Nie zamierzam zostać blogerką parentingową, ale ciężko pisząc o uczuciach i życiu ominąć temat porodu.

Całe życie filmów, w których nagle “plask”, odchodzą wody, a potem krzyczą “push, push” i po chwili pojawia się ryczące dzieciątko. Wiemy zatem jak wygląda poród, no nie? No więc nie. To nie był film. 

 

 

Zakładam że poród może mieć różne oblicza, mój jednak w żaden sposób nie przypominał porodów filmowych. Jeśli już to przypomina mi „Locke”, w którym Tom Hardy jedzie samochodem po autostradzie. Tyle, że film o porodzie miałby jakieś 59 godzin. Z czego łącznie może ze dwie godziny dramatu i akcji. Nie na raz. W ciągu całej długości trwania.

Nie polecam tego filmu –  1/10.

 

 

Niezwykle się bałam, że taksówkarze nie będą chcieli mieć w aucie rodzącej, tak jak nie chcą osób pijanych. Był to jeden z moich większych lęków. Taksówkarze stanęli jednak na wysokości zadania i mieli to gdzieś. Petunia non olet. 

(Paradoksalnie w taksówce boli mniej)

(Magia)

 

 

Z jakiegoś powodu w szpitalu bardzo nie chcieli powiedzieć wprost, że znieczulenie które dostałam to heroina. Oczywiście nie jestem lekarzem, niemniej jednak po wpisaniu nazwy znieczulenia w Google, wynik automatycznie przekierowuje na stronę na Wikipedii dotyczącą właśnie heroiny. Przy okazji, również nie polecam. Nie brałabym – 1/10.

 

 

Miałam okazję usłyszeć w życiu różne niemiłe, a nawet tragiczne wiadomości. Nie słyszałam jednak niczego bardziej przerażającego niż „jest już za późno na dodatkowe dawki znieczulenia”. Około czwartej rano, w basenie (basen jest bardzo super, kiedy kończą się narkotyki). Zmroziło mi to krew w żyłach jakbym była w “Szczękach”.

 

 

Nauczyłam się o swoim ciele więcej niż przez dotychczasowe 31 lat. Niestety jedną z tych nauk był fakt, że moje ciało jest całkiem niezłe w radzeniu sobie z substancjami odurzającymi nielegalnymi poza szpitalami. Super, ciało, że jesteś zdrowe i mocne. Szkoda, że na własną niekorzyść, ale niech będzie.

 

 

To niesamowite jak działa świadomość w połączeniu z adrenaliną. I jak szybko dochodzi się potem do siebie, jak szybko się o tym wszystkim zapomina. I jak prawdziwie ciężkie medycznie stany da się przeżyć bez mrugnięcia okiem w porównaniu np. z grypą.

 

 

Jest mi niezwykle żal Księżnej Cambridge. Jednym z najlepszych aspektów przeżycia porodu i pobytu w szpitalu była dla mnie całkowita obojętność odnośnie tego jak wyglądałam, kto widział moje nagie piersi i w jakim stanie pakowałam się potem do taksówki. Widywałam bezdomnych w lepszym stanie. Właściwie w dalszym ciągu jest mi stosunkowo obojętne jak wyglądam, makijaż zrobiłam do tej pory trzy razy w ciągu dwóch tygodni i czuję się z tym super. Wiem, że prestiż, bogactwo i w ogóle hajlajf, ale zmuszanie do pokazania się światu tego samego dnia na obcasach, z super fryzurą i w pełnym makijażu trąci manekinem. To nie krytyka Księżnej, tylko świata, który chce ją tak właśnie widzieć. Nas. 

 

 

Do dzisiaj nie rozumiem sceny w Bridget Jones Baby, kiedy próbują dotrzeć do szpitala. Rodziłam w tym samym szpitalu co bohaterka i jakoś bez najmniejszego problemu dojechaliśmy sobie do niego taksówką. Tak, wiem, Bridget zostawiła telefon w banku, a Mark wyrzucił swój przez okno, ale to jest, do diaska, Londyn, nie Pcim Dolny o pierwszej w nocy. Taksówkę można złapać na ulicy, nie trzeba jechać z dostawcą pizzy. Dostawca pizzy też zresztą może użyć magicznego urządzenia zwanego telefonem i zamówić taksówkę, Ubera, cokolwiek na kółkach. 

Dlaczego Bridget jechała do tego szpitala skoro mieszka na Borough Market też nie wiem, skoro ma pod nosem St Thomas, ale ja nie jestem bohaterką filmową, to może się nie znam.

 

 

Długo nie mogłam dojść do momentu, kiedy miałabym skurcze w odstępach kwalifikujących do przyjęcia do szpitala (albo miały mi odejść wody albo skurcze miały być co trzy minuty). Nie pomagały “domowe” brytyjskie sposoby czyli ostre curry ani gorąca kąpiel. Następnym krokiem miał być ostry seks, ale zanim zdążyliśmy się zabrać do rzeczy, zaczęłam słuchać piosenek Bad Lip Reading o Gwiezdnych Wojnach. Tak mnie uszczęśliwiają, że skurcze błyskawicznie przyspieszyły. Mógł to być też widok Petera Cushinga jako Tarkina, który po latach zdetronizował w moim sercu Hana Solo jako ulubioną postać w sadze. O Tarkinie nie ma przynajmniej niepotrzebnych filmów…

Tarkin i Okrągłe Coś Co Nie Jest Księżycem

Yoda i Mewy

Luke i Wrogowie na Wzgórzach

Obi Wan i Krzaki Miłości

 

 

Patrząc na kilka z tych punktów można uznać, że było tragicznie i że to wpis do straszenia. Bynajmniej. To chyba po prostu coś, na co nie da się przygotować jeśli przechodzi się to po raz pierwszy, bo nie ma punktu porównania. Cokolwiek przeżył ktoś inny jest nieadekwatne, bo może być gorzej, lepiej lub po prostu inaczej. Zdecydują okoliczności i ciało. O wiele straszniejsze od tego wszystkiego było obserwowanie śpiącego noworodka pierwszej nocy, czy na pewno oddycha. Patrząc na poród z boku – tak, masakra. Jeśli jest się już w oku cyklonu to hej, nie polecam i 1/10, ale wciąż wolę poród od skoku na bungee albo przejażdżki rollercoasterem. Niektóre kobiety podobno przeżywają i porodowe orgazmy. Może po prostu moje ciało to Ciało Pogardy?

 

 

 

PS Ten wpis jest o subiektywnych odczuciach, które nie podlegają dyskusji. Każdy ma swoją prawdę. To nie jest i nie będzie blog parentingowy sugerujący jedną słuszną ścieżkę, ale też liczę, że będziecie fajni jak zawsze.

Podoba Ci się? Podaj dalej »

Newsletter

Subskrybuj Elfią Korespondencję

Czymże jest newsletter? Może być różnymi rzeczami. Może być sposobem na zawalenie skrzynki i wciskaniem swojego produktu przy każdej możliwej okazji. Może być wspaniałym narzędziem do budowania bliskiej relacji ze społecznością. Albo czymś pomiędzy. Czasem nawet czymś fajnym. I o to będę walczyć.

Zapraszam Cię do zapisania się na mój newsletter Elfia Korespondencja. Wchodzisz w to?

Administratorem danych osobowych podanych w formularzu jest Marta Dziok-Kaczyńska, Ellarion Cybernetics Ltd., Paul Street 86-90, London, United Kingdom. Zasady przetwarzania danych oraz Twoje uprawnienia z tym związane opisane są w polityce prywatności. Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie polityka prywatności oraz regulamin serwisu Google.
61923936_301827807423707_1414915001336679940_n copy

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska
Riennahera​

Nie chcę sprzedać Ci wizji perfekcyjnego życia jak ze strony w kolorowym czasopiśmie. Chcę być dobrą sobą i porządną osobą. Może Ty też?

Scroll to Top