spieszmysiekochacludzi
Picture of Riennahera

Riennahera

Śpieszmy się kochać ludzi

Jest to cytat, który z piedestału wysokiej poezji ściągnęliśmy w otchłań banału, tak często wycieramy nim gębę.
Ale coś w nim jest. Inaczej byśmy tego nie robili.

Dzisiaj jednak nie chcę rozważać o umieraniu. Wręcz przeciwnie. Chcę myśleć o życiu i o miłości. Tej nieromantycznej, a jednak przynajmniej tak samo ważnej. Według pewnego Jezusa, będącej zaraz po miłości do Boga najważniejszym przykazaniem. Jako, że jestem agnostyczką, miłość bliźniego wskakuje mi automatycznie na szczyt.

Pewne rzeczy przychodzą do nas z wiekiem.

Kiedy byłam młodziutka, obiektywnie i bez wątpliwości, byłam jak małe zestrachane zwierzątko. Myślę, że wielu z nas ma to samo. Z najróżniejszych względów ciężko nam się odnaleźć. Uczymy się najróżniejszych dat historycznych, elementów budowy komórki i działań matematycznych, ale interakcja z innymi i egzystowanie w społeczeństwie to coś, co ma się stać naturalnie. A jest to przynajmniej tak samo ważne jak budowa pantofelka. Z całym szacunkiem do pantofelka.

Lęk i zagubienie są wpisane w młodość. Łatwo wtedy zamknąć się w sobie i odseparować od otoczenia, fizycznie lub emocjonalnie. Zwłaszcza, że otoczenie samo ma ze sobą problemy i samo jest zagubione. Z tego miejsca mogę obiecać młodym osobom, że w przyszłości prawdopodobnie będzie łatwiej.

Dyskretny urok starzenia się

Sama byłam bardzo zagubionym małym zajączkiem, trzęsącym się gdy tylko ktoś się odezwał. Na szczęście urosłam.

Zajączek przez lata praktyki nabiera zdolności poznawczych i, można mieć nadzieję, Rozumu i Godności Człowieka. I w pewnym momencie rozumie, że jest częścią świata, tworzy go. Czy jest introwertykiem, czy jest ekstrawertykiem, czy ma charyzmę, urok osobisty i zdolności lidera czy też jest cichym obserwatorem. Jeśli chce go zmienić, to zaczyna od siebie. Jest odpowiedziany za swoje zachowania. Jest odpowiedzialny za szukanie dla siebie pomocy. Nazwałabym to dorosłością.

Nie ukrywam, jest to trochę roboty. Czasem się przy niej krzywisz i boli brzuch. Niektórym idzie lżej, innym ciężej. Ale zaręczam, warto.

Nigdy w życiu nie byłam tak spokojna. Nigdy w życiu tak mało nie zależało mi na opinii innych osób. Kiedyś to czy X mnie lubi, czy Y obgaduje mnie za plecami i co naprawdę myśli o mnie Z było istotne. Teraz nie jest. Mam hejterów? Odcinam się od nich. Mam złe recenzje? Przestaję czytać. Ktoś kłóci się ze mną w internecie w zupełnie nic nie wnoszący sposób – odchodzę. Może to jej urok. Może to leki…Cóż, radzimy sobie tak jak się da.

Pamiętam jak ileś lat temu dostałam komentarz, że jestem stara, a pisząca ma całe życie przed sobą. I zrobiło mi się przykro. Nie dlatego, że zostałam nazwana starą. Dlatego, że ten zajączek był zdecydowanie smutny. Z takim podejściem do ludzi i jadem w sobie, to długie życie przed autorką będzie często nieprzyjemne. Smutne, jak nieszczęśliwym trzeba być, żeby pisać takie rzeczy obcym ludziom.

If you can be anything, be kind.

Nie na zasadzie uginania się przed każdym napotkanym człowiekiem, ale na zasadzie ustanowienia dobroci i czułości do innych jako swojej filozofii. Wiem z doświadczenia jak nieszczęśliwą osobą jest się, kiedy każda napotkana osoba jest podejrzanym lub wrogiem. Pracowałam nad sobą długo, żeby pokochać bliźniego swego. Wiem, że to niemodny styl życia, bo nienawidzenie ludzi jest wciąż modne i uważane za cool, co pokazują chociażby komentarze pod postem histerii sztuki. Jako, że jestem już stara, jak mi napisano, i niejedno w życiu widziałam, wyznam Wam coś. To w ogóle nie jest cool. To jest jakiś tam akceptowalny moment w życiu. Ale robienie z tego cnoty jest…trochę lamerskie, nie?

Ty wybierasz jaką postacią w opowieści o świecie jesteś. Bywałam bardzo często ponurą, opryskliwą lub chowającą się po kątach kreaturą. Wciąż nie jestem dobrą wróżką, rozsyłającą światu brokat i promienie radości. Ale mam nadzieję być tą cierpką postacią, która w momencie potrzeby uratuje Cię przed potworem albo poratuje pomocną dłonią. A przynajmniej będzie raczej tą, do której zwrócisz się z problemem niż tą, która Cię gnębi.

Ludzi nieprzyjemnych, zamkniętych w sobie i żyjących tylko dla własnego interesu, jest na pęczki. Ludzi, którzy chcą, żeby innym było też dobrze, jest mniej. Tak, sama mam problemy z uwierzeniem w dobro człowieka jako gatunku. Właściwie nie wierzę w nie. Uważam, że jesteśmy gatunkiem skompromitowanym. Ale codziennie próbuję przekonać sama siebie, że człowiek może się starać. I codziennie się staram. Nie kradnąc, nie ciesząc się z cudzego nieszczęścia, nie próbując nikomu przysporzyć kłopotów, nie manipulując i nie znęcając się. Zagadując ochroniarza w moim Tesco typowym “how are you” i uśmiechając się do niego. Prosząc chłopaków w autobusie, żeby przestali krzyczeć, zamiast myśleć jaką są hołotą. Próbując rozwiązywać moje problemy z ludźmi mówiąc im o nich otwarcie. Robiąc małe miłe rzeczy dla innych, jeśli mogę. Nie mam na myśli prezencików, mam na myśli zapytanie jak się czuje moja koleżanka w cięższym momencie. Albo zadzwonienie po karetkę, kiedy widzę leżącego obok ławki w parku człowieka. Nawet jeśli jest pijany. I upomnienie pogardliwie komentującego Porządnego Przechodnia, że nawet o pijanego powinniśmy się zatroszczyć w chwili potrzeby.

Wiecie, zero heroizmu. Po prostu człowieczeństwo. Small everyday deed of ordinary folks that keep the darkness at bay. Small acts of kindness and love. Miłość do bliźniego swego jak do siebie samego.

To nie zawsze działa. Nie zawsze daję radę. Ale przynajmniej próbuję.

Kiedy byłam intensywnie wierząca i co tydzień chodziłam na spotkania młodzieżowej wspólnoty parafialnej, podczas jednego ze spotkań usłyszałam coś niezwykle mądrego. Ze strony dwudziestoletniego studenta, który grał tam na gitarze. Mówił, że musimy codzienne umierać na krzyżu. Czasem to umieranie na krzyżu jest zrobieniem mamie herbaty, chociaż tak bardzo nam się nie chce. Obecnie daleko mi od kościoła, ale nie od retoryki chrześcijaństwa, które poza organizacją kościelną, w swej czystej postaci, jest religią kobiet i niewolników, jest o miłości i słabości i o kochaniu się nawzajem. Czasami umieram na krzyżu uśmiechając się zamiast krzywiąc na czyjś widok. Będąc miłą, dla osoby, której wcale nie lubię.

A jeśli kogoś nie jestem w stanie pokochać, jeśli ktoś wywołuje we mnie tylko negatywne emocje…To może oznaczać, że nie nadajemy na tych samych falach. Nie zaprzeczam, że są osoby, które mnie drażnią. Których towarzystwa nie lubię i wolałabym dotykać tarantuli. Wciąż jednak nie chcę robić im przykrości. Może też być tak, że problem nie leży w nich, tylko w Tobie. Jak kiedy przerabiałam na terapii, dlaczego nienawidzę jednego współpracownika. Okazało się, że nie umiałam zakomunikować potrzeb i zamiast być dorosłą, wolałam na niego warczeć i przewracać oczami. Kiedy zakomunikowałam co mi przeszkadza, niesamowite, zmienił to, a ja przestałam się wściekać. Nie został moim przyjacielem, ale przestał być wrogiem.

Mam wrażenie, że obudowujemy pewne braki umiejętności lub chęci w kokonik introwertyzmu. Uwierzcie mi, jestem z całego serca introwertyczką. Co zupełnie nie znaczy, że wolę jak pada niż jak świeci słońce i że każde spotkanie z przyjaciółmi odwołuję dla leżenia pod kocem z kotem, książką i herbatą. Tak samo introwertyzmem nie jest nienawiść i niechęć do drugiego człowieka. I okopywanie się w „jestem jaka jestem i co mi zrobisz”. To nie introwertyzm. To wygodna poza.

Ktoś mądry powiedział, że prawdziwym wojownikiem jest ten, który pokona siebie. Śmiem podejrzewać, że jeśli nienawidzi się ludzi i nie ma się problemu z wyrażaniem tej opinii i okopywaniem się w niej, czerpie się z niej jakąś dumę i satysfakcję, problem nie tkwi w ludziach.

Życzę każdemu, żeby został prawdziwym wojownikiem.

Podoba Ci się? Podaj dalej »

Newsletter

Subskrybuj Elfią Korespondencję

Czymże jest newsletter? Może być różnymi rzeczami. Może być sposobem na zawalenie skrzynki i wciskaniem swojego produktu przy każdej możliwej okazji. Może być wspaniałym narzędziem do budowania bliskiej relacji ze społecznością. Albo czymś pomiędzy. Czasem nawet czymś fajnym. I o to będę walczyć.

Zapraszam Cię do zapisania się na mój newsletter Elfia Korespondencja. Wchodzisz w to?

Administratorem danych osobowych podanych w formularzu jest Marta Dziok-Kaczyńska, Ellarion Cybernetics Ltd., Paul Street 86-90, London, United Kingdom. Zasady przetwarzania danych oraz Twoje uprawnienia z tym związane opisane są w polityce prywatności. Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie polityka prywatności oraz regulamin serwisu Google.
61923936_301827807423707_1414915001336679940_n copy

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska
Riennahera​

Nie chcę sprzedać Ci wizji perfekcyjnego życia jak ze strony w kolorowym czasopiśmie. Chcę być dobrą sobą i porządną osobą. Może Ty też?

Scroll to Top