Są miasta, z którymi miałam mniej lub bardziej bliskie relacje, z którymi zbliżałam się lub oddalałam przez lata.
I jest Lublin.
Ot, taki na uboczu. Nie związany z żadnymi moimi interesami, z żadnymi moimi krewnymi. Przynajmniej nie za mojego życia…Moja Babcia trafiła z Wołynia do Białej Podlaskiej. Podobno spędziła jakiś czas w sierocińcu w Radzyniu. Jednak Lublin jakoś nie pojawił się we wspomnieniach, którymi się dzieliła… Ale to opowieść na kiedy indziej.

1
Być może znam za mało polskich miast i jest to nierzadka cecha, ujmuje mnie jednak położenie pięknego starego miasta na wzgórzu. Kiedy w położonych w oddali blokach odbija się zachód słońca, a ja obserwuję go chodząc w górze wśród pięknych uliczek, czuję się jak…w Minas Tirith. W środku serduszka, oczywiście.
2
To urocze jak ważny jest fakt, że kamienica w centrum należy do Palikota. Powiedziała mi to Sara, a potem dostałam na temat zdjęcia kamienicy kilka wiadomości.
Swego czasu w Gdańsku mówiło się “PARAFIA KSIĘDZA JANKOWSKIEGO”. Oczywiście, dlatego, że wiedziało się, że to szara eminencja, ma dużo za uszami i większość uchodzi mu na sucho. Czyli trochę jak Palikotowi, tylko w innym stylu.

3
Tak jak do Poznania trafiłam w pierwszy ciepły weekend roku, a każdy lokal był zapchany, do Lublina trafiłam w mroźny dzień powszedni, a wszędzie było pusto.
Dobrze. Więcej dobrego jedzenia dla mnie.

4
W internecie i mediach w ogóle, od kilkunastu lat obserwuję boom na konkretne miasta. Gdańsk i Trójmiasto miały swój okres świetności, kiedy były na językach wszystkich. Aż doczołgały się cen mieszkań zbliżonych do Warszawy. Potem dużo wspaniałości słyszało się o Wrocławiu. Nie twierdzę, że niesprawiedliwie, to piękne miasto. Trójmiasto też jest super.
Mam wrażenie, że medialna narracja nastawia swój kierunek na Lublin, choć może ostrożnie, powoli. Od jakiegoś czasu słyszę jednak mnóstwo pochlebnych opinii o jego urodzie, aż zrobiłam się ciekawa.

5
Miałam olbrzymie szczęście być oprowadzaną przez osobę, którą uwielbiam od lat, czyli Sarę Ferreirę. Było bardzo mało prawdopodobne, że miejsce, które Sara kocha i które mi pokazuje, mogłoby mi się nie spodobać. Zarówno ona opowiada o wszystkim entuzjastycznie, zabiera do fajnych, sprawdzonych miejsc, robi dobre zdjęcia. Czego tu nie lubić?


6
Robi wrażenie ubóstwo kościelnych hierarchów, posiadających bardzo skromne działki w centrum miasta.
7
Mam też olbrzymie szczęście mieć w każdym miejscu Polski Czytelniczki, które są super. Pozdrawiam z tego miejsca prowadzącą moje spotkanie Kasię, która to zresztą sprowadziła mnie do Lublina.
Ponadto wraz ze współpracowniczkami opowiadała mi pasjonująco o historii budynku Centrum Kultury i straszących tam duchach. Nawet dały radę pokazać mi jednego…


8
Możemy mieć inne tradycje, inne wpływy, mogliśmy być pod innymi zaborami, ale uważam, że istnieje coś takiego jak ogólnopolski styl stacji kolejowej. Wychodząc z dworca w Lublinie i ładując się do samochodu, stojącego na uklepanej ziemi parkingu, czuję się zupełnie jak w Gdańsku Oliwie. Podobny podjazd, podobny parking, podobne stare, przynajmniej kilkudziesięcioletnie budynki, ni to magazyny, ni to baraki.
Wszyscy Polacy to jedna dworcowa rodzina.

9
Sara zaciągnęła mnie pod dom, w którym straszy, gdzie podobno naziści torturowali więźniów. OCZYWIŚCIE NIE WIERZĘ W TAKIE RZECZY (w duchy, nie w nazistów), ale jednak nie chciałam złapać za klamkę. Na koniec, zamknęła się za nami brama i nie mogłyśmy wyjść. PRZYPADEK?! Oczywiście. Brama była automatyczna, a wlazłyśmy, bo ktoś musiał moment wcześniej wyjechać. Na szczęście ochroniarz zlitował się i wypuścił, bo nie zdążyłabym na spotkanie autorskie. W budynku, w którym też straszy, choć kto inny.
Lublin – Miast0 Inspiracji? Chyba raczej Miasto Duchów!

10
Lublin to miasto, które po bardzo krótkim pobycie wygląda na fajne, ciekawe, oferujące całkiem sporo kultury, rozrywki, historii, estetycznych doznań, miłych rzeczy do zjedzenia i wypicia. Ludzie też zdają się być ok. Aż chciałoby się poznać je lepiej.
Jednak kiedy będzie na to okazja? Nie wiem. Ta wizyta zajęła mi tylko 38 lat namyślania się…Mam nadzieję, że następna zajmie mi ułamek tego czasu.

