czy historii i mam dużo obaw, że nikt nie chciałby mnie czytać, gdybym to zrobiła (no bo kim ja jestem). Dlatego uważam, że tym, którzy potrafią prowadzić komptetentne blogi i odnosić sukces należą się pieniądze, współprace i mój podziw. Ale nie należy im się monopol na sens i nie do końca mają prawo wmawiać innym, że to co robimy jest sensu pozbawione. Choćby dlatego, że nie zawsze trzaskali kasę dzięki swoim wpisom. Ale nie tylko dlatego.
Blog dawał mi przez wiele lat dużo radości. Teraz jest BEZ SENSU.

63 thoughts on “Być blogerem BEZ SENSU.”
Blog daje poczucie, że można pozostawić po sobie jakiś kawałek własnej historii, które opowiada życie.
dokładnie.
sa osoby, które lubią go czytać i to jest miłe, że mamy dla kogo pisać.
Ja tam lubię Twój bezsens blogowania. Jakby dzisiaj nie można było już nic robić dla samej tylko satysfakcji czy radości.
A tak przy okazji – ja poznałam mojego męża dzięki komentarzom na jego blogu…
I went into the dressing room with two tops, but reaziled after trying on one that I’d mis-grabbed the second and meant to get the one Fiona speaks of above… but luckily I absolutely love the one I have. I watched as she held on to the black one and didn’t put it back down, no chance for me there!
Wow, przeczytałam na jednym wdechu 😀 Zgadzam się z Tobą w 100%, nie znoszę postów reklamujących i ostatnio zdarza mi się przestawać obserwować blogi, które utrzymują się ze sponsoringu… Obawiałam się, że nie będę miała ostatecznie kogo obserwować, ale widzę, że Ty mi zostaniesz 😀
deprechy ostatnio to moja spacjelość ;( czekam na słońce wtedy sie rozkręce…a dzisiaj miałam dzień nadzieją pachnący więc….jeszcze raz buziole babeczki przesyłam 🙂 :* :*
ja też lowe Twego bloga!
Złe masz nastawienie, rób dalej co robisz bo dobrze Ci to wychodzi, każdy z tych świecznikowych blogerów się znudzi i to już niedługo, a takich jak Ty, którzy coś piszą ciekawego jest niewielu.
Dziokersie mój kochany – czemu ty się tym przejmujesz? Nie wolno tak! Ja zawsze traktowałem to miejsce, jak i poprzedniego bloga, jako przedłużenie Martowatości (przeciąg ciągowatości?), jako dopowiedzenie tego, o czym nie zawsze chciało się rozmawiać na jedynkowym korytarzu, czy już później – o czym nie było czasu popisać via gg czy też porozmawiać na żywo. I cieszył mnie ten Martowaty upór myśli, bo wiedziałem, że to jest szczere, że wypływa z wewnątrz, że nie jest pisane pod kogoś. I ciągle cieszy mnie każdy następny wpis, bo przypomina mi, że na drugim końcu europy jest ktoś zupełnie wyjątkowy, za kim czuję wewnętrzną tęsknotę i kto równie fajnie opisuje ałtfity co dinozarły. A tym bardziej mnie to cieszy, że nie próbujesz tego wszystkiego sprzedać, że nie przeziera przez to SEO, SEM, CPC, CPA, adłordsy i inne przeklęte adsensy. Nie martwić mi się tam tylko pisać.
Widzisz, bo ten cholerny marketing ciągle chce sobie zmonetyzować blogosferę i mu nie wychodzi. Ile to ja prelekcji słyszałam na temat reklam, pozycjonowania i innego gówna. I co? I nic, większość blogerów nadal pozostaje niezależna i na blogu nie zarabia. Nawet jeśli mam jakieś kontekstówki gugli na blogu, to większość ludzi i tak ich nie widzi, bo ma adblocka. To raz. Trzymam je dla chałupniczych spamerów i dla ludzi, którzy trafili przypadkiem, na pewno nie skomentują, więc niech no coś z tego mam. A ile mam? Przez 4 lata nazbierało się 30 ojro, wypłacają od 100. Nie wiem czy gugle tyle wyżyją 😉
Dla mnie blogowanie w pewnym momencie stało się nie tyle sensem życia, co życiem samym w sobie. Jest mi potrzebne jak oddychanie, pewnie dlatego mam taką masę blogów i pewnie dlatego nie daję rady wszystkich ogarniać na bieżąco, więc choć Warszavkę i Warsaw Cycle Chic podlewam. I to jest moja pasja, moje ja. Też poznałam dzięki blogowi wiele osób, te przyjaźnie, czasem tylko wirtualne trwają od lat. Ich komentarze są dla mnie warte milion razy więcej niż potencjalna sława gdzieś tam.
Czasem otrzymuję propozycję zareklamowania na blogu tego czy tamtego za friko. Tak tak, my Ci machniemy banerek, a Ty nam będziesz wdzięczna. Niach, niach, tylko że nie. Czasem też trafiają się mądrzejsze firmy, które pytają ile moje blogi mają odsłon. Oczywiście piszę prawdę, wycofują się rakiem od razu, nie opłaca im się. I dobrze. Kiedy ma się popularnego bloga, natychmiast w komciach pojawia się spam (vide blog Kasi Tusk choćby). Chciałabyś mieć komcie takie jak na blogu Kasi? Nie sądzę. 🙂
Ja tam czytam Twojego bloga od paru lat i nie widzę nawet namiastki bezsensowności 🙂
Wg. mnie niektóre blogerki zasługują na to, co zyskują dzięki swojemu blogowi (mówię o korzyściach materialnych).. Pozwala im to również rozwijać swojego bloga. Denerwuje mnie jednak, gdy blogi takie jak np mój(czyli nie jakieś super-hiper, tylko początkujące z niewielką liczbą obserwatorów) mają milion bezsensownych banerów reklamowych na boku.. To aż kuje w oczy,a niestety jest dość częstym widokiem. Chodzi o to, że niektórzy chcą na siłę `coś z tego bloga mieć`, pchają `nieważne jakie, ale żeby tylko były` reklamy. Od razu widać, kto pisze z pasji, a kto dla prezentów od firm.
Ja nie zakładałam bloga po to, żeby czerpać z tego jakieś korzyści. Chciałam zobaczyc jak to jest, polubiłam to i dziwnie bym się czuła bez bloga. Jeszcze nigdy, mimo dobrych i złych momentów, nie pomyslałam, że blogowanie jest bez sensu.
a co to za krem na zdjęciu 😉 ?
Dada
Krem do rąk Korres, miodowo-jakiśtam. Ale bardzo stara seria i już ich nie ma
Kurde, nie zgadzam się z Tobą, kiedy myślę czy mówię o dziesięciu najlepszych blogach w Polsce, zawsze jesteś na mojej liście! I to nie jest jakaś tam wazelina, ale najszczersza prawda.
Więc następnym razem, jak pomyślisz, że to jest bez sensu, to przypomnij sobie, że przynajmniej dla kilku osób jesteś najzajebistsza i chociażby dlatego ma to sens.
A dlaczego tak uważam, proszę uprzejmie:
1. Bo jesteś totalnie inspirująca.
2. Bo jesteś niepowtarzalna.
3. Bo świetnie piszesz.
4. Bo Twoje zdjęcia są nie do podrobienia.
5. Bo masz unikatowy styl.
6. Bo po prostu jesteś Riennaherą i drugiej takiej kurwa nie ma!
Ament
Ty chyba liczysz na nagrodę Poprawiacza Nastroju Roku i wszystko wskazuje na to, że ją otrzymasz.
Miss Ferreira ma flaszkę za to co pisze i wyciąga mi słowa z ust:3
true story…and…who cares?! Masz fajnego i spójnego bloga i mądrego takiego i do poczytania i pooglądania, Sensu?! Bez sensu?! niech „se każdy o że :)… jak może”…i głowa do góry …być czy mieć?! dla niektórych to ważne pytanie a dla innych no cóż…nie ma prawd absolutnych…Ty jesteś JAKOŚĆ jak dla mnie i dlatego tu do Ciebie wchodzę…i lubię Twoje filmowe recenzje i sweet focie i takie tam…czyli reasumując NIE STWIERDZONO BEZSENSOWNOSCI NA TYM BLOGU…
pozdrawiam stała czytelniczka
Rozmawiałyśmy o tym ostatnio i sprowokowało mnie to do rozważań na podobny temat. I doszłam do wniosku, że – mimo zamknięcia bloga i podobnych refleksji – jednak jakiś tam sens jest. Tak, to nie pomyłka gramatyczna – jest, choć blog BYŁ. Ale ja ciągle spotykam ludzi, którzy czytywali mojego bloga. Ciągle spotykam się z ich sympatią. Ciągle korzystam ze swoich pomysłów na zestawianie ciuchów i ciągle myślę przy tym: „No kurczę, ale to jednak fajne było.” Fajne, bo fajne, ale też fajne, bo moje.
Nieważne, co zrobisz, co postanowisz – zamkniesz bloga, zaczniesz nowego, czy cokolwiek innego. Jest sens. I tym sensem naprawdę nie zawsze musi być opiniotwórczość czy zarabianie. Żal mi ludzi, którzy każdy aspekt rzeczywistości sprowadzają do zarabiania.
nie zapominaj, że zdarzało się tak, że do korzystania z internetu w kafejce czasem dawali metaxę z colą ;> To trochę jak wielcy pisarze co se siadywali w klimaciarskich knajpach i sączyli alko albo kawo. Hyhy.
Bez sensu to jest się prostytuować na blogu za byle lakier czy kiecę.
Dawali nam czy za nią buliłyśmy? 😀
Your post captures the issue pefrcetly!
raz tylko zabulilysmy a potem darmo bo pracowala tam Polka, ktora sie cieszyla ze i my Polki i jej szef o wyrazie twarzy nikczemnika pioracego kase w greckiej kafejce internetowo alkoholowej nam postawil 😀
To było wtedy jak szłyśmy do Leptokarii wzdłuż autostrady i zaczęło padać tak, że chodziłyśmy uliczkami po kolana w wodzie i na bosaka? Co za piękny, piękny dzień.
Dokładnie!!! To był jeden z najlepszych dni w ogóle na Ziemii! I było dziecko na placu zabaw, które bardzo intensywnie ujeżdżało kurczaka na placu zabaw. I chyba jak tak deszcz bardzo padał to jeszcze prądu nie było. Hehehe a po drodze do Leptokarii były jeszcze takie mega skeri osady rumuńskie i jak my pielgrzymowałyśmy do internetu to te całe rodziny tak wylęgały zza szmaciano-kartonowych konstrukcji i paczały.
Tak, to był zdecydowanie jeden z dni życia. Cały ten wyjazd był świetny i chciałabym tam wrócić…
Często my nie widzimy sensu w czymś co robimy a widzą to inni;) Ja przepadam za twoim blogiem i właśnie szkoda, że tak mało jest podobnych blogów. Swojego bloga uważam trochę za odskocznię, piszę dla siebie, później dla innych. Część blogerów zasługuje na to, żeby zarabiać na blogu, zwłaszcza kiedy widać, że to co robią jest pasją a zarabianie jest tylko przy okazji a jak ktoś już zakłada bloga z myślą kiedy i ile zarobi to po prostu na takie strony nie wchodzę. Nad wszystkim, co wartościowe się zastanawiamy, możemy czasem zwątpić, ale najważniejsze to się nie poddawać – ogólnie i złym myślom;) Mi by bardzo brakowało twojego bloga, pozdrawiam
w dzisiejszych czasach liczą się na blogu dobre zdjęcia, uroda blogerki i to, ile ma ubrań z Zary;( inne nie mają szans, takie życie;p
To ja w zasadzie dołączyłam do blogosfery w niewłaściwym momencie, kiedy to wszystko zaczęło się sprowadzać do statystyk. Ja w ogóle wiele rzeczy w życiu robię w niewłaściwym momencie. I wiecie? mam to gdzieś. Robię to, na co w danej chwili mam ochotę, jak mnie to przestanie bawić – przestanę.
Opiniotwórczość jest w dzisiejszych czasach dość względnym pojęciem, skoro nawet płytka i banalna wypowiedź pretenduje do miana opiniotwórczej, bo popełniono ją na blogu z odpowiednio dużą liczbą odsłon. A zarabianie? Fajnie jest zarabiać na czymś, co się lubi robić. Ale blogowanie nie jest jedynym sposobem, żeby to osiagnac.
That’s not even 10 miutnes well spent!
Uwielbiam cię za każde słowo powyższego posta! Odnośnie bezsensu – pisałam ostatnio u Venili, bodajże że jesteś (z nią i paroma innymi dziewczynami) osobą, której blogaska modowego z radością śledziłabym za 10-15-20 itd. lat – naprawdę. Stylówa stylówą, ale jest jeszcze kwestia oleju w głowie, poczucia humoru, rozsądnej refleksji, krótko mówiąc – ten blog COŚ zawiera. To jak z prasą – nie kupuję magazynów, bo większość z nich to obrazki+miałka treść, głównie reklamowa. Nie wchodzę na topowe blogaski, chyba że dla bek, bo są na maksa zieeew.
Wszystko jest kwestią priorytetów, moim skromnym zdaniem trzaskanie na blogach kasy to jest moment przejściowy – odbiorcom znudzi się taka formuła przyjmowania reklamy, reklamodawcom współpraca z bloggerami stopniowo przestanie się opłacać i blogi prowadzone pod kątem zysku wymrą. Mam nadzieję, że te prowadzone od serca zostaną: jako wyraz pasji, medium do kontaktu z fajnymi ludźmi albo rzygadełko do wyrzygiwania różnych swoich wewnętrzności.
Ja od ponad 5 lat prowadzę mocno niszowego blogaska ulicznego. Mam jakiś tam odbiorców, nawet czasem kompletnie obce osoby podsyłają mi materiały do publikacji – to zawsze fajne, że ktoś ma podobnego jak ja hyzia i się wpatruje w mury. Ostatnio nastąpiły dwie rzeczy po sobie: 1) moja „konkurencja” rozrosła się po przeniesieniu interesu na fb, zyskując szybko tysiące fanów (+ zainteresowanie mediów) i 2) „czytelnik” podesłał mi fotę do publikacji z komentarzem, że słał wcześniej do „konkurencji”, ale oni nie opublikowali. Z dalszej korespondencji wynikło, że mailuję z gościem, który nigdy nie kliknął z fb na link do właściwego materiału – czyli na bloga = nic nie wiedział o tym, czym się zajmuję. Napisał mi, że fatalnie robię, powinnam jak „konkurencja” przenieść się na facebooka i tam wrzucać swój materiał, bo na linki nikt nie klika, że to byłaby droga do sukcesu. Pomyślałam chwilkę i stwierdziłam, że nie chce mi się – zbierać na fanpejdżu lemingów, dla których wysiłkiem jest otwarcie nowej karty w przeglądarce, dla których repost repostu repostu bez podania źródła jest bardziej wartościowy, niż oryginalna zawartość, która nie jest „instant funny”, ale jak się zastanowić, to ma coś w sobie. Ich, kurde strata, ja sobie poprowadzę blogaska. Facebook padnie, blogasek zostanie (o ile wujka Google nie strzeli szlag i mi nie zeżre danych, przydałby się backup…). Dążę chyba do tego, że trzeba sobie wyrobić takie trochę trollowate poczucie wyższości i iść w jakość, nie w ilość. I ta jakość ma oooooj dużo sensu.
+ Urzekło mnie „Dzięki komentarzom na tamtym blogu wyrwał mnie facet, z którym obecnie mieszkam”. Mnie też jeden tak wyrwał na jakiś czas, ale happy endu dlań nie było. Za to zaciągnął mnie na forum, dzięki któremu poznałam „przyrodnie rodzeństwo” oraz patafiana, z którym schodzi mi właśnie dziewiąty rok.
Trochę zasmucił mnie Twój tekst, bo uświadomił mi ile się zmieniło od czasu Szafy Sztywniary… Kiedyś też prowadziłam bloga, ale usunęłam, nawet miałaś mnie w „linkach”;) Teraz rzeczywiście wszystko jest na opak i jakos tak bezdusznie. Niestety nie wszyscy chcą coś robić dla samej radości, bo kasa najważniejsza – takie paskudne czasy… Dlatego ja odeszłam, bo nie potrafiłam się odnaleźć wśród hejterów i odpicowanych niuń. Ale ta garstka autentycznych blogów która się trzyma wciąż, dak=jemi nadzieję, że świat Internetu nie zszedł całkiem na psy! Więc trwaj Riennahero, trwaj!
lidiaWitam. Ja zakc582adac582am spiralke dwnoikture. Za pierwszym razem po zaloc5bceniu krwawic582am przez miesic485c, wic499c zdecydowac582am sie ja usunc485c. Obecnie okazac582o sic499, c5bce nie moge brac487 piguc582ek antykoncepcyjnych i ponownie zdecydowac582am sic499 na zac582oc5bcenie spiralki. Mam ja juz dwa lata, miesic485czkujc499 regularnie i jestem zadowolona z tej metody antykoncepcji. Podejrzewam, c5bce poprzednia spirala zostac582a po prostu nieodpowiednio dobrana.
pamiętam ten design na starym blogu. strasznie mi się podobał. teraz zostały tylko fajne teksty 🙂
ja zawsze czekam na nowy post i uważam, że BEZ SENSU to by było, jakbyś przez taki tekst jednego człowieka zrezygnowała z tego, co daje Ci frajdę. o.
zgadzam się z Tobą. Niestety mam wrażenie, że blogi to „chodzące” reklamy marek wszelakich od tanich pampersów po drogie perfumy. Dziewczyny-blogerki od jakiegoś czasu uprawiają internetową prostytucję i nic sobie z tego nie robią, to dla nich normalne jak bułka z serem. Dla mnie to smutne. Kiedyś chętnie przeglądałam blogi, teraz mi się nie chce. Bo po co mam zobaczyć szafiarkę w niby to podomowym stroju made by coś tam, albo chodzącą w niewygodnych butach, ale wszystkim wciska, że są super och i ach. Dla mnie to śmieszne. Blogi Szafiarskie to były przecież takie, w których dziewczyny potrafiły wyczarować coś z niczego, stylizację z tego co mają w szafie, ciuchy z sieciówki łączyły z tymi z sh i było to smaczne, przemyślane a nie tylko narzucone przez firmy. To było coś.
Zauważyłam, że nie tylko te nowe blogerki schodzą na dno, także te „starsze”, które kiedyś były kimś, teraz są ometkowane z każdej strony przez firmy, które chcą się wyhuśtać na ich huśtawce.
Jak dla mnie to Ty jesteś jedną z nielicznych, które stoją z boku – ale to dobrze. Jesteś offowa a my uwielbiamy takich ludzi. Nie lubimy mieć wciskanego kitu, że ta czekolada jest lepsza od tamtej. I ty tego nie robisz. Jesteś sobą i się nie zmieniaj!
Chcemy mieć kogoś normalnego w blogosferze, kogo da się jeszcze czytać!
Też siedzę na blogach odkąd pamiętam i również zawiązałam w ten sposób wiele znajomości, jakąś tam swoją pierwszą miłość również przeżyłam dzięki blogosferze. Nie mam nic przeciwko zarabianiu na blogu, współpracy z firmami, ale trzeba to robić z głową, wiedząc że nie to powinno być najważniejsze, a przyjmowanie wszystkich propozycji mija się z celem. Przerażają mnie teraz „dorosłe” dzieci, które błagają o komentarze, obserwatorów, a pierwszą zakładką jaką umieszczają na blogu jest „współpraca”…
Podspisuję się pod Twoim zdaniem rękami i nogami, ale to wiesz:) Mam taką dziwną wizję, że etap rozwoju blogosfery pt. for money to tylko etap przejściowy i opiniotwórczość wkrótce znów będzie mierzona w meryteryczności a nie w zarobionej na reklamach, wpisach sponsorowanych i testach samochodów, kasie. Zresztą kwestia pieniędzy z bloga chyba jeszcze nie na każdym rodzaju pisaniny jest podstawą, pewnie blogerzy piszacy o polityce np. sie uchowali (chociaż nie mam pewności, bo tych blogów nie czytuję). W każdym razie to zachłysnięcie sie blogowaniem, jako zawodem, to nie cała blogosfera – tylko najgłośniejsza grupa, ale czy mająca monopol na jedną sluszną blogową linię? zapewne nie. W końcu to tak, jakby twierdzić, że sens mają tylko te książki, które zostają bestsellerami. A czy one zawsze są dobre? No jacha, że nie. Każdy, komu wydaje się, że ma monopol na jedyną słuszną prawdę, niech sie zastanowi nad sobą i światem i zdobędzie na odrobinę empatii:)
Zgodzę się z Tobą. Ja założyłam bloga szafiarskiego o szyciu prawie 5 lat temu. Pamiętam jak dostawałam maile i komentarze z wyrazami podziwu za sam fakt, że pokazuję się w internecie. I jaka wielka była moja radość kiedy otrzymałam pierwsze zaproszenie na spotkanie blogerek, bo przecież wiele z blogów dziewczyn sama czytałam z zapartym tchem. Niestety jestem takiego zdania, że za jakiś czas blogi większości osób się z nudzą, będzie ich po prostu za dużo, nastąpi przesyt. Ja sama widząc, co czasami dzieje się w blogosferze, mam ochotę sama porzucić mojego bloga aby nie utożsamiając się z resztą blogerek, które czasami wyprawiają takie rzeczy w osiągnięciu popularności, czytelników i komentarzy, że niedobrze mi się robi. Kilka dni temu jedna blogerka skopiowała wszystkie adresy mailowe z postu konkursowego na mpoim blogu i wysłała do nich spam w postaci zaproszenie na jej bloga i Facebooka :/ Jednak za każdym razem sobie potem przypominam, że to jest właśnie moja największa pasja i jest to po prostu cześć mojego życia. Trudno zakończyć coś, nad czym się tyle pracowało, jest nadal wielką motywacją, a momentami nawet sensem życia, kiedy nie ma się nic innego do roboty 🙂 Pozdrawiam!
Dzięki blogom poznaliśmy wielu ludzi, o których moglibyśmy nigdy nie dowiedzieć się, że istnieją.
Kiedyś zbierało się wycinki z gazet, zdjęcia aktorów( Twoja babcia, jej siostra i całe ich pokolenie) i pokazywało się koleżankom, przepisywało się ciekawe cytaty i umieszczało je na wielkich blokach rysunkowych(to ja osobiście).
Na świecie nie było tylu ludzi, co dziś. I dobrze, że dzięki blogom i znając języki(a wy dziś znacie ich, na szczęście, więcej),można zajrzeć do Skandynawii, do Francji, Kanady, USA, Japonii, czy do innych dostępnych zakątków świata.
Kiedyś czekało się tygodniami na list od poznanej w najmniej oczekiwanym miejscu w Azji( jeśli dane było tam być w tamtych czasach),osoby na przykład z Peru, o ile listonoszowi nie spodobała się koperta i znaczek, i o ile służby nie chciały przeczytać co takiego może pisać po rosyjsku, Peruwiańczyk do Polki.
Dlatego, ci którzy piszą dla pieniędzy, niech piszą.
Wy piszcie dla siebie, dla przyjemności, dla tych, którzy chcą czytać i oglądać zdjęcia.
Wielu blogerów jest o niebo lepszymi pisarzami i fotografami, niż uznani mistrzowie, którzy „kitlaszą” się we własnym sosie i przebywają w swoim towarzystwie.
O towarzystwie można by napisać osobny rozdział. Znamy to z otoczenia.
Prawda?
This comment has been removed by the author.
Pierdolenie, że bez sensu. Bez sensu jest robić coś co nie jest twoją pasją, a robisz to tylko dlatego żeby mieć z tego jakiś zysk. Jak napisał tutaj ktoś wyżej większość blogerek to prostytutki sprzedające się za kawałek lichej i nic nie znaczącej tkaniny.
Ty taka nie jesteś. Twój humor, Twoja osobowość jest pięknie pokazana w postach, które piszesz i w zdjęciach, które pokazujesz. I naprawdę wszyscy wolimy Cię taką. Bo gdybyś zaczęła się „reklamować” przestałabyś być naszą elfią księżniczką 😉
Moim zdaniem rób to co robisz, bo robisz to naprawdę dobrze.
Niestety w tych czasach pieniądz i materializm zastąpił wszystko, co kiedyś wydawało się ważne. Nic z tym nie zrobisz.
Wolę jednak takie blogi bez sensu, niż te z sensem
Pozdrawiam.
Kochana czy Cię ostatnio jakaś dzpsereyn nie dopadła z lekka???? Tak wyczuwam moim nochalem ogromnym, choć mam nadzieję, że się mylę………A nawet jak dopadła to liczę, że już przechodzi, bo te karciochy takie są jak świeży powiew :):):)Miodeczek poprostu…….
Kochanie, nie mów, że bez sensu, bo mi się serce kraje…
Cytując Scotta Schumana z wywiadu w wysokich Obcasach:
„Do tej pory myślałem, że prawdziwy fotograf to taki, który ma zlecenia np. od Louisa Vuittona i jego prace są w „Vogue’u”. Nagle zrozumiałem, że jeśli robię zdjęcia, które się podobają, coś znaczą dla ludzi, to może też jestem fotografem. Nieważne, czy mi za to płacą, czy nie, ważne, że mam odbiorców, którzy reagują.”
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,114757,12821822,Bloger_Scott_Schuman__wyrocznia_mody_meskiej__Niczego.html
mądre słowa =) ja właśnie nie wyobrażam sobie Twojego bloga bez takich przemyśleń =)
Agnieszko! tak jak pokochałam Twoje scpusarzka, tak kocham notesy a teraz zaczynam podkochiw się i w ptaszkowych kartkach. wspaniałe są ! przeleciałam tez po notesach i widzę żę uczyniłaś ich sporo……….a właściwie cała masę 😮 …………. genialna maniaczka 😀
Oj nie poddawaj się tylko dlatego, że ktoś powiedział, że to jest bezsensowne. Ważne, że Tobie to sprawia przyjemność właśnie w takiej, a nie innej formie i zawsze znajdą się osoby, którym to się podoba.
chyba 2 lata temu przeglądając portal lula.pl trafiłam na zdjęcie twojego ałtfitu(obok był podany adres twojego bloga) spodobał mi się wiec weszłam i zaczęłam przeglądać twoje posty. w każdym razie lula.pl zaprowadziła mnie na wiele blogów ale z czasem nudziły mi się one przestawałam je oglądać zapominałam o nich. z twoim blogiem jest innaczej, od 2 lat zaglądam tu regularnie, wyczekuje nowych postów itp. I właśnie sądzę że to własnie za to jak piszesz swoje teksty pod zdjęciami, co piszesz w postach na fejsiku i takie tam lubię cię najbardziej. w przeciwieństwie do tych wszystkich „blogerek” liczących tylko na zysk. widać że ty wkładasz w tę strone serce, piszesz szczeże to co myślisz i że jest to w pewnym sensie twoją pasją(?)nie powodowaną chęcią zarobku.
chwała ci za to i trzymaj tak dalej
J.
Moim zdaniem (a przynajmniej dla mnie) blog to taka własna piaskownica, w której można robić zamki z piasku, ustawiać klocki i foremki tak jak się tylko tobie podoba i to chyba też z tego jest dużo frajdy. Fajnie też jest pokazywać światu tą swoją piaskownicę, zwłaszcza jeśli spotyka się ona z uznaniem szerszego grona. Pewnie fajnie też móc czerpać z tego jakieś zyski, ale prowadzenie bloga TYLKO dla pieniędzy wydaje mi się absurdem. Bez pasji, energii i pomysłów to byłaby po prostu nudna praca.
Ciekawa jestem tego Twojego pierwszego bloga, no i zazdroszczę takich doświadczeń blogowania z czasów, kiedy blogów nie było jeszcze aż tak wiele i można było nawiązać fajne relacje.
A co do Twojego obecnego bloga, to moim zdaniem ważna jest autentyczność, a nie monotematyczność;) Poboczne tematy nie wadzą szafiarstwu, a poniekąd się z nim łączą (przecież filmy i książki też są inspirujące!) więc jeśli chciałabyś pisać o czymś więcej to jestem za!
Od dziś jesteś jeszcze bardziej moim guru niż byłaś. Moim zdaniem pieniądze mieszają ludziom w głowach (tym bardziej bloggerą). Blog bardzo szybko traci na autentyczności dla mnie, bo właścicielom palma uderza! Biję ukłony!
więcej śmiałości i pewności. masz stałe grono czytelników, więc jednak nie do końca jest to bez sensu 🙂
na pocieszenie napisze, że Twój blog jest jednym z moich ulubionych na pewno w pierwszej 10. Fajne zdjęcia z bajkowym klimatem, własne zdanie i to coś:)
Pamiętam jak kiedyś przez pół roku nie odważyłam się zapisać do Polskich Szaf bo uważałam, że mój blog jest zbyt marny, za słabe zdjęcia, za słabe stylizacje by tam się znaleźć, a teraz laski łamią regulamin nagminnie i jeszcze się wykłócają czego to tam ich nie ma, przecież spam krzywdy nie czyni eh eh Naprawdę lubię Twojego bloga i samo to, że masz takich wiernych czytelników wcale nie w małej ilości czyni blog sensownym.
Wiem, wiem teraz blogi dla wielu równa się zarobki. nie raz słyszę od różnych osób o niewykorzystanym potencjale swojego bloga ale zbyt go sobie cenie by robić na nim mega reklamowy śmietnik. Takie hobby jak układanie puzzli:) dla satysfakcji. Przed reklamą nie bronie się rękami i nogami ale z umiarem przyjmuje i po selekcji. Blog nigdy nie będzie moją pracą, jakoś tego sobie nie wyobrażam, niektórzy mówią że to brak przedsiębiorczości 😉
A skoro już się tak rozpisałam, często komentuje tylko krótko „ładna sukienka” itp wierz mi jednak, że przy każdym przeczytanym poście mam jakaś myśl, tylko jej nie uzewnętrzniam.
No właśnie nie wiem jak niby wykorzystywać swój 'potencjał’. Pisać do firm 'cze, mam bloga, daj mi pieniążka’? Jakby jakaś super firma chciała zrobić ze mną fajną akcję to świetnie, ale nie lubię się prosić i nagabywać.
ja właśnie też sobie tego nie wyobrażam, ktoś napisze super, nie napisze też ok.
Ale można np. kupić sobie fanów na fb tak z 5000, można wykupić pozycjonowanie na milion haseł, reklamować się wszędzie pod każdym postem, na każdym portalu nawet na wp pod wpisem o pogodzie – widziałam osobiście – inaczej bym nie uwierzyła. Obserwować na wymianę 1000 blogów, zrobic zdjęcie z kimś sławnym i lansować się nim tydzień — tylko takie to lekko dziwne…:(
Można kupić fanów, ale potem wchodzę na fanpage takiej jednej blogerki, na blogu maksymalnie 3-5 komentarzy pod postem, a na fejsiku 2000 fanów. Tylko, że 'mówi’ o niej tych fanów pięciu. Trochę głupio to wygląda.
nie jednej… na reklamodawców działa
Mnie w domu nauczono, żeby nie kłamać.
Dobrze, że tak Ci tu nasłodzili w komciach, bo należy Ci się dużo pozytywnych słów. Wkurza mnie, że reklamodawcy często wybierają blogi autorek nijakch, nie pokazującej na blogu żadnej osobowości autorek, tylko przez te STATYSTYKI. Mam nadzieję, że któregoś dnia napisze do Ciebie jakiś porządny sklep z zabawkami i obdaruje Cię worem kucyków pony.
P.S. Lubię Cię, Riennahero.
Takiemu reklamodawcy sprzedałabym się cała!
Dziękuję za ciepłe słowa (Tobie, ale też wszystkim powyżej), naprawdę dużo znaczą.
Zmotywowałaś fanów do odezwania się 🙂
hmmm, od czego by tu zacząć…OK!
Nie przeczytałam komów powyżej żeby się nie sugerować i napisać swoje zdanie w temacie powyższym. Osobiście nie lubię blogów konsekwentnych i ściśle trzymających temat itd. Lubię blogi nieco chaotyczne: trochę tego, trochę tamtego…tu ciut o modzie tu o literaturze czy filmie, trochę ładnych pejzaży, a kiedy indziej piękna architektura…o filmie nie wspomnę 🙂
Lubię Twój blog bo własnie taki jest. Poza tym co ważne dla mnie jestes autentyczna, piszesz zawsze tylko i wyłącznie o tym co czujesz czy myślisz na dany temat. Podoba mi się Twoje myślenie „pod prąd” i nie „main streamowe” podejście do prowadzenia bloga. Dlatego dla mnie jesteś osobą opiniotwórczą i z Twoim zdaniem się liczę bo wiem że zbudowałaś je na własnych spostrzeżenia i odczuciach a nie na statystykach innych przekazach czy sugerując sie innymi opiniami. To sie czuje. Przecież Twoi czytelnicy to ludzie myślący samodzielnie i raczej nieszablonowo 😀 jeśli mogę się tak wyrazić i fałsz czy nieszczerość wyczują natychmiast. Więc w Twoim przypadku czucie się „bez sensu” w kwestii blogowania jest zwykłym zmęczeniem materiału a nie bylejakością tego co robisz! Pomimo, iż raczej rzadko piszę komentarze to regularnie czytam bo jest co i o czym. Zaliczam się do raczej „starszej młodzieży” 😉 a jestem Twoją fanką jeśli mogę tak to ująć ;D
Pozdrawiam
Oliwia
P.S. Keep blogin’ Luv 🙂
Coraz więcej rzeczy jest w analogiczny sposób do opisanego przez Ciebie bez sensu. Nie podoba mi się to, jakoś nie odnajduję się.
Blogi się zmieniły, ale nie oznacza to, że takie przyjaźnie nie mogą się tworzyć. Cyferki nie powinny przesłaniać nam ludzi, dla których piszemy.
Gdy miałam 11 lat zaprzyjaźniłam się z dwiema innymi blogerkami, jeszcze na Onecie. Wciąż o sobie pamiętamy, choć żyjemy na 3 różnych końcach Polski i mamy zupełnie inne style życia/zamiłowania/poglądy 😉
Jasne że chce nam się tu zaglądać!! Codziennie włażę po kilka razy żeby zobaczyć czy już mogę niaseczyć oko kolejną piękną nowością. Piękne rzeczy tworzysz :-).