Ten tydzień był bardzo ciężki. Piszę właśnie pierwszy post z nowego mieszkania, a myśli w mojej głowie są mocno fragmentaryczne. Między trzydziestoma workami ze śmieciami nie znalazło się miejsce na spójną narrację. Między stosem pudeł i górą walizek nie znalazłam fabuły.
Niemniej jednak pierwsza noc na nowym to nie byle okazja. Warto spisać co się w głowie kołacze.
***
Brak internetu przeraża mnie bardziej niż dżuma. Bo jestem zdrowa, ale właśnie w tej chwili nie mam stałego łącza.
***
Tak jak wierzę w słowa Gandalfa, że to małe przejawy codziennej dobroci zwykłych ludzi trzymają zło w ryzach, tak samo wierzę, że małe codziennie sukinkoctwa zapraszają Szatana do naszego życia. Na przykład rozmawianie w pociągu przez telefon o idiotycznych codziennych rzeczach, przez półtorej godziny, w godzinach szczytu. Zgadzam się z tą panią, która opowiadała komuś jak czuje, że nie zasługuje na torebkę Mulberry. Na torebkę nie. Na piekło tak.
]
***
Na świecie jest za mało Lee Pace’a. Zmieńmy to.
***
Znów trzymam się prawie wyłącznie z chłopcami. Życie jest jakoś tak niezwykle łatwe, gdy się trzyma prawie wyłącznie z chłopcami.
***
Moja stara część dzielnicy urządziła mi huczne pożegnanie. W kanale znaleziono w zeszłym tygodniu ciało złodzieja obrazów. Wczoraj w budynku naprzeciwko jakieś inne ciało, ale media milczą na jego temat. Ocieram się o brzegi jakiejś makabrycznej przygody.
***
Mam w mieszkaniu cudowne małe patio, idealne na kameralnego grilla albo wieczorne popijanie wina. Nie wiem czy dzisiaj zasnę, bo boję się tego patio gdy jest ciemno, szumi bojler i buczą samoloty.
***
Mam obok łóżka Erebor usypany z moich ubrań. Mogłabym zakopać się w nim niczym Smaug w złocie i nikt by mnie nie znalazł. Dzisiaj schowałam się za nim i mąż po powrocie z pracy nie wiedział gdzie jestem.
***
Uczcijmy chwilą ciszy pierwszego zabitego w nowym mieszkaniu pająka. Miał na imię Tolek i pochodził z łazienki.
***
Od ponad tygodnia niczego nie ugotowałam. To był szczęśliwy tydzień.
***
Definitywnie żegnam się z szafiarstwem, a nawet z pamięcią o nim. W nowym mieszkaniu nie ma szafy.
Więcej myśli nie pamiętam. Za wszystkie żałuję.
11 thoughts on “Wyrwane z kontekstu #2”
jak ja Cie uwielbiam czytnąc na dobranoc to szok :*
„Dzisiaj schowałam się za nim i mąż po powrocie z pracy nie wiedział gdzie jestem.” – ten sposób przyda Ci się, gdy będziesz mieć kilkuletnie dziecko. Czasami się chowam w stercie ubrań, kocy i kołder i mam dzięki temu nawet godzinę spokoju, zanim mnie znajdą (oczywiście małą zajmuje się wówczas kto inny, ale z nią jest tak, że np. całej rodzinie każe tańczyć Krakowiaka i nie ma, że ktoś jest zmęczony). 🙂
Ale pająki są pożyteczne 🙁 to weź je chociaż eksmituj a nie zabijaj
Zabójstwa pająka się nigdy nie żałuje. NIGDY.
No ale to przecież Tolek był [*]
Pająk Tolek [*]
choć chowanie się za ciuchami też brzmi dobrze !
Najgorzej z tym szafiarstwem i z tym Tolkiem. Na następny tydzień radosny post przemyśleń z nowego mieszkania! Bez zgonów w kanałach.
Twoja narracja może być kompletnie niespójna, a i tak będę uwielbiać wszelkie zbitki słów, które tworzysz ; ) Udanego mieszkania w nowym miejscu <3
„Uczcijmy chwilą ciszy pierwszego zabitego w nowym mieszkaniu pająka. Miał na imię Tolek i pochodził z łazienki.” 😀
Zycie z chłopcami jest ciekawsze, też tak mam że trzymam się wyłącznie z chłopcami. Jakoś łatwiej się z nimi dogadać 🙂
Ze stosu bezdomnych ubrań polecam ułożyć barłóg/legowisko. Zaskakujące jak przyjemnie jest poleżeć czasem w gnieździe utkanym z własnego dobytku (tak przynajmniej tłumacze sobie obecność chaosu w moim moeszkaniu).
PS. Oby Wam się dobrze mieszkało oraz udało oswoić i bojler, i patio, i samoloty, skoro z Tolkiem się je udało… (autokorekta przeprawiła mi na Tolkien, przypadek?)