Zgodnie z postanowieniem nie kupiłam żadnych ubrań od 18 dni. Wiem, że dla niektórych to jak mgnienie oka, dla mnie niekoniecznie. Dwa razy było blisko. Oczywiście jestem dziewczyną z zasadami więc trzymałam się listy dozwolonych rzeczy, ale i tak zdołałam pokonać żądzę ciuszka.

Pierwsza chwila słabości spowodowana była wyprzedażą w Dahlia. Sukienka mogłaby być tą idealną boho czarną kiecką, której brakuje w mojej szafie, wyprzedała się w ciągu dnia i tyle ją widziałam. Do dzisiaj niestety o niej myślę (nie, że całymi dniami, może dwa czy trzy razy dziennie sobie przypomnę podczas malowania paznokci albo picia drinków z palemką), ale nie czuję bólu porażki, raczej chęć znalezienia jeszcze lepszej.

Drugą sukienkę znalazła dla mnie Myszak w Gdańsku, a potem trafiłam na nią w Tkmaxx w Woking. Na początku w ogóle mi się nie podobała, chwilę potem już bardziej, aż w końcu prawie ją kupiłam. Tutaj jednak z pomocą przyszedł blog. Skoro już napisałam o odwyku to czy chcę napisać, że go przerwałam dla tej kiecki? Nie była idealna, więc odwiesiłam ją na wieszak.

I wiecie jak się czuję? Jak Galadriela, która pokonała Pierścień. Oczywiście w jednym przypadku pierścienie się po prostu skończyły, ale efekt końcowy i tak jest taki sam, prawda? 😉

Kilka dotychczasowych przemyśleń na temat odwyku:
-chodzenie po sklepach póki co nie przeszkadza, nawet jeśli coś mi się podoba to widzę jak na dłoni wszystkie wady tej rzeczy, np. średniej jakości tkanina, niedopracowany krój itd
-umieszczenie postanowienia na blogu badzo mnie motywuje, ponieważ byłby to straszny obciach okazać słabość przed Czytelnikiem
– po ciężkim miesiącu świątecznym moje konto wciąż ma się nienajgorzej
– biżuteria/szaliki/czapki/rajstopy, nawet buty nie są ubraniami :>
– dobrym sposobem na uniknięcie zakupów jest przestanie traktowania ich jako sposobu na spędzanie wolnego czasu, oczywiście nie chodzi mi o zupełne zrezygnowanie z zakupów w grupie koleżanek czy nawet poprawy humoru nową rzeczą raz na jakiś czas, ale raczej zmiana podejścia 'nie mam dzisiaj nic w planach więc pójdę do centrum handlowego’, które nie było mi obce

Także jedziemy dalej.

PS Jak Wam się podoba nowy nagłówek? Autorką jest jak zwykle Zyza od Zyzanna Illustration.

Podoba Ci się? Podaj dalej »

Newsletter

Subskrybuj Elfią Korespondencję

Czymże jest newsletter? Może być różnymi rzeczami. Może być sposobem na zawalenie skrzynki i wciskaniem swojego produktu przy każdej możliwej okazji. Może być wspaniałym narzędziem do budowania bliskiej relacji ze społecznością. Albo czymś pomiędzy. Czasem nawet czymś fajnym. I o to będę walczyć.

Zapraszam Cię do zapisania się na mój newsletter Elfia Korespondencja. Wchodzisz w to?

Administratorem danych osobowych podanych w formularzu jest Marta Dziok-Kaczyńska, Ellarion Cybernetics Ltd., Paul Street 86-90, London, United Kingdom. Zasady przetwarzania danych oraz Twoje uprawnienia z tym związane opisane są w polityce prywatności. Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie polityka prywatności oraz regulamin serwisu Google.
61923936_301827807423707_1414915001336679940_n copy

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska
Riennahera​

Nie chcę sprzedać Ci wizji perfekcyjnego życia jak ze strony w kolorowym czasopiśmie. Chcę być dobrą sobą i porządną osobą. Może Ty też?

13 thoughts on “Raport z odwyku”

  1. Brawo,zupelnie popieram Twoje podejscie i… masz swieta racje co do zakupow jako sposobu spedzania czasu. Twoj odwyk ma we mnie zagorzalą kibickę. A wiesz, co jeszcze dziala? Mieszkanie z dala od centrum handlowego. W moim miescie,procz jednego ogromnego centrum, praktycznie nie ma sklepow (nie licząc spozywczakow,oczywiscie). A ze do centrum piechotą za daleko a ja nie mam prawka… to i grosz się oszczędza, i bzdur nie kupuje, i czasu na podęcie wlasciwych decyzji o ubraniowych zakupach jakos wiecej. Pozdrawiam ;)))

  2. Ja w UK potrafię miesiącami nie wchodzić do CH i nie kupować sobie ubrań. No ale bieda mnie tu przywitała ponad rok temu, a większość tego, co wpada na konto idzie na wyjazdy, więc nie mam wyjścia;)

  3. jak tu nie chodzić po sklepach jak zaczęły się zimowe wyprzedaże :c
    na szczęście zainspirowałam się Twoim wpisem i szukam tylko rzeczy, których jeszcze nie posiadam, a nie kupuję już kolejnej pary spodni, takiej samej jaką mam w szafie tylko w innym kolorze.

    a! urzekł mnie nowy nagłówek 🙂

  4. ja na wyprzedażach kupiłam tylko skórzaną ramoneskę, ale to jest ciuch na całe życie, więc się nie liczy jako fanaberia. a tak poza tym to jestem twarda, a jak się łamię przy swetrze w łosie, to sięgam po metkę i przypominam sobie że akryl nie jest godzien moich pieniędzy. na razie działa.
    nagłówek jest świetny!!!!

  5. Marta, a ja to widziałam taką dżinsową kiecę w Cubusie ON SEJL …
    Nawet chciałam przymierzyć, ale przypomniałam sobie, że jeśli wydam jeszcze choćby złotówkę na szmaty, to będę musiała żyć o chlebie i wodzie, więc … ;)!

  6. właśnie zdałam sobie sprawę, że w tym roku nie kupiłam jeszcze żadnego ciucha. i odgapiłam od Ciebie listę zakupów w telefonie, ale poza torebką idealną mam tam np. nową pralkę 😉

  7. Nagłówek genialny!!!
    Brawa dla autorki, od razu jak weszłam na bloga zostałam pozytywnie zaskoczona. Poprzedni też był w porządku i pasował do Ciebie, ale zmiana była dobrą decyzją. powiało świeżością;-) Ogólnie pomysł bardzo ciekawy, różni się od banalnych i oklepanych całusków, dmuchawców, ptaszków, listków i cholera wie czego;)
    Bardzo mi się podoba:)

  8. nienawidzę chodzić po galeriach. razi mnie wszystko: te jaskrawe światło, irytująca muzyka, tłum ludzi, ciuchy, które wyglądają z daleka na ładne, a gdy patrzysz z bliska z wieszaków wychodzą szmaty i straszą. widzę więc same zalety tego odwyku i życzę wytrwałości 🙂

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top