przebudzenie mocy
Picture of Riennahera

Riennahera

Nie zakochałam się w Przebudzeniu Mocy

Ktoś jeszcze nie widział Przebudzenia Mocy? Widziała je moja mama i mój szef. Myślę, że to jest ten moment, w którym możemy uznać, że wszyscy są przynajmniej raz po. A nawet Poe.

Do kina szłam oczekując, jak zapewne wielu z nas, absolutnie najgorszego. Lecz nie. Rację mieli ci, którzy uważali, że nic gorszego od Jar Jar Binksa istnieć nie może, ani w tej, ani w żadnej innej galaktyce. Wyszłam zatem zadowolona i pogrążona w myślach, że chociaż nie rekompensuje mi to utraty Extended Universe, to przynajmniej nie sprzedaliśmy skóry tanio. Wyszłam zadowolona, ale nie zakochana. Z pewnym zdumieniem obserwuję absolutny szał i uwielbienie, które nowa część Gwiezdnych Wojen wywołuje u moich znajomych. Być może rany zadane przez Jar Jara są tak głębokie, że każdy pozytywny gest wywołuje ekstazę?

Przebudzenie Mocy jest bardzo przyzwoite. Aż tyle i tylko tyle. Ma naprawdę bardzo wiele słabych momentów. Nie ma co prawda Jar Jara, ale piękny rudy Hux, choć piękny i rudy i nawet seksowny, jest nieznośnie komiksowy w swojej nazistowskiej stylistyce. Scena przemowy przed armią szturmowców była tak nachalna i pozbawiona subtelności, że był to jedyny moment w tym porządnym przecież filmie, kiedy czułam się zażenowana. Jeśli piękny, rudy i seksowny mężczyzna doprowadza Cię do facepalmu, to wiedz, że coś się dzieje. Na widok Snoke’a chce mi się śmiać. Nadobny Poe jest zarysowany niezwykle płytko. Leia ani przez chwilę nie jest dawną sobą. Han jest tak naiwny, że już sama nie wiem, kto strzelił pierwszy w Nowej Nadziei. Myślę, że nikt nie strzelił, tylko ktoś wsypał Greedo coś do drinka.

Recykling to bardzo pozytywny proces, ale mam wrażenie, że lepiej spełnia swoją rolę w przypadku odpadów niż filmów. Już mniejsza z tym, że jeśli jesteś sierotą z pustynnej planety to na pewno zrobisz karierę w kosmosie. Może to taka predestynacja, a Moc najlepiej lęgnie się w piachu. Sęk w tym, że w całej galaktyce jest tylko kilka zawodów (pilot, generał i pilot) oraz kilka typów charakteru. Księżniczka Leia ma na imię Poe i jest trochę Hanem Solo (z wyglądu), a trochę Lukiem (bo pilotem), ale wciąż wysyła droida na pustynię. Luke z kolei odrodził się w ciele dziewczynki i to jest główna innowacja, dalej jest w zasadzie mniej więcej dawnym sobą. A Anakin to Anakin, wiadomo. Tutaj zmian nie ma. Ten recykling i przenikanie się charakterów przypomina jakiś pogmatwany sen, w którym w jednej chwili jestem swoim własnym dziadkiem, a w następnej ogórkiem. Macie takie sny, nie?

Finn stanowi w tej konfiguracji świeży dodatek i odpowiedź na wieloletnią fanowską tęsknotę za szturmowcem, który chce od życia czegokolwiek więcej niż nietrafiania w rebeliantów. Po raz pierwszy czujemy, że szturmowiec to też człowiek z ambicjami, pasją i poczuciem humoru. Wystarczy, by uwierzył w siebie i może w kogoś trafić. Na tego bohatera czekaliśmy od zawsze.

Mamy też olbrzymie dziury w fabule, które takiej czepialskiej osobie jak ja nie dają spać. Przede wszystkim: skąd First Order ma fundusze na finansowanie budowy swojej superbronii? Wychodzi na to, że Republika powróciła, a więc First Order nie jest zupełnie legalnym politycznie tworem. Kto ich finansuje? W poprzednich częściach międzyplanetarna polityka była absolutnie jasna, oczywista i układała się w spójne tło dla fabuły. Może jestem młotkiem, może czegoś nie widzę, może tajemnica się wyjaśni. Czekam z niecierpliwością.

J.J. Abrams nie zawiódł i dostarczył mi dokładnie tych wrażeń, których się po nim spodziewałam i których jednocześnie bardzo nie chciałam. Potwory, które zjadają niewygodnych kolesi na Sokole Millenium są dla mnie zupełnie nie z tej bajki (aczkolwiek pasują do Super8). Obnażają też cechę autorskiego stylu Abramsa, której nie znoszę. Absolutnie nie trawię przedstawionej we wspomnianym Super8 moralności, która w skrócie sprowadza się do “nie szkodzi, że zabiłeś mnóstwo osób, shit happens, już się pogodziliśmy”. Dobre postaci w Przebudzeniu Mocy nie mają specjalnie dylematów moralnych związanych z zabijaniem. Przeszkadza mi to zwłaszcza w przypadku Rey, która żyje co prawda w ciężkich warunkach i musi dawać sobie radę sama, ale nie wygląda na osobę, która kogoś zabiła. Jakbyście się czuli, gdybyście musieli do kogoś strzelać? Super? Ekstra? Ja miałabym przynajmniej lekkiego kaca moralnego. Podobnie Finn, który co prawda nie chce strzelać do wieśniaków, ale z byłymi braćmi w broni nie ma już podobnych problemów (łatwiej trafić?). Nie trzyma się to dla mnie do końca kupy. Życie szturmowca, życie wieśniaka, nie ma różnicy. Życie to życie. Zaskakująco szybko radzi sobie też z post traumatic stress disorder.

Zastanawiałam się, czemu Przebudzenie Mocy nie zdobyło mojej miłości. Zaczęłam nawet sądzić, że może to kwestia tego okropnego cynizmu i nudziarstwa, które nabywamy z wiekiem. Wiecie, tych cech, których nie mają dzieci, co pozwala im zakochać się w Gwiezdnych Wojnach na wieki wieków. W przeciwieństwie do osób, które widzą je po raz pierwszy jako dorośli i nie łapią bakcyla. Ale to chyba nie to, bo przecież codziennie przynajmniej pięć razy wzdycham do Thranduila, mam więc wystarczająco pstro w głowie, żeby przepaść na całego i zakochać się w filmie, któremu mam sporo do zarzucenia. Ale problem jest chyba inny. Dużo mamy w Przebudzeniu Mocy scen humorystycznych, podobnie jak scen z niezłym stylem, za to osobiście nie zauważam scen w oczywisty sposób kultowych. Tak kultowych, że dają w twarz. Bo żeby być kultowym, trzeba być oryginalnym…Ale może po prostu jestem ślepa. Chętnie się jednak w tej kwestii pospieram.

I tak na sam koniec, Przebudzenie Mocy zdecydowanie zniechęca mnie do posiadania dzieci. Bo jeśli miłość rodzicielska sprawia, że jesteśmy tak naiwni jak rodzice Kylo Rena, to zaprawdę, biada nam. Rozdziobą nas kosmiczne kruki i międzygalaktyczne wrony.

Pomarudziłam, pomarudziłam, ale ogólnie mi się podobało. Za drugim razem nawet bardziej. A Tobie?

Podoba Ci się? Podaj dalej »

Newsletter

Subskrybuj Elfią Korespondencję

Czymże jest newsletter? Może być różnymi rzeczami. Może być sposobem na zawalenie skrzynki i wciskaniem swojego produktu przy każdej możliwej okazji. Może być wspaniałym narzędziem do budowania bliskiej relacji ze społecznością. Albo czymś pomiędzy. Czasem nawet czymś fajnym. I o to będę walczyć.

Zapraszam Cię do zapisania się na mój newsletter Elfia Korespondencja. Wchodzisz w to?

Administratorem danych osobowych podanych w formularzu jest Marta Dziok-Kaczyńska, Ellarion Cybernetics Ltd., Paul Street 86-90, London, United Kingdom. Zasady przetwarzania danych oraz Twoje uprawnienia z tym związane opisane są w polityce prywatności. Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie polityka prywatności oraz regulamin serwisu Google.
61923936_301827807423707_1414915001336679940_n copy

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska
Riennahera​

Nie chcę sprzedać Ci wizji perfekcyjnego życia jak ze strony w kolorowym czasopiśmie. Chcę być dobrą sobą i porządną osobą. Może Ty też?

Scroll to Top