Najlepsze pomysły na teksty przychodzą mi do głowy kolejno:
– pod prysznicem, zwłaszcza jeśli zaspałam
– podczas szkolenia lub spotkania z klientem (w moim służbowym notesie wśród notatek ze spotkania z producentem czekolady czy wina widnieją zapisy typu „jak być wartościowym człowiekiem” albo…”seks, tożsamość i zakupy”)
– na zakupach, pomiędzy półką z brokułami i skrzynkami ziemniaków
– na pięć minut przed zaśnięciem, gdy każda zmiana pozycji kwitowana jest groźnym „co się tak kręcisz”
– podczas cotygodniowego spotkania strategicznego działu, dokładnie w momencie kiedy szef pyta mnie o prognozę sprzedaży, której nie pamiętam, bo co tam jakaś prognoza, gdy ja mam w głowie epopeje
– w metrze
– między 10.28 a 11.13, kiedy szef wpatruje się w mój ekran
– w taksówce w drodze do domu
Wszystkie pomysły ulatują z mej głowy ku wielkiemu cmentarzysku idei dokładnie w momencie, gdy otwieram edytor tekstu. A jeśli zacznę spisywać błyskotliwe myśli na papierze i powstanie z tego kilka akapitów, mogę być na sto procent pewna, że ten tekst nigdy nie zostanie opublikowany. Mam notatniki pełne takich zombie.
Kiedyś napisałam trzy teksty w pociągu, jadąc w delegację. To była energia, aż się iskrzyło. Dzisiaj postanowiłam powtórzyć ten sukces. Przede mną elegancko przygotowany laptop i butelka z wodą, aby nawadniać parujący od pracy mózg, siadłam nawet obok kontaktu, żyć nie umierać. To nie może się nie udać.
Pociąg się zepsuł.
12 thoughts on “Natchnienie to dziwka”
A mnie wena dopada rano, tak około 3 nad ranem….sama nigdy nie wiem co jest marzeniem sennym, co fantazją a co prawą.
Puenta <3 brzmi jak z mojego życia wyjęta 😀
To chyba nie dziwka, dziwka zawsze przychodzi jak jej zaplacisz.
Nie moge nie przyznac Ci racji. Ewidentny blad merytoryczny.
😀
0 pkt. Marto.
Sprawdzian tak bardzo niezaliczony!
Mam dokładnie to samo. Kilka miesięcy temu, dokładnie pamiętam, bo cierpiałam wówczas na niemoc twórczą, wpadł mi do głowy świetny pomysł. Absolutnie wyjątkowy. Pech chciał, że przytrafiło się to jakby…na krześle ginekologicznym…no i niestety pozostało mi do teraz jedynie wrażenie, że było to coś świetnego.
A gdy swoje myśli spisuję na świstkach papieru robię to..bardzo kompulsywnie, strumień świadomości na kartce. Niestety, nic z tego później nie rozumiem…
O jakże ja Cię rozumiem! Najlepsza wenę łapie w najdziwniejszych sytuacjach, pociągi i (polskiebusy) na szczęscie też dają sporo szansy na wyrzucenie z siebie tych kulminowanych tygodniami myśli, na całe szczęście w przeciągu minionego miesiąca, krążę jak szaleniec tymi busami, trzaskając obok kilometrów, również całe strony postów. Szczęśliwa zasypiam spokojnie z myślą, że mam na zapas 4 posty 😀
Och, ten obraz Caspara Friedricha pasuje do tego tekstu niepokojąco dobrze, to jest jeden z tych obrazów, które wywołują skojarzenia Goethe-Mickiewicz-Mickiewicz-Goethe, mimo że na nich Mickiewicza ani Goethe nie ma! Ale w książce od polskiego były wydrukowane obok tekstów i łączyły się z nimi w jedność, i porywały w tą tęsknotę za niewypowiedzianym, i w dzbany malin, i w te wyznania o bólu i radości artysty (raczej bólu)
ja mam telefon pełen niedorozwiniętych wpisów. koleżanki zaś nagrywają pomysły na dyktafon. też można… 😉
Skąd ja to znam…. heh…. 😉
A najgorzej, jak ci przychodzi taki pomysł do głowy przed zaśnięciem, ale jesteś już senna na tyle, że nie masz siły go gdziekolwiek zapisywać, więc roi ci się w głowie i wydaje ci się tak bardzo, bardzo genialny, że już w danym momencie jesteś z siebie bardzo, bardzo dumna, a potem zasypiasz, budzisz się rano i dochodzisz do wniosku, że to było bez sensu. Albo, nie wiem, co gorsze, już nie pamiętasz, o co ci chodziło.