Riennahera

Riennahera

Zagubiony bagaż w samolocie czyli starcie z potworem XXI wieku

Kilka lat temu miałam okazję znaleźć się na wykładzie profesora Asy Mittmana, który jest specjalistą od…potworów. Tak, dobrze widzisz. Profesor Mittman zajmuje się między innymi historycznymi reprezentacjami Szatana, wizerunkami wszelkich strasznych i paranormalnych postaci w dawnej (a czasem i niedawnej) sztuce i literaturze, jest specjalistą od Beowulfa i tak dalej. Tak więc profesor Mittman opowiadał o tych swoich potworach, o tym co w danej epoce straszy i przeraża. Bez wdawania się w akademickie dyskusje, ogólna zasada jest taka, że przeraża nas to, czego nie znamy, to co nas przerasta, to co może zniszczyć, to co jest nieludzkie w naszym rozumieniu człowieczeństwa. W Średniowieczu wyobrażaliśmy sobie zatem, że przerażająco odległe lądy zamieszkują przerażające istoty zupełnie inne od nas. Potworami byli też Żydzi, Muzułmanie czy czarownice, każdy kto odbiegał od bezpiecznej normy. Jeśli nie jesteś z nami, to jesteś przeciwko nam. Minęły wieki i przynajmniej część z nas nie reaguje już na inność strachem. XXI wiek przyniósł nam jednak nowe potwory, które tak jak te dawne są dalej zaprzeczeniem człowieczeństwa i górują nad nami mocą. Potwory na miarę nowego millenium, mówił profesor, to śmiertelne epidemie. To fanatyczni terroryści. To bezduszne korporacje.

Życzę Ci, Drogi Czytelniku, żebyś nigdy nie miał styczności z pierwszym lub drugim potworem współczesności. Na co dzień spotykasz się jednak z tym trzecim. W ten weekend spotkałam się i ja. Właściwie nie spotkałam, a zostałam przez niego rozdeptana, wgnieciona w ziemię i nawet dzielny mój rycerz i obrońca nie dał rady zrobić o wiele więcej niż siarczyście zakląć.

W telegraficznym skrócie: w drodze na wesele mej przyjaciółki zaginął bagaż, w którym z narzeczonym wieźliśmy takie tam bzdety jak garnitur, sukienka, szczoteczki do zębów czy szampon do włosów. Niby nic bez czego ludzie nie żyli przez wiele tysiącleci, niby nic bez czego nie można się obejść. Jednak takie z nas pustaki, że stojąc o pierwszej w nocy przed pustą już taśmą na lotnisku i czekając na drogą sercu walizkę, nie byliśmy szczęśliwi i nie byliśmy zen.

I kij z tym, że nie mieliśmy na wesele przyjaciółki nawet czystej pary majtek. Kij z tym, że było właśnie święto narodowe i wszystkie sklepy z majtkami i innymi przyrządami do wyglądania jak człowiek były zamknięte. To jest wszystko do przeżycia i jeszcze bez ćwiczeń schudłam ze stresu dwa kilo, więc czysty zysk. Siedząc na kanapie w domu już się tym nie przejmuję, już mnie to nie dotyka. Przerażające jest jednak to jak dokładnie zaprojektowaliśmy współczesny świat aby przypadkiem nikt nie musiał za nic ponosić odpowiedzialności i żeby nic nikogo nie obchodziło.

Odchodząc od taśmy, na której nie ma niczego i udając się do biura zagubionego bagażu na lotnisku w Katowicach, natykasz się na młodego człowieka na nocnej zmianie, który jest tak nieusłużny jak tylko może być. Na pewno nie jest to wina Katowic, na pewno podobnego człowieka znajdziemy w nocy na każdym lotnisku świata. I on tylko wykonuje swoją pracę, odgrywa rolę trybiku w maszynie, która ma Cię gdzieś. Następnego dnia już go tam nie będzie. Nigdy więcej go nie zobaczysz. Następnego dnia z jego zachowania tłumaczyć się będzie niewinna współpracowniczka. Która też nic nie wie i nic nie omże. Ani przez moment nie możesz jednak okazać swojej irytacji, ponieważ w momencie, kiedy to zrobisz i stracisz opanowanie, tracisz jakiekolwiek prawa. To bardzo wyrafinowany system tortur. Racja ewidentnie jest po Twojej stronie, ale nikogo nie obchodzisz ani Ty, ani Twój bagaż, ani Twoja sytuacja, ani w ogóle nic. I rozumiem, że taki jest świat. I rozumiem, że tak urządzamy sobie cywilizację. I nie czuję, że należy mi się specjalne traktowanie. Czuję jedynie, że jest to smutne.

To jest dokładnie ten moment, w którym nikt nie jest winny, a jeśli już ktoś jest winny, to na pewno nie jest to osoba, z którą rozmawiasz ani nawet jej pracodawca. Płacisz za bagaż Wizzairowi, ale to nie jego wina, że nie spakuje go do samolotu obsługa lotniska. Osoba szukająca walizki zatrudniona jest przez jeszcze kolejną placówkę i nawet jeśli ma jak najlepsze chęci to co z tego, przecież nie ona jest za to odpowiedzialna. Nikt nie jest, poza dziełem przypadku. Co z tego, że spotyka Ciebie? Ponieważ spotkało to Ciebie, to w Twojej gestii leży, by sobie z tym poradzić. Wydzwaniać. Szukać. Prosić. Czekać. I przypadkiem nie marudź, okropny egoisto.

Wszystko działa ładnie do momentu, w którym działa. Kiedy wpadasz w szczelinki pomiędzy jedną a drugą płytą lotniskową jesteś tylko i wyłącznie mrówką w szczelinie. I żeby dowiedzieć się czegokolwiek o swoim losie musisz mozolnie się z tej szczeliny wydostawać, ponieważ Twój przypadek jest nieważny, jest sztampowy, jest tylko jednym z kolejnych nie znaczących przypadków, a przecież tyle osób nie ma problemów, więc o co chodzi. Teoretycznie o nic. Problem nie dotyczy jednak tylko podróży lotniczych. Ten sam system działa w przypadku autobusów i ich rozkładów jazdy, za które odpowiedzialne są zupełnie różne instytucje. W przypadku, kiedy w mleku dla dziecka znajdziesz robaki i wylewasz frustrację na osobę, która mogła nigdy na oczy nie widzieć tego produktu. Kiedy zepsuje Ci się internet i problem w Londynie rozwiązuje dla Ciebie osoba w Indiach. Z pewnością wymienisz sobie kolejne przypadki. Nie musisz o nich myśleć na co dzień. Nie masz się nad nimi zastanawiać na co dzień. Odpowiedzialność anihilowana przez długie strony regulaminów pisanych małym druczkiem.

To jest ta wspaniała wielka cywilizacja, w której troska o klienta może być chwytem marketingowym. I z pewnością jesteśmy wspaniali. I z pewnością jesteśmy wielcy. Między innymi dzięki działaniu tych starannie opracowanych mechanizmów, które traktują nas samych nie jako samodzielne byty, ale jako wypełnienie swej egzystencji. Ale to jest niebezpieczna maszyna. Tej maszyny bałabym się o wiele bardziej niż buntu robotów. Bo w świadomość robotów możemy jeszcze powątpiewać. W bezduszność i bezpardonowość naszych regulaminów już nie możemy.

Podoba Ci się? Podaj dalej »

Newsletter

Subskrybuj Elfią Korespondencję

Czymże jest newsletter? Może być różnymi rzeczami. Może być sposobem na zawalenie skrzynki i wciskaniem swojego produktu przy każdej możliwej okazji. Może być wspaniałym narzędziem do budowania bliskiej relacji ze społecznością. Albo czymś pomiędzy. Czasem nawet czymś fajnym. I o to będę walczyć.

Zapraszam Cię do zapisania się na mój newsletter Elfia Korespondencja. Wchodzisz w to?

Administratorem danych osobowych podanych w formularzu jest Marta Dziok-Kaczyńska, Ellarion Cybernetics Ltd., Paul Street 86-90, London, United Kingdom. Zasady przetwarzania danych oraz Twoje uprawnienia z tym związane opisane są w polityce prywatności. Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie polityka prywatności oraz regulamin serwisu Google.
61923936_301827807423707_1414915001336679940_n copy

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska
Riennahera​

Nie chcę sprzedać Ci wizji perfekcyjnego życia jak ze strony w kolorowym czasopiśmie. Chcę być dobrą sobą i porządną osobą. Może Ty też?

12 thoughts on “Zagubiony bagaż w samolocie czyli starcie z potworem XXI wieku”

  1. Byłam kiedyś po drugiej stronie. Prowadziłam fanpage na 200 tys. osób dla firmy pocztowej.
    Kiedy komuś zginęła paczka, byłam dokładnie na tej pozycji, co ten pan na lotnisku w Katowicach, nawet trochę gorzej, bo Waszej rozmowy nikt nie wyświetlał na Facebooku, zdanie po zdaniu. Tak jak on, nie mogłam zrobić absolutnie nic poza przesłaniem zgłoszenia dalej, do biura obsługi, które kontaktowało się z sortownią, ta z oddziałem, a ten z kurierem.

    To rozbicie odpowiedzialności na szereg różnych osób można by podsumować jednym starym, polskim przysłowiem: gdzie kucharek sześć… I fakt, to jest przerażające. Bo co będzie, jeśli zamiast walizki zaginęłoby dziecko i też nikt nic by nie wiedział?

  2. W maju lecieliśmy całą rodzina na ślub do ojczyzny mojego męża. Jakże głupia i naiwna byłam wierząc, że bagaże wylądują razem z nami. Oczywiście pakując nas, wymyśliłam mega sposób w którym, podzieliłam majdan na 2 walizki. Pech chciał, że zaginęła torba dziecka. Mleko, pieluchy, ubrania – wszystko. Godzina 22, obce państwo, brak pomocy, złość, łzy i na końcu bezsilność. I najgorsze w tym wszystkim chamstwo ludzi, którzy w takich sytuacjach powinni służyć pomocą. Wiem, że nie wiele mogą, wiem, że to nie oni odpowiedzialni są za to, że walizki połowy pasażerów pokładu „nie zmieściły się” do samolotu. I wiem też, że mają takich przypadków wiele. Nie wiem jedynie dlaczego, ci ludzie zamiast służyć pomocą, bądź co bądź poszkodowanym, z góry przyjmują wroga postawę. Już tam mniejsza o te rzeczy, poradzę sobie, ale weź bądź człowiekiem i przyjmując reklamacje nie traktuj mnie jak gorszego od Ciebie, tylko dlatego, że proszę o jakąkolwiek informację.

  3. współczuję! I jeszcze do tego sytuacja w postaci ślubu bliskiej przyjaciółki, na którym chce się wyglądać ładnie i zadbanie… A wiadomo, jak korzystnie człowiek się czuje w pożyczonych majtkach i nieswoim makijażu.
    Z własnego doświadczenia mogę przytoczyć historię zagubionego bagażu w 3 tyg. podróży na Madagaskar. Bagaż mojej siostry, w którym znajdowała się większa część tabletek na malarię, leki, ubrania. Plecak znalazł się dwa tygodnie później, musiał się gdzieś zagubić między przesiadkami. No, nic nie zbliża tak jak współdzielenie kilku par majtek między sobą 🙂 Mam nadzieję, że Twój bagaż też się odnalazł!

  4. Zgadzam się, to przerażające jak bardzo funkcjonowanie korporacji (niezależnie jakiego rodzaju) powoduje utratę poczucia odpowiedzialności za kogokolwiek. Ale to nie wszystko, gorsza jest utrata tego poczucia wśród ludzi, u których w zupełnie bym się tego nie spodziewała. Mówię tu o przypadku prywatnej, osiedlowej pralni do której nieopacznie oddałam mój żakiet, który chciałam założyć cztery dni później na obronę pracy magisterskiej (ot, takie mało istotne wydarzenie z życia). Panie w środę wieczorem, jakieś 12 godzin przed obroną poinformowały mnie, że mój żakiet może i został wyprany, ale niestety do nich nie dotarł. I tak, wiedzą że miał być dzień wcześniej, że na wypranie i dostarczenie miały 4 dni… no ale nie ma. I… no chyba będzie jutro. Koło 16. Och, obronę ma pani rano? No jaka szkoda. Nie, nie możemy pojechać po ten żakiet teraz. No co pani, za dwie godziny kończymy pracę, przecież nie dojedziemy z drugiego końca Krakowa.

    Nie wiem czy bardziej martwi mnie ten brak poczucia odpowiedzialności w wielkich korporacjach, w których nikt nie odpowiada za nic, czy w małych firmach, gdzie przecież teoretycznie buduje się swoją markę, opiera się swój sukces na własnym nazwisku… tymczasem sytuacja przed którą mnie postawiono pokazała mi jak bardzo gdzieś mają panie swoich klientów którzy już zapłacili.

  5. Ej napisałaś to w taki sposób, że jedyne co przez cały czas czytania tego wpisu to kiwałem głową, potwierdzając Twoje słowa 😀 Nawet nie wiem co jeszcze mogę napisać – ujęłaś ten temat i problem społeczny bardzo kompleksowo.

  6. 3 miliony zakładników w powietrzu… Tyle osób i bagaży znajduje się w każdym momencie tam w górze.
    Bezduszność to nie tylko urzędnicy. To także pracownicy przedstawicielstw wielkich koncernów zachodnich, którzy mogą sobie wypruwać flaki, a i tak nic nie osiągną. Zachodnia firma-matka odpowiada na 10 % ich pytań, więc w pewnym momencie leją na wszystko. Masz rację, robi się z tego łańcuch, który ciężko jest przerwać.
    Zawsze jest coś za coś. Nie można widocznie tylko korzystać z dobrodziejstw potępu, nie płacąc ceny z innej strony.

  7. Wiem, że to co napiszę wyda się śmieszne, ba… może nawet żenujące – ale po tym jak w podróży za ocean już dwukrotnie zaginął mi bagaż, w tym za pierwszym razem zaginął mi na cały tydzień (z 3 tygodniowej podróży po całych Stanach – ja doleciałam do Chicago, a bagaż musieli wieźć za mną prawie pod Seattle), zawsze w bagażu podręcznym wożę ze sobą 2 pary bielizny i szczoteczki do zębów…

  8. Masz już sukienkę na sobie więc mogę to napisać bez ryzyka że napędzę Ci dodatkowego stracha. Dwa tygodnie temu byłam na weselu na które rodzice panny młodej przylecieli w środę przed weselem z Filipin wraz z sukienką a właściwie bez niej bo bagaż zaginął na lotnisku. Miała dwa dni na kupienie nowej sukienki w kraju w którym kobiety są innej postury, zostawała więc sukienka na dziecko. Na szczęście w piątek w południe zadzwonili z lotniska że bagaż się znalazł. Nie chciałabym przeżywać tych nerwów co ona. Niby to tylko sukienka ale to aż sukienka.

  9. Ja nigdy na wakacje, na które lecę samolotem, nie biorę swoich ulubionych ciuchów. Mam mniej śliczne zdjęcia, ale bałabym się utraty ukochanych sukienek 😀 może to irracjonalne, ale nic na to nie poradzę 😉

  10. Aleksandra Olejnik

    Miesiac temu zginela moja torba w aaegean Airlines. Nie ma z nimi kontaktu, na moje maile z pytaniami I prosbami o pomoc dostaje automatyczne odpowiedzi nie na temat. Wszyscy maja wszystko gdzies. W tornie byly dla mnie wazne rzeczy-co mam robic? Leciec do Aten I zazadac wejscia do magazynu bagazy??? Prosze-pomozcie!

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top