Żałuję, że instagram powstał tak późno. Czule myślę o wszystkich momentach, które zasługiwały, żeby się na nim znaleźć i nigdy się nie znajdą i nigdy już ich sobie nie przypomnę. Albo które chciałabym pamiętać dobrze, a pamiętam jak przez mgłę.
Aparat nie spełnia tej samej funkcji, bo odkąd bawię się lustrzanką zdjęcie jest swego rodzaju wydarzeniem. Ustawienie czasu naświetlania, przesłony czy zmiana obiektywu to nie jest proces, który sprzyja szybko mijających chwilom jak zamek przemykający za oknem pociągu. Zdjęcie musi być dla mnie dobrze wykonane, dopracowane, przemyślane. Instagram to dokumentowanie istnienia chwil niewartych tej zabawy, ale wartych zapamiętania.
Najlepszym jednak aspektem instagramu jest poczucie, że przecież muszę coś pokazać, przecież wszyscy pomyślą, że zmarnowałam cały dzień i nie było w nim niczego ładnego. Kiedy minie już faza niezdrowej fascynacji własnym ciałem czy twarzą, zaczynasz rozglądać się dookoła. I okazuje się nagle, że rzeczywistość, koło której codziennie przechodzę znudzona, którą zasłaniam wieczorem zasłonami, jest piękna, czasami piękna w swej brzydocie, a miasto samo pozuje. Budynki prężą się i mrugają oknami, napierają na siebie ze wszystkich stron, żeby zmieścić się w kadrze i przez jedną chwilę są tylko moje, a ja jestem tylko ich. Każda dachówka pulsuje, każda gałąź ustawia się najkorzystniej, każda cegła patrzy uważnie w obiektyw. Przez krótki moment stają się tak impresywne jakby chciały zostać opisanymi przez Bruno Schulza w jego „Sklepach Cynamonowych”. Książce tak bezsensownej, jak pięknej. Jednej z najpiękniejszych.
Zanim nie zostałam instagramową ekshibicjonistką, świat obchodził mnie o wiele mniej.












17 thoughts on “Miasta cynamonowe”
kręcone schody pomiędzy balkonami <3
Ten tekst to genialny przykład tego, że technologia i niektóre jej przejawy wcale nie muszą być złe. A czasami powodują, że zaczynamy patrzeć na świat zupełnie inaczej, pełniej 🙂
Jak przeglądam Instagram i widzę Twoje zdjęcie, to praktycznie za każdym razem zastanawiam się, czy to nie jest obraz (taki na przykład malowany farbami olejnymi). Zresztą, w Twoim wpisie są na to dowody!
Zgadzam się! Zwłaszcza to zdjęcie dachów budynków z czerwonej cegły. W tle jakiś zamek, nieco mrocznie piętrzący się nad miastem. Nawet te chmury z lewej strony jakby muśnięte pędzlem impresjonisty!
myślę, że niebo istnieje i zawiera wszystkie symetryczne miejskie ujęcia (tak jak w Grand Budapest Hotel).
Zdumiewająca jest Brytania, niby takie szaro-bure te miasta, a patrzy się na nie bardzo przyjemne. Zdjęcie ósme od góry, tudzież piąte od dołu: był taki odcinek Doctora Who, w którym Rose próbowała zapobiec śmierci swojego ojca. – tam był tak samo wyglądając kościół. Ktoś kojarzy? Mam rację?
Kościół podobny, ale wyczytałam, że ten, który sfilmowano znajduje się (jak prawie wszystko w Doctrze Who) w Cardiff. St Paul’s Church w Grangetown.
Fabularnie to chyba też było w Cardiff. No i tam można zatankować Tardis 🙂
Jednak Londyn, tam gdzie mieszkała rodzina Rose, bo to było podczas ślubu przyjaciół rodziców Rose 😀
Rzeczywiście. Nie byłam pewna, czy Rose z mamą się nie przeniosły do Londynu, kiedy była mała. Mam pretekst, żeby obejrzeć serie z Dziesiątym jeszcze raz i sprawdzić, kiedy pojawiało się Cardiff 😀
To zawsze dobra wymówka 😀
Przy czym trzeba pamiętać, że dużo lokacji w produkcjach BBC udaje Londyn, a nie jest Londynem, ze względu na koszty produkcji.
Tez bardzo podobaja mi sie te kamienice. Tak sobie patrze i
mysle kto tam mieszka, ktos tam ma kotaJ.
Uwielbiam ten moment kiedy gdzies ide albo poznaje nowa okolice, ktora na
pierwszy rzut oka nie na nic specjalnego, zadnych zabytkow, czy zapierajacej
dech w piersiach architektury, ale nawet zwykle stare domy sa piekne, zawsze
ktorys sie wyroznia. Na przyklad okno pomalowane troche w stylu egipskim.
Faktycznie, o wiele łatwiej pstryknąć zdjęcie telefonem niż wyciągać z torby lustrzankę (i do tego jeszcze ją targać!). No i telefonem można jeszcze panoramę zrobić, HDR wykorzystać, jakiś filtr dodać… I najważniejsze – od razu wysłać w świat. Często na wyprawach robię zdjęcia i aparatem (żeby były ładne) i telefonem (żeby były na już i gotowe do wysłania).
Przedstawione zdjęcia lubię, wiadomo, śledzę na insta regularnie.
Też próbuję ciekawe przedstawić moją okolicę (nawet w najnowszym poście, patrz, jak się złożyło), ale niestety – nie jest szalenie ciekawa.
Też robię podwójnie! 'Ok, mam już to ujęcie, teraz jeszcze instuś’.
Jeeny, jakie piękne zdjęcia! Niezwykły klimat, cuda.
Twoje konto na Instagramie naprawdę zachwyca. I budzi respekt. Chciałabym tak pięknie fotografować.