Powracają co jakiś czas, regularnie. Biorąc pod uwagę jak długo się znamy, powinnam nauczyć się je ignorować. Czasem udaje się je wyprosić za drzwi, czasem rozgoszczą się na dłużej.
Jestem nikim
Nie w rozumieniu człowieka zrozpaczonego. Nie czuję się bezwartościową jednostką. Nie brak mi chęci do życia. Mało czego mi brak. Mam szczęśliwe, dostatnie życie i kochające otoczenie. Niemniej jednak jeśli miałabym się zdefiniować, to jestem nikim. Nikim szczególnym. Brak mi motywów przewodnich. Nie mam Ci nic do sprzedania i nie mam powodu, żeby pojawić się w studio w kategorii eksperta. Nie w poważnym studio. Więc jestem nikim.
Zdrowie psychiczne jest bardzo ważne. Dzięki niemu momenty są latającą nad głową muchą. Irytują, ale nie czynią większej szkody. Można pokonać je wysiłkiem, snem, długim spacerem. Kiedy zdrowia psychicznego brak, zwabiają bezsenne noce i łzy. Kopią coraz głębsze dołki.
Po co mi to wszystko?
Marnuję czas. Tylko wydaje mi się, że coś robię. Mogłabym robić coś lepszego. Bardziej pożytecznego. Przynoszącego wymierną korzyć. Pieniądze. Prawdziwy Sukces Eksperckiej Marki Osobistej. PRODUKT. Koniecznie PRODUKT. Sprzedaż i wynik.
Wynika to oczywiście tylko z mojej winy i tego, że tak naprawdę na niczym mi specjalnie nie zależy. I znów, nie chodzi o brak wartości. Wciąż nie wiem kim chcę zostać w życiu. Nie umiem sobie tego zwizualizować. Kiedy wracam po pracy do domu, wizja dalszej sprzedaży mnie brzydzi.
W obecnej sytuacji mogę powiedzieć zwątpieniom, że nie mam na nie czasu. Mogę zasłaniać się innymi priorytetami. Obiecać, że zajmę się nikim, kiedy przyjdzie odpowiedni moment. Obiecać, że się nad sobą zastanowię. Udadzą, że rozumieją. Na jakiś czas dadzą mi spokój. Zaszyją się w kącie. Przezimują.
Ale wrócą.
Też masz takie momenty?
18 thoughts on “Momenty zwątpienia”
Mam tak ciagle od 3 lat. Zastanawiam się, w którym momencie przestac to traktowac jak jesienny dołek, gorszy czas a kiedy trzeba zacząć szukać pomocy.
TERAZ. Ja czekałam półtora roku. Niepotrzebnie. Mogłam zacząć sobie pomagać dużo wcześniej, ale przecież „Chodzę do pracy, często się śmieję, spotykam ze znajomymi, a to normalne, że jak zostaję sama ze swoimi myślami, to jest mi nudno, smutno, nieciekawie, nie mam siły na nic i nie robię nic”. Nieprawda. Zawsze, kiedy czujesz coś, co Ci w jakikolwiek sposób nie odpowiada, odbiega od Twojej normy – szukaj pomocy.
PS. A ze stanami lękowymi bujam się – z przerwami – od 10 lat. Dopiero teraz zaczęłam to odgruzowywać. Znowu: szkoda. Im wcześniej, tym lepiej.
O_l_l_i_e wrote
Chciałabym zaznaczyć, że wpis nie jest o depresji, tylko o czarnych myślach, które nadchodzą znienacka.
Jeśli Twoje są ciągłe, to jak najbardziej pomoc potrzebna natychmiast.
Regularnie, ale mijają. Mam nadzieję, że tak chwiejne nastroje to wynik problemów endokrynologicznych, za których rozwiązywanie wziełam się niedawno. Czekanie na efekty się trochę dłuży i sam człowiek nie wie o co biega.
Tak. Dokładnie, obecnie teraz.
Ostatnio dosyć często.
Bardzo tak… właśnie teraz się z takimi zmagam… Przytulam na odległość :*
Gdzież tam nijaka, prowadzisz bloga, który jest koszmarem każdego Gawędziarza 😉 Jakby robili w telewizji program o tym jak krótkimi tekstami inspirować ludzi do długich odpowiedzi to mogłabyś spokojnie wystąpić w roli ekspertki. 🙂 Tylko pewnie prowadzący dłużej by zadawał pytanie niż Ty byś odpowiadała.
Także ten… to nie my, to programy. 😉
[W Internecie nigdy nie wiadomo, więc chciałabym podkreślić, że nie miałam nic złego na myśli, bardzo podziwiam Twoją umiejętność kondensacji myśli i jedynie ubolewam nad absencją tej cechy u siebie]
Coś jest na rzeczy, skoro ja też mam ten moment teraz.
Oj tak. Takie myśli przylatują znienacka i odlatują w nieznane po jakimś czasie. Bywa, że znikają już kolejnego dnia, ale czasami zostają na dłużej. Ostatnio „gościłam” je dobre kilka tygodni i byłam już nimi szczerze zmęczona. Ale chyba wszystko w końcu zmierza ku lepszemu 🙂 Nareszcie! PS: Teraz wiem, że zdrowie psychiczne jest tak samo ważne jak zdrowie fizyczne! A czasem nawet ważniejsze…
A czy te myśli uważasz za zasadne? Że one (te myśli) mają rację? Czy to takie tam czarne nastroje, są i przechodzą i piszesz, by sobie ponarzekać? Jak czujesz się w fizycznie psychicznie bardzo dobrze, to co sądzisz o tych myślach? – to chyba jest kluczowe.
Ja akurat nie postrzegam sukcesu w kategorii absolutnej konieczności zarabiania wielkiej ilości pieniędzy, ani eksponowania się (to tylko jedna z wielu dróg….), nigdy nie marzyłam też o wielkich czynach, no ale wiem, że Ty od zawsze marzyłaś, więc na tę chwilę powiem, że dla mnie (i wielu innych) jako blogerka jesteś bardzo unikatowa i jesteś KIMŚ. A blogi typu oczywisty produkt/marka osobista/zarabianie dużego piniądza na blogowaniu – nie wzbudzają mojego zaufania (no, ale zawsze możesz celować w tych czytelników, którzy to lubią, bo tych jest jednak dużo więcej i możesz jednak bardziej się popromować – jeśli to uważasz za zasadne). Być może nie czujesz tego, że jesteś wyjątkowa, bo dla Ciebie właśnie ta wyjątkowość=wiedza ekspercka, świetny produkt, marka, wielki rozgłos, piniądz. No, dla wielu innych ludzi wyjątkowość tak nie działa i to, co teraz robisz i uważasz za zwykłe jest dla nas… niezwykłe właśnie.
No i w wyglądzie i stylu też na pewno nie jesteś nijaka 😀 A w studio o historii mogłabyś się powypowiadać (fakt, tytuł dr znaczyłby więcej, ale niewątpliwie wiedzę i pasję posiadasz).
Czasem myślę, że mają. Kiedy indziej się z nich śmieję. Raz nawet motywują, innym razem wysyłają do łóżka, są i przyoadki, że je zupełnie ignoruję. Piszę, bo lubię pisać o rzeczach nieoczywistych, które mają wiele oblicz. Sukces też ma ich wiele i w różne dni znaczy dla mnie różne rzeczy.
Tak, dokladnie teraz
Ojj jak ja Cię dobrze rozumiem, własnie zaczęłam studia i wszystko wydaje mi się kompletnie bezsensowne. Najgorsze jest to, że to ja chciałam iść na ten kierunek, nikt mi nie doradzał. Sama sobie to wybrałam i jakby tu przyznać – popełniłam błąd. A co gorsza, nie mam pomysłu na jakąkolwiek alternatywę. Więc .. także tego, także ten, łączę się w bólu.
Zdecydowanie nie mam takich momentów, ale mimo wszystko często czytam Twój blog.
Tak 😀 Kilka miesięcy temu skończyłam naukę, po intensywnych studiach i tak naprawdę zdążyłam już przejść w wakacje głęboki dołek. Dołożyły się do tego wahania hormonów. Teraz jest lepiej. Ale ktoś by pomyślał – dlaczego? W końcu jesteś wolna. A no dlatego.. No bo od kilkunastu lat miałam cel – była szkoła, nauka, dążenie do dobrych ocen itd. – nagle to się skończyło i dodatkowo został problem, że nie wiem, kim chcę być… Od zawsze nie wiem. Były przebłyski, ale potem wychodziło, że to jednak nie to. Teraz pracuję, ale nadal nie wiem, czy podoba mi się ta praca i czuję, że wolałabym robić coś innego, ale nie wiem co. Jest to śmieszno-smutne. Ponadto, mam też myśli o tym, że nie jestem w niczym ekspertem, że nie tworzę żadnego produktu i niby czuję potrzebę, żeby być, ale wcale szczególnie nie zależy mi, aby tak było. Oddziałuje na mnie trochę presja tego, że inni to robią, więc może jak ja nie robię, to znaczy, że jestem leniem i niepotrzebnie szłam na studia, mogłam od razu pójść do pierwszej lepszej pracy. Tęskno mi za czasami, kiedy życie było prostsze, kiedy nie każdy musiał być wyjątkowy i niezwykły. Mimo, że nie znałam tych czasów.
Takie oto przemyślenia za mną chodzą 😀 A również oceniam swoje życie jako bardzo dobre i szczęśliwe 🙂
Oj, chyba nigdy. Miałam małą zawieszkę w połowie studiów, ale się na nowo zdefiniowałam i przeszło. Obecnie cieszę się ostatnimi latami młodości i dorastaniem dziecka, co daje ogromną satysfakcję. No i z braku czasu człowiek nie marnuje go na egzystencjalne rozkminy.