Większość z nas w wieku dziecięcym chce być już dużym i dorosłym. Bo nikt nie będzie kazał wcinać zupy mlecznej, odrabiać pracy domowej czy iść spać po dobranocce. Potem nie możemy doczekać się legalnego kupowania alkoholu czy papierosów i bycia wpuszczanym do każdego klubu, na który tylko przyjdzie ochota. No i stajemy się dorośli i…szału brak. Bo nieograniczone możliwości i wolna wola cieszą, ale ucieka nam za to sporo frajdy. Bo jednak całowanie się po krzakach, żeby mama nie widziała, albo chowanie na dnie plecaka zdobytej w pocie czoła puszki piwa ma swój magiczny urok, dla którego warto przecierpieć zadania z chemii.
I tutaj niespodzianka, bo brak tej samej frajdy, którą jeszcze przed chwilą odczuwaliśmy robiąc to wszystko, czego robić nie powinniśmy albo nie było nam wolno, nie jest jedynym co nas zaskoczy.
1.Nie stajesz się nagle mądry.
Orientujesz się natomiast, że wszyscy ci dorośli, których uważałeś za odpowiedzialnych i którzy sprawiali, że czułeś się bezpiecznie często jechali na freestajlu. I że większość z nich tak naprawdę nie jest mądrzejsza od Ciebie, czasami wręcz przeciwnie. Nagle stajesz twarzą w twarz z Otchłanią. To przerażający moment, warto mieć pod ręką zaufanego misia.
2.Życie nie układa się samo.
Niestety wszystko co się dzieje jest sumą naszych wysiłków i decyzji pomnożoną przez naszego farta. Ponieważ jak już wspomniałam nie stajemy się automatycznie mądrymi, czasami bywa ciężko. Nie ma też co liczyć na znaki na niebie czy inne drogowskazy, które powiedzą nam co należy robić, co jest dla nas dobre i czy jest odpowiedni czas na pewne decyzje i przedsięwzięcia. Najgorsze jednak, że za większość rzeczy nie możemy już winić złej mamy, okropnego taty czy głupiej nauczycielki. Można ewentualnie mieć pretensje do Boga czy innych sił wyższych, ale sami wiecie jak One zwykle na te pretensje reagują.
3.Samo się też nie posprząta.
Jeśli nie mieszkasz z mamą ani inną istotą, która się nad Tobą lituje, istnieje duże prawdopodobieństwo, że odkurzacz pozostawiony samotnie na środku pokoju po miesiącu nadal będzie stał w tym samym miejscu. Kurzowe koty i zajączki mają natomiast własne imiona i nazwiska i właśnie organizują wybory parlamentarne. I niestety nie znikną, bo strzelisz focha albo powiesz, że jesteś taki zmęczony.
4.Nagle od cukierków zaczyna rosnąć zadek.
Jeden z momentów zwrotnych w moim życiu. Na drugim roku studiów patrząc na przypadkowo zrobione zdjęcie zobaczyłam swe rączki pulchniutkie niczym u niemowlaczka. Zareagowałam podobnie jak Luke na wieść, że Vader jest jego ojcem. Żegnajcie czekolady pochłaniane po dwie naraz i słodkie płatki śniadanowie, Coca Cola codziennie do obiadu zagryzana batonem na deser. Witaj dieto.
Oczywiście niektórzy z Was nigdy nie doświadczą tego stanu i mogą się w duchu cieszyć. Chociaż w sumie nie ma z czego, bo i tak umrzemy.
5. Wciąż masz ochotę wyjść z domu w majtkach w kropki i iść do parku karmić kaczki.
Co serdecznie polecam, bo pozwala to na zachowanie zdrowia psychicznego. W końcu czymże jesteśmy wobec tych karmionych kaczek. Pokolenie przychodzi i pokolenie odchodzi, a kaczka trwa po wsze czasy. No chyba, że jej nie nakarmisz, paskudo.
Jeśli Wasze dramatyczne doświadczenia różnią się od moich to chętnie o nich poczytam. Chyba, że jesteście piękni, chudzi i wszystko Wam w życiu idealnie wychodzi, a pokój sprząta się sam lub przy pomocy sprzątaczki. To wtedy nie 😉
Photos by Ell and me
43 thoughts on “Pięć rzeczy, które Cię zaskoczą kiedy staniesz się dorosły”
O matko – mam dokładnie te same odczucia. Szczególnie z jedzeniem – kiedyś mogłam jeść co chciałam i nie ćwiczyć, a teraz muszę unikać słodyczy i inne smaczne śmieci oraz ćwiczyć. 😉 Jeszcze jeden minus dorosłości – zmiana wartości pieniędzy. Za młodu 5 zł to był majątek, a teraz? 500 zł to czasem mało. 😉
Pięknie wyglądasz, stylowo i szykownie:) uwielbiam takie połączenia!
Pozdrawiam
http://zabic-garsonke.blogspot.com/
Genialny post ;DD Wkraczam w dorosłość za niecały miesiąc, więc dzięki za wskazówki ;p
Tak bardzo wielbię ten post, że z cichej czytelniczki zmieniam się w komentatorkę ;]
Punkt czwarty jest najbardziej okrutny. To uczucie… kiedy na studiach odkrywasz, że się nie mieścisz w licealne dżinsy i nie możesz już zapiekanki zagryzać batonem i popijać żelkami. Straszne.
Zgadzam się ze wszystkim – dla mnie też najbardziej chyba uderzające w dorosłości jest to, że ty jako osoba, poza Twoją matką, kotem i ewentualnie partnerem życiowym (a i to nie zawsze), nikogo nic nie obchodzisz – nikogo nie obchodzi czy się dobrze/źle czujesz, czy masz pomysł na życie czy nie, czy masz doła czy nie itd. Jedynymi szczerze zainteresowanymi osobnikami to Ci łysi podchmieleni, którzy pytają „Czy masz jakis problem” – ale po krótkim zaskoczeniu już wiesz, że tak naprawdę i na to nie ma dobrej odpowiedzi:D E.
Boże, mam te same wisielcze odczucia!
Justyna
mnie dosc zaskoczylo, a przy tym zasmucilo to, ze odkad sie przeprowadzilam i zaczelam studiowac nagle wszyscy zaczeli zwracac sie do mnie per 'pani’. oczywiscie rozumiem zasadnosc takiego zwrotu na uniwersytecie, ale czemu nagle wszyscy: sklepikarki, panowie żule, sprzedawca 'metra’, czemu oni wszyscy zaczeli tytulowac mnie 'panią’ kiedy jeszcze pare miesiecy temu bylam po prostu chudym wyrostkiem, dziewczyną, ewentualnie pannicą (kiedy szatniarka przeganiala mnie szczotką). nie rozumiem jakim sposobem umknął mi tez istotny fakt, że jestem już 'panią’, może nawet (o zgrozo) 'kobietą’, niemal 'matroną’?!
oddajcie mi moją niewinnosc! chcę być na powrot dziewczyną :<
Uwielbiam Twoje wpisy. Oj tak, dorosłość jest przerażająca i wmawiam sobie, że jeszcze nie nadeszła.
No to możesz się cieszyć, że chociaż w dzieciństwie czekolada nie zamieniała Ci się na fałdy na brzuchu. U mnie w tej kwestii nic się nie zmieniło, a teksty w stylu „po 20tce Twoja waga się unormuje” mnie nie dotyczą. Chudniecie i tycie to prawie moje hobby.
Co do punktu 1 to ja zazdroszczę tym doroslym (ej, mam dopiero 20 lat, jeszcze się nie poczuwam :P) takiej cierpliwej, wzniosłej życiowej mądrości. Wiedza szkolna i akademicka szybko z glowy wylatuje o ile nie leży w kręgu twoich zainteresowań. Nie pamiętam już większości reakcji i wzorow chemicznych typu 3-metylo-1-fenylo-4propylotrotylodylomylolilololo a byłam z chemii calkiem niezla. Z drugiej strony znam na pamięć dużo polskiej i nie tylko poezji, potrafię interpretować sporo dobrych i złych rzeczy ze swiatowej literatuty, wiem calkiem sporo na temat filozofii i sztuki, ale mimo calej tej wiedzy nie potrafilam wyjść poprawnie z mieszkania nie psując przy tym zamku, miałam problem z dogadaniem się w urzędzie czy z załatwieniem sąsiedzkiej sprawy.
ja na bolączki dorosłości polecam wyprowadzkę z domu. nigdy nie zrozumiem ludzi, ktorzy majac mozliwosci wyprowadzki, odwlekają ten moment. moze to temat na oddzielny post, ale wyprowadzka to najlepsza rzecz jaka moze sie przydarzyc na poczatek 'doroslego zycia’. dzieki niej poprawilam relacje z rodzicami, docenilam ich obecnosc i rady, dom stal sie utesknionym, pieknym miejscem, a przestal byc irytującą zlotą klatką, poza tym nauczylam sie gotowac i stalam sie odpowiedzialniejsza – to tylko kilka podstawowych zalet.
Też nie rozumiem tych osób, ale na powyższe bolączki wyprowadzka i tak nie pomaga 🙂
racja, ze nie na wszystkie, ale moim zdaniem na sporą ich ilość – tak 🙂
Uch, u mnie było trochę inaczej. Nie mogłam pojąć, po co ludziska pija piwo po kryjomu, ja mogłam się napić właściwie kiedy chciałam i może dlatego mnie to nie rajcowało (wychowano mnie w poczuciu wstrętu dla upijania się niezależnie od okoliczności i bardzo źle znosiłam widok moich pijanych rówieśników, zresztą mam to po dziś dzień). Kiedyś kolega omal mnie nie zabił moim własnym śmiechem, kiedy mi powiedział, że od picia piwa człowiek się robi bardziej dojrzały (tak, mówił to poważnie, lata licealne). Oczywiście zabraniano mi tego czy owego, guzik mnie to obchodziło, nie było takiej istoty na ziemi, która dałaby radę wcisnąć by we mnie lane kluski czy rzodkiewkę, a co dopiero zabronić mi cokolwiek zrobić, pewnie dlatego niespecjalnie mi wychodziła ta walka, po co walczyć skoro człowiek wie że i tak wszystko będzie tak jak sobie zaplanował. Raz jeden madre zamknęła mnie w mieszkaniu, żebym nie pojechała na wycieczkę szkolną, była taka draka, że więcej już tego nie spróbowała. Zwłaszcza że jej uświadomiłam, że moja wychowawczyni to bardzo zdenerwowało, bo nagle okazało się, że miałam być i mnie nie ma albo gdyby się okazało że wybuchł pożar, to musiałabym skakać z 11 piętra, bo nie mogłabym się wydostać. Zresztą Madre kompletnie niczego nie osiągnęła tą „karą”, no może miała wyrwane z życiorysu kilka dni, bo zemsta moja była straszna 😉 Już nie pamiętam o co jej chodziło, chyba o jakies nieposprzątane biurko czy inne duperele.
Nie pamiętam momentu wejścia w dorosłość, chyba byłam dorosła i odpowiedzialna wcześniej, miałam wewnętrzne przekonanie o tym, że moja mama i mój brat bez mojej uwagi zginą niechybnie i chyba właśnie dlatego. Moje dzieciństwo skończyło się jakoś we wczesnej podstawówce, nie bardzo miałam ochotę na misie i lalki. Skończyło się. Myślałam, że nie wróci ale nie. Wróciło po latach, mam kupę maskotek, kocham klocki i chyba sobie odbijam tamte lata. Nie odczułam nigdy poczucia buntu wieku dorastania, jakoś zawsze szłam trybem alternatywnym i chyba już tak zostanie 😉
Punkt 4 spadł na mnie jak grom z jasnego nieba, po latach bycia super chudym człowiekiem jedzącym wszystko w przerażających ilościach gdy tylko wyjechałam na studia stałam się grubciem 😀 Powrót do dawnej wagi był cieżki i bolesny 😀
O ja bym zdecydowanie dodała do tego szok który przeżyłam gdy dotarło do mnie, że ilość energii i sił oraz potrzeba snu drastycznie się zmieniły. Robię o wiele mniej aktywnych rzeczy (kiedys rower, roli, porzadku, pielenie grzadek w ogrodzie dziadkow, zamiatanie podwórka, bieganie, granie, darcie paszczy) a potrzebuje o wiele więcej snu i o wiele mniej mam energii na to co robie. To jest dopiero szok. Nawet większy od tego czekoladowo-pożywieniowego dgy dotarło do mnie, że makdonald nie jest już obojętny dla pbdowu mojej talii ;))
Ja dość długo nie musiałam się martwić dorosłością, bo studiowałam przez sześć lat, dodatkowo całkowicie polegając na wsparciu finansowym rodziców. Można powiedzieć, że dorosłość zaskoczyła mnie znienacka 😉 Nie lubię w niej nieustannego poczucia własnej odpowiedzialności, świadomości, że absolutnie każda z naszych decyzji może mieć nieodwracalne(lepsze lub gorsze) konsekwencje. Nie lubię tego, że dorosłość często nas zmienia, i to w takich ludzi, którymi nigdy nie chcieliśmy się stać. I tego „dorosłego” podchodzenia do wszystkiego na zimno. I tego, że zawsze jest za mało czasu. I jeszcze przerażającego poczucia, że jesteśmy śmiertelni, to dość nieprzyjemne, nawet dla kogoś, kto w czasach nastoletnich nieustannie rozmyślał o marności życia i przemijaniu 😉 Ale w zamian za to wszystko dostaje się wolność i prawo do decydowania o samym sobie, wydaje mi się, że to przewyższa wszystkie złe strony dorosłości.
Rozpisałam się, i to dość ponuro. Czuję, że czas wyjść i pokarmić kaczki 🙂
Dla mnie bolesne było uświadomienie sobie, że nikt za mnie nie rozwiąże problemów. Kiedy byłam mała i coś się stało, wystarczyło, że poszłam do mamy i jej wszystko opowiedziałam. I problem stawał się mniejszy, a mama zawsze miała dobre rozwiązanie.
A teraz to do mnie przychodzi moja i córeczka i muszę jej pomagać i koić dziecięce lęki, ze swoimi, dorosłymi – zostaję sama…
Szósta – dorośli wcale nie są bardziej mili od Maciusia, który chwilami dzieciństwa spędzonymi w piaskownicy, naparzał Cię po głowie łopatką i sypał piaskiem po oczach. Ani od Szymka, którego targanie za włosy i szczypanie stały się szkolną rutyną. Ani od Ani, która rozpowiadała koleżankom jaka to jesteś gupia i pokazała Ci język.
Dorośli robią to samo tylko w bardziej perfidny sposób 🙁
I na dodatek są tacy uparci i nierozsądni! Codziennie jak oglądam albo czytam wiadomości dostaję depresji z powodu niektórych wydarzeń.
Taki tekst przydałby mi się parę lat temu. Trochę późno zrozumiałam, że w życiu wszystko trzeba sobie wywalczyć nic nie przyjdzie samo, jak w amerykańskich filmach familijnych, gdzie człowiek niemal słyszy głos z nieba, doradzający wybór zawodu, a jeśli się za coś weźmie, nagle wszystkie okoliczności są sprzyjające.
Dopiero po studiach musiałam się zmierzyć z dorosłością, która jest przede wszystkim brutalną weryfikacją tego, czego uczą na studiach.
A odkrycie, że nie mogę jeść wszystkiego, na co mam cohotę, było dla mnie bardzo bolesne 😉
Niestety, mam tak samo, życie ależ jesteś nie sprawiedliwe 😛 wczoraj odkurzałam mieszkanie o 21 bo moje najdroższe trzyletnie dziecko po zabawie w piaskownicy wysypało piasek z butów na dywan, aaaa…a jeszcze przeciez tak zupełnie niedawno zdawałam maturę 😀
Dla mnie szokiem była impreza na której wszyscy znajomi siedzieli przy stole, polewali sobie wódkę, jedli i dyskutowali. Nagle ktoś zwrócił nam uwagę, jak to wygląda – nie jest to już „plenerowe piwo”, a impreza przypominająca imieniny babci. Załamaliśmy się wtedy własną starością.
Pierwszy rok mieszkam sama i studiuję, ale pozostaję nadal pod dużym wsparciem (nie tylko finansowym) rodziców. Jestem przerażona faktem, że już niedługo zostanę pozostawiona sama sobie i że każda decyzja będzie miała konsekwencje, z którymi sama będę musiała sobie radzić.
Jest jeszcze jedna rzecz, która mnie zszokowała – to, że pojawiają się już koleżanki i koledzy biorący śluby, zachodzący w ciążę, zaręczający się. Mimi że mam chłopaka od dwóch lat, mi jest zdecydowanie nie śpieszno!
A ja pytanie może ciut z innej beczki-czy wyjeżdżając do UK znałaś tak idealnie angielski, w sensie czy czułaś ze nic nie jest w stanie Cię zaskoczyć czy jednak miałaś świadomość,że czegoś tam nie umiesz i na początku możesz mieć problem z dogadaniem się? Pytam,bo niestety pod koniec roku wcisną mi ten plastikowy prostokącik zwany dowodem który podobno ma świadczyć o tym,że och ahh jestem juz dorosła i jak na dorosłą osobę przystało muszę również takie decyzje podejmować, a chociaż mam wielką ochotę schować sie pod łóżkiem i pozostawić tą decyzje wszechwiedzącej mamie to niestety los mnie wykiwał i sama będe musiała zadecydować czy jestem na tyle odważna,żeby po liceum wyemigrować.
Problemu z dogadaniem się nie miałam, ale trochę czasu zajęło zanim przestałam się uważać za towarzyskiego tłumoka, który nie ma nic do powiedzenia. Ale odwagi, jedź i już! Zawsze możesz wrócić.
Dla mnie o dziwo pozytywem jest fakt,ze jak cos spsocę (unikam bluzgow ostatnio;]) to nie mam na kogo zwalic. Wielkim bleee jest za to swiadomosc przemijajacego czasu… i ilez ja go to juz zmarnowalam! ;D i czynie to nadal, piszac te oto slowa. Nevermind.A dorosli maja zaiste podlejsze alternatywy niz ciagniecie za wlos czy smyranie pokrzywa po karku,auc.
hihi, to sie wypowie czterdziestka (i singielka z odzysku): przerzedza sie pula interesujacych mezczyzn!!! dramatycznie
wszyscy fajni, ciekawi, jakos wygladajacy, niepopaprani, sa w zwiazkach i zazwyczaj z fajnymi babkami i dziecmi a to co wolne i do wziecia RATUNKU!!!!!!
tak po trydziestce piatce sie mi zrobilo i trwa, przedtem nie mialam pojecia o co chodzi, jak mi Mamucha mowila, ze to nie tak latwo w pewnym wieku, kogos fajnego i z wzajemnoscia spotkac
ZDZIWKO
a poa tym to ja lubie raczej doroslosc a nawet ekhem dojrzalosc
sie uspokoilam jakby nieco 🙂
mniej dramatow, mniej paniki, mniej rwania pior rudych z lepetyny, mocniejsze przedswiadczenie, ze przeciez sobie poradze JAKOS 🙂
daje rade 🙂
Na studiach w ogóle okazuje się, że fajnych facetów jest strasznie mało. Nie wiem, czy spotkałam przez pięć lat chociaż dziesięciu, z którymi chciałabym się zapoznać gdybym była singielką. A co tam dziesięciu, może nawet pięciu by się nie znalazło. Obawiam się, że jednak nasze 'dorosłe’ kobiece wymagania też robią swoje 😉
hmm no i po przekroczeniu 18tki czas płynie tak jakby szybciej:D… dodałabym jeszcze do tej listy zmarszczki i takie tam inne nieprzyjemności. obiad też się sam nie ugotuje, a już najgorsze co może być to jeść go samemu. a miało być tak pięknie… na zakończenie wklejam to: http://25.media.tumblr.com/93894ff399667be085b86c3de756280d/tumblr_mjvc79i5Vw1rvucyjo1_500.gif
Genialny kombinezon! Jak zwykle ślicznie wyglądasz;)
plus będąc dorosłym bardzo łatwo wpada się w tarapaty! co gorsza, samemu trzeba sobie z nimi radzić. mama lub tata nie napiszą usprawiedliwienia dla promotorki, że rozdział pracy magisterskiej nie został oddany w terminie, ani nie nakrzyczą na pracodawcę, który brzydko się zachował w stosunku do córeczki. poza tym, że można wyjść do baru i kupić piwo, trzeba jeszcze wypijać to, którego się sobie nawarzyło 😉
wyglądasz prześlicznie, a wpis trafia w sedno, zaiste. uwielbiam cię czytać <3
Fajnie by było gdyby te cukierki nie szły w tyłek! A poza tym te kropki i Ty to cudowna całość!
A właściwie to w jaki sposób poznać, czy jest się dorosłym? W różnego rodzaju literaturze czasami pojawiają się zdania typu „wtedy poczuła, że nie jest już dzieckiem”, „wtedy skończyło się jego dzieciństwo”. Czy naprawdę ktoś tak ma? Czy raczej po prostu po jakimś czasie zauważa się (tak jak w moim przypadku), że rodzice nie uchronią nas przed zbirami czającymi się w ciemnej uliczce, trzeba samemu radzić sobie a przeciwnościami losu i pamiętać, żeby jeść owoce i warzywa?
Ja mam nadzieję, że punkt o tyciu mnie nie będzie dotyczył. Mogę do końca życia zostać „anorektyczką”, ale nie zniosę nadprogramowych kilogramów. :/
Tak naprawdę z tą dorosłością to ściema jest… Każdy na to czeka, myśli, że to takie fajne… A tu matura, praca za progiem, oczywiście na emigracji… Ech, boję się, że sobie nie poradzę.
moja dorosłość zaczęła się znienacka, ale jak już się pojawiła, to z takim impetem, że przez chwilę nie mogłam się pozbierać. a może nadal nie mogę? zaczęło się od uzyskania trzech liter przed nazwiskiem i emigracji do innego miasta 'za chlebem i pracą’. a w zasadzie to za narzeczonym, który znalazł pracę, a że ja byłam dopiero na etapie poszukiwania, to nie miałam wyboru. na początku byłam podekscytowana, bo to i miasto większe i ludzie pewnie ciekawsi i możliwości więcej. niestety szybko się okazało, że miasto jest brzydkie, brudne i śmierdzące, ludzie nie tak sympatyczni i ciekawi, jak sobie wyobrażałam, a możliwości to, za przeproszeniem, o dupę rozbić. parę korpo, w których człowiek dzień w dzień klepie to samo i po 8h ma z mózgu jajecznicę. jednak najbardziej bolesne i dołujące okazało się oderwanie od przyjaciół i znajomych, których w czasie studiów poznało się naprawdę wielu. nagle okazuje się, że w ciągu tygodnia nie bardzo jest kiedy wyjść i poznać ludzi, bo praca, bo dojazdy, bo to, bo tamto. a weekendy? wszyscy wychodzą w swoim gronie, do którego osobie dośc nieśmiałej i zamkniętej w sobie (tak, to ja) ciężko jest się dostać. i tak sobie człowiek żyje, od weekendu do weekendu, w oczekiwaniu na piątek, który nagle zmienia się w poniedziałek. mijają tygodnie, miesiące i nic się nie zmienia. tylko coraz większe przygnębienie i deprecha.
podsumowując te pesymistyczne bzdury, w dorosłości najbardziej zaskakuje mnie totalny brak spontaniczności (szczęśliwi, którzy mogą sobie na nią pozwolić), coraz szybciej upływający czas i życie przeciekające przez palce, nie pozostawiające po sobie nic.
Iza.
jeden z twoich najlepszych postów!
Dorosłość jeszcze przede mną, więc będę sie mentalnie przygotowywać 😉
Bardzo mi się podoba Twój look, taki wakacyjny, ach!
xx
Mnie dorosłość wali w pysk, kiedy uświadamiam sobie, że dzieci moich koleżanek chodzą już do szkoły. Uderza mocniej, kiedy budzę się rano i sprawdzam ciśnienie, albo po intensywnym dniu czuję ból, którego nie naprawia sen. Ale chyba najgorsza jest świadomość, że nasi rodzice nie są już tacy silni jak kiedyś i nie zawsze będą nam robić kakao po ciężkim dniu…
Rodzice to jeszcze, ale babcia!
4.Nagle od cukierków zaczyna rosnąć zadek.
Jakie to niesprawiedliwe… 😉 Z tym, że umrzemy to fakt, ale w ten sam sposób można spojrzeć na dietę, która w tym wymiarze traci sens 🙂
Ze sprzątaniem problemu nie miałam, bo akurat u mnie w domu rodzinnym sprzątało się swój pokój. Albo i nie sprzątało, kiedy były „ważniejsze” rzeczy na głowie 😉 Potem długo byłam pół-dorosła mieszkając z rodzicami. I nadal mentalnie trzymam się wieku, kiedy jest się już dosyć dojrzałą i samodzielną, ale niekoniecznie poukładaną. Dłuższą chwilę poświęcam na obliczenia, kiedy ktoś zapyta, ile mam lat.
Tak może nie całkiem na temat Twojego wpisu, ale moja wizja dorosłego życia… no, właściwie takiej nie miałam. Oczywiście będąc zupełnym dziecięciem chciałam zostać a to lekarzem, a to podróżniczką, a to agentką FBI, zależnie od tego, co akurat oglądałam w telewizji. Ale pomysłu już tak konkretnie na siebie nie miałam nigdy w sensie, co chcę robić zawodowo, jaką mieć rodzinę, itp. Nawet nie miałam potrzeby wyprowadzania się w ramach jakiegoś buntu, a tylko po to, by mieć swobodny w dowolnych porach dostęp do kuchni. Za to wiedziałam, że będę chodzić czasem na jakieś koncerty albo wystawy i miałam pomysł, jak się będę ubierać, kiedy dorosnę. Nawet o tym nie pamiętałam. Aż zerknęłam w lustro, a tam – dokładnie to. Nawet torba taka, jaką sobie wymyśliłam, kiedy trzeba było powoli zacząć myśleć, co zrobię ze swoim życiem. Dziwne, prawda?
Ale kim będę kiedy dorosnę, jeszcze nie wiem.
Przybij piątkę, bo ja też nie…