Postanowienie noworoczne opisuję na blogu od 2013 roku.
Moje życie od tego czasu w pewnych aspektach zmieniło się diametralnie, w innych zupełnie. Mieszkam tam gdzie chciałam mieszkać, w kwestii finansów poprawiło mi się dwukrotnie, mam zwykle posprzątane, bo sprząta mi ktoś kto umie. Na siłownię dalej chodzę od przypadku do przypadku. Chociaż w ciągu zeszłego tygodnia byłam trzy razy…
Wszystkie te powzięte postanowienia mają zmieniać życie na lepsze, ale jeśli mam być szczera, to obecnie zmianą na lepsze, której najbardziej pragnę, jest zapanowanie nad stresem. Wątpię żeby się do końca udało, bo to moja naturalna reakcja, zamartwianie się, przeżywanie i wymyślanie najczarniejszych scenariuszy.
Staram się oddychać głęboko i nie poddawać obsesjom, które tylko mój stres wzmagają. Staram się dbać o siebie i wspierać komfort psychiczny wszelkimi możliwymi środkami, co czasem oznacza wzięcie się w garść, a czasem ucieczkę od świata. Raz na jakiś czas składam broń, bo nie mogę zwyciężyć. Co ma jednak jakieś dobre strony – przy tej ilości stresu, która mnie uderzyła, wyzbyłam się większości kompleksów. To jaki mam nos i ile ważę kilogramów przestało mnie obchodzić w obliczu niezaprzeczalnie radosnego faktu, że udało się jakoś przeżyć kolejny dzień.
W zeszłym roku pierwszego stycznia obudziłam się na podłodze mieszkania koleżanki, po tym jak krótko po północy urwał mi się film. W tym roku obudziłam się wyspana, w bialutkiej pościeli w przepięknym domu w Cambridge, a na dole czekało na mnie pyszne śniadanie. Nie jestem coraz młodsza. To jest zmiana w tym kierunku, jakiego potrzebuję.
Przez dobrych kilka lat pisałam o dążeniu do bycia najlepszą wersją siebie. Nie jest to już hasło, które mnie motywuje. Chcę być wersją siebie, która jest szczęśliwa. Czasami oznacza to robienie rzeczy, czasami nierobienie rzeczy. Chciałabym być wersją siebie, z którą inni mogą być szczęśliwi.
Jeszcze dzisiaj pójdę sobie na siłownię, bo wysiłek pomaga mi w utrzymywaniu porządku w głowie. Jeśli nie schudnę i nie wyrobię bardziej fotogenicznego brzucha, to cóż, trudno. Nie utrzymuję się z bycia fotogeniczną i to się raczej nie zmieni. Jeszcze dzisiaj napiszę kolejne 400 słów powieści, bo ostatnio bardzo uszczęśliwia mnie powolne parcie naprzód w tej kwestii. Jeśli nie uda się to codziennie, to trudno, nie mam terminów i nie utrzymuję się z pisania. Im częściej się za nie zabieram, tym częściej się udaje.
Te wszystkie rzeczy nie przyniosą mi może jakichś wielkich sukcesów. Coraz częściej myślę, że może już akceptuję fakt, że prawdopodobnie nie trafię na wikipedię. Czasami biała pościel i dobre śniadanie w miłym towarzystwie wydają mi się wystarczyć. Kiedy tak myślę, jakoś mniej się stresuję. A o to mi przecież chodzi.
Jaki jest Twój plan na ten rok?
PS Poprzednie postanowienia znajdziecie poniżej:
|| 2013 || 2014 || 2015 || 2016 || 2017 ||
| zdjęcie w nagłówku : Krzysztof Kotkowicz |
20 thoughts on “Postanowienie noworoczne 2018”
Chyba jestem dość młoda, bo obudzenie się na podłodze u koleżanki wydaje mi się ciekawsze niż obudzenie się w białej pościeli, która zresztą nigdy nie jest biała, a szczególnie nie po tym, jak wczoraj oblałam ją kawą. Uważam, że jest pewna magia w budzeniu się w nowym roku. Dziś obudziłam się zupełnie przypadkiem i zobaczyłam różowe włosy koleżanki pochylającej się nad karimatą, która razem z resztą gości zbierała się na poranny pociąg. Wypili mi resztkę kawy, a gdy wyszli odkryłam poziom zasyfienia pomieszczeń oraz ukradzioną z budowy tabliczkę „zakaz wstępu”, która na taśmie owinęła się wokół piorunochronu i powiewała radośnie. Akurat przechodziła pod balkonem moja kumpela, więc uciekłam z nią do akademika, po drodze dwa razy myląc tramwaje, na miejscu dostając przypaloną pizzę i dużo kawy, dzięki czemu byłam w stanie wrócić do domu i odgruzować kuchnię. Tabliczka na piorunochronie nadal wisi, a ja udaję że totalnie nie mam z tym nic wspólnego. Nie robię postanowień, jeżeli to są wróżby na przyszły rok, to sukcesem będzie przetrwanie go w jednym kawałku 😀
Mnie nie wydaje się ciekawsze.
Mi też wydaje się ciekawsza szalona impreza niż spokojny wieczór;)ale najciekawsze jest to, że tak się między sobą różnimy, nawet na różnych etapach życia może co innego być dla nas ekscytujące, a dla różnych osób to już w ogóle;)
Ludzie mają różne temperamenty. Ja na przykład, jak to pięknie określił Andrzej Poniedzielski mam „temperament ujemny”, wprawdzie pamiętam i mile wspominam szalone imprezy, po których człowiek próbował gotować bez wody sos w proszku i wierzył, że mu się uda, ale w sumie to zawsze gdzieś w środku siedziała we mnie chęć schowania się pod ciepłą, flanelową kołderką. W tym roku Sylwestra spędziłam z narzeczonym na maratonie Friends i przez sekundę nie było mi tęskno za huczną imprezą. Najważniejsze, żeby nie robić nic na siłę, bo szkoda życia na realizację cudzych marzeń.
To potwierdza moją teorię, że zawsze miałam starą duszę. Obudzenie się na podłodze nigdy nie wydawało mi się lepsze, niż obudzenie się w pościeli. Mało tego, uważam, że nie ma w tym nic nudnego oraz że dojrzałe podejście do życia też wcale nie równa się nudziarstwu… Taki niepopularny zupełnie pogląd.
Idealnie pasuje mi do tej dyskusji cytat z Houellebecqa (zaczerpnięty z walla Justyny Sobolewskiej):
„Wystarczy zaplanować zabawę, aby mieć pewność, że się człowiek śmiertelnie wynudzi. Kilka poniższych rad powinno pozwolić na uniknięcie najgorszego:
– Z góry mieć świadomość, że zabawa skończy się fiaskiem. Przypomnieć sobie przykłady poprzednich porażek. Pogodzenie się ze zbiorową katastrofą, pokornie i z uśmiechem, może pozwolić na sukces, przekształcając nieudaną zabawę w banalnie przyjemne przeżycie.
– Zawsze zakładać, że będzie się wracać taksówką i samotnie.
– Przed zabawą: napić się.
– Podczas zabawy napić się, ale zmniejszając dawki. Lepiej we właściwym momencie wziąć pół pastylki lexomilu. Można się spodziewać szybkiego zapadnięcia w drzemkę, co jest stosowną chwilą do wezwania taksówki. Dobra zabawa to krótka zabawa.
– Po zabawie zadzwonić z podziękowaniami.
I na koniec pocieszająca perspektywa: wraz z wiekiem mija poczucie obowiązku zabawy, a zwiększa się potrzeba samotności. Prawdziwe życie bierze górę”. (Interwencje 2, przeł. Beata Geppert)
„Dobra zabawa to krótka zabawa”: kocham to zdanie tak bardzo!
Aż czuję potrzebę dookreślenia: myślę, że takie a nie inne potrzeby definiuje u mnie sytuacja życiowa: mieszkanie samemu w obcym mieście, daleko do zaufanych przyjaciół i rodziny, bycie singlem, charakter wymagający obecności ludzi, mieszkanie z grupą ludzi, których wcześniej w ogóle nie znałam; przez to w zasadzie nie mam w słowniku pojęcia „dom” jako coś dobrego, fajnego i mojego. Tak mój dom, gdzie przyjaciele i śpiwór, więc w zasadzie wszędzie i nigdzie zarazem…
Mój plan? Spokój, spokój, spokój i podejście nic nie muszę, a mogę to, co czuję, że jestem w danym momencie w stanie zrobić. Zaklinam rzeczywistość co roku powtarzając, że jaki Nowy Rok taki cały rok więc tak właśnie spędziłam pierwszy dzień 2018. Oby się spełniło 🙂
Ten wpis nie jest smutny (re: post na fejsbuku).
Jest świadomy i spokojny.
Niech Ci się spełnia, Rien!
Ja też mam tylko jedno postanowienie na najbliższy rok: nie porównywać się z innymi.
Uświadomiłam sobie, że robiłam to nagminnie i bardzo często takie porównywanie się sprawiało, że byłam nieszczęśliwa. W tym roku chciałabym pamiętać, że każdy jest inny, każdy ma swoje życie i moje nie musi wyglądać jak kwadraty z Instagrama, które zbierają po 20k lajków. Wciąż jeszcze szukam swojego miejsca w świecie, ale nie znaczy to, że jestem gorsza od tych, którzy już je znaleźli. To jest jedna z ważniejszych rzeczy, które nauczyłam się w poprzednim roku i bardzo bym chciała pamiętać o tym w 2018.
Mniej nerwów, i jeszcze więcej wyrozumiałości do otaczającego mnie świata. I w końcu przestać dziwić się na ludzką głupotę.
Zarówno na ten rok, jak i na następne lata mam tylko jedno postanowienie – być bardziej. Bardziej zwracać uwagę na otaczających mnie ludzi i świat, słuchać ich, a przede wszystkim bardziej przeżywać, odczuwać niż kolekcjonować przeżycia zamknięte na zdjęciach. Każdego uszczęśliwia co innego, a w mojej opinii szczęścia zmierzyć i porównać się nie da, więc bądźmy szczęśliwi na swoje sposoby. Czego życzę Tobie, Rien, oraz wszystkim pozostałym.
Ja zawsze byłam orędownikiem przekonania, że nowy rok to nic wielkiego, tylko data, ale 2017 był dla mnie tak brudnym okresem, że ostanie dni grudnia były dla mnie czasem niecierpliwego oczekiwania na jego koniec. Mam nadzieję, że szybko zapomnę wydarzenia minionego roku, ale gdybym miała teraz powiedzieć z czym mi się kojarzy 2017 to bym powiedziała, że z niepewnością, zapachem szpitala i jakąś taką duchotą, jakby każdy wdech przychodził z większą niż normalnie trudnością. Życzę wszystkim lepszego 2018. 🙂
zdecydowanie bardziej od postanowień wolę celę, stawiam je sobie i je realizuję 🙂
_____________
♥ Blog dla kobiet daria-porcelain.pl ♥
Nigdy nie robię postanowień noworocznych. Złośliwi skomentują to: bo wiesz, że nie zrealizujesz. A le ja zwyczajnie nigdy nie czułam takiej potrzeby, być może dlatego, że data końca roku to dla mnie jedynie symboliczna granica. Jak będę chciała coś postanowić, to równie dobrze mogę to zrobić „od poniedziałku”. Albo środy. Jednak na miniony rok wybrałam sobie słowo- określenie. Miał to być spokój wewnętrzny. Oczywiście określenie roku również nie ma sensu i diabli wzięli jego adekwatność. Ale akurat w tym przypadku uważam, że to warte zachodu założenie, choć z realizacją tak cholernie trudno.
„Chcę być wersją siebie, która jest szczęśliwa.” Tak bardzo TAK. To jest, według mnie, świetne postanowienie, o wiele lepsze niż to o byciu najlepszą wersją siebie, tak więc podkradam do mojej listy postanowień 😉 A Tobie życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku.
Czysta pościel i smaczne śniadanie to niezrównane rozkosze. Brak przemarźnięcia na mrozie, kaca oraz rozmazanych, rwących się wspomnień też jest rozkoszą. Spędziłam tegorocznego Sylwestra w bardzo miłym miejscu – na wsi, pośród drzew i zwierząt. A i tak ucieszyłam się bardzo, gdy pozostali uczestnicy tej pozbawionej zadęcia imprezy uznali, że już wystarczy i pora do łóżeczka.
Ojej, chyba sobie nad łóżkiem powieszę „Chcę być wersją siebie, która jest szczęśliwa.” 🙂
Ja właśnie mam zamiar kupić białą pościel, najlepiej z adamaszku. A potem się zobaczy.
Nie no ja wreszcie musialam ogarnac jakis plan na siebie. 10 kg nadwagi po ciazy zdecydowanie nie sluzy mojej samoocenie ale i mojemu samopoczuciu ;/ Plan jest taki: od stycznia wrocilam do pracy po macierzynskim i powoli sie wdrazam, do maja zrzucam nadwyzke, biore diete pudelkowa od macro bios bar zeby jesc zdrowo i regularnie, 5x dziennie przed snem 15 minut cwiczen. Wierze ze dam rade. To nie wyglada strasznie… najwazniejsza jest tylko samodyscyplina no i wsparcie rodziny