Najtrudniejszym aspektem tworzenia wpisów z siedmioma wartymi polecenia linkami jest liczenie do siedmiu. Przy moich zdolnościach matematycznych to naprawdę nie jest łatwe. Dzisiaj policzyłam jednak dwa razy i wygląda na to, że wszystko się zgadza. Zatem przejdźmy do sedna.
Tekst trochę o tożsamości, a trochę o tym, że każdy może sobie być kim chce i nic Ci do tego. A jeśli na wakacjach przedstawiasz się jako osoba z Kanady, chociaż w rubryce urodzenia widnieje polskie miasto, to nie oznacza wcale, że Polską gardzisz i próbujesz się Jej wyprzeć.
Sama staram się w ogóle nie przedstawiać, bo określenie kim się czuję brzmiałoby mniej więcej “pochodząca z Polski osoba z Londynu z sercem na zawsze zawsze najwierniejszym Szkocji”. Lepiej zatkać się lodami, nie?
Na jakie jedzenie był na świecie szał w roku, w którym się urodziliście? W moim przypadku to czekoladowa trufla. Oczywiście trzeba brać poprawkę, że akurat w Polsce taka trufla mogła być ciężej osiągalna, ale i tak się identyfikuję z okrągłą kulką z czekolady. Co jednak interesuje mnie bardziej, to fakt, że ktoś wymyśla za nas co będziemy jeść. I fakt, że na chwilę obecną kocham tosty z awokado bardziej niż jakiekolwiek inne jedzenie, nie wynika specjalnie z mojego wyrafinowanego gustu. To trend na 2016…
Jako młoda nastolatka pisałam fanfiki wiedźminskie, w których jednym z bohaterów był elf z imieniem pożyczonym od pewnego leku na depresję. Nie widziałam w tym niczego dziwnego, to imię brzmiało niezwykle godnie. Dlatego też w ogóle nie zdziwiłam się, kiedy natrafiłam na test pod tytułem “nazwa leku czy elf z Tolkiena”. Powodzenia. Bez znajomości Silmarillionu łatwo nie będzie. Na szczęście ja mam w życiu za dużo czasu i wiem jak nazywa się ojciec Thranduila…
To, że historię piszę się na potrzeby współczesne z perspektywy dowolnej wiodącej w danym momencie ideologii jest oczywistą oczywistością. Fakt, że podobne interesy i tendencyjność odcisnęły swoje piętno na biologii jest mniejszą oczywistością. Polecam artykuł o tym, że zwierzęta zachowują się o wiele mniej “po bożemu” niż niektórzy by chcieli, a homoseksualizm i zagadnienia genderowe są w świecie natury…no, naturalne. Badumts.
Jeśli gubisz się czasem w fabule powieści, bo nie wiesz kto to jest ten “second cousin once removed”, łap ściągę z nazewnictwa powiązań siódmej wody po kisielu w języku angielskim. Proste? Wcale. Ale Jane Austen od razu robi się jakaś bardziej zrozumiała.
Tumblr dla lingwistów. Jeśli siedzenie nad mapą Europy z naniesionymi informacjami jak języku danego rejonu mówi się na szopa brzmi jak fajny sposób na wieczór, ten tumblr jest dla Ciebie. Dowiesz się też, że kwiat to po turecku çiçek, jak różnych miejscach w Europie wymawia się “g” i że podobieństwo angielskiego “much” do hiszpańskiego “mucho” jest czysto przypadkowe. Ten tumblr to dobro.
Według artykułu, potrzeba tylko tysiąca oddanych, wiernych fanów, żeby zacząć na poważnie utrzymywać się ze swojej twórczości. Ale takich naprawdę wiernych, którzy gotowi są płacić przynajmniej raz w roku przynajmniej swoją dniówkę za to co piszesz/malujesz/grasz czy co tam jeszcze robisz. Artykuł dowodzi, że zgromadzenie wokół siebie takiej społeczności jest stosunkowo łatwe i na odpowiednio bliskim kontakcie z tymi fanami można zbudować sobie profesjonalnie artystyczne życie. Koncept ciekawy, oczywiście przy założeniu autora, że dniówka fana wynosi około $100. Ja tam w swoje zdolności w tej kwestii wierzę średnio (do dziś uważam, że na Patronite wspierałaby mnie pewnie mama, babcia i teściowa), ale może jakiś artysta ma ochotę spróbować?
PS Piszesz coś fajnego? Masz bloga? Trzymasz w zanadrzu ciekawe linki? Podziel się! Możesz trafić do kolejnego wpisu albo pomóc w jego stworzeniu.
17 thoughts on “Siedmiu wspaniałych czyli ciekawe linki #6”
Siedzisz czasem na Soup.io?
Od jakichś pięciu lat nie bardzo.
Urodziłam się w Roku Wegeburgera. To dobra wiadomość, lubię wegetariańskie burgery. Gorzej ma mój urodzony w Roku Starbunia brat, który z kaw akceptuje jedynie espresso, a dodatki smakowe uważa za zbrodnię na kawie.
Kiwi? Nie wierzę! Rodzice pewnie mnie oklamywali przez całe życie, zresztą od zawsze czułam, że jestem dużo młodsza niż mi wmawiają… Ja przecież jestem spod znaku czekolady, w moich żyłach płynie czekolada, oddycham czekoladą! Oraz właśnie się nią opycham…
Dzięki za wieczorną lekturę. Podrzucam coś i ja. Nie wiem czy warte polecenia, ale skoro moje, to polecam:) http://znetawziete.pl/
cóż za prawdziwy tekst odnośnie obywatelstwa. To są między innymi te momenty, gdzie cieszę się, że w połowie przebywam z ludźmi mniej lub bardziej związanych z podróżowaniem, i tej nie podróżniczej połowie, ale ogólnie rzecz biorąc tolerancyjnych
a cd chwalenia się to zbytnio nie ma, bo ostatnio trochę go zapomniałam ale własny zakątek też mam i na dniach coś napiszę. Promiss – femalepilot.wordpress.com
O, 1995 to chrupki. Faktycznie w najmłodszych latach Maczugi i Cheetosy postrzegałam jako DOBRO, teraz bym nie zjadła chyba.
kiedy ty się urodziłaś, ja byłam już w pełni oddana modzie na chrupki. boże, jaka jestem stara :>
Rok Smoka i surowej ryby 🙂 Radość. Podzielę się sobą, a co mi tam : http://hailofwhales.com
Dziękuję za polecenie linku na temat obywatelstwa. 🙂 Cieszę się, że się ze mną zgadzasz i mam nadzieję, że im więcej ludzi dotrze to wpisu to tym więcej ludzi zastanowi się podwójnie zanim zacznie komuś wytykać jego pochodzenie i tożsamość 🙂
Pozdrawiam, Ania.
PS. link z wyjaśnieniami nazewnictwa w j. angielskim mi nie działa. 🙁 A tumlbrowa mapka świetna!
Dzięki, już działa wszystko.
Dzieki za jak zwykle dobry wybor linkow! 🙂 Skoro pozwalasz, to pochawle sie swoja tworczoscia (dosyc skromna jak na razie) http://www.marinafurdyna.com
Przyjemnie było się dowiedzieć, że jestem z roku pomidora suszonego na słońcu, choć czuję się bardziej jakbym urodził się w tym z wódką i czerwonym bykiem. Trochę o tym pisałem i uczyłem swoją garstkę Czytelników ostatnio. O, tutaj: http://kackiller.blogspot.com
Jestem raczej z tych, co wolą w milczeniu pochłaniać Twoją twórczość niż udzielać się w dyskusjach pod postami. Mój pierwszy komentarz tutaj może zabrzmieć haniebnie, jak chamska reklama, choć fajnie byłoby gdyby osoba, która miała wielki wpływ na rozwój (a przede wszystkim zmartwychwstanie) i zmianę mojego bloga, przeczytała te skromne wypociny.
Dzięki Rien, że jesteś. Nie przestawaj tworzyć!
http://pisanemiodem.blogspot.com/
Czy ja się identyfikuje z penne w pomidorowym sosie z vódką? Hm raczej nie 🙂 Ciekawe zestawienie 🙂
Test i jedzenie z roku urodzenia wygrały 😀 Jak słowo daję, Twoje internety są dużo ciekawsze niż moje.