Lubię Wielką Brytanię za mnóstwo rzeczy. Za serdeczność w codziennym życiu (nie jeżdżę codziennie metrem, więc wciąż tę serdeczność dostrzegam), za pyszne steki, za bycie ojczyzną wielu spośród moich ulubionych artystów i pisarzy, za sielskie widoczki i monumentalne budowle. Dzisiaj jednak napiszę o czymś, co nie do końca lubię. Chociaż jest ciekawe i niejednokrotnie wspominaliście, że ten temat Was interesuje.

Wielka Brytania to społeczny relikt. Kolczatka narodów. Lubicie kolczatki? Są takie słodziutkie, dziwne, składają jajka i raczej nie wyewoluują już w nic innego. To świat, w którym nie było i nie będzie rewolucji, a na sam dźwięk haseł „Wolność, równość, braterstwo” dostawano palpitacji serca. I wciąż się dostaje. To romantyczny świat lordów, esquire’ów i innych baronetów – właścicieli ziemskich, których rodowody (i fortuny) datować można setki lat wstecz. Jest to też świat bez ubogiej inteligencji, gdzie klasa społeczna w której się urodzisz determinuje całe Twoje życie, a kilkudniowe zamieszki w 2011 roku w Londynie przebiegają mniej więcej według podobnego scenariusza co chłopska rewolta z roku…1381.

Kiedy chodziłam do podstawówki w jednej klasie uczyły się dzieci prawników, przedsiębiorców, profesorów i bezrobotnych na zasiłku. Dzieciaki w markowych ubraniach siedziały w ławce z kolegami, którzy nie byli nigdy na wakacjach poza domem. Niektórzy byli rozpieszczeni do granic możliwości, innym czasem oberwało się kiedy próbowali obronić mamę przed ojcem. I wiadomo, że czasem ktoś się zaśmiał, że masz obciachowe klapki na basen, bo to Kubota a nie Adidasik, ale wyśmiewaliśmy się też, kiedy bogactwo kłuło nas w oczy. Pochodzenie społeczne czy status majątkowy nie stały specjalnie na przeszkodzie przyjaźni. A kolega z bloku obok (albo z tej wypasionej hacjendy pod lasem) uczył się w szkole tego samego co Ty.

Strasznie zabawne jest stwierdzenie, że Książę William poślubił „dziewczynę z ludu”. Średnie roczne dochody mieszkańców Zjednoczonego Królestwa to £26500. Czesne za rok w szkole średniej, w której uczyła się Księżniczka Kaśka wynosi natomiast £32000. W tej szkole nie uczą tego samego, co w państwowej podstawówce w baraku na Govan, jednej z najgorszych dzielnic Glasgow. Rodzic, który jest prawnikiem, profesorem czy przedsiębiorcą nie pośle dziecka do tego baraku. Barak znajduje się przy osiedlu mieszkań socjalnych i w ogólnym rozumieniu jest adekwatny do potrzeb ludzi, którzy je zamieszkują. Czy to sprawiedliwe? Oczywiście, że nie. Ale czy zmiana tego stanu rzeczy jest społecznym priorytetem? Otóż niezbyt. Poniższy plakat jest PRAWDZIWYM materiałem reklamowym rządzącej partii konserwatywnej (której elity wywodzą się z najwyższych warst społecznych). Tak, oni naprawdę chwalą się, że dbają o 'ciężko pracującego człowieka’ zapewniając mu 'to co lubi najbardziej’ poprzez niższy podatek na piwo i bingo. Wyobrażacie sobie podobną akcję w polskiej polityce?


W Wielkiej Brytanii to z jakiej klasy społecznej pochodzisz determinuje Twoje przeznaczenie i Twoje potrzeby jak w „Nowym Wspaniałym Świecie” Huxleya. Rodzisz się Alfą Plus Plus i jesteś zwycięzcą. Jako Beta możesz jeszcze mieć całkiem klawe życie. Gamma natomiast nie powinna się nawet specjalnie nad sobą zastanawiać, tylko robić co do niej należy. Ewentualnie brać zasiłek i nie przeszkadzać za bardzo. Oczywiście są osoby, które dzięki swej ciężkiej pracy odnoszą sukces i awansują społecznie. Middletonowie są tego najlepszym przykładem. Przy czym ich dzieci od malutkiego wychowywane są w tradycjach klasy, do której aspirują ich rodzice. Podobnie jak dzieci średniowiecznych dworzan, którzy bez szlachetnego pochodzenia zrobili karierę na przykład dzięki talentom politycznym lub literackim, wychowując się na znamienitym dworze mogły liczyć na awans społeczny względem swych rodziców. A dzieci tych dzieci to już w ogóle.

Przy tym wszystkim to nie jest tak, że niższe klasy patrzą z zazdrością na bogatszych od siebie i spijają słowa z ich ust. Przezwanie Victorii Beckham „Posh Spice” można czytać na kilka sposobów, bo „posh” (czyli wytworny, elegancki) może wyrażać podziw lub pogardę w zależności od tego, kto używa tego określenia. Przy czym prześmiewcze zastosowanie jest o wiele bardziej popularne…Pamiętacie film „Billy Elliot”? Zainteresowanie Billy’ego baletem jest problematyczne nie tylko dlatego, że jest niemęskie (według ideałów męskości klasy robotniczej), ale też klasowo obce dla syna górnika, który strajkuje przeciwko polityce konserwatywnego (czyli również obcego klasie robotniczej) rządu. No bo czy porządny górnik interesuje się jakimś tam snobistycznym baletem?

Jedną z najbardziej irytujących cech pewnej części Polaków przebywających w Wielkiej Brytanii (mnie więcej tej samej części, która uważa, że nazywanie Hindusów i Pakistańczyków vel 'ciapaci’ jest ok) jest przekonanie, że Brytyjczycy są głupi. W przeciwieństwie do nich, oczywiście. Mieszkając tu poznałam jedne z najzdolniejszych i najmądrzejszych osób, jakie kiedykolwiek spotkałam. A także jedne z najgłupszych. Zanim jednak zacznie się nabijać z szesnastolatki, która pyta czy w Polsce mówi się po angielsku tylko z innym akcentem (niestety prawdziwa historia…), warto zastanowić się nad tym jakie miała możliwości, żeby się tego dowiedzieć. To co my uważamy za podstawową edukację wielu Brytyjczykom po prostu nie jest dane. W pewnym sensie emigrant może mieć w tym społeczeństwie łatwiej niż spora część ludzi, którzy się w nim urodzili. Bo Twój akcent jest po prostu zagraniczny, nie da się po nim wywnioskować ile kosztuje Twoje mieszkanie czy szkoła i czy dzielnia, z której pochodzisz jest elegancka czy niebezpieczna. Masz czystą kartę, możesz budować swój wizerunek według własnego widzimisię. Chociaż oczywiście łatwiej będzie to zrobić studentom niż na przykład pracownikom niewykwalifikowanym.

Nie jestem zawodowym socjologiem, przy wpisie korzystałam z moich wiadomości ze studiów historycznych i własnego doświadczenia. Jest też zaledwie szkicem wprowadzenia do tematu, na który można pisać (i pisze się) nieskończenie wiele książek i doktoratów. Zachęcam do podzielenia się swoimi poglądami i doświadczeniami, a także do lektury ciekawego tekstu na stronie Dwutygodnika.

Podoba Ci się? Podaj dalej »

Newsletter

Subskrybuj Elfią Korespondencję

Czymże jest newsletter? Może być różnymi rzeczami. Może być sposobem na zawalenie skrzynki i wciskaniem swojego produktu przy każdej możliwej okazji. Może być wspaniałym narzędziem do budowania bliskiej relacji ze społecznością. Albo czymś pomiędzy. Czasem nawet czymś fajnym. I o to będę walczyć.

Zapraszam Cię do zapisania się na mój newsletter Elfia Korespondencja. Wchodzisz w to?

Administratorem danych osobowych podanych w formularzu jest Marta Dziok-Kaczyńska, Ellarion Cybernetics Ltd., Paul Street 86-90, London, United Kingdom. Zasady przetwarzania danych oraz Twoje uprawnienia z tym związane opisane są w polityce prywatności. Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie polityka prywatności oraz regulamin serwisu Google.

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska
Riennahera​

Nie chcę sprzedać Ci wizji perfekcyjnego życia jak ze strony w kolorowym czasopiśmie. Chcę być dobrą sobą i porządną osobą. Może Ty też?

Scroll to Top