londyn6
Picture of Riennahera

Riennahera

Witajcie w mojej wiosce czyli Londyn lokalny

„Nie ma takiego miasta – Londyn! Jest Lądek, Lądek-Zdrój, tak…”

Londyn sprawia, że wracamy mentalnie do czasów średniowiecza. Do tego okresu, kiedy oprócz pielgrzymów, kupców i młodych rycerzy wydających pieniądze rodziców w poszukiwaniu przygody, znakomita większość społeczeństwa ograniczała swoje wyprawy do wsi i miasteczek w najbliższym sąsiedztwie. Przy czym “znakomita większość” nie oznacza połowy, nie oznacza nawet trzech czwartych, tylko naprawdę, naprawdę ZNAKOMITĄ większość. A najbliższe sąsiedztwo określmy jako, mniej więcej, trzydzieści mil angielskich. I to też jeśli jesteśmy na tyle bogaci, żeby posiadać konia z wozem.

W sercu mojej wioski znajduje się Islington, zahacza o Hackney i Tower Hamlets, na południu opiera się o rzekę krańcami City. Jej najbardziej zachodnie przylądki znajdują się w Westminster i Camden. Jeśli nie mogę dojść gdzieś na piechotę w mniej więcej godzinę w słoneczny letni dzień, to znaczy, że nie jestem tam u siebie.

Oczywiście mamy momenty, kiedy jesteśmy tacy nowocześni. Lecimy samolotem na drugi koniec świata i przemierzamy pola i lasy superszybkimi pociągami. To momenty. Na co dzień trzymamy się swoich małych, pieczołowicie pielęgnowanych światów. W Londynie rozrywki i przyjaźnie są terytorialne. Wręcz plemienne. Wiele z nich nie przechodzi próby czasu gdy rozdzielają nas całe wszechświaty dzielnic. U mnie nie przetrwała żadna. Jest mi łatwiej zobaczyć się z kimś w Polsce niż w Greenwich. Z drugiej strony z prostej bliskości geograficznej rodzą się nowe piękne przyjaźnie. Nieco przypadkowe, ale odznaczające się wyjątkowych zrozumieniem. Bo rozumiemy te same parki, te same uliczki, te same autobusy i nabijamy się z tych samych stereotypów. I z siebie samych, próbujących im sprostać. Chłopcy z City, hipsterskie rodziny ze Stoke Newington, lewacka elita z Islington to mityczni bohaterowie naszej rzeczywistości. Tego nie poczujesz z kimś z innej strony rzeki czy innej strefy metra. Sama nie mam pojęcia, co dzieje się po drugiej stronie rzeki. Kto wie, co tam jest. Może niedźwiedzie? Nie warto ryzykować.

Chyba nie ma w tym niczego złego. Może taka jest natura ludzka. Tak jak naturalne jest jedzenie organicznego buraka, tak naturalnym jest trzymanie się granic świata, który uważamy za swój, za fajny.

Zapraszam Was do tego świata.

londyn10 londyn9 londyn8 londyn7 londyn6 londyn4 londyn3 londyn2 londyn1

Podoba Ci się? Podaj dalej »

Newsletter

Subskrybuj Elfią Korespondencję

Czymże jest newsletter? Może być różnymi rzeczami. Może być sposobem na zawalenie skrzynki i wciskaniem swojego produktu przy każdej możliwej okazji. Może być wspaniałym narzędziem do budowania bliskiej relacji ze społecznością. Albo czymś pomiędzy. Czasem nawet czymś fajnym. I o to będę walczyć.

Zapraszam Cię do zapisania się na mój newsletter Elfia Korespondencja. Wchodzisz w to?

Administratorem danych osobowych podanych w formularzu jest Marta Dziok-Kaczyńska, Ellarion Cybernetics Ltd., Paul Street 86-90, London, United Kingdom. Zasady przetwarzania danych oraz Twoje uprawnienia z tym związane opisane są w polityce prywatności. Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie polityka prywatności oraz regulamin serwisu Google.
61923936_301827807423707_1414915001336679940_n copy

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska
Riennahera​

Nie chcę sprzedać Ci wizji perfekcyjnego życia jak ze strony w kolorowym czasopiśmie. Chcę być dobrą sobą i porządną osobą. Może Ty też?

Scroll to Top