Marta Dziok-Kaczyńska

7 stycznia, 2013

Przechadzając się po angielskiej wsi, dotarłam w końcu do celu wyprawy. Oczywiście jeśli wyprawą nazwiemy półgodzinną pieszą przechadzkę po chodniku. No, może nieco dłuższą niż półgodzinną, bo ktoś musiał przecież sfotografować te wszystkie domki i płotki i zatrzymywać się co trzy minuty, bo tutaj leci dym z komina, tam stoją koniki, a jeszcze po drodze...