Marta Dziok-Kaczyńska

Wystawa “Frankenstein” Guillermo del Toro

Picture of Marta Dziok-Kaczyńska

Marta Dziok-Kaczyńska

Epoka wiktoriańska z pewnością jest jedną z tych, która rządzi popkulturalny wyobraźnią jeśli chodzi o Wielką Brytanię. Od powieści (i adaptacji!) sióstr Bronte, przez Kubę Rozpruwacza, Sherlocka Holmesa, po Małą Księżniczkę i Tajemniczy Ogród. Dickens siedzi sobie w naszych umysłach wygodnie obok Draculi i steampunku. Nawet sama królowa Wiktoria jest częstym gościem małego i dużego ekranu.
Sama czuję z tą epoką jeszcze większą bliskość, odkąd wyszła moja powieść “Podróżniczka”, osadzona w latach 1844-54.
W tym wszystkim nie da się pominąć “Frankensteina”, jednej z pionierskich powieści gatunku science-fiction, napisanej przez Mary Shelley.

Miałam przyjemność, na zaproszenie Netflixa, obejrzeć wystawę dającą wgląd w najnowszą ekranizację w reżyserii Guillermo del Toro. Mogłam oglądać fantazyjne kostiumy, przepiękne suknie i misternie wykonaną biżuterię.
Na ścianach wisiały reprodukcje projektów postaci i kostiumów, można było przyjrzeć się z bliska rekwizytom (nawet kilka pomacałam), obejrzeć nagrania z charakteryzacji, wypowiedzi reżysera, posłuchać muzyki z filmu.

Produkcja zapowiada się spektakularnie, jeśli chodzi o kwestie wizualne. Ale del Toro przyzwyczaił nas już do magicznych, baśniowych i wybujałych wizji, podszytych mrokiem i grozą. “Frankenstein” to dla niego materiał idealny, łączący piękno i obrzydliwość, i jestem pewna, że będzie zachwycał estetycznie, niezależnie od reszty filmowych elementów (nie widziałam jeszcze filmu, więc ciężko mi oceniać).

Mogłam na własne oczy zobaczyć pierwszą edycję “Raju Utraconego”, który był dla Shelley wielką inspiracją. Rok publikacji – 1667. Ustawiam ją w moim sercu obok tej książki, która należała do Thomasa Moore’a, a którą miałam okazję dotknąć na mojej uczelni, University of Glasgow.

Od razu muszę wytknąć jedną wadę produkcji. Ktokolwiek obsadził Jacoba Elordi jako potwora, był niespełna rozumu. Jak dla mnie jest on diablo atrakcyjny. I totally would.

Mam wrażenie, że produkcja wyjątkowo porusza czułe struny w moim sercu. Mamy ubrania (heloł, byłam szafiarką), mamy XIX wiek (heloł, dokładnie styl dekad, w których osadzona jest moja powieść), mamy rudą kobietę, mamy Arktykę (heloł, od kilku lat raz po raz wracam do Norwegii). Lubię być zblazowana na nowe produkcje i nie przeżywać wielkich wzruszeń, ale przyznam, że teraz czekam i się jaram.

Film pojawi się w serwisie 7 listopada.

(To nie jest opłacona reklama, ale byłam zaproszona na wydarzenie)
(Napisałam na blogu, bo niektóre ze zrobionych zdjęć nie mogą trafić na social media. Rozumiecie…bany.)

UWAGA NA DOLE JEST FILMIK Z SILIKONOWYM POTWOREM W KAWAŁKACH

Podoba Ci się? Udostępnij ten post

Riennahera

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska

Riennahera​

Prowadzę blog, podcast „Korespondencja z Londynu” oraz aktywnie działam w mediach społecznościowych. W Wielkiej Brytanii mieszkam od 2006 roku. Studiowałam historię i filmoznawstwo na Uniwersytecie w Glasgow. Przez wiele lat pracowałam w brytyjskiej prasie, obecnie jestem dziennikarką portalu polonijnego. Wydałam książki fantasy „Elfy Londynu” i „Podróżniczka” oraz non-fiction „Anglia. Czas na Herbatę” i e-book „Londyn z Riennaherą”. Mieszkam w Londynie z mężem i córkami.