Człowiek internetu ma taką paskudną cechę, że jak zaczyna się jakakolwiek dyskusja, nawet czysto abstrakcyjna, to napitala ironią i sarkazmem na prawo i lewo, żeby tylko nie pokazać otwartości umysłu i szacunku do rozmówców. Jakby rozmów nie można było prowadzić dla samej przyjemności rozmowy i wymiany punktów widzenia, tylko wszystkie były pojedynkiem.
Jakakolwiek odpowiedź nie może już wyrażać niczego prostego, żadnego “nie rozumiem”, “nie zgadzam się”, “myślę inaczej”, tylko musi być starannie rozegraną symfonią szyderstwa. Nie ma miejsca na rozważania czy burzę mózgu, bo albo jesteś ze mną, albo przeciwko mnie. Albo podzielasz wszystkie moje ideały i przecinki, albo jesteś totalną szmatą. Zamiast dopytać o co chodzi, zamiast pociągnąć wątek, wolimy szybki nokaut. Przyznam szczerze, że ilekroć wyczuwam nutę sarkazmu, kończę dyskusję. Sarkazm jest ciężką chorobą zakaźną, która prowadzi do szybkiego rozkładu.
Pamiętam jak ekscytujące było popisywanie się szesnastoletnią erudycją na szkolnym forum. Rozczłonkowywanie każdej wypowiedzi na części pierwsze, analiza słowa za słowem, zdania po zdaniu. W końcu pointa, że jesteś skończonym kretynem, podana w białych rękawiczkach. Było to orgazmiczne uczucie w czasach, kiedy mama mogła powiedzieć “a teraz gasimy światło i idziemy spać”. To poczucie władzy i potęgi. Wspaniałe, bo gówniarskie. Najwyższy czas dorosnąć.
Czasami myślę, że ten okrutny człowiek żyje tylko w internecie, bo kiedy sama dyskutuję na forum publicznym, na przykład przy okazji wydarzeń blogerskich czy kulturalnych, ta ironia nagle gdzieś znika i wszyscy ważymy słowa. Jakoś mniej wyrywamy się do dyskusji. To znaczy ja chętnie, bo jestem egocentryczna i przemądrzała, ale nawet ja odzywam się wtedy tylko jeśli mam do powiedzenia coś sprawiającego przynajmniej pozory mądrości.
Kiedy indziej wydaje mi się jednak, że takie hamowanie się zachodzi prawie wyłącznie w kameralnych warunkach, kiedy możemy podejść do kogoś i powiedzieć “stary, no co ty gadasz” albo zobaczyć z bliska, że słowa sprawiają rozmówcy przykrość. Wystarczy jednak dodać kamerę i widownię kilkudziesięciomilionowego kraju, aby wszelkie chęci bycia empatyczną i sympatyczną osobą w jednej chwili poszły się kochać. Tyle wystarczy, żeby nastąpiła transformacja w nabuzowane zwierzę, gotowe rozszarpać każdego, kto ma czelność wykonać inny ruch niż potakiwanie głową.
Nie możemy ciągle wygrywać. To strasznie nudne. Nie mam pojęcia po co komu te wszystkie opinie, jeśli szukamy jedynie samozadowolenia w ich potwierdzeniu. Naprawdę nie potrzebujemy wszyscy zawsze mieć racji.
Potrzebujemy rozmowy.
9 thoughts on “Spadaj ze swoim sarkazmem”
Tworzyłam diabelne długi komentarz bez ładu i składu, ale ograniczę się tylko do podziękowań. Trafiłaś w sedno moich ostatnich przemyśleń i w dodatku tak pięknie ujęłaś je w słowa! Dziękuję 🙂
Mocno się z Tobą zgadzam. W sedno. Czasem aż się boję wyrazić opinię w Internecie, bo wiem, że uruchomią się osoby, z którymi po prostu (pomimo szczerych chęci) nie da się rozmawiać.
Podpisuję się pod tym rękami i nogami. Już dawno zauważyłam, że bez względu na to, jaki jest temat dyskusji na forum, to wypowiedzi są tak elokwentne i przesycone sarkazmem, że aż się rzygać chce.
Kiedyś założyłam wątek nt. „produkty bez laktozy” pytając właśnie o przetwory mleczne bez laktozy (jakie i gdzie kupują osoby z nietolerancją). Odpisało mi 15 osób. Oczywiście nie uzyskałam interesującej mnie odpowiedzi. Wszyscy mnie wirtualnie pouczali, że najlepiej, żebym zrezygnowała w ogóle z produktów nabiałowych. I w ogóle to jak ja mogę być taka głupiutka, że jem coś, co mi szkodzi. No cóż.. od tej pory nie zakładam żadnych wątków i rzadko się udzielam.
A jeszcze zauważyłam takie zjawisko – nie masz już żadnego argumentu w rękawie? Przyczep się do najdrobniejszych błędów ortograficznych, stylistycznych i interpunkcyjnych. I poleć kupić komuś słownik.
Jeśli nie masz lepszych argumentów, przyczep się do rozmówcy, że nigdy nie przechodziliście na ty i napisz (oczywiście odpowiednio sarkastycznie), że dla niego jesteś Pan/Pani 😉
A ja lubię sarkazm. Tyle, że dla mnie ma on znaczenie bardzo zbliżone do ironii. Wydaje mi się, że ironia jest dobra. Zwłaszcza wtedy kiedy umie się też korzystać z autoironii…
Święte słowa.
tak bardzo TAK.
to niesamowite, że w internetach nawet w najbardziej neutralnych czy rzeczowych wypowiedziach ludzie potrafią odnaleźć powód do krytyki, hejtu, ironizowania, obrażania, ataku, wytykania błędów, wyśmiewania, szydzenia, itd. jakbyśmy zabezpieczeni anonimowością wyzbywali się człowieczeństwa, szacunku do drugiego człowieka i wszelkich hamulców. internet robi dziwaczne rzeczy ze społeczeństwem.
ale wiadomo, jak kogoś zwyzywasz, to jesteś zwycięzcą i plus 10 do zajebistości, pewności siebie, wygrywu i nadęcia. zwłaszcza wtedy, kiedy nie było żadnej walki.
Nie zgadzam się. Po pierwsze, sarkazm i ironia, oczywiście, jeśli połączona z autosarkazmem i autoironią to test czy rozmówca ma do siebie dystans. Ja, np. średnio umiem i lubię rozmawiać z osobami bez dystansu do siebie, bo przy moim, dosyć luźnym, podejściu do życia, jest duże prawdopodobieństwo, że powiem coś w moim odczuciu normalnego, nieobraźliwego i niegroźnego, co dla osoby bez dystansu może być powodem do ciężkiego focha. Dlatego już w miarę na początku rozmowy staram się wybadać z jakim typem mam do czynienia. Po drugie, czasem ironia i sarkazm to jedyne metody, jeśli Twój rozmówca kompletnie odwraca kota ogonem, jego argumenty są pozbawione jakiegokolwiek sensu i merytoryki, a jego jedyną obroną jest atak w postaci łapania za, niemające większego znaczenia dla tematu dyskusji, słówka. Piszesz, że rozkładanie na części wypowiedzi rozmówcy to domena nastoletnich gówniarzy z „fiu-bździu” w głowie. Czemu? Więc na czym ta rozmowa ma polegać? Na ogólnikach, z których często cięzko jest wysnuć jakiś wniosek? Często bez wdawania się w szczegóły bardzo ciężko dojść do konsensusu. Też uważam, że powinniśmy rozmawiać jak najczęściej, ale po pierwsze, z dystansem, bo jednak wszyscy się różnimy, a po drugie, powinniśmy szanować sposób dyskusji naszego rozmówcy, nawet, gdy ten, próbując nam coś uświadomić, dla ułatwienia, cytuje nasze zdania. Weź pod uwagę to, że czasem lekki sarkazm i ironia to sposób bycia, wynikający z charakteru danej osoby. No ale oczywiście masz prawo tego nie tolerować i powiedzieć takiemu rozmówcy grzeczne „spierdalaj”. 😉
Według mnie sarkazmem szastają lumpeninteligenci, wyszczekane smarkacze, ludzie z kompleksami potrzebujący w ten sposób udowadniać sobie i światu że nie są głupi.