Dawno, dawno temu, w odległej Galaktyce…
Trzy, no, może czteroletni berbeć wbija się do pokoju studenta, który z kolegami ogląda film na wideo. Chłopaki szybko starają się pozbyć dzieciaka z pokoju, ale i tak chwilę im połazi, pomarudzi i pogapi się w ekran, na którym wielki włochaty stwór gra w dziwne szachy z robotem.
To jest pierwsza filmowa scena, ktora pamietam z dziecinstwa.
Kilka lat później, w tej samej galaktyce…
Chodzę do drugiej klasy i akurat jestem chora. Rano zajmuje się mną ojciec, ale musi wyjść na spotkanie z klientem zanim mama wróci z pracy. Zostawia mnie pod opieką stosu cukierków i najlepszej niani świata – filmu na wideo. Jako trzydziestokilkuletni facet nie zna się zbyt na bajkach dla dziewięciolatków, stawia więc na treść, której może ufać. Na Epizod IV, Nową Nadzieję.
Kiedy wraca z pracy wieczorem, biegam między pokojem a łazienką w szlafroku i wołam, że chcę być Rycerzem Jedi. Albo księżniczką Leią. Ale Rycerzem Jedi bardziej. Ojciec śmieje się, że przede mną jeszcze dwie części, a ja nie mogę spać z wrażenia. Cieszę się, że jestem chora. Przez następny rok w Gwiezdne Wojny bawię się na podwórku i po szkole. Zbieram tazoki z czipsów i jestem dumna, że widzialam wszystkie filmy przed innymi dzieciakami z klasy. Kocham się w Hanie Solo.
Wspomniany na początku wpisu student to mój wujek. Lata od tamtego wtargnięcia do pokoju, podczas rodzinnej imprezy prosi, żeby nalać mu imperialistycznego napoju, wskazując przy tym na Coca Colę. Nie bardzo ogarniam jeszcze terminy bardziej wyrafinowane niż “tazok”, więc pytam się go dlaczego Cola jest imperialna. Od tamtej pory nigdy nie nazywamy Coli inaczej niż właśnie Imperialna. Na urodziny daje mi kasety VHS z epizodem IV, V i VI. Wymieniamy się książkami z extended universe i wyciągamy całą rodzinę na wspólne wyjście do kina kiedy na ekrany wchodzi Mroczne Widmo.
Wujek zginął w wypadku ponad dziesięć lat temu. Nie zdążyłam poznać go jako dorosła osoba, nie zdążyłam z nim nigdy tak naprawdę poważnie porozmawiać. Ale Gwiezdne Wojny na zawsze pozostaną nasze.
Z moim ojcem nie rozmawiam od ponad dziesięciu lat. Przez ten czas da się zapomnieć naprawdę dużo, zwłaszcza, kiedy nieprzyjemne wspomnienia są świeższe od tych przyjemnych. To jedna z nielicznych pozytywnych rzeczy z nim związanych, których raczej nie zapomnę.
Ten tekst zrobił się smutny niczym zakończenie Zemsty Sithów. Ale opowieść trwa. Obecnie kłócę się z mężem kto zna Gwiezdne Wojny lepiej. Wychodzi, że ja znam się bardziej na postaciach i fabule, on na broni, pojazdach, statkach kosmicznych. Pod koniec wesela szaleliśmy na parkiecie do dźwięków intergalaktycznego funku. Za kilka lat staniemy przed bardzo poważnym dylematem – jak wychować swoje własne dzieci. Czy powinny obejrzeć obie trylogie chronologicznie względem filmowego uniwersum czy daty nakręcenia filmu?
Gwiezdne Wojny to nie jest film. To jest stan umysłu. To jest styl życia. Jestem w stanie zrozumieć osoby, którym ta historia nie odpowiada, tak jak mi nie odpowiada piłka nożna. Nie jestem jednak w stanie zrozumieć osób, które bez zażenowania i całkiem otwarcie mówią “nie widziałem/am Gwiezdnych Wojen”.
Nie bądź tą osobą.
W październiku na AXN będzie można nadrobić zaległości lub spędzić miło wieczory w towarzystwie starych znajomych.
Gwiezdne wojny: Mroczne widmo
Premiera 1 października o godz. 22:00 w AXN
Gwiezdne wojny: Atak klonów
Premiera 8 października o godz. 22:30 w AXN
Gwiezdne wojny: Zemsta Sithów
Premiera 15 października o godz. 22:00 w AXN
Gwiezdne wojny: Nowa nadzieja
Premiera 22 października o godz. 22:00 w AXN
Gwiezdne wojny: Imperium kontratakuje
Premiera 29 października o godz. 22:00 w AXN
Gwiezdne wojny: Powrót Jedi
Premiera 5 listopada o godz. 22:00 w AXN
To moja historia, poznajcie też historie Troyanna, Michała i Volanta.
PS Do dzisiaj kocham się w Hanie Solo, o czym zresztą mój mąż wie doskonale. Tylko nie mówcie nic Thranduilowi…
6 thoughts on “Gwiezdne Wojny – historia mojej miłości”
Nie wiem jak wyglądała burza mózgów do tych reklam, nie wiem kto wpadł na pomysł, ani kto go zaakceptował dla światła zwykłych szturmowców, ale wiem że ociekają one epickością samą w sobie. I niech moc będzie z Tobą
Podpisuję się szeroko i zamaszyście pod tym komentarzem. Reklamy AXN są genialne 😀
Tak! Tak! Gwiezdne Wojny to stanowczo stan umysłu! I absolutnie nie wyobrażam sobie życia w innym stanie 🙂
I zgadzam się, plakaty promocyjne AXN są rewelacyjne. Już wiem na kogo głosować w zbliżających się wyborach!
najlepsza kolejność: IV, V, II, III, VI. Serio. Harmonia i ciągłość fabuły (cliffhanger i szok nt Vadera w Imperium… ładnie przechodzą w fabułę „jak to się stało”) no i dziecku Jar Jara oszczędzicie
O właśnie, przypomniałaś mi, że muszę dziecku kupić. Ona ostatnio na etapie strażaków, piratów, czołgów i takich tam, to gwiezdne wojny powinny przypaść jej do gustu. Tylko ominę ostatnio nakręcone filmy, fuj.
Tak!! Nareszcie, nareszcie wpadłam na drugą kobietę, która doskonale podziela moje odczucia względem takich dzieł jak właśnie Gwiezdne Wojny.. Co prawda jestem nieco młodsza, ale też od małego chciałam być rycerzem Jedi.. Potem doszłam do wniosku, że jestem już za stara na rozpoczęcie szkolenia, więc wolałabym być jednym z Rohirrimów.. I tak jestem rozrywana między odległą Galaktyką a Śródziemiem i w sumie nie wiem, jakim cudem ja jeszcze funkcjonuję normalnie w społeczeństwie i robię na co dzień to, co do mnie należy, skoro gdzieś w głębi duszy żyje we mnie przekonanie, że w wyniku feralnego przypadku zostałam wyrzucona z któregoś z tamtych światów do „naszego”. Szkoda, że większość śmiertelników wokół mnie zupełnie mnie nie rozumie, gdy paraduję w koszulce z Białym Drzewem, rzucam do nich jakieś uwagi po sindirińsku lub rozwodzę się nad wspaniałością wspomnianych dzieł kina, które dla mnie stanowią właśnie stan umysłu.