2016podsumowanie3
Riennahera

Riennahera

Książki, terapie i alkohol czyli podsumowanie roku 2016

Ja wiem, że wszyscy robią teraz podsumowanie roku i pewnie macie dość. To jeszcze tylko jedno, jeszcze tylko moje i nie musicie więcej czytać, w porządku? Piszę podsumowanie, bo wszystkie fajne pomysły na teksty wolę zostawić na styczeń, zacząć rok z grubej rury i poczuć się choć na sekundę człowiekiem sukcesu. Poza tym, w tej chwili może uwierzysz, że mam fajne pomysły i wrócisz do mnie w styczniu? Kupuję sobie czas.

Ważne rzeczy w 2016 roku?

Terapia

Żadna tam CBT. Taka filmowa, jak w Soprano czy innym Hannibalu. Taka, co to przez dobre kilka tygodni mocno mnie śmieszyła, dopóki nie okazało się, że jestem kłębkiem nerwic, kompleksów i poczucia winy, sięgających do mojego dzieciństwa. Tak, mniej więcej jak w filmach. W międzyczasie byłam w totalnej rozsypce, ze strachu nie mogłam w nocy zasnąć i co jakiś czas umierałam na kanapie pod kocem. Wciąż zdarza mi się chować pod kocem, ale czuję się mniejszym zerem i mniej boję się świata. Czasem nawet w ogóle się nie boję. W tej chwili jestem w miejscu, kiedy na próbę znowu postaram się radzić sobie z emocjami sama i dość mocno się tym ekscytuję.

Osobiste teksty

Jeszcze kilka lat temu, będąc starzejącą się szafiarką, odczuwałam lęk czy mogę napisać na taki czy inny temat. Jak zareaguje na to mój Czytelnik? Czy jeśli napiszę o depresji wszyscy odwrócą się ode mnie jak od przegrańca? Czy jeśli skomentuję wydarzenia w społeczeństwie czy polityce to uznają, że jestem pseudointelektualistką i wyśmieją? Od dłuższego czasu wiem, że nie, a w 2016 roku przekonałam się, że uwielbiacie osobiste teksty o problemach, wątpliwościach i walce ze sobą. Dostaję od Was sporo maili i wiadomości w nawiązaniu do tych tekstów i jest mi tylko głupio, że nie umiem odpisywać na nie tak ładnie, jak na to zasługujecie. Absolutnie nie wstydźcie się pisać, to jest bardzo miłe i stanowi duży komplement.

2016podsumowanie

Najlepszy rok w historii Riennahery jako bloga

Październik jest zawsze najpopularniejszym miesiącem, w tym roku jednak przebił sam siebie i statystyki zanotowały 40 tysięcy unikalnych użytkowników. W pozostałych miesiącach roku jest to średnio 23 tysiące. To taki mój mały sukces, a w roku 2017 chciałabym, żeby te 40 tysięcy stało się normą. Poza tym, w ciągu ostatnich kilku tygodni, trzy zdjęcia na moim instagramie przekroczyły psychologiczną granicę 1000 lajków. Najbardziej podobają się zdjęcia robione przez okno i koty, ciekawe to odkrycie. Dla wielu osób mogą to być nieistotne numerki i banał, ale to widoczna oznaka, że to co robię i na co poświęcam mnóstwo czasu, komuś się podoba. Dla mnie to bardzo ważne. Tak więc dziękuję za wszelkie lajki, komentarze i share’y i ładnie proszę o więcej. Zawsze też interesują mnie Wasze opinie, o czym chcecie czytać. Mniej o tym, o czym nie chcecie, bo jeśli coś mnie interesuje, to choćby dziesięć osób powiedziało, że przestanie mnie czytać, to i tak o tym napiszę. A co.

Książka

Od lutego 2016 do dzisiaj poczyniłam nad nią większe postępy niż przez ostatnie piętnaście lat (bo pomysł na fabułę wymyśliłam jako cztermastolatka). Na chwilę obecną mam dwadzieścia dwie strony scen rozgrywających się chronologicznie i nadających się do pokazania znajomym (oszukującym, że im się podoba), a także kolejne 10 stron luźnych scen. Od kilku dni regularnie i codziennie siadam i dopisuję przynajmniej kilkanaście linijek. W głowie mam też plan, co dzieje się sto lat przed akcją powieści, a także sto lat potem. Głęboko wierzę, że będę kiedyś najgrubszą pozycją w koszyku z przeceną w Biedronce. Głęboko wierzę też, że w 2017 roku skończę pierwszy tom.

2016podsumowanie2

Ludzie wokół mnie

Nie będę pisać tutaj o małżeństwie, bo takie banalne teksty urągają powadze instytucji. Jakimś cudem znalazłam się w tym roku w otoczeniu osób, które wydają się mnie lubić, motywują mnie, słuchają, wspierają, wywołują we mnie uśmiech od ucha do ucha, kiedy czytam ich wiadomości. I co najważniejsze – są świetnymi kompanami do picia. Choć niektóre piją zdecydowanie za mało (tak, wywołuję do tablicy Kasię Czajkę). Skąd je wszystkie wzięłam? Tam, skąd bierze się większość bratnich dusz. Z internetu.

Dobry alkohol

Mój mąż ma wspaniały gust co do whisky i niezwykłe umiejętności przygotowywania wykwintnych koktajli. Chociaż, gwoli ścisłości, nie obchodzi mnie żaden koktajl, poza Sazerackiem i Old Fashioned. Ale umie je robić i to robić dobrze. Nie był to rok kiedy wypiłam najwięcej, ale z pewnością nigdy nie piłam tak dobrych rzeczy. Poza tym jeśli znajdziesz się z kimś w Oran Mor w Glasgow i spędzacie wieczór degustując kilkanaście różnych whisky, to możesz mieć pewność, że to jest THE ONE.

Także dziękuję Wam, że jesteście. Postaram się, żeby w 2017 też było nam fajnie.

Facebook
Twitter
Instagram
ask.fm
 

2016podsumowanie3

Podoba Ci się? Podaj dalej »

Newsletter

Subskrybuj Elfią Korespondencję

Czymże jest newsletter? Może być różnymi rzeczami. Może być sposobem na zawalenie skrzynki i wciskaniem swojego produktu przy każdej możliwej okazji. Może być wspaniałym narzędziem do budowania bliskiej relacji ze społecznością. Albo czymś pomiędzy. Czasem nawet czymś fajnym. I o to będę walczyć.

Zapraszam Cię do zapisania się na mój newsletter Elfia Korespondencja. Wchodzisz w to?

Administratorem danych osobowych podanych w formularzu jest Marta Dziok-Kaczyńska, Ellarion Cybernetics Ltd., Paul Street 86-90, London, United Kingdom. Zasady przetwarzania danych oraz Twoje uprawnienia z tym związane opisane są w polityce prywatności. Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie polityka prywatności oraz regulamin serwisu Google.
61923936_301827807423707_1414915001336679940_n copy

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska
Riennahera​

Nie chcę sprzedać Ci wizji perfekcyjnego życia jak ze strony w kolorowym czasopiśmie. Chcę być dobrą sobą i porządną osobą. Może Ty też?

37 thoughts on “Książki, terapie i alkohol czyli podsumowanie roku 2016”

  1. Podsumowanie roku to chyba ten moment, żeby napisać coś od siebie, co się obija po głowie, ale nie ma związku z bieżącymi wpisami, co nie? No, to ja bym chciała Ci coś takiego napisać.

    W pierwszej kolejności oczywiście wszystkiego dobrego w nowym roku! I gratulacje z powodu bloga – potrafisz opowiadać, więc liczba czytelników jest w pełni zasłużona.

    W drugiej kolejności to, o czym tak naprawdę chcę pisać od początku. Trafiłam na Twojego bloga jakieś półtora roku temu. W zasadzie tylko dlatego, że dodała mnie do znajomych koleżanka z dzieciństwa, która lajkowała Twoje wpisy, a fejsbuk się wygadał i mi te wpisy wyświetlał. I od tego czasu czytam Cię regularnie, bo oprócz tego, że dobrze piszesz, masz w sobie jakiś rodzaj charyzmy, umiejętność opowiadania o czymkolwiek w takiej postaci, w jakiej naprawdę istnieje w życiu – a nie w takiej zakrzywionej przez styl pisania. Ja pisać chciałam od zawsze, ale też zawsze brakowało mi zapału. I tak naprawdę lektura Twojego bloga zainspirowała do prowadzenia mojej własnej strony tak bardziej na poważnie. Idzie różnie, ale staram się jak mogę i mam nadzieję, że kiedyś to zaprocentuje.

    Także, cóż mogę więcej? Fajnie, że piszesz.

    Ściskam,
    E.

  2. Też o tym pomyślałam, to trochę jak obietnica – było fajnie, będzie jeszcze ciekawiej, ja Ci pokażę! 🙂
    Liczę także na to, że pod moim podsumowaniem znajdą się komentarze oznajmiające, co najlepiej się podobało.
    Taka współpraca z czytelnikiem jest mi bardzo droga.

    Moja depresja prowadziła mnie w najgorszych momentach prosto do łóżka. Przesypiałam nawet dobę, o ile system mi na to pozwalał. I to było lepsze od myślenia. Bo jak nie spałam, myślałam, a myśli te, owiane były mgławicą destrukcji…
    To tyle w wielkim skrócie, natomiast na moim blogu ludzie wiedzą, że jestem kompletnie antypolityczna. Moim zdaniem wszyscy ludzie są równi, nie liczą się krawaty, to taki sam gościu jak ja, tylko jakim prawem on się utrzymuje za moje pieniądze? To go nie czyni w moich oczach lepszym, sprytniejszym, ani godnym swojej posady. Godzien jest każdy i każdego godność należy cenić.

    Oczywiście, że o problemach czyta się najchętniej. A wiesz dlaczego? Bo osoba przyznająca się do takowych, chwyta nas za gardła i prowadzi na sznurze prosto do rozwiązania. Chętnie czytamy jak ktoś poradził sobie z kłopotem, z którym nam jest najtrudniej i nadal z nim się mocujemy. Blogger (oo czym już nie raz się przekonałam) potrafi być inspiracją. A czasami nawet wskazówką.

    O matHko… Takie statystyki to ja może kiedyś będę miała… O_O

    Ja także piszę powieść, tutaj statystyki wyglądają troszkę lepiej, więc bez wstydu mogę się pochwalić, że w tym roku napisałam 60 str. w tym notatki. Napisałam nawet punkt kulminacyjny zakończenia tego tomu.
    Nie wiem dokładnie kiedy powstała ta fabuła, na pewno miałam około piętnastu lat gdy zaczęła się formować w mojej głowie obrazami, często także sennymi widziadłami. Bez kozery mogę powiedzieć, że wyśniłam większość wydarzeń. mam pomysły na kilka tomów, to jest mój osobisty sukces.
    Idzie wolno, czasami bywa tak, że przez tydzień albo dwa w ogóle nic nie napiszę, ale jak już przysiądę, nie odejdę od klawiatury póki nie powstanie pełny rozdział.
    Mam szczerą nadzieję, że w roku 2017 już będę mogła poszukać swojego pierwszego wydawcy. 🙂

    Kiedyś piłam. Cieszyłam się nawet opinią bardzo mocnej głowy. Był czas, że na weselach wujkowie wpadali pod stół, a ja dalej mogłam pić. Cóż… nie zależy mi na tym i przestałam… „trenować” toteż moja głowa już nie jest nie do pokonania. Co więcej, na nowy rok obiecałam sobie w ogóle nie pić. Tak mi lepiej.

    Zatem powodzenia i pomyślności na Nowy Rok, oraz nieustającej weny pisarskiej 🙂
    Blogerka Hexe,
    wdrodzedonikad.blogspot.com

  3. W 2016 roku to ja dopiero odkryłam Twojego bloga i od pierwszych artykułów go w całości pokochałam. Kocham też Twojego IG. Zawsze się z zazdrością zastanawiam, czy to Ty żyjesz w takim fajnym otoczeniu, czy to tylko ja robię aż tak beznadziejne zdjęcia.
    Gdybyśmy były kumpelami na pewno odradzałabym Ci terapię, a za to wysłała na tryliard warsztatów od „płaczu i przemiany”. Obstawiam. że by Ci się podobało. Ja w zamian mogłabym polubić whisky.

      1. Niestety w bardzo wielu przypadkach od straty czasu i taplania się w stagnacji. Nie twierdzę, że terapia zawsze jest zła, dużo zależy od naszego nastawienia i równie dużo od terapeuty do jakiego trafimy. Moje osobiste doświadczenia z takową u konwencjonalnego psychologa są kiepskie, doświadczenia z drugiej ręki, którymi się ze mną dzielono też często takie są.

        1. Im bardziej sami się do czegoś zniechęcimy, tym większa szansa, że będziemy wokół dostrzegać tylko dowody potwierdzające nasze przekonanie. Zwłaszcza jeśli coś da nam błyskawiczny efekt a coś innego będzie wymagało czasu i ciężkiej, najczęściej nieprzyjemnej pracy.
          Pytanie tylko czy ten błyskawiczny sposób daje trwałe zmiany, czy wiemy skąd się w ogóle wziął problem i co robić, żeby nie dopuścić do jego powrotu. No i czy po powrocie z warsztatów mamy nadal wsparcie tego, co dokonał w nas takiej zmiany.

          Takie szybkie rozwiązania kojarzą mi się z programami typu metamorfoza w 10 dni. Kobiety po nich wyglądają pięknie, ale w środku nadal pozostają szarymi myszkami.

          1. Wiesz, takie ogólne rozważania bez przykładów są bez sensu, bo polegają na ładowaniu każdej terapii konwencjonalnej i każdej niekonwencjonalnej do jednego worka. Na tym gruncie nie dojdziemy do konsensusu. Rozumiem, że można być zwolennikiem kilkuletniej terapii, że samo to trwanie ma w sobie jakość, która dla pewnych ludzi będzie wartością nadrzędną.
            Porównanie z programem z metamorfozą zaś to nieporozumienie.

          2. Zgadzam się co do tego, że najlepiej rozmawiałoby się o skuteczności rozpatrując konkretne typy terapii czy innych metod.
            Nie zgadzam się tylko wobec popierania ich dowodami anegdotycznymi, bo polecenie czy odradzenie komuś czegoś na takiej podstawie ma wartość plotki.

          3. Wychodzi na to, że całkowicie się ze sobą zgadzamy i cała dyskusja jest głupia. Generalnie nie wiem, czego miało to dotyczyć.

          4. Całkowicie to na pewno nie, tylko wobec jednego ustalenia, podstawa pozostaje nadal różna. Ciekawe jak dwie osoby mogą widzieć to samo zupełnie inaczej 🙂
            Ale może nie zaśmiecajmy już Marcie bloga 🙂

    1. Jak ma się problemy ze zdrowiem, to nie idzie się na warsztaty od zdrowego stylu życia, tylko do specjalisty. Podobnie kiedy choruje się na depresję.

  4. Natalia Wojdyła

    Szczęśliwego 2017! Jeśli twoja powieść będzie tak fajna jak blog, to wykupię cały zapas z biedronki 🙂

  5. Wyeliminowałam z listy wszystkie blogi, które miały podsumowania roku i zostało mi tylko jedno podsumowanie. Jedyne, które miałam ochotę przeczytać. Twoje! :>

  6. Może już o tym wiesz, ale Prószyński i S-ka wydało „Sześć światów Hain” Ursuli K. LeGuin w jednej grubej książce. „Lewa ręka ciemności” też tam jest.

  7. Dziękuję za ten tekst, a szczególnie akapit „Osobiste teksty”. Świeżo założyłam bloga i już zawikłałam się w 1000 pytań, co powinnam pisać, co się podoba, czy jak napiszę o sobie, to czy kogoś to w ogóle zainteresuje. Pozdrawiam. Jesteś inspiracją.

  8. Sobie życzę więcej osobistych tekstów od Ciebie, a Tobie- jak najwięcej dobrych ludzi wokół Ciebie 🙂

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top