Kilka dni temu zadałam na blogu pytanie odnośnie strachu. Fascynują mnie osoby, które piszą czasem, że gdzieś mnie widziały, ale nie podeszły, bo się bały. Sytuacja rozwinęła się i kilka osób stwierdziło, że podczas mojej zbliżającej się wizyty w Krakowie na Serialconie pewnie też nie podejdą. Powody? Ktoś w porównaniu z “moim szykiem” czułby się jak lump, ktoś wyjdzie na głupiego i nudnego, nie to co ja. Bo ja, wiadomo, umiem zachować się w każdej sytuacji i mam super życie. Są to piękne peany i nie wiem, czy gdybym komuś zapłaciła, byłby w stanie stworzyć ładniejszą laurkę. Dziękuję, bardzo mi miło.
Tak sobie czytam jaka jestem fajna i myślę o tym, jak szef zapytał mnie, czemu boję się rozmawiać z panią Zuzanną i panią Melanią. Wzruszyłam tylko ramionami, kuląc się w kącie kawiarni. Bo ja wiem? One są doświadczone i wiedzą czego chcą. A ja im zawracam cztery litery, kiedy one są takie zajęte i pewnie pomyślą, że jestem jakaś głupia.
Zawsze wydawało mi się, że dość otwarcie mówię o swoim nieogarnięciu i nieprzerwanym paśmie sukcesów, złożonym z gaf, wpadek i innych niezręczności. Przyznaję się głośno do tego, że nie umiem i nie lubię sprzątać, zdjęcia mieszkania na instagramie pojawiają się, kiedy posprząta mi wynajęta osoba, a znakomitą ilość czasu spędzam pod kocem czy kołderką. Jestem zatem przekonana, że wizja niezwykle szykownej i inteligentnej osoby o wspaniałym życiu nie jest wizją, którą próbuję sprzedać siebie w internecie. Tak jak panie Zuzanna i Melania nie próbują mi powiedzieć, że jestem głupia. Te wizje powstają w Twojej głowie. Powstają i w mojej. Nie są adekwatnym określeniem osoby, której się boimy, a manifestacją tego, co sami o sobie myślimy. Gdyby do moich strasznych pań podeszła Marta opisana przez mych zestresowanych Czytelników, z pewnością by sobie ze wszystkim poradziła, prawda?
Jestem przekonana, że panią Zuzannę, panią Melanię i mnie łączy przynajmniej jedna cecha. Wcale nie chce nam się myśleć, że ktoś jest głupi, bo mamy ciekawsze rzeczy do myślenia. Nie wiem co Ty myślisz o ludziach na co dzień, ale istnieje naprawdę niewiele osób, które uważam, za totalnie niewarte uwagi i głupie. Nie muszę wszystkich lubić, ale mało kto mi przeszkadza. A jeśli przeszkadza i jest mi głupi, to na podstawie długofalowych rozczarowań i zawodów, których nie da się doświadczyć podczas krótkiej luźnej rozmowy na jakimś Serialconie czy innym wydarzeniu. W takich przypadkach rozmowa się klei lub nie i tyle, a zależy to od pory dnia, ilości i jakości spożytych trunków i stopnia najedzenia. Świat nie czeka na Twoje potknięcie. Wręcz przeciwnie. Raany, ile ja bym dała, żeby ktoś do mnie podszedł, kiedy czekałam sama w kolejce po wejściówkę na jednym z blogowych eventów i czułam się jak najsamotniejszy paszczak świata. Wiecie, ten paszczak, z którym nikt nie rozmawia, bo jest głupi i nikt go nie lubi…Znacie tego paszczaka?
Ten paszczak siedzi w Tobie i we mnie i jeśli mu uwierzymy na słowo, nie przydarzy się nam zbyt dużo fajnych rzeczy. Możemy wmawiać sobie, że będziemy przynajmniej bezpieczni, że przynajmniej nie wyjdziemy na głupka, ale nikogo nie poznamy i niczego się nie nauczymy. Jeśli uwierzę temu paszczakowi, pani Melania i Zuzanna nigdy nie przekonają się, jaka jestem fajna. Nie powiem, dużo stracą, bo inni klienci to wiedzą i mamy razem super ubaw i/lub super współpracę.
Jeśli myślisz, że umiesz zachować się tylko głupio, to nie masz szansy zachować się inaczej. Mała rada dla Ciebie i dla mnie. Może przez chwilę po prostu nic nie myśl?
Do zobaczenia.
13 thoughts on “Jesteś swym najgorszym wrogiem”
Bycie Paszczakiem nie zawsze jest czymś złym.
https://uploads.disquscdn.com/images/0f46902b076cd52a7790c28d5ba37c3c3a762e777381ac719b34cb40abe14e12.jpg
Są różne poziomy paszczactwa. Poza tym to Paszczak, nie paszczak!
śniłaś mi się! choć się nie znamy, byłam w Londynie i się spotkałyśmy, a Ty stwierdziłaś, że koniecznie musisz mi pomóc ogarnąć pamiątki na powrót, a najlepszą będzie herbata z południowo-zachodniego Londynu (?), tyle, że sprzedawana w 10 kg worku 😀
Zgadzam się z tym co tu napisałaś tak bardzo, że aż muszę o tym powiedzieć. Ale najbardziej na świecie, żałuję, że nie potrafię się zastosować do ostatniej rady. Nawet alkohol nie pomaga. A nawet przeszkadza, bo wpadam w taką spiralę strachu – „pewnie jestem wstawiona, pewnie nie panuje nad tym co mówię, pewnie będę jutro się wstydzić tego co powiem/zrobię”.
Ja to dopiero głupoty gadam, jeśli wcześniej nie pomyślę… Niektóre „kwiatki” przypominają mi się kiedy próbuję zasnąć 😀
Oh! Bradzo często to, co myślimy sami o sobie ma odzwierciedlenie w tym, co myślą o nas inni. Dlatego myślmy o sobie dobrze, z uprzejmością podchodźmy do tych innych, ale i do siebie!
Walczę z moim wewnętrznym paszczakiem 🙂
A Twój post zajmie specjalne miejsce na pasku zakładek po to, abym mogła do niego regularnie wracać i śmiać się sama z tego gościa na „p”. Może wtedy, zawstydzi się i odejdzie.
O proszę, mój komentarz o wyglądaniu jak lump trafił do wpisu 😀 A tak serio, to zastanawia mnie czemu wszyscy jesteśmy źli w przyjmowanie komplementów – napisałam to niby żartem, po prostu żeby podkreślić że masz świetny styl i bije od Ciebie klasa i elegancja. Tymczasem zaczęłaś się bronić, że za to leżysz pod kocykiem i strzelasz gafy. Nie wątpię, ale przecież to nie o to chodzi!
A tak naprawdę to (niestety dla Ciebie) pewnie gdybym Cię kiedyś spotkała, nie miałabym oporu żeby przyjść i Ci o tym powiedzieć. Jeśli kiedyś podejdzie do Ciebie gaduła z okularami, grzywką i sporą ilością kilogramów w zapasie i zacznie nieskładnie, ale za to głośno mówić, że lubi Twojego bloga, to to będę ja 🙂
Dam radę 😉
Masz dziewczyno coś takiego, że Twoje teksty potrafią realnie wpłynąć na jakość czyjegoś życia.
Ja mam taką właśnie skłonność do mieszkania bardziej w swojej głowie, niż w rzeczywistości, a tym samym chyba do nadmiernego zajmowania się sobą i swoimi lękami, np. przed wykonaniem ważnego telefonu, a potem te niekończące się analizy, co mogłam zrobić lepiej…
To, co napisałaś teraz, tekst o wychodzeniu z komfortu, itd… mam je zawsze gdzieś z tyłu głowy i kiedy już przesadzam, są jak otrzeźwiające uszczypnięcie.
To jedne z najmądrzejszych (i najpraktyczniejszych!) rzeczy, jakie w życiu przeczytałam. Po tym, jak uświadomiłam sobie, że mam wszystko co trzeba, ale stoję w miejscu.
Dziękuję! Może dzięki nim nie spędzę jednak całego życia w przedpokoju… Czy wyjazd gdzieś daleko ułatwi to czy utrudni?
Hm, to chyba zależy od Ciebie.
Ciekawy wpis, ja przełamałem swoją blokadę, bo życie rzuciło mnie do pracy, w której każdy mógłby być moim ojcem/matką, a niektórzy nawet babcią lub dziadkiem. Teraz już wiem, że nie ma co się krępować, trzeba przełamywać strach.
Wrzucę link, bo może nie znasz, a ten filmik mówi (między innymi) właśnie o tym, o czym jest ten wpis. I jest to najbardziej wartościowa rzecz, jaką można obejrzeć w internecie (lepsza niż wszystkie koty czy gołębie z chlebem na szyi). Tak naprawdę to piszesz o tym, że żeby mieć kontakty z ludźmi, trzeba wystawić się na ryzyko zranienia.
https://www.ted.com/talks/brene_brown_on_vulnerability