Każdy ma w życiu taki moment, kiedy jest najładniejszy względem swoich możliwości. Tak zwany peak. Może przypadać na gimnazjum czy liceum. To te młodociane piękności, w których kochają się wszystkie chłopaki. Niektóre wyrastają na piękne kobiety, większość niestety niekoniecznie. Inni, jak Gillian Anderson, mają peak sporo po czterdziestce. Patrząc na Gillian jako Scully i Gillian dzisiaj, ciężko uwierzyć, że z tego słodkiego poniekąd kaczątka wyrosła TAKA kobieta. Chirurg plastyczny na pewno nie zaszkodził, ale w końcu nie mógł jej zrobić WSZYSTKIEGO. Łącznie z karierą.
Głęboko wierzę, że mój peak przypadł na rok 2012. Ważyłam wtedy pięć kilo mniej niż obecnie, moje długie włosy układały się zabójczo, wystarczyła odrobina soli morskiej w sprayu, aby wyglądały szałowo jak u syreny. Wystarczyło zakręcić je na lokówce raz na dwa dni i delikatne fale pięknie układały mi się wokół twarzy. Czasami zakładałam na siebie kreacje, które upodabniały mnie do koczkodana, ale często jednak wyglądałam naprawdę ładnie. Z wielką przyjemnością patrzę na swoje zdjęcia z tego okresu. Trochę sobie sama zazdroszczę.
Pamiętam jednak jak bardzo byłam nieszczęśliwa, dokładnie w tym samym roku. Zarabiałam bardzo niewiele w bardzo złej pracy. Mieszkałam w bardzo niepasującym do mnie miasteczku, gdzie z nikim się nie przyjaźniłam. Nie było mnie specjalnie na nic stać. Czułam się totalnie bezwartościową osobą, miałam olbrzymie kompleksy, za to pewności siebie za grosz. Na dodatek umarł mój pies. Mogło być gorzej, ale jak na mnie było wystarczająco źle.
Strasznie mi żal siebie z tego okresu. Chociaż okropnie zazdroszczę tych włosów i lepszej figury, mam ochotę się mocno przytulić. To mógł być taki cudny okres w życiu, kiedy jesteś piękny i młody i w sumie nic nie musi Cię specjalnie obchodzić. Zamiast tego płakałam z nerwów, płakałam na myśl o pójściu do pracy, regularnie z paniki chowałam się w biurowej toalecie i nie próbowałam niczego zmienić, bo w siebie nie wierzyłam. Być może gdybym wtedy podjęła inne decyzje i działania, byłabym dzisiaj dokładnie w tym samym miejscu w życiu. Może nie zmieniłabym w ogóle teraźniejszości i wcale nie o to mi chodzi, bo naprawdę nie mam co narzekać. Mogłabym jednak ocalić ten moment. Ocalić rok 2012 przed byciem nieprzyjemnym wspomnieniem, zamiast chwilami, na myśl o których się uśmiecham, tak jak uśmiecham się patrząc na te stare zdjęcia.
Piszę to dlatego, że może też to masz. Może przygniatają Cię okoliczności i zagryzasz zęby, bo musisz jakoś to znieść. Może brak Ci pewności siebie. Nie wiem czy mi by to wtedy pomogło, ale jedno czego się nauczyłam, to że nie warto dać się temu głupiemu miasteczku i szefowi. Nie warto zaciskać zębów zbyt długo. Warto zawalczyć o siebie, spróbować sobie pomóc jak najwcześniej, cokolwiek to dla Ciebie znaczy.
Większość z nas nie jest niestety jak Gillian Anderson. I nie będziemy mieć takich chirurgów. To tylko tutaj tę myśl zostawię.
25 thoughts on “Być może teraz mogłyby być najlepsze chwile Twojego życia”
Dodałabym do tego – warto nie bać się zmiany, bo to chyba w głównej mierze strach przed zmianą stopuje przed podjęciem pewnych decyzji wcześniej niż (oceniając z perspektywy czasu) powinno się je podjąć. A co do wyglądu – sama wiesz najlepiej kiedy się sobie najbardziej podobałaś, ale teraz też wyglądasz fajnie, masz coś czego wiele kobiet nie ma i chirurg tego nie załatwi – z latami szlachetnieje Ci twarz, a to rokuje na piękną dojrzałość i starość, także możliwe, że Twój peak wcale nie przypadł na 2012…
tak łatwo powiedzieć „warto nie bać się zmiany”, ale to niestety, nie jest takie proste, bo… tak mamy zbudowany mózg, że boimy się zmiany. jakich zmian by sobie ta nasza kora nowa nie wymyśliła i jak by nie cisnęła do przodu, to i tak mózg gadzi do spóły z mózgiem ssaczym będą to sabotować jak tylko się da, żeby pozostać w tym, co dla nas znane, dlatego prócz tego, że warto nie bać się zmiany dobrze dodać – a najlepiej podzielić tę zmianę na tak malutki drobniutkie zmiany, bo wtedy te cholerne części mózgu, które tak wielbią strefę komfortu, się nie zorientują, co się kroi i w efekcie faktycznie nie będzie nas ta zmiana tak przerażać 🙂
No ba! – jasna sprawa, że łatwo powiedzieć;) ale mówię też z własnego doświadczenia, bo decyzje o zmianie z perspektywy czasu okazywały się najlepszymi decyzjami. Te doświadczenia nauczyły mnie też jednego: często nie boimy się zmiany jako takiej, ale tego co o niej myślimy i tego, co sądzimy, że pomyślą inni. To nasza wyobraźnia bywa naszym największym wrogiem. Trafnie opisałaś jak działa nasz mózg i o tych małych krokach, bo jak zaczniemy już iść to idziemy, krok za krokiem do przodu…:)
W 2013 bardzo dużo się dla mnie zmieniło, ale mogłam być dla siebie lepsza i zmieniać powolutku mniejsze rzeczy, żeby się aż tak nie denerwować i nie bać. Ech!
Wiesz jak to jest… człowiek takie rzeczy odkrywa po czasie, ja też wiele razy myślałam: „no fajnie, super, że to zrobiłam, ale niepotrzebnie się tyle denerwowałam, teraz już bym się tak nie stresowała”, ale wiem, że ten stres też był potrzebny, choćby po to, by wiedzieć, że następnym razem nie ma sensu się spalać, trzeba z większym spokojem, trzeba zaufać, że będzie dobrze, trzeba być dla siebie dobrym jak mówisz itp.. Teraz już to wiem, wtedy nie wiedziałam, na tym to polega. Na tym według mnie polega rozwój. A dobre traktowanie siebie często zaczyna się od złego traktowania siebie. Człowiek zaczyna mieć dość i zaczyna coś zmienić, zaczyna siebie zmieniać.
Jeśli czasami zastanawiasz się, czy Twoi czytelnicy płaczą po przeczytaniu Twojego tekstu, to Ci powiem, że i owszem. I to nie przez to, że jest słaby, o nie. Bo trafia w sedno.
Nie płaczemy, jemy ciastka, pijemy whisky i tulamy!
Ja mam taką smutną myśl jak przeglądam zdjęcia – o, ale wtedy dobrze wyglądałam! Szkoda ze nigdy nie mysle tak o sobie, kiedy to trwa :/
Zdjęcia to w ogóle dziwna sprawa. Czasem mam sesję na bloga i chce mi się płakać jak źle wyglądam. Patrzę na te same zdjęcia tydzień później i nagle większość jest ładna.
Ja mogę porownac do wina im starsza tym lepsza (30 za msc) . Chociaz moze dlatego ze przeszlam kilka terapii, antydepressanty. Bylam zdradzana i wydaje mi sie ze zwiazki mnie tylko bardziej dobijaly bo trafialam na toksycznych facetow ale odkad jestem sama czuje sie duzo lepiej w swoim ciele plus mniej powodow do zmartwien x buziaki
Wszystkiego dobrego!
Strasznie podkreślasz te kwestie wyglądu jakby było to najważniejsze w życiu a kompletnie nie jest. I trochę mnie to zniesmacza. I strasznie to płytkie oraz smutne. Domyślam się, że dla każdego taki szczytowy moment to zupełnie coś innego i można go osiągać na różnych płaszczyznach w różnych latach – kariera, paczka znajomych, życie osobiste, ale jednak kluczową sprawą jest samopoczucie. Możesz być najpiękniejszym człowiekiem na ziemi, odnosić fenomenalne sukcesy zawodowe, mieć krąg najbliższych i super kochanka/partnera, ale jeżeli nie potrafisz dojść sama ze sobą do porozumienia, zadręczasz się głupotami i próbujesz na siłę szukać ciągle czegoś jeszcze będąc jednoczesnie niezadowolonym z chwili obecnej i nie doceniając tego co już masz – to pozostaje mi jedynie głęboko, od serca, współczuć. I smutne jest jednocześnie, czytając komentarze, że jest tak wiele osób myślących w tak podobny sposób.
To jest tekst o konkretnym koncepcie peaku, którego sobie nie wymyśliłam. Zawarty w kilkuset słowach. Nie jest to tekst o wszystkim co w życiu najważniejsze. I tyle. Nie mam problemu, że się nie zgadzasz, masz prawo.
To jak się czujesz niekoniecznie ma natomiast związek z tym jak wspaniałe masz życie. Niestety.
Smutne.
Ja wiem że to trudno zrozumieć – ale często gęsto nie da się po prostu „dość ze sobą do porozumienia”. Tak jak napisała Rienn, to jak się czujesz niekoniecznie da się ująć w racjonalne ramy i „wytłumaczyć sobie, że wszystko jest w porządku”. Pewnie jeszcze dwa lata temu przyznałbym Ci rację, ale niestety wielu ludzi ma tego typu problemy jak opisane w tekście, z wielu powodów – stresów, obciążeń z przeszłości, które kiedyś muszą/mogą znaleźć ujście. I powoduje to obniżki samopoczucia albo inne, poważniejsze problemy, bez względu na to jak bardzo udane jest życie i jak bardzo „powinni być zadowoleni”. Z tego powodu istnieje taki zawód jak psycholog i, w cięższych przypadkach, technika taka jak np. psychoterapia.
A mnie ta myśl zawsze przeraża. I wkręca w spiralę myślenia, że wszystko, co mam to zmarnowany czas i niewykorzystane okazje. I to jest cholernie przykre. A mam dopiero 20 lat. Więc no…
A w ogóle, to jestem fanką Twojej obecnej fryzury i żadne fale sprzed pięciu lat nie przekonają mnie, że peak masz już za sobą 🙂
Podoba mi się bardzo Twoja szczerość , również często wracam do starych fotografii i faktycznie brakuje mi samej siebie. W chwili obecnej chciałabym wrócić do przeszłości , niestety to niemożliwe ! Chociaż jedyna szansa na poprawę mojej sytuacji jest krok do przodu z tym się wiąże wiele zagadnień i potyczek które na mnie czekają . Jednak chcę aby ten czas w końcu coś z tym wszystkim zrobił !
A co do wyglądu , uważam ze to jest dosyć ważne jak wyglądamy , nie uważam jak inni ze to jest płytkie , niskie i bez znaczenia. Mysle ze ta osoba nigdy nie dbała o wygląd zewnętrzny , ewentualnie wcale takiego nie posiadała , więc po co koncentrować się na tym ? Tu już niczego nie da się zmienić !
A Ty nadal jesteś piękna , chociaż to ze nie widzisz siebie w peaku obecnie . Myśle ze za 10 lat ponownie odkryjesz siebie . Będziesz o pare lat starsza a jak bardziej dojrzalsza ,bogata w doświadczenia z wieloma mądrościami życiowymi.
Ladne zdjecia, ale akurat wlosy teraz masz duzo lepsze tj. wygladaja na zdrowsze (na zdjeciach, bo sie nie znamy – ale przeciez to wpis o zdjeciach wlasnie). Moze to teraz wlasnie masz „peak” i o tym nie wiesz 😉
Trafiłaś do mnie z przekazem… Pracuję w firmie (szycie), która nie dość, że nie płaci na czas to mamy w dodatku jakąś psychopatkę za szefową. A pensja 100 zł ponad najniższa krajową… Czuję, że czas coś zmienić w moim życiu 🙂 Dałaś fajny, motywujący przykład 🙂
A ja chyba nigdy takiego okresu nie miałam. I nie wiem czy to dobrze czy źle, ale chyba źle. A bardzo zazdroszczę 🙁
Może wszystko przed Tobą?
Wydaję mi się, że mój peak przypadał na 2011-2013. Zastanawiające jest to, że miałam wtedy chyba najgorsze depresyjne epizody w życiu. Byłam w bardzo ciężkim psychicznym stanie, ale na zdjęciach z tego okresu wyglądam najładniej. Mam podobne odczucia, trochę zazdroszczę wcześniejszej mnie, ale bardziej mam ochotę ją przytulić i powiedzieć, że będzie szczęśliwa.
ja tez sie podobnie czuje, patrze na moje zdjecia z 2012 z Capri i pamietam jak bardzo wstydzilam sie byc w bikini wsrod pieknych opalonych Wloszek i Amerykanek, bylam nadal studentka, ale duzo pracowalam i psychicznie nie byl to dobry czas, ale takiej figury i mlodej twarzy juz nie bede miala. postanowilam sobie ze w czwartek dekadzie zycia bede najzdrowsza w swoim zyciu ale plan trudniej wprowadzic w zycie niz zapisac w notatniku. no i musze zdecydowac czy dalej siwieje czy zaczynam farbowac wlosy …
Jestem Gillian, tylko bez chirurgów. Mój peak to zdecydowanie ostatnie 2 lata, chociaż momentami mentalnie czułam się fatalnie, wreszcie odrzuciłam całą tę niepewność i kompleksy młodszej, szczególnie licealnej Migotki i Migotki na studiach. Wreszcie poczułam się jak kobieta. Może dlatego, że zawsze wyglądałam zbyt młodo, mój peak był tuż przed 30stką. Żałuję, że nie mogę cofnąć się w czasie i powiedzieć młodszej Migotce tego, co wiem teraz. Z zainteresowaniem patrzę w przyszłość. I cieszę się, że peak w końcu przyszedł. I że nie było odwrotnie 😛
Jaka świetna ta sukienka z trzeciego zdjęcia! LOVE IT <3 co do postu – Droga Marto, miałam podobne przejścia do Twoich. Tkwiłam z pracy bez perspektyw, z beznadziejnym szefostwem i słabymi zarobkami. Zamiast zawalczyć o swoje wolałam psuć sobie i swojemu facetowi nerwy przez te robotę. Teraz, zaraz zaczynam nową pracę. Przyszedł taki moment w moim życiu, że już nie wytrzymałam. Płakałam wiele godzin zastanawiając się jak to jest możliwe, że ja jestem taka bierna na swój los? Potem przypomniałam sobie o swoich marzenia, które porzuciłam. Tego dnia nie zapomnę nigdy. To było takie otrzeźwiające. Najlepsze lata swojego życia, zmarnowałam przez swoją bierność…