proces wydawniczy
Picture of Riennahera

Riennahera

Jak wygląda proces wydawniczy?

Piszecie czasem do mnie z pytaniami odnośnie wydawania książki. Wiele z tych pytań wydaje mi się kuriozalnych z mojej obecnej perspektywy. Jednak zapewne rok, dwa lata temu, wydawałyby mi się logiczne. Sama bym je zadawała. A może nawet zadawałam? Bo nie wiedziałam jak wygląda proces wydawniczy.

Postaram się opisać to czego sama doświadczyłam i co konsultowałam ze znajomymi wydającymi książki. Zachęcam do dalszych pytań oraz uwag, jeśli macie inne doświadczenia. Sama opisuję oczywiście sytuację w Polsce.

Kiedy szukałam możliwości zadebiutowania, napisany tekst, skończony i po wstępnych poprawkach, wysyłałam w całości do wydawnictw. W większości, znakomitej większości, wydawnictwa chcą gotowego tekstu, nie pomysłu na niego. Z gotowym tekstem sporządziłam listę kilkunastu wydawnictw, które pasowały mi swoim profilem wydawniczym.

99% wydawnictw ma na swojej stronie email do wysyłania propozycji wydawniczych lub formularz stworzony w tym celu. Większość wymaga też konspektu, w którym zawiera się krótki opis, streszczenie i bio autora.

Nie jest to zapewne jedyny sposób dotarcia do wydawcy, ale to sposób dostępny dla każdego. Ze względów blogów-socialmediowych miałam inne propozycje wydawnicze, z którymi przychodziły do mnie same wydawnictwa. Nie były to jednak książki, które chciałabym napisać. A przynajmniej nie jako debiut. Są osoby od początku korzystające z agentów, ja nie korzystałam, więc nie mam zdania.

Ile czeka się na odpowiedź wydawnictwa?

Każde wydawnictwo pisze o tym w mailu zwrotnym lub na swojej stronie. To od kilku miesięcy do…roku (nie będę wskazywać palcem, kto każe tyle czekać, na szczęście nie mój wydawca ;).
Sama czekałam chyba trzy miesiące. Były to najgorsze miesiące mojego życia, kiedy trwałam w zawieszeniu i nie mogłam z tym absolutnie niczego zrobić. Masz swoją w pocie czoła ukończoną powieść czy inny twór i jedyne co robisz to czekasz. Większość wydawców w ogóle niczego nie napisze. Cieszysz się z odmownych maili, bo przynajmniej czujesz, że żyjesz.

A czasem przychodzi wiadomość mailowa od Anny Dziewit-Meller, że oto Grupa Foksal jest zainteresowana. I to jest dzień, w którym otwierasz szampana i zamawiasz sushi 😉

W momencie pisania kolejnych książek nie wysyłasz ich już po raz kolejny na adres dla propozycji…Ale to może opowieść na przyszłość.

Wydanie książki nie trwa miesiąc. Ani nawet trzech miesięcy.

Wydanie mojej książki, od wysłania pliku do pojawienia się w przedsprzedaży, zajęło rok. W międzyczasie w wydawnictwie nastąpiły zmiany personalne, kryzys rynku papieru, w końcu pozycja musiała pasować do kalendarza wydawniczego. Obecnie znam mnóstwo autorów i autorek książek i na tyle, na ile z nimi rozmawiać, to nie jest jakoś szczególnie długo.

Pisałam o wydawaniu książki na bieżąco, więc mogliście obserwować co i jak. Często autorzy mówią “WYDAJĘ KSIĄŻKĘ” bez wcześniejszych zapowiedzi, że mają taki zamiar, może to tworzy iluzję, że to szybki proces.

Sama musiałam przeczytać swoją książkę ponad siedem razy, a zastrzeżenia redaktorskie nie były jakieś bardzo poważne. Natomiast moje reakcje na nie…no, dzisiaj chyba już bym tak ich nie czuła, bo mam leki i dystans. Ale wtedy wszystko było żywe i bolało. Opisałabym to tak…

Etapy edycji tekstu:

  1. JAK TO KTOŚ MA ZASTRZEŻENIA DO MOJEGO TEKSTU DLACZEGO MNIE NIENAWIDZI
  2. No dobra, rzeczywiście ten fragment nie ma sensu…
  3. No dobra, rzeczywiście po usunięciu tych pięciu scen całość jest lepsza
  4. Matkobosko, jak bardzo widać, że wcześniejsze rozdziały pisałam wcześniej, a późniejsze później…
  5. Ile razy trzeba przeczytać własny tekst, żeby go znienawidzieć?
  6. Sześć. Sześć razy. Wycinajmy wszystko. Obojętne mi. Byle to tylko się już skończyło.
  7. Siedem razy. Chrzanić to czytanie. Niech się dzieje co chce. A nie, znalazłam literówkę.

Wycięłam trochę fragmentów, w tym jedną w kościele Temple w Londynie. Była klimatyczna, była cierpka, była fajowa, ale…zupełnie niczego nie wnosiła. Wycięłam inną, jak Asgeir nachodzi Larsa pod jego biurem w City. Bardzo ją lubiłam, oddawała aspekt charakteru miasta. Ale poza tym nie robiła fabularnie niczego. I chociaż na początku bolało serce, to teraz cieszę się, że ich nie ma. Redakcja to życie.

I okazuje się na przykład, że osoba, którą w mailu odbierasz jako wrogą, gardząca Twoim tekstem i Tobą jako autorką, jest w rozmowie przez zoom lub telefon ciepłą i przyjemną kobietą, która próbuje Ci pomóc. Przynajmniej moje redaktorki takimi były.

Chociaż kilka razy postawiłam na swoim. Brzmi dramatycznie, ale dramy nie było. Ot, rozmowa.

Książka to produkt

Musi się sprzedać. Może być bardzo głęboka i artystyczna, może być zupełnie lekka, ale sprzedać się musi.
Mam w sobie wciąż duszę sprzedawcy (w sensie account managera…), więc zapytałam ile kopii uznajemy za sukces. I wiem ile to kopii w gatunku fantastyki. W przypadku debiutu.
Ale…

Autor nie wie na bieżąco ile książek się sprzedało

Te informacje poznaje się okresowo. W moim przypadku ma to być zdaje się sześć miesięcy. Wiem, że przedsprzedaż szła dobrze i wydawnictwo było zadowolone z pozycji w empiku i dodrukowano 10% nakładu. Ale na razie tyle wiem.
To coś o co pytają mnie wszyscy, łącznie z mężem.

Kiedy kolejna książka?

Zupełnie szczerze – nie wiem. Być może będę wiedzieć coś więcej, kiedy poznamy pierwsze wyniki sprzedaży.
Mam inne propozycje, nie wiem czy z nich skorzystam. Nie ukrywam, że pisanie fabuły sprawia mi więcej frajdy niż krótkie formy i w tym bym się w przyszłości widziała. Nie ukrywam też, że nie wiem czy jestem wystarczająco w tym dobra, żeby zaczęło to przynosić mi satysfakcjonujący zarobek…

Autor nie ma nieograniczonej ilości kopii do oddania

Dostałam ich 10. Dałam mamie, cioci, teściowej, teściowi, dwóm przyjaciółkom…No to ile mi zostało? 😉
Natomiast jeśli jest jakaś akcja czy chęć recenzji, to wydawnictwo ma więcej kopii…

Autor nie ma ostatniego słowa w każdej kwestii

Zostałam zapytana o propozycję tytułu. W końcu książka ma inny tytuł, niż chciałam.
Byłam pytana o preferencje dotyczące okładki. Osobiście nie chciałam na niej postaci. A jednak jest postać. Trwały negocjacje odnośnie tego jak ma być upozowana i na jakim tle się pojawić. W końcu wyszło na moje, chociaż z zupełnie innych względów niż kompromis, tak wyszło, mogło wyjść inaczej.

Nawet zakończenie wyszło inne niż chciałam. Dopisałam dwa rozdziały, książka miała się kończyć sceną na Waterloo. Kto czytał, ten wie o co chodzi. Dla mnie efekt dramatyczny byłby lepszy, redaktorka uznała, że czytelnik nie będzie zadowolony. Kto ma rację? Po całym tym czasie chyba się zgadzam, że dwa dodatkowe rozdziały wyszły wszystkim na dobre.

Książka jest efektem pracy zespołu i dużo do powiedzenia ma dział marketingu. Wiem, że niektórym okładka się bardzo podoba, innym w ogóle. Jednych tytuł zachęca, innych odstrasza. Życie. Natomiast nie każdy element jest projekcją mojej osobowości, moich marzeń i pragnień. Więc duża część to mea culpa, ale nie każda. Na dobre i na złe, jakąkolwiek masz opinię.

Autor nie podejmuje wszystkich decyzji promocyjnych

Czy chciałabym przyjechać do każdego miasta? Tak. Czy chciałabym pojawić się na wszystkich targach? Tak. I jeszcze w ogóle najlepiej z prywatną opiekunką do dzieci 😉
Mam nadzieję pojawić się gdziekolwiek będę miała okazję i możliwość. Mam nadzieję wykonać jeszcze trochę fajnych akcji promocyjnych. Stay tuned.

To czemu w takim razie nie iść w selfpublishing i być samodzielną?

Dla niektórych będzie to najlepsza opcja. Dla innych nie. Zależy od osoby, od celów i od…książki.

Nigdy nie ukrywałam, że mnie zależy na tym, żeby leżeć w Empiku i żeby dostawać od Was zdjęcia jak leżę na lotnisku w Warszawie czy dworcu w Krakowie. Było to dla mnie ważniejsze niż sprzedanie produktu (co jeszcze mam nadzieję kiedyś zrobić…). Leżałam już na półce obok Tolkiena i wisiałam na stronie Empiku, w przedsprzedaży wyprzedzając sprzedaż Sapkowskiego. To było moje marzenie. I cokolwiek dalej będzie się ze mną działo, to się spełniło.

A co będzie dalej, to się zobaczy. Trzymajcie za mnie kciuki.

PS Zachęcam Was do kolejnych pytań, z wielką chęcią odpowiem na nie zbiorczo w kolejnym tekście lub w komentarzach.

PPS Oczywiście moja powieść do kupienia w Empiku lub na stronie wydawnictwa.

Zdjęcie Laura Bielak

Podoba Ci się? Podaj dalej »

Newsletter

Subskrybuj Elfią Korespondencję

Czymże jest newsletter? Może być różnymi rzeczami. Może być sposobem na zawalenie skrzynki i wciskaniem swojego produktu przy każdej możliwej okazji. Może być wspaniałym narzędziem do budowania bliskiej relacji ze społecznością. Albo czymś pomiędzy. Czasem nawet czymś fajnym. I o to będę walczyć.

Zapraszam Cię do zapisania się na mój newsletter Elfia Korespondencja. Wchodzisz w to?

Administratorem danych osobowych podanych w formularzu jest Marta Dziok-Kaczyńska, Ellarion Cybernetics Ltd., Paul Street 86-90, London, United Kingdom. Zasady przetwarzania danych oraz Twoje uprawnienia z tym związane opisane są w polityce prywatności. Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie polityka prywatności oraz regulamin serwisu Google.
61923936_301827807423707_1414915001336679940_n copy

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska
Riennahera​

Nie chcę sprzedać Ci wizji perfekcyjnego życia jak ze strony w kolorowym czasopiśmie. Chcę być dobrą sobą i porządną osobą. Może Ty też?

Scroll to Top