autorka
Picture of Riennahera

Riennahera

Bycie autorką w dobie internetu

Nie tak wyobrażałam sobie bycie pisarką.

Chciałam pisać książki odkąd miałam kilkanaście lat i przeczytałam Sagę o Wiedźminie, a potem “Nigdziebądź” Gaimana. Jak widać to nie przypadek, że piszę o elfach w Londynie…

Wyobrażałam sobie stukanie na maszynie do pisania, ustawionej na stoliku pod drzewem w ogrodzie. Wiem, kicz. Ale miałam jakieś czternaście lat, zasługiwałam na wybaczenie.

Jasne, wyobrażałam sobie częściowo przypływy natchnienia i weny i paryskie kawiarnie, chociaż dość szybko nauczyłam się, że to raczej samotne siedzenie w pokoju. Już przy pisaniu wiedźmińskich fanfików. Nie narzekam, lubię ten aspekt bycia ze swoimi myślami i stukania palcami w klawiaturę. Nawet godzinami. Chociaż piszę szybko, nie są to nigdy długie, niemiłosiernie ciągnące się godziny.

Na pewno nie wyobrażałam sobie, że mój Czytelnik będzie mógł wysłać mi bezpośrednią wiadomość chwilę po lekturze. Albo, że ja będę obserwować z wypiekami profile obcych osób, żeby zobaczyć co sądzą o mojej książce.

Nie twierdzę, że to źle. Po prostu nie tak to sobie wyobrażałam.

Dzięki social mediom poznaliśmy pisarzy, aktorów, muzyków i wszelkiej maści artystów od innej strony. Wiemy na przykład, że Mark Hamill, czyli Luke Skywalker z Gwiezdnych Wojen, jest bardzo sympatyczny i wspierający. Wiemy, że Neil Gaiman to przyjemna osoba. Wiem, że wolałabym niczego nie wiedzieć o J.K. Rowling…Tutaj z pewnością masz własną garść przykładów osób, które kilkanaście lat temu byłyby odległymi idolami ub autorytetami, a teraz są internautami, jak my wszyscy.

I znów. Nie twierdzę, że to dobrze czy źle. Czasem jedno, czasem drugie. Jest to po prostu zupełnie inna rzeczywistość niż ta, w której dorastałam. Niż ta, o której marzyłam. Niż ta, do której przygotowywała mnie edukacja. Ale to chyba akurat nie jest wielkie zaskoczenie, edukacja średnio nadąża za rzeczywistością.

Spełnia się moje pragnienie, moja wymarzona książka będzie na półkach Empiku, a ja znalazłam się w miejscu niesamowitym.

Za chwilę premiera i setki osób dostaną w swe ręce moją pracę. I już po dniu, dwóch, kilku, będą mogli podzielić się wrażeniami. Będą mogli z łatwością napisać do mnie bezpośrednią wiadomość. Dystans między autorem i Czytelnikiem nie istnieje. Kiedy sama czytałam moje ukochane dzieła niecałe dwie dekady temu, nie wiedziałam nawet za bardzo jak miałabym się zabrać za kontakt z autorami. Tak jak lubię czytać twitter Gaimana czy Philipa Pullmana, tak mieli oni nieco więcej czasu, żeby jako autorzy oswoić się z nową rzeczywistością medialną. Byli już uznani, kiedy internet wszedł pod strzechy. Nie ukrywam, że nieco obawiam się o swoje emocje.

To jest łatwo powiedzieć, żeby nie czytać co o Tobie piszą.
Jestem w stanie odciąć się od pewnych toksycznych źródeł opinii, ale nie od wszystkich. Zresztą, mam przecież własne kanały social mediowe, gdzie również dostaję opinie. Co prawda przesiane przez sito społeczności, ale jednak. Mogę nie wchodzić na żaden profil wydawnictwa, ale to byłaby duża walka z sobą. Nie wchodzę tam codziennie, może raz na jakiś czas, może w ogóle tylko kilka razy, ale jednak. Mogę nie czytać żadnych recenzji, ale nie spojrzenie na recenzje osób, które dostały książkę od wydawnictwa do recenzji i oznaczają mnie w postach byłoby…niegrzeczne. Czyż nie?

Opinie wobec okładki są podzielone. Grono osób uważa ją za piękną. Inne grono za kiczowatą i odstręczającą. Niektórym podoba się tytuł, innych odrzuca. Miałam swój udział w decyzji odnośnie jednego i drugiego, ale to był udział. Koncepcja nie należała do mnie ani w stu, ani nawet w siedemdziesięciu procentach. Tak samo z tytułem. Moja propozycja była inna, Ta jest wynikiem kompromisu. Więc ten feedback dotyczy pracy zespołu osób, nie do końca mnie. Jestem natomiast twarzą pracy tego zespołu i jestem w nią najbardziej zaangażowana emocjonalnie. The joke’s on me.

Nie da się wszystkim dogodzić. Nie da się zdobyć sympatii każdego. Koleżanka podsunęła mi informację, że Lucy Maud Montgomery, czyli autorka cyklu o ukochanej przez pokolenia Ani Shirley, również czuła się dziwnie z opiniami odnośnie jej książek. Te same rzeczy były wytykane jej jako największe wady i wymieniane jako zalety jej twórczości.

Wielką zaletą internetu jest społeczność. Jestem tutaj, na tym blogu, od kilkunastu lat i mogę bez cienia fałszywej skromności powiedzieć, że zgromadziłam fajne osoby. Wiem to na pewno, wiele z nich spotykam na żywo. I te osoby bardzo mnie wspierają. Tej wartości nie da się przecenić. Mam dziesiątki koleżanek, które trzymają za mnie kciuki i służą dobrym słowem. Jestem też świadoma, że moje istnienie w internecie miało znaczący jeśli nie decydujący wpływ na decyzję o wydaniu mnie. Zatem zawdzięczam mu, a raczej Wam, mnóstwo. W pewnych kwestiach, w pewnych kontekstach, wszystko.

Bynajmniej nie chcę narzekać. Nie uważam w ogóle, że “kiedyś to były czasy, teraz nie ma czasów”. Jestem przekonana, że zalety nowej sytuacji przewyższają wady. Społeczność, możliwości dotarcia do ludzi, możliwości sprzedażowe, interakcja bezpośrednio z Czytelnikiem i…FANARTY (wszyscy kochamy fanarty, prawda?) to sama śmietanka, którą autor może spijać z przyjemnością. Po prostu nie wszystko jest jak sobie wyobrażałam. Ani lepiej, ani gorzej. Jest inaczej.

Chociaż nie. Jest gorzej. Myślałam, że poczuję się Ważna. I Fajna. I chociaż odczuwam dużą radość widzą entuzjastyczne reakcje i że nieźle mi idzie sprzedażowo, to czuję się tym samym Pokemonem co zawsze…Zapewne gdyby spełniły się wszystkie moje wybujałe marzenia i piłabym wódeczkę z Sapkowskim i whisky z Gaimanem, wciąż czułabym się oszustką.

Ale to już zupełnie inna historia…

Zdjęcia Ewa Kara

Podoba Ci się? Podaj dalej »

Newsletter

Subskrybuj Elfią Korespondencję

Czymże jest newsletter? Może być różnymi rzeczami. Może być sposobem na zawalenie skrzynki i wciskaniem swojego produktu przy każdej możliwej okazji. Może być wspaniałym narzędziem do budowania bliskiej relacji ze społecznością. Albo czymś pomiędzy. Czasem nawet czymś fajnym. I o to będę walczyć.

Zapraszam Cię do zapisania się na mój newsletter Elfia Korespondencja. Wchodzisz w to?

Administratorem danych osobowych podanych w formularzu jest Marta Dziok-Kaczyńska, Ellarion Cybernetics Ltd., Paul Street 86-90, London, United Kingdom. Zasady przetwarzania danych oraz Twoje uprawnienia z tym związane opisane są w polityce prywatności. Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie polityka prywatności oraz regulamin serwisu Google.
61923936_301827807423707_1414915001336679940_n copy

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska
Riennahera​

Nie chcę sprzedać Ci wizji perfekcyjnego życia jak ze strony w kolorowym czasopiśmie. Chcę być dobrą sobą i porządną osobą. Może Ty też?

Scroll to Top