Moment bez sensu i bez celu, kiedy stoję boso w drzwiach wychodzących na mój mikroskopijny ogródek, z filiżanką herbaty w dłoniach.
Wdycham chłodne powietrze, w którym czuć jesień i zbliżający się zmierzch, próbując odgadnąć co to za herbata. Wyciągnęłam ją z anonimowej puszki w kwiaty znalezionej na tyle szafki. Szumią drzewa, gołąb trzepoce skrzydłami. Nie słychać ulicy, nie słychać samolotów, nie słychać sąsiadów. Tylko szum, gołębia i mój oddech. Wciągam powietrze w płuca i na chwilę napełniam się cała spokojem. Za moment wszystko minie i będę musiała myśleć o tym, kim chcę być, co chcę w życiu robić i jakie są moje następne kroki w związku ze wszystkim we Wszechświecie. Za moment będę się znów frustrować własnym niezdecydowaniem i bezsilnością. Ale jeszcze nie teraz.
Ta chwila, tak ja i chwilę gdy siedzę w wysokich trawach, wśród wzgórz i wrzosów albo gdy leżę na piasku i patrzę w niebo, to jest moment, gdy wszystko ma sens. Kiedy czuję spokój. Sukcesy smakują wspaniale, uznanie innych jest słodkie. Takie chwile są jednak lepsze od wszystkich sukcesów razem wziętych.
6 thoughts on “Ten moment ”
Taka mała medytacja przed powrotem do rzeczywistości. A nie zawsze łatwo mi ten stan osiągnąć, najfajniej chyba, gdy zdarza się sam, niezaplanowany. Chciałabym tak częściej.
Trochę zazdroszczę takich odczuć, radości z sukcesów i sensu, albo nie jestem do nich stworzona, albo to nie mój level. Patrząc na swoją ukochaną, złotą jesień na wsi, chodząc po plaży albo po łąkach myślę raczej o niezwykłości świata – naraz chaotycznego i doskonale działającego; o przemijaniu i ciągłym ruchu atomów, rytmie pór roku i tysiącleci. Nie czuję swojego sensu jako jednostki inteligentnej, raczej jako zwierzęcia, części natury, kręgu życia. Fascynuje mnie w naturze wzniosłość, ta najbardziej nieuchwytna kategoria.
Ostatnio taki moment miałam pod koniec sierpnia: jechałam z przyjaciółką na krótkie wczasy, piękna pogoda, głośna muzyka w samochodzie i my dwie, totalnie fałszujące do piosenek z radia. Kilka minut pewności, że wszystko jest takie, jak powinno.
Czytałaś może „W głębi kontinuum”? Ja jestem w trakcie, jeszcze nie wiem co o tej książce sądzę Ale myślę że warto się z nią zapoznać i wyrobić sobie własne zdanie. Wśród dziwnie skonstruowanych zdań (ale może to wina tej wersji pdf) i szamańskiego bełkotu niektóre stwierdzenia porażają objawioną prawdą a odczucie z tego wpisu jest szeroko opisane i uzasadnione.
Dlatego potrzebne miejsce z ogródkiem, mały zakątek, w którym z filiżanką w ręce można delektować się chłodnym powietrzem Taki mały stop, od którego można zacząć dzień. Zazdroszczę ogódka 🙂
Kolekcjonuję takie momenty w głowie, żeby później wracać do nich tuż przed zaśnięciem. Jeden zdarzył się wczoraj, w trakcie bardzo intensywnego dnia nagle wszystko ułożyło się idealnie. Starszy syn wyszedł z babcią, młodszy właśnie zasnął, mąż spóźniał się z pracy. Położyłam się na tarasie uśmiechając się do słońca, a świat się zatrzymał. I kiedy poczułam, że już mam ochotę wstać, to starszak wrócił z babcią, młodszy się obudził a mąż przyjechał. Naraz. Magia!