Raz na jakiś czas człowiek ma potrzebę wydać trochę pieniędzy. To oczywiście totalny banał i zwykle wszyscy myślimy o naprawianiu świata i ratowaniu planety, ale czasem trzeba kupić trampki, majtki i sukienkę na wyjście do pubu. Dzisiaj w ramach rekonwalescencji w okresie przeziębienia, zamiast na ściankę do wspinaczki wybrałam się na “relaksujące” zakupy. Pożałowałam zaraz po opuszczeniu autobusu, ale przynajmniej w godzinnej kolejce do przymierzalni i kasy, miałam mnóstwo czasu, żeby myśleć…
∞
Pamiętam moją pierwszą wizytę na Oxford Street. To musiało być około roku 2010. Mój obecny mąż przeprowadził się wtedy do Surrey i pojechaliśmy razem oglądać Londyn. Na widok wielkości Topshopu zrobiło mi się słabo i musiałam wyjść ze sklepu.
∞
Każdemu kto przyjeżdża do Londynu, stanowczo odradzam wycieczkę na Oxford Street w weekendy, a zwłaszcza w soboty. Oczywiście sama regularnie trafiam tam właśnie w soboty. Nigdy, nigdy się nie nauczę.
∞
Każdemu kto przyjeżdża do Londynu w okolicach Bożego Narodzenia odradzam wizytę na Oxford Street W OGÓLE. Ten jeden raz, kiedy się na to nabrałam, trafiłam na sceny jak z apokalipsy zombie. Tłumy zakorkowały metro do tego stopnia, że nie dało się ani wejść ani wyjść ze stacji, wszędzie stali policjanci, próbując kierować ruchem, autobusy utkwiły w korku ciągnącym się po horyzont. Abandon all hope, ye who enter here.
zdjęcie: źródło
Z całego serca polecam zakupy w okolicach Covent Garden. Zwłaszcza wielbicielom COSa. Just saying. (Tylko jak potem ktoś mi wykupi coś na co polowałam, to zapowiadam, będzie buba!). Poza tym jest tam też sklep z Muminkami.
∞
Nigdy nie zrozumiem dlaczego na mojej dzielni nie ma jednego porządnego sklepu z butami. Są mrożone jogurty, Bubble Tea, pięć tysięcy pubów i restauracji, z dziesięć sklepów specjalizujących się w badziewiach do zbierania kurzu na półkach, ale porządnego obuwniczego nie uświadczysz.
∞
Smutnym odkryciem w okresie mojej fascynacji etycznymi zakupami był fakt, że w małych niezależnych butikach Notting Hill i Stoke Newington ubrania też są z Chin. Znakomita większość “artystycznych” i “alternatywnych” ubrań z wszelkiego typu kól marketów typu Brick Lane, Camden i Portobello to również produkcja masowa z Chin. Nie warto.
zdjęcie: źródło
Wizyta w Harrodsie jest trochę jak bycie w filmie “Charlie i Fabryka Czekolady”, tylko zamiast czekolady mamy torby od Prady, Gucci i Louis Vuitton, kolorowe apaszki, w sumie czekolada też jest, podobnie jak wieże z makaroników i innych trufli. WSZYSTKO jest. Bardzo polecam dla doznań estetycznych.
∞
Wizyta w Zarze w Polsce zawsze jest szokiem kulturowym. Sklepy sprawiają wrażenie eleganckich butików, podczas gdy w angielskich Zarach szmaty walają się po podłodze, a obsługa gania człowieka od kasy do kasy. Za to w polskich Zarach z powodu Francji elegancji boję się kupować. Nie dogodzisz.
∞
Jednym z lepszych rozwiązań miejskich jest tworzenie galerii handlowych poza centrum. Być może niektóre z nich są piękne i dodają uroku otoczeniu, ale to raczej wyjątki niż reguły. Poza estetyką ma to jeszcze jedną wielką zaletę. Nie trzeba się specjalnie starać, żeby trzymać się od nich z daleka.
∞
Dzisiaj w drodze powrotnej z zakupów odkryłam nową trasę autobusową do domu. Dzięki szybkiej przesiadce za British Museum, oszczędziłam sobie czterdziestu minut stania w korku w okolicach Euston Road. W podobny sposób musiał czuć się Kolumb, kiedy myślał, że odkrył nową drogę do Indii.
Trzeba było po prostu zostać w domu pod kocem. Co też skrupulatnie nadrabiam i życzę Wam tego samego.
9 thoughts on “10 myśli o zakupach w Londynie”
Jako zakupoholiczka
, staram się wystrzegać ganiania po sklepach. Oxford Street w Londynie znam doskonale , będąc w Londynie 3 razy nie mogłam się oprzeć tej pokusie. U was przeceny bywają fenomenalne ! Fakt ze nie ma wyboru co do butów , jednak „zdążyłam ” kupić dwie pary będąc pierwszy raz ! Ostatnio odkryłam pare sklepików ,pseudo butików gdzie kupiłam wspaniałą torebkę za 25 funtów ! U mnie w NY dużo ludzi mnie się pyta skąd ja ja mam ! Dumnie odpowiadam …. z Londynu.
Gdzie jeszcze można coś u Was kupić ? Canary Wharf , tam jest wiele przyzwoitych sklepów i nawet pare niezłych restauracji. Polubiłam ten wasz Londyn i z chęcią zamieniłabym moje miejsce zamieszkania na to urocze miasto.
No i w londynie masz wybor, jedyny sluszny rozmiar znikl ze sklepu na oxford street? Nie ma problemu, na pewno bedzie na covent garden albo w innym stratford. A w malym miescie czasem zamykaja np gapa i tylko wyjazd do londynu pomaga. ZAra czy topshop maja ograniczona powierzchnie, czesto wszystko jest dokladnie przebrane…
Kocham fakt, że ze zwykłego wypadu do sklepu umiesz wyłuskać tyle refleksji ;D Osobiście nie przepadam za natłokiem witryn, sklepów, tego całego eklektyzmu ulicznego o czynniku ludzkim nie wspomnę.. na szczęście da się do tego przyzwyczaić. Chociaż im starsza się robię, tym częściej buszuję po sklepach internetowych. Grunt to dbać o spokój ducha, a tak się składa, że w miejskim zawirowaniu i mój spokój, i duch szlag trafia.
Dzisiaj w ramach rekonwalescencji w okresie przeziębienia, zamiast na ściankę do wspinaczki wybrałam się na “relaksujące” zakupy – tutaj to się porządnie uśmiałam 😀 Trzeba było iść jeszcze do Westfield na Stratford, jak tam jadę to wyglądam jak Rambo w tych moro barwach, przedzieram się jak taran i obiecuję sobie, że już nigdy mi tak nie odbije.
Co do Oxford St i obuwniczego – mam takie bardziej totalne doznania, bo uważam, że to miejsce należy omijać bezwzględnie, a obuwniczych to wcale w Londynie nie ma porządnych, ale jak jakiś znalazłaś to daj mi znać 🙁 bo ja biedna już od dwóch lat buty z Polski przywożę. I staniki!
Zakupy to zło. Londyn w godzinach szczytu to zło. Zakupy to jak godziny szczytu unlimited 🙂
Chyba w dużej metropolii najbardziej wkurzałoby mnie stanie w korkach i brak możliwości pójścia z buta. W Poznaniu wszędzie chodzę na piechotę, bo nie chce mi się wydawać hajsu na tramwaje…
Sklepy z ciuchami to zło, sklepy z ciuchami w Londynie zapewne byłyby dla mnie którymś z głębszych kręgów piekła. Już rynek w Koronowie w dzień targowy jest dla mnie stresujący, a cokolwiek w centrum Krakowa to już w ogóle.
Nie stoisz w korku, bo nie masz samochodu 😉 Wśród moich znajomych i współpracowników jest JEDNA osoba, która ma samochód.
z polskich butików Zary wyniosłam to samo co Ty z londyńskich :v nie polecam, masa szmat na podłodze, kobiety rzucające się niczym w szmateksie w dzień -50% 😡
To może kwestia miasta? Kiedy jestem w Gdańsku prawie zawsze świeci pustkami.
Pewnie tak 😉 i może też czas i pora roku, w czasie wyprzedaży czy przed świętami na pewno będzie więcej ludzi niż w połowie jesieni