Dzisiejszy wpis dedykowany jest Zwierzowi Popkulturalnemu. Albo raczej Zwierz Popkulturalny wmanipulował mnie w napisanie tego tekstu. Zapamiętaj jedno – kochać to znaczy być słabym. Jeśli kogoś kochasz, to staje się Twoją słabością, zgubą, kartą przetargową. Moją jest Thranduil.
Zwierz we wpisie o filmowych elementach garderoby, które chciałby mieć, umieszcza takie zdania:
Zwierz w ogóle zakochał się w garderobie Thrandurila głównie ze względu na to, że zdaniem zwierza doskonale łączy to co w bohaterze elfie i pyszne – chyba żadna inna postać nie przebiera się w filmie tyle razy co elfi król.(…)
Plus zwierzowi zawsze podoba się kiedy bogactwo i próżność wyraża się w garderobie bohaterów właśnie przez ubrania które robione są z wielkich kawałków materiału – bo tak było (i chyba nadal jest) w realnym życiu gdzie obnoszenie się z majątkiem często oznaczało właśnie noszenie rzeczy na które trzeba było zużyć więcej (oczywiście drogich) materiałów.
A potem bezczelnie dodaje, że to zamierzone i liczy na mój tekst na ten temat. Jakże mogłoby być inaczej, skoro wywołuje się mnie do tablicy w sprawach ukochanych. Hasła kluczowe – Thranduil i król. Thranduil jako król. Reprezentacja Thranduila i jego dworu a realia życia na europejskim dworze.
Nie zgadzam się do końca, że Thranduil łączy w sobie to co elfie i pyszne. W kontraście z pozostałymi bohaterami filmu być może tak to wygląda. Z punktu widzenia historyka jest idealnym reprezentantem swojej profesji – władcy i szlachcica. Niewiele postaci w tej opowieści dorównuje mu rangą, na dodatek żadna z nich nie pojawia się w tych samych scenach. Równi mu są jedynie inni elfi królowie, Elrond, Galadriela i nieobecny w tej trylogii Celeborn. W oczywisty sposób nie jest mu równy Thorin – spadkobierca upadłej linii władców upadłego królestwa. Przy czym nawet w czasach świetności Ereboru śmiertelne krasnoludy nie mogą poszczycić się rodowodem równie starym co elfy. A w przypadku szlachty wiek dynastii ma ogromne znaczenie i jest źródłem dumy rodziny.
Wygląd zewnętrzny służy w średniowiecznej sztuce do definiowania charakteru postaci i jej roli w opowieści i pozostaje on pod silnym wpływem norm i konwencji. Wygląd odzwierciedlał wyznawane wartości. Różnice między tym, co mogli nosić przedstawiciele poszczególnych stanów społecznych były regulowane prawnie. (1) Wielkie objętościowo szaty, które wspomina Zwierz, przywodzą na myśl oficjalne stroje władców i dworskich dostojników. Stroje sięgające ziemi były uważane za tradycyjne, w przeciwieństwie do modnych krótkich kaftanów i dubletów noszonych do bardzo obcisłych spodni. Ten kontrast jest też używany w średniowiecznej sztuce do pokreślania wieku postaci (1). Thranduil nie jest pyszny, jego wygląd na każdym kroku podkreśla wiek, majestat, pozycję, przywiązanie do tradycyjnych wartości. Nawet podczas bitwy. Jak wygląda Legolas? Bardziej w stylu rozpuszczonej dworskiej młodzieży, a nawet służącego czy parobka. Mała ciekawostka: długie szaty noszą w późnośredniowiecznej ikonografii głównie święci, a krótkie i modne szaty głównie postaci negatywne.
I jeszcze jedna ciekwostka: Długie blond włosy były uważane za wyznacznik statusu już za Merowingów. Były też uważane za jedną z cech idealnie przystojnego mężczyzny. I znów widzimy je na wizerunkach bohaterów i świętych. Negatywne postaci nie posiadają cech piękna (1).

Elfi król jest też w tej niekomfortowej sytuacji, że nie wywodzi się z ludu, którym rządzi. Jest Sindarinem na czele królestwa Leśnych Elfów. Pozycja władców z zewnątrz ma tendencję do bycia mniej bezpieczną, a rozdział „my” i „oni” jest widoczny w dialogach („Say what you like about our ill tempered King, he has excellent taste in wine” czy ” I do not think that you would allow your son to pledge himself to a lowly Silvan elf” to czołowe przykłady). Na dodatek czasy są ciężke, a wróg u bram, więc Thranduilowi tym bardziej zależy na zachowaniu pozorów i podtrzymywaniu morale. Stąd huczne przyjęcie, które stworzyło Bilbo i kompanii okazję do ucieczki. Ostentacja, dbanie o wygląd i demonstracja ekonomicznej potęgi jest przekonującą metodą propagandy, że dynastia i naród są bezpieczne niezależnie od zewnętrznych zagrożeń (2). Wiedzieli to rządzący późnośredniowieczną Francją, wiedzą i elfy. Elrond czy Galadriela noszą się również bogato, ale daleko im do ostentacji Thranduila, która wyraża się nie tylko w stroju, ale w każdym słowie i geście. Otóż, proszę Państwa, Thranduil czuje się bardzo zagrożony i bardzo stara się to ukryć.

Odejdę na chwilę od znaczenia stroju, aby zwrócić uwagę na inny zabieg, który jest, moim zdaniem, ciekawie zastosowany w „Hobbicie” czyli obecność Legolasa. Oprócz zaprzeczania prawom fizyki i pożądliwego spoglądania na Tauriel ma też jedną interesującą funkcję – bycie synem swego ojca. Ich sytuacja przypomina mi konflikt na dworze burgundzkim. Książę Filip Dobry zmarł w roku 1467, kiedy jego syn Karol miał 34 lata. Wyobraź sobie teraz, że jesteś około trzydziestki, nie możesz wyprowadzić się z domu i wszystko co robisz zależne jest od woli Twojego ojca. Przy czym jesteś też typowym samcem alfa, trenowanym w walce i przyuczonym do rządzenia. Jest to gotowy przepis na frustrację i konflikt, który oczywiście nastąpił. UWAGA SPOILER Legolas przez większość filmu robi co mu się podoba, sprzeciwia się woli swojego ojca i króla, a na koniec postanawia, że w Mirkwoodzie nie ma miejsca dla nich obu i musi odejść. Co ma sens, zważywszy, że ojciec ma ponad sześć tysięcy lat i dużą szansę na nieśmiertelność. Książę Filip był mniej wyrozumiały od Thranduila, bo zamiast ze szklistymi oczyma powiedzieć synowi, że mamusia go kochała i machać na pożegnanie, sam wyrzucił go z domu i odebrał dochody. W tłumaczeniu na dzisiejsze czasy – Karol znalazł się na wycieraczce tak jak stał. Bez możliwości utrzymania swojego dworu. Ciężko wymyślić, co bardziej okrutnego mógłby zrobić synowi książę Filip bez posuwania się do fizycznej przemocy.
Czy Thranduil jest zatem bardzo pyszny i próżny jak chce tego Zwierz? Jest raczej książkowym monarchą i uosobieniem wszystkiego, czego człowiek średniowiecza oczekiwałby od swojego władcy. Nie jest bardziej pyszny niż książęta burgundzcy albo królowie Francji czy Anglii, prezentuje też podobną im mentalność. Peter Jackson odrobił lekcje. A że niektórzy nie rozumieją i na polu bitwy wyzywają go od niewiernego leśnego duszka z uśmieszkiem na twarzy? Wiadomo. Haters gonna hate.
(1) Gerhard Jaritz ,”Social Grouping and the Languages of Dress in the Late Middle Ages”;The Medieval History Journal October 2000 vol. 3 no. 2 235-259
(2) Rachel C. Gibbons, „The Queen as ‘social mannequin’. Consumerism and expenditure at the Court of Isabeau of Bavaria, 1393–1422”; Journal of Medieval History, Vol. 26, No. 4, pp. 371–395 2000
33 thoughts on “Thranduil – pyszny elf czy ideał średniowiecznego władcy?”
Ten wpis jest absolutnie cudowny
Spojrzenie na Thranduila z perspektywy historyczno-socjologicznej było tym, czego potrzebowałam do szczęścia 😀 Genialny wpis ze świeżym podejściem, który już na wejściu mnie kupił.
Wpis przewspaniale wspaniały. Co prawda moim konikiem jest historia Anglii zamknięta w historii Westeros, ale elf jako archetyp średniowiecznego władcy to właśnie to, co chce się czytać każdego miłego wieczoru. Padam do stóp za ten post.
Komentarz będzie szalenie nerdowski
.Blond włosy i u Tolkiena są oznaką bardzo wysokiego urodzenia – przynależnosci do Vanyarów (szczepu będącego najwyższą możliwą elficką elitą) albo królewskiego Domu Finarfina. Thranduil to powstać powstała wcześniej i niektórzy spekuluką, że – tak jak Celebornowi – Tolkien miał mu dopisać trochę ładniejszą genealogię.
Thranduil nie może się równać z Elrondem ani Galadrielą. Elrond jest najwyżej urodzoną osobą w Śródziemiu, spadkobiercą dwóch wielkich antycznych królestw (cóż z tego, że nieistniejących), posiadaczem najpotężniejszego z pierścieni elfów. I byłby pewnie Najwyższym Królem Noldorów, ale po śmierci Gil-galada przyjmowanie tego tytułu nie miało specjalnego sensu. No i uchodzi za najmądrzejszą osobę w Śródziemiu. Galadriela jest najpotężniejsza i najstarsza wśród elfów Śródziemia, jest córką Finarfina i również posiada jeden z pierścieni elfów. Na tym tle Thranduil wypada trochę blado.Jego tytuł królewski ma się do tego wszystkiego w zasadzie nijak. PJ próbuje go trochę „podrasować”, nadając mu tytuł najwybitniejszego wojownika w Śródziemiu (który jeżeli miałby gdzieś powędrować, to do Glorfindela, ale jego nie ma w tym AU). Być może bogactwo, które go otaczało, ma również w pewien sposób zniwelować te różnice.
Thranduil ma prawo czuć się zagrożony. Nie jest tak potężny jak Elrond czy tym bardziej Galadriela i nie ma pierścienia, który by mu pomógł. Ma za to dość kłopotliwego sąsiada w postaci Saurona (nawet jeżeli nie zdaje sobie sprawy z jego tożsamości), który powoli zatruwa i odbiera mu część królestwa. A Thranduil nie może z tym walczyć, może jedynie robić dobrą minę do złej gry i odpuszczać.
W Niedokończonych widać dość wyraźnie, że Thranduil próbuje się inspirować Thingolem, jednym z najwspanialszych elfich władców z Pierwszej Ery. To ma sens, jako że ród Thranduila pochodził z Doriathu, czyli królestwa rzeczonego Thingola. Siedziba Thranduila jest inspirowana Menengroth. Thranduil. tak jak Thingol, ma słabość do złota/kamieni/takich innych, tak jak on pogardza „niższymi” istotami. Nawet strategia „to jest poza naszymi granicami, więc to nie nasz problem” jest podobna. Nie jest jednak ani tak potężny, ani tak bogaty (i jego żona nie była Majarem). Niechęć Thranduila do krasnoludów może brać się również z dość niefortunnego incydentu, w wyniku którego krasnoludzi zamordowali Thingola, co skończyło złoty okres Doriathu i w konsekwencji skazało wielu Sindarów na tulaczkę.
Mój wewnętrzny tolkienowski nerd skacze z radości *clap, clap* 😀 cudowny komentarz!
Nie jestem tolkienowskim nerdem, więc to dla mnie ciekawy komentarz.
Zgadza się, że Thranduil nie ma statusu Galadrieli czy Elronda, ale też poza nimi w filmie nie widzę postaci, która w ogóle może się z nim równać pod względem szlachectwa. Rzeczywiście bogactwo i przepych służy niwelowaniu różnic. Stąd dwór książąt burgundzkich był jednym z najbardziej ekstrawaganckich w Europie, ponieważ ich celem była zmiana statusu z książąt na królów. W średniowieczu sporo spraw opiera się na percepcji.
Zachowywanie pozorów i robienie dobrej miny do złej gry to jest wręcz charakterystyczna cecha szlachty.
Wzorowanie się na władcach z przeszłości i budowanie swego wizerunku w oparciu o ich splendor to też dość długa tradycja wśród monarchów.
Także dalej jest moim zdaniem wzorcowym przedstawicielem kasty rządzących.
Oh, jest bardzo wzrorcowy, szczególnie w filmie. Jakby się zastanowić, zrobienie z niego wielkiego wojownika też temu służy. Bo przecież władca (antyczny/średniowieczny/jakikolwiek) powinien dokonywać heroicznych wyczynów na polu bitwy.
wspaniale i wzniośle napisany negatywny komentarz ,ale ja i tak kocham elfiego króla 🙂
Mój wewnętrzny tolkienowski nerd też skacze z radości – analiza taka trafna, wow <3
tylko jedną rzecz bym dodała – nie bez powodu jest Thranduil (nie jestem pewna, czy jego imię w ogóle pada w Hobbicie – ktoś sprawdzał?), podobny bardzo do Thingola. Jak się gdzieś doczytałam (nie jestem pewna czy nie w niedokończonych, czy gdzie indziej – swego czasu bardzo chaotycznie podczytywałam różne z wydanych przez C. Tolkiena pism Mistrza), że ponieważ Hobbit powstał dość wcześnie jak na całe tolkienowskie legendarium, a że został wydany – nie ulegał znaczącym zmianom potem – w przeciwieństwie do całej reszty.
Otóż pierwotnie miał on być umiejscowiony w trochę innym czasie i przestrzeni, bliżej Beleriandu i dość niedługo po historii Berena i Luthien (dlatego dla Króla Elfów historia z morderstwem Thingola była sprawą dość świeżą) 🙂
Ostatecznie jest całkiem możliwe, że Thranduil przeżył jakoś to całe zamieszanie. Miał jakieś 6-7 tysięcy lat, a zabójstwo Thingola i upadek jego królestwa to wydarzenia dziejące się gdzieś w końcu Pierwszej Ery. Jeżeli przyjąć wersję PJa i założyć, że brał udział w bitwie Nieprzeliczonych Łez (tylko tam mógłby walczyć ze smokami, bo zakładam, że nie robił tego wespół z krasnoludami w Drugiej czy Trzeciej Erze), prawdopodobnie tak było. Szkopuł w tym, że Thingol nie wysłał Maedhrosowi na pomoc ani jednego elfa, a z Doriathu nie można było tak po prostu sobie wyjść.
cóż, nie znamy chyba losu wszystkich smoków, więc nie naciągając aż tak bardzo tego co wiemy na pewno można by przyjąć że kiedyś z jakimś walczył… ale z jakiegoś powodu wydaje mi się to mało prawdopodobne 🙂
Wiem, że w przypadku tekstów kultury z tradycją i rzeszami wielbicieli to nie jest łatwe, ale pamiętajmy, że książka i powstały na jej podstawie film to są dwa osobne teksty. I jeśli Jackson postanawia, że Thranduil walczył ze smokami, bo potrzebne mu to do zbudowania postaci, to znaczy, że walczył. Powody decyzji Jacksona są dość oczywiste. Jaki władca/wojownik, powiedziałby, że nie będzie dzielnie walczył ze smokiem? Taki, który w podobnej walce stracił bardzo wiele i nie chce przeżywać na nowo traumy, która ewidentnie wciąż go gnębi (ciągłe mówienie o miłości).
nie no, akurat z tą zmianą w hobbicie nie mam problemu 🙂
Z tego co kojarzę imię Thranduila nie pada w Hobbicie. Jest on nazywany Królem Leśnego Królestwa albo po prostu Królem Elfów (nie dam sobie nic za to uciąć:P). A co do wczesnych szkiców Hobbita to istnieje dwutomowe wydanie „The history of the Hobbit” je opisujące (I: Mr. Baggins oraz II: Return to Bag End) i tam jest jak mniemam wszystko przedstawione. Coś mi świta z dodatków do Unexpected Journey, że Richard wspominał o tych zapiskach w ramach czytania wszystkiego związanego z Hobbitem i na przykład, że na początkowym etapie Smaug nosił imię Pryftan a Thorin na pewnym etapie był nazywany Gandalfem. Tak więc biorąc pod uwagę, że Profesor ciągle pracował nad historiami swoich postaci niewykluczone, że początkowe teksty mogą lekko nie współgrać w tymi późniejszymi, dopracowanymi. Ale to pewnie dyskusja na dobre kilka godzin i zagłębianie się w masę tekstu, niekoniecznie dostępnego po polsku 😉
Wpis jest cudowny 🙂 Jak dobrze, że Zwierz to taki sprawny manipulator 😉
Ps. Zakochałam się w zdaniu: „Co ma sens, zważywszy, że ojciec ma ponad sześć tysięcy lat i dużą szansę na nieśmiertelność”
To była moja ulubiona postać w całym „Hobbicie”. Dla mnie również uosobienie władcy i wszyscy, którzy piszą „oh, metroseksualny taki” mogliby zerknąć jak dawniej się mężczyźni ubierali na dworach. Nie mówiąc już o tym, że elfy z założenia u Tolkiena były piękne i miały się prawo pięknie ubierać:)
absolutnie wspaniały wpis! stanowczo domagam się więcej 🙂
świetny tekst! dzięki, Zwierzu za inspirację.
Będę demonicznie rechotać, że fandom poważnie się zabiera do analiz postaci. Jedną uwagę mam do tekstu samego w sobie, a dokładnie do jednego fragmentu – że Legolas taki zbuntowany facet, co ma ojca dosyć. Otóż mimo wszelakich Jacksonowych błędów, relacja ojciec-syn jest raczej harmonijna, czego nie można raczej wywnioskować z kinowej wersji. Dowodem jest chociażby scena, w której Legolas przebiega meldować Thranduilowi, że naczelna wywłoka serii nawiała (Tauriel). Jest to dokładnie ta scena, w której Thranduil daje Legolasowi trzy (dwa? Wsio ryba) dni na sprowadzenie jej odwłoku z powrotem na dywanik. Dlatego też uważam, że kinowa wersja zrobiła Thranduilowi krzywdę, jeśli chodzi o ukazywanie jego charakteru i motywów. Lee Pace (chwała mu, sława mu) zagrał przecudownie, co nie zmienia faktu, że dość kluczowy moment w książce pt.: „no przecież nie będę się bił o skarb” zmienili na „tak, wydrę tej krasnoludzkiej pokrace skarb z rączek”. Ale co tam. Działo się. I jak wszystkich bardzo mnie bawiły „sceny walki na ogromną skalę”. I w ogóle grawitacja dla plebsu. Kwikłam.
Proszę, nie nazywaj jej wywłoką. Powinnyśmy mieć dużo współczucia do postaci, która została wklejona do historii na siłę, napisana do tego kiepsko i wplątana w głupie wątki, bo tak poza tym – to jest całkiem sympatyczna i robi co w jej mocy, choć scenariusz nie daje jej wielkiego na to pola 🙂
I mamy, to znaczy ja mam. Dużo współczucia i sympatii. W którymś momencie uznałam, że Tauriel jest bardzo młodą osobą (psychicznie), tak mniej więcej w wieku szekspirowskiej Julii (nie chodzi mi o wielką miłość, ale tendencje do podejmowania decyzji pod wpływem silnych emocji). I w sumie brawa dla Thranduila, że zamiast ją stracić, zrozumiał o co chodzi.
PS. scenarzysta, który pisał elfom dialogi powinien zostać pognany Mrocznej Puszczy. Jeśli krasnoludy są bardziej poetyckie od elfów, to coś jest mocno nie tak.
W ogóle, ja nie rozumiem o co chodzi.
Czemu Thranduil nie lubi Tauriel? Jakby Legolas był w niej nieprzytomnie zakochany a ona chciała to w jakikolwiek sposób podjąć – no ok. Ale Legolas za nią lata… bo tak mu każe scenariusz. Ba, np Zwierz uważała (nie wiem, czy nadal uważa), że w ogóle Tauriel nie jest love interest dla Legolasa, o czym ja byłam wcześniej przekonana, tylko myślałam, że kiepsko im to wyszło. Teraz? Nie wiem. Jest to bardziej dla mnie bez sensu niż wątek matki Legolasa (którą nikt się nie przejął, wspominki o niej były totalnie niepotrzebne) a nawet wątek miłości Tauriel i Kiliego (też bym poleciała na takiego krasnoluda 😀 choć w ramach realiów świata nawet Mister Universe czy Mister Morii nie wzruszył by żadnej elfki) – bo choć nienaturalny i i obcy, był jakoś tam rozegrany.
Bo ja wiem, czy on jej nie lubi…? Chyba ją tolerował, jak długo była przydatna jako kapitan straży. Gdybym była na jego miejscu, to osobiście bym ją wygnała za niesubordynację, ale to jakieś takie radykalne…? A nie, chwiiiila moment. Tak zrobił. Bo może! Zuch król.
A wracając do Tauriel – będę ją nazywać wywłoką dla czystej, mściwej satysfakcji. Może i supernatural mi przewrócił w głowie, ale liczyłam na bardzo męski dowód miłości braci i co? Tego się też nie doczekałam. Mieli jedno zdanie na swój koniec i zostało koncertowo przekreślone przez ten cyrk z Bolgiem.
Mi pod koniec filmu wyszło, że on ją traktuje z większą wyrozumiałością i ciepłem niż syna. Odpuścił jej przecież zamach stanu.
Tauriel, jak dla mnie, była jako love interest dla KIliego. I niezależną postacią, która twrócom trochę za dobrze wyszła. Gdyby nie przywiązania do kanonu, możnaby się Legolasa pozbyć, a jego wątki dać Tauriel.
wpis świetny, gratuluję.
Znakomity tekst! Ale absolutnie nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, że Thorin nie może się równać z Thranduilem. Thranduil jest, jak napisała w nerdowskim komentarzu undula, trochę nikim w porównaniu z innymi elfickim władcami, zaś Thorin jest spadkobiercą rodu Durina, najszlachetniejszego z siedmiu krasnoludzkich plemion, z rodowodem ciągnącym się od początku tego ludu. (Jestem krasnoludką, jestem spaczona)
Ha, czekałam na podobne stwierdzenie tylko po to, żeby obalić tezę 🙂 Thorin jest władcą państwa, które straciło suwerenność i nie ma ciągłości. Takich władców w historii było całkiem sporo, tułali się po przychylnych im dworach i żyli na koszt innych. Zanim Erebor upadł Thorin absolutnie mógł stawiać się na równi z kim tylko chciał. W momencie, kiedy w Pustkowiu Smauga stoi z Thranduilem twarzą w twarz – niestety nie może. Nie jest suwerennym królem na czele suwerennego państwa, tylko szlachetnie urodzonym przywódcą zbrojnej szajki przetaczającym się nieproszonym przez czyjeś ziemie. Gdyby bitwa pięciu armii potoczyła się inaczej, wróciłby zapewne do swego poprzedniego statusu.
Dzięki! Teraz rozumiem, że masz rację i bardzo to ciekawe, ale dalej nie mogę się zgodzić. Krasnoludy mają swój honor. 😉
Jestem zachwycona merytorycznością tego tekstu!
Byłabyś wspaniałym wykładowcą (wspaniałą wykładowczynią? – damn, nie wiem, jaka jest prawdziwa forma żeńska)!
Dzieliło mnie od tej kariery 12 tysięcy funtów potrzebne na czesne za doktorat 🙂 Ale jeszcze kiedyś to nastąpi.
Wierzę i trzymam kciuki! 🙂
W Polsce nie lepiej. Niby studia niepłatne, bieda bez stypendium taka sama, a gratisową siłą roboczą się jest i na wszystko musisz się zgadzać…
Jak to się stało, że nie tarfiłam tu wcześniej? Czytam od kilku godzin (zamiast pracować) i nie mogę się oderwać. Dobrze wiedzieć że jest jeszcze ktoś kto ślini się na widok Lee Pace’a, zwłaszcza w wydaniu elfim. Dziękuję!!!! :*
Świetna, profesjonalna analiza. Ja tak nie potrafie ale napiszę trochę o własnych odczuciach.
Mam wrażenie, że eksponując tak Thranduila w Pustkowiu Smauga Peter Jackson owszem, zapewne
wiernie oddał specyfikę dworu i sprawowania władzy. Choć paradoksalnie własnie dworu tam brakuje, Thraduil funkcjonuje bardziej jak komendant twierdzy, a do ascetycznych wnętrz przypominających jaskinie całe to przebieranie wydaje się zbędne – choć kto komu zabroni:)).
Abstrahując od realiów średniowiecznych czy dawniejszych, mamy obecnie medialne czasy, gdy na odbiór całej produkcji ma wpływ wiele zewnętrznych czynników, a ważnym medium jest Internet. Ilość przebieranek Thranduila w samym filmie,
reszta w wyciętych scenach a jeszcze parę w przymiarkach do scen, doskonaleoddaje określenie króla elfów na jednym z fotoblogów: Diva of Mirkwood… To co jeszcze kilkaset lat temu było wyznacznikiem statusu, teraz jest niestety odbierane
przez pryzmat klisz kultury masowej. A jaka ona jest, doskonale wiemy. Fantasy także nie jest nawet paradokumentem historycznym, ciężko więc oczekiwać od widzów znajomości historycznych realiów, może jedynie realiów tolkienowskiego uniwersum a i to od niektórych.
Jackson stworzył postać, której denerwujące cechy próbuje albo wyeliminowac albo złagodzić w kolejnej części. Widać to choćby w ubiorze króla, przede wszystkim w braku korony (zamieniono ją na diadem, jak u innych
elfów). Thranduil w trzeciej części wreszcie wygląda tak, jak od początku powinien i tak się w końcu zachowuje. Chłodny, dostojny, tajemniczy, dokładnie jak przystało na istotę w jego wieku. Oglądając tę samą postać w obu częściach, mam wrażenie że patrzę na kogoś zupełnie innego. Kompletnie nieuzasadniona nawet regułami czasowymi fabuły ewolucja, wskazuje że poprzednią koncepcję uznano za błąd. Całe to pójscie w kierunku „divy” wydaje się zbyteczne, choć jest oszałamiające wizualnie. Mimo wszystko, odtwarzany przez kogoś tak zdolnego jak Lee Pace, Thranduil jest równie magnetyzujący w obu częściach. Czasem wystarczy tylko, że coś powie:)