Moja córka dostała jakiś czas temu prezent. Ubranie, które zupełnie nie trafiło w mój gust. Ze względu na neonowy róż i inne agresywne dla oka kolory, ze względu na kreskówkowe postaci, których nie lubię. No nie spodobało mi się i już. Dla mnie wyglądałaby jak neonowy bobas zła. JA bym się tak nigdy nie ubrała, Ionki też nie. Schowałam zatem podarek z myślą o oddaniu go w inne ręce, które docenią go bardziej. 

Po wielu miesiącach od schowania Stroju Zła do kartonu, Ionka znalazła go. Mój błąd. Urządzaliśmy jej pokoik i nie pochowałam jeszcze wszystkich pozostałości składzika i home office, które wcześniej zajmowały tę przestrzeń. Mała pogrzebała w kartonie, znalazła SAMI WIECIE CO i…oszalała na jego punkcie. Zachwycona, chodziła po całym mieszkaniu prosząc, żeby jej to ubranie założyć. Wyszła w nim też na spacer. Pod inne ubranie. A wieczorem awanturowała się jak nie mogła iść w nim spać. 

W neonowo różowym kostiumie kąpielowym z Myszką Miki.

Chowając kostium zrobiłam dobrze sobie. Nie skrzywdziłam dziecka, ale jak widać odebrałam jej dużo radości.Mamy inny kostium kąpielowy. Bardzo modny i stylowy. W czarno białe paski, z falbanką i różową lamówką. Sama bym taki nosiła. Jak sądzicie, jak Iona na niego reaguje? Oczywiście, nijak. Jest jej zupełnie obojętny. Zachwycona, robię jej stylowe zdjęcia, które też są jej obojętne. Nie to co oczobitny neonowy róż w gryzonie. Zupełnie nie pasuje do mojej wizji życia i zdjęć. Ale zachwyca dziecko. I co zrobisz? Nic nie zrobisz. 

Wiedziałam, że nigdy nie pójdę na całość w parentingu. Wiedziałam, że ze swoim minimalnym zapałem do urządzania wnętrz i kreowania piękna wokół siebie oraz wrodzonym bałaganiarstwem, nie mam szans w tej dziedzinie. Czy podobają mi się beżowe, gustowne pokoiki dla dzieci? Oczywiście, że się podobają. I w tym cały sęk. Podobają się MNIE. Moje dziecko, jak chyba większość dzieci, zachwyca się najbardziej kiczowatym świątecznym łańcuchem, którego sama NIGDY nie powiesiłabym na choince. Czy kupuję jej beżowe i neutralne, modne ubranka? Oczywiście. Kiedy je zakładamy, słyszę jaka jest stylowa i ładna. Ale co Iona wybiera, kiedy sama dorwie się do szuflad z ubraniami? Wszystko co różowe, błyszczące, kiczowate. Kiedy kupowałyśmy w wakacje buty do biegania po ogrodzie u babci, czy wybrała ładne stonowane trampki? Granatowe czy beżowe? Nie, wybrała brokatowe. W motylki. Nie chciała ich w sklepie puścić. Malutka część mnie umarła. 

Nie chciałabym mieć dzisiaj kilkunastu lat. 

Czy rodzimy się z dobrym gustem? Jestem pewna, że nie. Uważam, że mam JAKIŚ gust, może nie od razu dobry, ale JAKIŚ, akceptowalny i przyzwoity. A jest wynikiem wielu lat poszukiwania stylu. 

Dla mnie wygląd jest ważnym elementem wyrażania siebie. Nie każdy tak ma, nie każdy tak musi mieć. Ja lubię pisać i wyglądać, ktoś inny piecze, gotuje, rysuje, śpiewa. To co zakładam miało dla mnie znaczenie już we wczesnej podstawówce. Strzelam, że około 2-3 klasy. Nie chodziło bynajmniej o rzeczy markowe, tylko o MÓJ STYL. Czy ubranie było z taniej odzieży, z rynku, ze sklepu indyjskiego czy kupione z modnej marki, to nie miało znaczenia. 

Kiedy miałam czternaście lat, chodziłam w trampkach za dziesięć złotych. Malowałyśmy je z koleżankami markerami wyrażającymi nasze anarchistyczno-pacyfistyczne poglądy. Nie dlatego, że nie miałyśmy pieniędzy na droższe buty. O nie. To było COOL. Jak glany, plecaki kostki, folkowe kolczyki i skarpetki w paski. I mnóstwo innych dziwactw. Niektóre z nich bywały trendami, inne pozostawały tylko osobistymi smaczkami. Nie wiem czy kiedykolwiek byłam bardziej oryginalna i odważna niż wtedy. 

Uwielbiam patrzeć na swoje zdjęcia z gimnazjum i liceum. Niektóre są naprawdę ciekawe. Ubierałam się jednak w taniej odzieży, w szafie babci. Bo tam znajdowałam nietypowe, vintage i oldschoolowe ubrania. Sieciówki dopiero raczkowały w Polsce. Istniało Reserved, Orsay, Troll i Terranova, może jeszcze kilka innych importowanych marek.  Pierwszą bluzę z H&M kupiłam chyba w liceum. Czasami połączenia wychodziły szałowe, jak oversize’owa parka, glany i rajstopy kabaretki. Żywcem niczym ze “Skins”. Innym razem wychodziły głupio. I to było świetne. Czy jest lepszy czas na wyglądanie głupio niż kiedy jest się nastolatką?

W innym zakątku grupy równieśniczej cool był wygląd na Britney Spears i adidasy Adidasa oraz najnowsza Nokia, ale DLA NAS nie. To też było fajne. Większość moich bliskich znajomych była w metalowych i artystycznych klimatach, ale trzymaliśmy się też z tymi “landrynami”. 

Instagramowe nastolatki są piękniejsze, bardziej zadbane i bardziej stylowe niż ja kiedykolwiek byłam i będę. Jeśli to ich pasja albo zabawa, kim ja jestem, żeby to krytykować. Moją pasją było robienie sobie głupich zdjęć z ręki i obrabianie ich w głupich filtrach na rozklekotanym pececie. Takie były warunki. Domorosłe. Myślę, że mimo warunków, nie różnimy się aż tak bardzo. Ale moje zdjęcia były właśnie takie, głupie i eksperymentalne. Nie czułam presji, żeby wpasowywać się w trendy i hasztagi. Żeby dążyć do kanonów i standardów. Bycie cool polegało właśnie na byciu INNYM, na pomalowanych trampkach za dziesięć złotych. I wiecie co? Było ŁATWIEJSZE. 

Trendy, w które się wpasowywałam i z którymi eksperymentowałam, nie były tak wymagające. Były tanie, nieprofesjonalne. Z pewnością wstydziłabym się pokazywać na instagramie z moimi włosami po trwałej, które nie były instagramowalne. Moje życie w ogóle nie było instagramowalne. Nie było jeszcze długo na studiach. Tyle, że zupełnie się nie przejmowałam prezentacją kadrów z niego. Od któregoś momentu zaczęłam prowadzić blog, ale wtedy jeszcze samo posiadanie lustrzanki (dostałam ją w prezencie pod koniec studiów) było wow i nie trzeba było wstydzić się słabszej jakości. Do czasu. Bo w którymś momencie ubrania z Primarka czy Zary przestały być cool, a wjechało Chanel.

Nie chcę być boomerem ani innym dziadersem i nie twierdzę, że kiedyś to były czasy, teraz nie ma czasów. Wręcz na odwrót. Kiedyś nie było czasów. To co robiliśmy było bardziej prywatne, ukryte, łatwiejsze. Bezpieczniejsze dla psychiki. W liceum nie przychodziło mi do głowy załamywać się, że nie mam kasy na jakiś sweter czy sukienkę. Nie czułam, że muszę zaraz i teraz sięgnąć po jakąś modową nowinkę, bo nikogo to nie obchodziło. Albo odkładałam, albo o nich zapominałam. Nie czułam się gorsza od rówieśników. Kiedy prowadziłam bloga szafiarskiego – jak najbardziej czułam się gorsza i zaczęłam czuć braki.  

Dzieciaki nie są obecnie ani głupie, ani puste, ani co tam jeszcze można zarzucić “tej dzisiejszej młodzieży”.To dzieciaki, jak zawsze, od tysięcy lat. Są dzieciakowe i robią dzieciakowe rzeczy…a przynajmniej mam taką nadzieję. Bo mają bardzo ciężko. Mieć zły gust i pozwalać sobie na eksperymenty, kiedy zewsząd spoglądają na człowieka piękne młodziutkie influencerki i kilkunastoletnie modelki? Kiedy 30-letnie i młodsze influencerki mają marki modowe? Kiedy w kanonie piękna standardem stają się zrobione wargi czy pupy? 

To jest akt odwagi. 

Nie pokazuję twarzy dziecka z wielu powodów. Sylwetkę czy inne zdjęcia nieumożliwiające rozpoznania też sporadycznie. I uwielbiam to coraz bardziej. Owszem, czasami zrobię Ionie piękne zdjęcie i aż chciałoby się pokazać je całemu światu. Pewnie każdy rodzić czasem to czuje. Ale nigdy nie robię jej zdjęć, na których MUSI wyglądać. Na których bym ją stylizowała, ustawiała. Może będziemy kiedyś takie robić, dla zabawy i pamiątki. Ale nie dla publiczności. Dlatego niech sobie ma ten okropny kostium. Boli mnie jego widok, ale w końcu…co za różnica. Nie mnie ma się podobać. Niech nosi ukochany podkoszulek w jednorożce na wszystko co się da, nawet na piżamę. Niech nosi brokatowe trampki. Niech ma zły gust jak najdłużej chce.  

Jeśli kiedyś będzie chciała nauczyć się robić świetnej jakości makijaż czy zainteresuje się poważniej modą, chętnie pomogę jej zgłębić pasje. Jeśli nie zainteresuje się nimi nigdy i będzie spełniać się w sporcie, malowaniu czy czymkolwiek innym – też wspaniale. 

Podoba Ci się? Podaj dalej »

Newsletter

Subskrybuj Elfią Korespondencję

Czymże jest newsletter? Może być różnymi rzeczami. Może być sposobem na zawalenie skrzynki i wciskaniem swojego produktu przy każdej możliwej okazji. Może być wspaniałym narzędziem do budowania bliskiej relacji ze społecznością. Albo czymś pomiędzy. Czasem nawet czymś fajnym. I o to będę walczyć.

Zapraszam Cię do zapisania się na mój newsletter Elfia Korespondencja. Wchodzisz w to?

Administratorem danych osobowych podanych w formularzu jest Marta Dziok-Kaczyńska, Ellarion Cybernetics Ltd., Paul Street 86-90, London, United Kingdom. Zasady przetwarzania danych oraz Twoje uprawnienia z tym związane opisane są w polityce prywatności. Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie polityka prywatności oraz regulamin serwisu Google.
61923936_301827807423707_1414915001336679940_n copy

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska
Riennahera​

Nie chcę sprzedać Ci wizji perfekcyjnego życia jak ze strony w kolorowym czasopiśmie. Chcę być dobrą sobą i porządną osobą. Może Ty też?

Scroll to Top