Picture of Riennahera

Riennahera

10 myśli o mojej książce „Elfy Londynu”

W końcu. Nadeszła wiekopomna chwila. Udało się. Słowo stało się ciałem i moje marzenie wyszło w druku. Leżę na półce w księgarni. Ba, leżę w Empiku! W tym Empiku, gdzie w liceum przychodziło się oglądać komiksy, na które nie miało się kasy. A teraz JA TAM leżę. Przyjaciółka wysłała mi filmik jak leżę obok Księcia Harry’ego. Ktoś inny pokazał mi zdjęcie obok Sapkowskiego. MATKOBOSKO.

Ba, w przedsprzedaży znalazłam się na moment w top 10 w kategorii fantastyki (nawet przez chwilę na trzeciej pozycji!), między Sapkowskim i Dukajem, Za Sarah J. Maas. Marzenie za marzeniem.

Nadeszła chwila, w której dostaliście już swoje kopie, które kupiliście w przedsprzedaży. Kiedy możecie wejść i normalnie kupić mnie w księgarni. Kiedy czytacie. Kiedy piszecie co myślicie.

TO SIĘ DZIEJE.

Jestem pewna, że wybaczycie mi zatem szeroko zakrojone działania promocyjne. Chcę, żeby to się działo i żeby trwało. Niestety, nie ukrywam, że nie dam rady wykupić sama tylu egzemplarzy, żeby zbliżyć się do bestsellera, więc potrzebuję Waszej pomocy.

Zatem opowiadam o tej mojej książce i opowiadam. Bo to moje marzenie, choć w tym marzeniu zawiera się też to, żeby stworzyć coś co wkradnie się w marzenia innych osób…Jak w moje marzenia wkradł się Sapkowski, Gaiman i inni tacy.

Zatem opowiadam.

Niektórych z poniższych punktów możecie wysłuchać również w odcinku podcastu. Albo w wywiadzie z Empikiem. Ale nie wszystkich. Poza tym w podcaście czytam jedną z moich ulubionych scen. Polecam.

1

Pomysł na moją opowieść wykiełkował po tym jak przeczytałam w Wysokich Obcasach artykuł na temat hrabiny Constance Markiewicz i Powstania Wielkanocnego w Irlandii. Miałam jakieś 13 lat. Wypisywałam na ławkach ołówkiem “Inghinidhe na hÉireann” i Sinn Fein. Po jakimś czasie wymyśliłam postać buntowniczej elfki.
Ślady tej fascynacji są w książce w wielu miejscach, między innymi w roku urodzenia głównej bohaterki – 1916, oraz w umieszczeniu ostatniej elfiej wojny w tym samym czasie.

2

Fabuła dojrzewała wraz ze mną.

Do dzisiaj pamiętam, jak pewnego wieczoru leżałam w wannie. Nie wiem czy byłam już w liceum, czy jeszcze w gimnazjum. Pomyślałam, że nie rozumiem, dlaczego moja bohaterka ma w sobie tyle wściekłości, skoro otacza ją kochająca rodzina, skoro jest młoda, po elfiemu piękna, zdrowa i niczego jej nie brakuje. Przecież to nie ma sensu. Może…może tej rodzinie potrzebna jest jakaś skaza? Poszłam tym tropem wymyślając całkiem zrozumiałe przyczyny wściekłości i kompleksów.

Pamiętam też moment, w którym uznałam, że Arianrhod nie może być terrorystką. Bo w założeniu była. Przecież to dobra dziewczyna, chociaż miota się w życiu. I wtedy uznałam, że potrzebuje naprawdę dobrego motywu.

Tak samo w którymś momencie stwierdziłam, że relacja z główną męską postacią do niej nie pasuje. Że oni do siebie nie pasują. Czegoś mi brakowało.

W końcu zabrakło mi wielkiego tła. Ponieważ najbardziej lubię opowieści, które opowiadają o naszym miejscu w świecie, nie tylko o decyzjach jednostek.

I tak dalej, i tak dalej.

Cały proces trwał latami.

Jak wyszło? Oceńcie sami.

3

Wśród osób zawiedzionych książką pada stwierdzenie, że w tym fantasy jest za mało fantasy. Cóż, rozumiem osobiste preferencje. Pamiętam gdy wściekałam się oglądając film “Król Artur”, jak można było usunąć z legendy arturiańskiej całą magię. Po czym stworzyłam uniwersum fantasy, w którym elfy, ludzie, krasnoludy i driady żyją obok siebie od zarania dziejów, ale nie pojawia się w nim ani krztyna magii.
Dlaczego? Bo nie fascynuje mnie wymyślanie magii. Fascynują mnie mechanizmy zachowań. Głęboko wierzę, że jeśli ktoś żyje setki lat, może wyrobić mnóstwo umiejętności, które zupełnie wystarczą do górowania nad otoczeniem. I wierzę, że jeśli żyje się kilkaset lat lub jeszcze więcej, to wpływa na psychikę. Niekoniecznie pozytywnie.
Ta idea mnie fascynuje o wiele bardziej niż jakakolwiek magia. Jako eksperyment myślowy. Z magią, paradoksalnie, zagadnienie nieśmiertelności wydaje mi się o wiele mniej ciekawe, ponieważ mamy deus ex machina, mogącego działać jak nam pasuje.

Ale jeśli ukaże się druga część, za co trzymam kciuki, bo marzy mi się cykl, to obiecuję w niej zamki, suknie i rycerzy. Chociaż dalej bardziej w stylu Tarantino niż Tolkiena.

4

Czasami nowy kierunek opowieści nadawała piosenka, która akurat wpadła mi w ucho. Mnóstwo inspiracji zawdzięczam…”Hamiltonowi”. Chociaż nie są to wpływy bezpośrednie. Raczej dylematy, uczucia, wartości postaci.
Inne utwory były ze mną od dzieciństwa, w tle, kształtowały zarówno mnie jako osobę i moją wyobraźnię. Postaram się niedługo ułożyć dla Was kompletną listę nastrojowych utworów, które mi towarzyszyły na różnych etapach.

5

Długo, bardzo długo nie mogłam wymyślić tytułu. Jako nastolatka nazwałam opowieść w swojej głowie “Urban Fantasy”, nie licząc się za bardzo, że to nazwa całego gatunku. Jakbym nazwała książkę “Science-fiction” albo “Kryminał”. Wymyślenie alternatywy następowało w bólach.
Moją propozycją było “Nie ma jak Londyn” od utworu “There’s no place like London” z musicalu Sweeney Todd. Była nawet scena z tym cytatem. Ale ponieważ tytuł się nie przyjął, wycięłam ją. Kolejnym pomysłem były “Elfy Albionu”. Ta nazwa była dla mnie preferowana. Natomiast tytuł to nie tylko kwestia autora, lecz również redakcji, działu marketingu i tak dalej. Zatem “Elfy Londynu” są kompromisem.

6

Podobnym kompromisem jest okładka. Na pytanie jak sobie ją wyobrażam, odparłam, że najlepiej bez żadnych postaci…Okładka jaka jest widać na załączonym obrazku 😀
Miałam zatem udział w stylizowaniu postaci i ogólnym klimacie, ale moje decyzje były zawężone w pewnym polu.
Myślę, że to dość ciekawa informacja dla osób, które same marzą o wydaniu. Tak, na każdym etapie pytano mnie o zdanie. Ale czasem kulturalnie się nie zgadzaliśmy. I tak, były kompromisy. Z różnych powodów.

Od razu uprzedzę pytania. Tak, postać na okładce zamierzenie ma przypominać Keirę Knightley. Chociaż, ciekawostka. Kiedy wymyślałam postaci, pierwszą wizualizacją była młodziutka Claire Danes. Co jest zabawne, bo potem Keirę podmieniono na Claire w ekranizacji Essex Serpent.

7

Uwielbiam pisać złe postaci, lub postaci czyniące źle, bo mogę popłynąć z fantazją. Najwięcej radości ze wszystkich sprawiał mi w pisaniu Asgeir. Morderca, psychopata, nieprzyjemny ekscentryk.

8

Czy jestem którąś z postaci?

Jestem wieloma. Mają moje cechy, z rożnych etapów życia. Kiedyś czułam się bardziej Arianrhod, a raczej chciałam być jak ona. Stworzyłam ją trochę jako swoją idolkę. Butną, dzielną, niezależną. Chodzącą swoimi drogami. Sama byłam grzeczną nastolatką bez wielkich ekscesów, zatem mój bunt przybrał formę fikcyjnej postaci.
Dzisiaj jestem o wiele bardziej jak jej mężata i dzieciata siostra Averil, chociaż przecież nie wymyśliłam jej ani dzisiaj, ani wczoraj, tylko lata temu, zanim w ogóle zaczęłam podejrzewać, że będę kiedyś mężata i dzieciata.

Identyfikuję się czasem mocno z Aileinem albo Rhiannon, chociaż żadne z nich nie jest jakkolwiek wzorowane na mnie.

Każda z postaci czerpie też z ludzi, których znam. Nie 1:1. Ale Lars mówi czasem cytatami z mojego męża, chociaż przecież postać nie jest nim w ogóle inspirowana. Dziennikarz jest trochę taki, jak moi znajomi dziennikarze, a zły lord i wredny wuj czerpią inspiracje z tego co czułam zadając się z pewnymi osobami. Relacje między postaciami podpatrzyłam. W biurze, wśród znajomych, w dalszej rodzinie.
Ale nie jestem żadną z postaci, ani nikt nie jest do końca żadną z postaci. Te postaci wzięły zachowania, emocje, odczucia prawdziwych osób, żeby opowiedzieć prawdę przez fikcję.

9

Te same elementy, które niektórych odrzucają, innym podobają się najbardziej. Osoba recenzująca moją książkę dla wydawnictwa twierdziła, że nie czuje atmosfery Londynu. Inne recenzujące osoby twierdzą, że czują się jakby chodziły po mieście z postaciami. Dla jednych jest za mało fantastyki w fantastyce. Dla innych to pozytywna strona, ponieważ nie przepadają za nagromadzeniem fantastycznych elementów.
Nie da się dogodzić wszystkim i jest to książka Schrödingera. Za mało i za dużo Londynu na raz…

10

Moim największym pragnieniem w związku z pisaniem było stworzyć postaci, z którymi Czytelnik będzie się identyfikował i świat, który chciałby rozwijać we własnej głowie. Bo wybitna literatura jest wybitna, ale najwięcej radości dały mi światy Wiedźmina, Harry’ego Pottera, Gwiezdnych Wojen i tak dalej. Mam nadzieję, że polubicie mój świat.
Drugim największym pragnieniem było napisanie historii, przy której będzie się chciało wiedzieć “co dalej”. Bo to, według Gaimana, najważniejszy cel pisarza. Czekam na Wasze reakcje.

Książkę możecie zamówić na stronie Empiku.

TAK, JEST EBOOK 😀
Tak, audiobook też.

Przyznam, że jestem przerażona. Bo recenzje osób, które dostały książki w prezencie od wydawnictwa, to jedno. Niektóre recenzje były świetne, inne nie aż tak świetne, ale teraz książka trafi DO WAS. Do osób, które mnie czytają. Które jakoś mnie znają i ze mną są. Które dopingowały mnie przez lata. I to jest bardziej przerażające niż wszelkie bookstagramy razem wzięte. Mam nadzieję, że Was nie zawiodę…

PS Tak, mam już napisanie jakieś 20% kolejnej części…

Zdjęcia Paulina Tran

Podoba Ci się? Podaj dalej »

Newsletter

Subskrybuj Elfią Korespondencję

Czymże jest newsletter? Może być różnymi rzeczami. Może być sposobem na zawalenie skrzynki i wciskaniem swojego produktu przy każdej możliwej okazji. Może być wspaniałym narzędziem do budowania bliskiej relacji ze społecznością. Albo czymś pomiędzy. Czasem nawet czymś fajnym. I o to będę walczyć.

Zapraszam Cię do zapisania się na mój newsletter Elfia Korespondencja. Wchodzisz w to?

Administratorem danych osobowych podanych w formularzu jest Marta Dziok-Kaczyńska, Ellarion Cybernetics Ltd., Paul Street 86-90, London, United Kingdom. Zasady przetwarzania danych oraz Twoje uprawnienia z tym związane opisane są w polityce prywatności. Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie polityka prywatności oraz regulamin serwisu Google.

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska
Riennahera​

Nie chcę sprzedać Ci wizji perfekcyjnego życia jak ze strony w kolorowym czasopiśmie. Chcę być dobrą sobą i porządną osobą. Może Ty też?

Scroll to Top