




Photos by Ell and me
Jest coś takiego jak syndrom jarmarku. Na pewno nazywa się to jakoś profesjonalnie, ale ja nazywam to właśnie tak. Chodzi o to, że dużo stoisk na raz sprawia świetnie wrażenie, podobnie jak mnogość rzeczy na tych straganach. Aż zapiera dech w piersiach, czuję wielką ekscytację i nie mogę się skupić. Ale kiedy pierwszy zachwyt minie i zacznę się przyglądać każdej rzeczy z osobna to okazuje się, że na jednym straganie są podrobione torebki/buty/apaszki, na drugim plastikowa chińszczyzna, a żaden wisiorek/koszulka/podkolanówki/torba nie zachwyca mnie aż tak, żebym chciała na nie wydać swoje ciężko zarobione pieniądze i kochać do końca świata. W przypadku cupcakes okazuje się wtedy, że nie lubię dostępnych smaków.
Podobno tak samo jest z dziewczętami, które widzi się w grupach 😉
Syndrom jarmarku dopada mnie wszędzie, czy to na Camden, Brick Lane, Borough Market czy Jarmarku św. Dominika w Gdańsku. Koniec końców prawie nigdy nic nie kupuję. Macie podobne odczucia?
35 thoughts on “Camden Town”
Wiem, o czym mowa. Mam ten syndrom w „indyjskich” sklepach, na przykład tych z sieci Lokaah. Po pierwszym zachwycie – tyle tego, takie kolorowe i takie tanie!!! – biorę do ręki i stwierdzam, że badziew 🙂 Nie mówię, że zawsze jestem twarda i opieram się kolorowym duperelkom, ale 90% tego, co bym wyniosła w pierwszej minucie, traci cały urok w następnej.
Mam identycznie. Kiedy pojechałam do Londynu, to myślałam, że umrę z zachwytu na Camden, a ostatecznie wróciłam z niczym.
Piękne, niesamowicie klimatyczne zdjęcia! Fotografia z samochodem – rewelacja
Ciekawe. Faktycznie, też mam coś takiego, że przy mnogości stoisk wpadam w dziki szał a jak później przyglądam się wszystkiemu to nic nie mogę wybrać. Ale to raczej wynika z tego że nie wiem, na co się konkretnie zdecydować, bo widzę tyle ładnych rzeczy. W konsekwencji nie kupuję nic 😉
Uwielbiam zdjęcie z samochodem 🙂
Świetna czapka. :3
Uwielbiam takie płaszczyki, całoś bardzo, bardzo ciekawa! 🙂
Pozdrawiam 🙂
ja mam zwykle taki 'syndrom’ w zwykłych sieciówkach, wszystko razem wygląda super, a jak biorę do przymierzalni to przestaje mi się podobać 😉
super płaszczyk 😉
Jitka Kupkove1 napsal:Dobrfd den, v le9tě jsem se s ve1mi setakla na jarmarku ve Velkfdch Karlovicedch. Pe1n dcerce za pedsničku šikovnfdmi prsty vyrobil kre1snou kočičku z dre1tu. Pe1r věced jsme si u ve1s i koupili. Jsem re1da, že jsem vaše stre1nky objevila. Moc se mi ledbed co vyre1bedte. Pěknfd den Jitka
Ten ’ syndrom ’ dopada mnie w sieciówkach , najczęściej w H&M-ie . Na wieszaku wygląda fantastycznie , a na mnie okropnie .
Jeżeli kupuję rzeczy to dbam o to , żeby je uwielbiała nosić i żeby nie zmarnować pieniędzy , w dodatku nie do końca moich , tylko od rodziców , którzy ciężko na je pracowali .
Genialne zdjęcia 🙂
Pozdrawiam !
Czy Paryska jest naprawdę paryska i tym można tłumaczyć tę pokaleczoną polszczyznę, która aż wywołuje skurcz serca?
Podejrzewam, że nawet w Paryżu nie stosują spacji przed znakami przestankowymi:)
Me1te doma veselo 🙂 Mně zase mized předbory a vařečky, a když večer ukledzedm hračky, tak je to: lego, lžedce, kkosty, vidlička, krabice s panenkama, vařečka…atd.
Francuzi stawiają spację przed „?” i „!”, ale przed „.”, „,” itp już nie. Patrzenie na interpunkcję Paryskiej mnie boli.
Jani, a jak to chutnalo??? :-)))Ze1stěrky jsou ne1dherne9, asi se do nich budu muset putsit taky – s ohledem na to, jak holky vypadaly po dnešnedm „vařened”.
admin napsal:Dobrfd den, vfdrobky je možne9 ziokupat online v Eshop.dratenictvi.cz, kde najdete všechny vfdrobky, ktere9 jsou aktue1lně dostupne9 k prodeji. Vstupit do eshopu můžete kliknutedm na ESHOP.DRATENICTVI.CZ v ze1ložce Kontakt. Pěknfd den, Marke9ta
Słynny „The cheerleader effect”. Zdecydowanie prawdziwy podczas świątecznych zakupów 😉
Mam bardzo podobnie, choć akurat na wrocławskim jarmarku bożonarodzeniowym są stoiska ze świetnymi czapkami (nie wiem, jak w tym roku, bo jeszcze nie byłam, nie lubię tłoku), wiele mi się podoba nawet po bliższym przyjrzeniu, ale niestety, zazwyczaj stwierdzam, że ceny jednak sobie krzyczą za wysokie, a jak jakimś cudem akurat wtedy nie mam pieniędzy…
Mam bardzo podobnie. Często zachwycam się samym obrazkiem, całością np. piękną i kolorową sklepową wystawą, robi na mnie wrażenie, ale jak przyjdę bliżej i nie daj Bóg mam coś kupić to wtedy czar pryska, a rzeczy pojedynczo nie wyglądają tak zjawiskowo jak w grupie. Za to u Ciebie podoba mi się wszystko i wszystko bym przygarnęła, razem z Tobą. 😀
Pozdrawiam serdecznie.
Syndrom jarmarku miałam zawsze w „chińskiej” dzielnicy pod Stadionem Dziesięciolecia, wiem że wietnamskiej, ale pridukty z Chin były 😉 Trochę mi jej brakuje.
A co do Twego nakrycia głowy, ostatnio odkrywam coraz więcej związków Smerfów z komunizmem. Papa Smerf to oczywiście Marks, czerwona czapka to czapka z rewolucji francyskiej, kolory biały/niebieski/czerwony oczywiście też. Poza tym ostatnio łażę po domu w chustkach, moje dziecię weszło w wiek łapania za włosy i Tomi mnie drażni wołając „papo snerfie”. Przez co czerwone czapki prawie nigdy nie kojarzą mi się z Mikołajkami 😉
Skoro każdy film jest polityczny wg Comolliego i Narboniego, to serial też, więc Smerfy to jak najbardziej komuna z Marksem na czele.
Z kolei „Król Lew” to propaganda monarchizmu – tak przynajmniej twierdzi mój brat, dla którego też wszystko jest polityczne:D Co do syndromu, najczęściej dopada mnie w zwykłych sieciówkach. Na jarmarku świątecznym we Wrocku kupuję zwykle tylko przyprawy, wręcz rzucam się na nie, i jakoś mnie inne stoiska nie obchodzą wtedy (chociaż w tym roku kupiłam kolczyki).
o taaak, mam to w Primarku 😉 niby wszystko ok,ale przy blizszym poznaniu asortymentu stwierdzam, ze 80% to badziew;)
Zawsze się zastanawiałam jak to właściwie nazwać 😀 Dokładnie tak samo mam, oczopląs, zachwyt, chce wszystko a potem przy bliższym pozonaniu wychodze z gofrem z podwojna bita smietana i tyle jest z mojego „obizemuszemiectowszystkooo!” ;))
frytki to ja zjem ze wszystkim tylko efekty sa oplakane ;)ale Ty mieszkasz po tej bardziej lux stronie Londynu,wiec moze landlord uznal ze mozna pomarznac dla efektownego dizajnu,haha. a maslo,no coz.Zjesc to zjem ,ale jak tu je z czyms slodkim polaczyc?!;)
Ta, w najdroższym hrabstwie w UK :/ Wolałabym chyba mieć wykładzinę i pająka i setki funciszy w portfelu.
A masła nie łączyć ze słodkim tylko z oliwkami, szyneczkami i innym takim!
bluznisz z gdanskim jarmarkiem! ja wjem ze ide tam szukac konretnych winyli i kupowac litewska suszona wolowine w ilosciach takich na jakie pozwala mi budzet w portfelu! ;>
Miło zobaczyć troszkę kwiatków, choćby dzianinowych, tej zimy:)
Kwiatki zimą, to jest to;) Świetny zestaw!
czapa! obserwuję i zapraszam do siebie:)
bardzo inteligentny komentarz
jak ja kocham Camden … juz jeczalam na fb, ale kurcze.. serio tesknie za Londynem. i za nocnymi powrotami z Camden i za Cyber Dog (mimo ze w sumie nie moje klimaty) i za azjatyckim take away …. aaaaaaaaaaaa.
to zależy czego szukam ale zazwyczaj też wracam z pustymi rękami …ten płaszcz jest obłedny pozdrawiam
Na Camden byłam tylko raz ale kocham te bazarowe klimaty 🙂
Pozdrawiam,
MEG
Me1te doma veselo 🙂 Mně zase mized předbory a vařečky, a když večer ukledzedm hračky, tak je to: lego, lžedce, kksoty, vidlička, krabice s panenkama, vařečka…atd.
Vědět, že jsou na jarmarku k doste1ned takove9 ne1dhery, tak se tam vpayrvedm 🙂 Jsi neuvěřitelně šikovne1, doufe1m, že tak aspoň za tři roky dose1hnu tvojed šiced-pletaced farovně 🙂 Novire z ND