Są tematy, o których człowiek jest w stanie mówić dopiero gdy upłynie odpowiednia ilość czasu. Musi je przepracować w głowie, rozliczyć się z traumami. Zdecydowanie jednym z tych tematów są wakacje z dziećmi.

Napisałam ten tekst wiele miesięcy temu, ale z jakiegoś powodu nie byłam w stanie go opublikować. Już wystarczy czekania, trzeba być twardą. Mam jednak nadzieję, że zrozumiecie rozjazd wiekowy. Moje dzieci są nieco starsze niż w momencie pisania.

Sama zdecydowałam się na dwójkę dzieci, (no, z mężem), zatem na wszystkie niedogodności sama sobie zasłużyłam. Być może jednak ku pokrzepieniu serc lub ku podjęciu lepszych indywidualnych decyzji, przyda się ten krótki felieton. Lub rant.

Wciąż jestem jako matka rozdarta. Wiem, że powinnam cieszyć się każdą chwilą z maluszkami, gdy są małe, bo to mija szybko i nigdy nie wróci. Ale, na bogów, niemowlęta i roczniaki są pracą w kamieniołomach. Trzylatka ma swoje humory, lecz jest to mała osoba, może i pozaziemska, ale już inteligencja. Można ją rozgryźć. Można ułożyć sobie z nią życie. Jest w tym życiu mnóstwo krzyku i obrażania się (krzyku na rodziców i obrażania się na rodziców), ale są przynajmniej szczątki sensu i komunikacji. Roczniaczka po prostu krzyczy.

Wakacje z małymi dziećmi to po prostu bycie z nimi w innym miejscu. Nie odpoczynek. Ba, ponieważ to miejsce jest nowe, ekscytujące, może trochę straszne w swej inności od rutyny, zamiast odpoczywania, codzienność robi się cięższa. Dzień trzeba opanować od nowa. Trzeba nauczyć się nowych miejsc, z których można spaść. Zbudować w głowie nową mapę terenów zakazanych, ponieważ wpuszczenie w nie dzieciątka poskutkuje zniszczeniami idącymi w miliony monet. Od nowa nauczyć się gdzie można znaleźć rzeczy, których na pewno nie powinno się jeść. Nie wspominając o opanowaniu nocy. O której chodzą spać dzieci w domu? Około 20. O której chodzą spać na wakacjach? Między 18 a 24.

Zauważam, że wakacje z dziećmi są tym łatwiejsze im więcej jest osób. Różnorakich osób. Łatwiej jest opiekować się roczniaczką, kiedy wokół biega jej starsza siostra, bo zapewnia rozrywkę. Kiedy jestem z młodszą córką sama, bardziej się nudzi i chce więcej mojej uwagi. Trzecia osoba sprawia, że dzieci są nieco mniej skupione na sianiu chaosu, a robią się nieco bardziej ludźmi. Czy tą osobą jest dziadek, babcia, ciocia, znajoma, większa ilość osób pacyfikuje dzieci samą swoją obecnością.
Przynajmniej moje dzieci…

Zazdroszczę wszystkim rodzicom dzieci, które sama znam tylko z miejskich legend – zasypiających w foteliku samochodowym. Malutka Iona nienawidziła jazdy samochodem i dopiero teraz zaczęła znosić ją dobrze. Liczyłam bardzo, że w tym przypadku objawi się różnica między siostrami, przecież zachowują się tak często zupełnie inaczej. Lecz nie. Orla nienawidzi jeździć przynajmniej tak samo. Obie jeżdżą samochodem tylko podczas wakacji, więc odkąd jestem matką, dźwiękiem wakacji jest dla mnie dziki ryk.

Kiedy wychodzisz z siebie, żeby uciszyć ryk, kiedy pracujesz nad zapewnieniem dzieciom rozrywki i atrakcji, próbując zachować przy tym resztki opanowania i zdrowia psychicznego, okazuje się, że to wszystko marność i krew w piach. Bo oto bombelek dostaje wysokiej gorączki i ląduje na antybiotyku z zapaleniem ucha i gardła. A potem drugi bąbelek też. A potem rodzice. I obie babcie. I dziadek.

Wakacje są niezdrowe

Ale jednak i zdrowe. Jak wycisk na siłowni. Zwłaszcza, kiedy jesteś ojcem noszącym roczniaczkę w nosidle, a starsza córka oznajmia, że ona MUSI. NA. BARANA. TERAZ. BARDZO. Co nie jest wielkim problemem podczas zwykłego spaceru, ale już podczas drogi wśród skałek na kamienny klif zawieszony nad fiordem…Bywa wyzwaniem. Jest to jeden z bardziej surrealistycznych widoków, jakie znam z codzienności. Prawie dwumetrowy facet z dzieckiem na klacie i na plecach.
Tak, proponowałam przejęcie młodszej. Wiele razy. Ambicja w połączeniu z wakacjami to jednak potężna mieszanka.

Dzieci w samolocie

To zjawisko wymaga osobnego podrozdziału.

Nawiązanie do kultowego filmu “Węże w samolocie” jest zupełnie zamierzone i celowe. Moje córki w samolocie wiły się niczym dwie żmijki, dusiły mnie niczym dwa boa, a potem zalegały wymęczone, jakby ich ciałka trawiły słonia.

W samolocie objawia się szczególnie moja odporność na dzieci innych ludzi. Kiedy mój bobas śpi, a inny się drze, przeszkadza mi to…w ogóle. Stanowi jedynie szum w tle. Niczym brzęczenie silników.
Ale niech tylko mój bobas kwiknie, to tętno wskakuje mi na poziom cardio. Krzyk moich dzieci świdruje mi w uszach i doprowadza do szewskiej pasji, sama chcę płakać i uciekać jednocześnie. Ale obce dzieci? Uśmiecham się tylko ze współczuciem i zamykam oczy, opierając głowę o okno. Pełen relaks.

Wydaje mi się, że niemowlaczek jest w samolocie łatwiejszy do ogarnięcia niż starsze dzieci. Obecnie Iona bawiła się stolikiem (zostało wyjaśnione, że ma przestać), próbowała kopać fotel przed sobą (zostało gwałtownie wyjaśnione, że ma przestać), oglądała bajkę, ale słuchawki jej nie pasowały, wyglądała przez okno, ale było nudne, układała układanki, ale po pierwszym razie były nudne, wszystko było TAKIE. NUDNE. Małe dzieci, mały problem. Duże dzieci, duży problem.
Owszem, małe mogą płakać, ale w przypadku Iony pierś w buzię pomagała na zło świata. Przesypiała lot mając 3, 6 czy 9 miesięcy. Orla odbyła teraz pierwsze cztery loty i pierś jeszcze pomogła, ale zakładam, że na następny przyjazd do babci, zimą lub wiosną, będę musiała wymyślić już coś innego. Mam nadzieję, że będę musiała wymyślić coś innego. Od wielu miesięcy marzę o odstawieniu…

(Update: Orla lata bez piersi, co oczywiście oznacza, że nie śpi i szaleje.)

Człowiek próbuje dbać o dobrobyt własny i świata, układa plany, zakłada, że jeśli poleci o godzinie X, to przypadnie czas drzemki i wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie. Lecz oto lot opóźnił się i drzemka roczniaczki przypadła nie na start, a na czas oczekiwania na lot. Nikomu nie polecam tego stylu. Najprzyjemniejszym momentem lotu była dla mnie ucieczka do toalety na drugim końcu samolotu. Te spokojne kilka minut na załatwienie fizjologicznych potrzeb w samotności, w maleńkiej klitce, przy szumie silników…Dzieci naprawdę sprawiają, że człowiek znajduje radość życia w najbanalniejszych momentach. Najczęściej z dala od dzieci.

Pojawia się też znamienne pytanie. Po co jeździć na wakacje z małymi dziećmi, skoro i tak nic nie zapamiętają? Dumna i wzniosła odpowiedź brzmi “ale ja zapamiętam”. I to jest błogosławieństwo i przekleństwo.
Chociaż w przypadku dzieci, wygląda na to, że rodzice cierpią na zbiorową amnezję. Inaczej nie decydowaliby się na kolejne, przeżywszy apokalipsę pierwszego. Albo w ogóle na wyjście z domu, pamiętając jak źle było poprzedniego dnia.

Jak to wspaniale, że następne wakacje są dopiero za wiele miesięcy!

Podoba Ci się? Podaj dalej »

Newsletter

Subskrybuj Elfią Korespondencję

Czymże jest newsletter? Może być różnymi rzeczami. Może być sposobem na zawalenie skrzynki i wciskaniem swojego produktu przy każdej możliwej okazji. Może być wspaniałym narzędziem do budowania bliskiej relacji ze społecznością. Albo czymś pomiędzy. Czasem nawet czymś fajnym. I o to będę walczyć.

Zapraszam Cię do zapisania się na mój newsletter Elfia Korespondencja. Wchodzisz w to?

Administratorem danych osobowych podanych w formularzu jest Marta Dziok-Kaczyńska, Ellarion Cybernetics Ltd., Paul Street 86-90, London, United Kingdom. Zasady przetwarzania danych oraz Twoje uprawnienia z tym związane opisane są w polityce prywatności. Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie polityka prywatności oraz regulamin serwisu Google.
61923936_301827807423707_1414915001336679940_n copy

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska
Riennahera​

Nie chcę sprzedać Ci wizji perfekcyjnego życia jak ze strony w kolorowym czasopiśmie. Chcę być dobrą sobą i porządną osobą. Może Ty też?

Scroll to Top